Przejdź do treści
Siodło wraz z czaprakiem z wierzchowca, którego w ostatnich chwilach życia dosiadał książę Józef Poniatowski, Muzeum Bitwy Narodów w Lipsku, fot. Andrzej Ziółkowski, wszelkie prawa zastrzeżone
Fotografia przedstawiająca Siodło i czaprak z wierzchowca ks. Józefa Poniatowskiego
Pomnik-świątynia Bitwy Narodów (Völkerschlachtdenkmal) wzniesiony w Lipsku w setną rocznicę bitwy (1913), fot. Andrzej Ziółkowski, wszelkie prawa zastrzeżone
Fotografia przedstawiająca Siodło i czaprak z wierzchowca ks. Józefa Poniatowskiego
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: POL-001895-P

Siodło i czaprak z wierzchowca ks. Józefa Poniatowskiego

Identyfikator: POL-001895-P

Siodło i czaprak z wierzchowca ks. Józefa Poniatowskiego

W zbiorach Muzeum Bitwy Narodów w Lipsku znajduje się siodło i czaprak konia, na którym ks. Józef Poniatowski zginął w nurtach Elstery. Dlaczego są w tym miejscu i jak one wyglądają, opowiada ta historia.

Pomnik i Muzeum Bitwy Narodów dla uczczenia bitwy pod Lipskiem
W dniach 16-19 października 1813 r. pod Lipskiem i w samym Lipsku miała miejsce jedna z największych i najbardziej krwawych bitew epoki napoleońskiej. Brało w niej udział ok. 190 tys. żołnierzy napoleońskich oraz 200-250 tys. żołnierzy pruskich, rosyjskich, austriackich, szwedzkich i brytyjskich. Poległo wówczas ponad 110 tys. żołnierzy obu stron konfliktu. Bitwa zakończyła się klęską Napoleona. W setną rocznicę zmagań, w celu uczczenia zwycięstwa wojsk koalicji, Niemiecki Związek Patriotyczny doprowadził do wybudowania monumentalnego pomnika, zwanego Pomnikiem Bitwy Narodów (Völkerschlachtdenkmal), Ma on kształt majestatycznej świątyni w iście germańskim stylu, o wysokości 91 m.

Obok znajduje się muzeum bitwy, w którym eksponowane są nieliczne pamiątki z epoki. Wielką uwagę Polaków zwiedzających muzealne sale przyciąga szklana gablota eksponująca: siodło, czaprak, popręg i strzemiona z konia, którego w ostatnich chwilach życia dosiadał Naczelny Wódź wojsk Księstwa Warszawskiego, książę Józef Poniatowski.

Bitwa o Lipsk
W trzecim dniu bitwy, 19 października 1813 r., większość wycofywanych oddziałów armii napoleońskiej znajdowała się już poza Lipskiem, na zachodnich brzegach rzeki Elstery rozdzielającej obie armie. Nie było już bowiem możliwości dalszej obrony zajmowanych pozycji. W mieście pozostało zaledwie kilkanaście tysięcy żołnierzy francuskich i polskich uwikłanych w zacięte walki odwrotowe. Około południa nieprzyjaciel wdarł się do centrum miasta. Niewielka zaś grupa żołnierzy koalicji przebiła się aż do rzeki. Zmyleni tym francuscy saperzy przedwcześnie wysadzili w powietrze jedyny stały most, odcinając w ten sposób odwrót własnym oddziałom. Niewielką szansę wyjścia z matni mieli tylko ci żołnierze, którzy mogli szczęśliwie sforsować dwie poważne przeszkody wodne: Pleisę i Elsterę. Wśród nich był książę Józef Poniatowski dowodzący szczątkami polskiego 8 Korpusu.

Siodło i czaprak konia ks. Józefa Poniatowskiego
Naczelny Wódz armii Księstwa Warszawskiego zginął w wyniku postrzału kulą karabinową w pierś w chwili forsowania Elstery. Jego wierzchowiec, który zdołał wydostać się na brzeg, został pochwycony przez jednego ze świadków dramatu, mającego pełną świadomość, kto dosiadał konia i kto przed kilkoma chwilami utracił życie.

