Przejdź do treści
Tony Zale, 1940 r., fot. Associated Press, 1940, domena publiczna
Źródło: Wikimedia Commons
Fotografia przedstawiająca Antoni Załęski - „człowiek ze stali¨.
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: POL-001927-P

Antoni Załęski - „człowiek ze stali¨.

Identyfikator: POL-001927-P

Antoni Załęski - „