Postać księcia była doskonale znana w szerokich kręgach europejskich elit, a jego śmierć wywarła duże wrażenie nawet na dowódcach wrogich armii. Ze zrozumieniem przyjęli oni wniosek wziętych do niewoli polskich generałów o natychmiastowe poszukiwanie zwłok Naczelnego Wodza. Nie było to jednak łatwe zadanie.

Według relacji oficerów: „Poniatowski za życia już nie miał na głowie włosów, ale nosił perukę i faworyty sztuczne, a więc wszystko to przy utopieniu w wodzie pozostało”. Fizjonomia księcia po kilku dniach przebywania w wodzie uległa zniekształceniu. Naczelny Wódz nie był też ubrany w swój bogato haftowany służbowy mundur generalski. Tego dnia miał bowiem na sobie zwykły, oficerski uniform polowy, jedynie z epoletami i miniaturkami kilku odznaczeń. Mimo to ciało zostało odnalezione i rozpoznane wieczorem 24 października 1813 r. Czasowo zostało złożone w krypcie kościoła św. Jana na przedmieściach miasta Grimma, położonego na południowy wschód od Lipska.

Odpięte z munduru epolety, miniaturki i pendent z szablą oraz części rzędu z pochwyconego wierzchowca znalazły się w depozycie gubernatora Saksonii. Po wielu latach i perypetiach trafiły do Muzeum Narodowego w Krakowie. Siodło i czaprak pozostały w Lipsku, być może dlatego, że nie należały do elementów przepisowego konnego wyposażenia polskich oficerów i generałów. Czaprak posiadający charakterystyczne oznaki stopnia generała dywizji wojsk Księstwa Warszawskiego ks. Poniatowski utracił wcześniej, w nurtach rzeki Pleisy.

W czasie przeprawy przez Elsterę, gdy spadł z konia po drugim postrzale, dostał innego konia, z którego siodło znajduje się w lipskim muzeum bitwy. Ma ono kolor pąsowy, z zielonoczerwonym czaprakiem i oficerskimi ozdobami przypominającymi huzarskie pętlice. Czapraków takiej barwy i z takimi oznakami nie posiadała ani jedna formacja Księstwa Warszawskiego. Naczelnemu Wodzowi podprowadzono zatem wierzchowca przypadkowego, utraconego lub porzuconego przez oficera innej narodowości, być może nawet wrogiej formacji.

Śmierć ks. Józefa Poniatowskiego pod Lipskiem
W trakcie walk odwrotowych książę dowodził jeszcze grupą około stu żołnierzy, z którymi próbował kontratakować nadchodzące zewsząd tyraliery wroga. Niestety, został trafiony kulą karabinową w okolice lewego obojczyka. W tej sytuacji oficerowie nalegali na zaprzestanie walki, poddanie się wrogowi albo natychmiastowy odwrót przez Pleisę. Książę nakazywał jednak kontratakować dalej. Uczestnik walk, kapitan Klemens Kołaczkowski (1793‒1873) wspominał, że „nowy atak na nieprzyjacielskich tyralierów tylko na chwilę zdołał wstrzymać ich postępy. Nie było jednej chwili do stracenia! W ostateczności książę nareszcie poszedł za zdaniem otaczających go oficerów, wspiął konia i wskoczył w rzekę! Woda wysoko zalewała brzegi, koń porwany jej pędem nie mógł do brzegu przybić. Na ten widok kapitan sztabu [Hippolyte] Blechamps [francuski oficer, adiutant Naczelnego Wodza] rzucił się za księciem, pomógł mu przepłynąć i wydostać się na brzeg przeciwny”. Według słów innego adiutanta, płk. hrabiego Ludwika Kickiego: „koń, na którym siedział w tej pierwszej przeprawie już został [w rzece]”.

Na zachodni brzeg Pleisy dotarł zatem Poniatowski ranny, zabłocony, pozbawiony swojego wierzchowca, niemiej otoczony grupką Polaków stopniałą do zaledwie kilku-kilkunastu żołnierzy. Nieprzyjacielscy tyralierzy jednak docierali już do Pleisy, niektórzy pokonywali rzekę wpław. W tej sytuacji grupka Poniatowskiego musiała uchodzić w kierunku Elstery i szukać dogodnej przeprawy przez koryto rzeki. Według dalszych słów kapitana Kołaczkowskiego: „książę szedł pieszo ogrodami leżącymi pomiędzy Pleisą i Elsterą – tu kulą karabinową w bok po raz drugi ugodzony padł w objęcia otaczających go oficerów”.

Druga kula trafiła Poniatowskiego między żebra. Stracił przytomność, ale „wkrótce, odzyskawszy ją, z pomocą adiutanta dosiadł z trudnością konia, lecz już się chwiał na siodle”.

Wobec nieustępliwie nacierających żołnierzy wroga książę Józef „rzucił się do Elstery. Osłabiony ranami koniem już nie powodował, ten jednak pasował się z nurtem i wspiąć się na brzeg wysoki urwisty nie mógł. To wszystko działo się pod gradem kul. W tej ostatniej chwili książę odbierając trzecią ranę, zsunął się z konia i pędem wody porwany tonąć zaczął. Zacny Bleschamps i tu mu na ratunek spieszył. W szlachetnym zapale rzucił się w rzekę i porwał księcia. Widziano, jak obejmował go wpół, starał się unosić głowę księcia nad powierzchnią wody, lecz daremne były usiłowania tego szlachetnego męża. Znikli obaj w nurtach zdradliwej rzeki!”.

Zagadki śmierci ks. Józefa Poniatowskiego
Istotnie książę Józef Poniatowski poniósł śmierć poprzez utopienie w rzece niemal zestrzelony z wierzchowca, który już wspinał się na zachodni brzeg Elstery. Znamienne, że wielu historykom umyka niezwykle ważne zdanie protokołu lekarskiej obdukcji zwłok. Wskazuje ono, że ostatni strzał książę odebrał z przodu, w pierś, a więc w chwili, gdy był zwrócony tyłem do nieprzyjaciela. Postrzał musiał być zatem oddany z brzegu, do którego już przecież dotarł. Tymczasem żaden z oficerów znajdujących się w pobliżu miejsca śmierci księcia nie wspominał o obecności przeciwnika po zachodniej stronie Elstery. Przeciwnie, z ich relacji wynika, że w tym miejscu i czasie, znajdowali się na nim jedynie polscy rozbitkowie i francuscy tyralierzy.

Rodzi się więc pytanie, czy książę nie zginął przypadkiem od pomyłkowej kuli sojuszniczej. Nie można tego wykluczyć, ponieważ skok w nurt Elstery książę wykonał w zamieszaniu bitewnym, w sposób gwałtowny, pozornie ofensywny. Nie posiadał nakrycia głowy, miał zaś na sobie zabłocony, skrwawiony zwykły polowy mundur i dosiadał konia z niepolskim czaprakiem. W ostatnich chwilach życia niewiele zatem różnił się wyglądem od mas żołnierskich obu stron, równie przemoczonych i zabłoconych. Niektórzy utrzymywali, że towarzyszyło mu kilku jezdnych ze szwadronu polskich krakusów w ubiorach niezwykle podobnych do kozackich.

Być może więc w ferworze walki, zdeterminowaną garstkę jezdnych z księciem Poniatowskim na czele wzięto za atakujących rosyjskich flankierów i bez zastanowienia oddano do nich celną salwę? Niestety, kilkakrotne badania okoliczności śmierci Naczelnego Wodza Wojsk Polskich nie dały jednoznacznej odpowiedzi, kto doń strzelał – swój, czy wróg. Z pewnością jednak elementy rzędu końskiego eksponowane w lipskim muzeum pochodzą z wierzchowca, na którym książę Józef Poniatowski otrzymał ostatni postrzał.  

Osoby powiązane:
Czas powstania:
początek XIX w.
Opracowanie:
Andrzej Ziółkowski
rozwiń

Obiekty powiązane

2
Pokaż na stronie:

Projekty powiązane

1
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.  Dowiedz się więcej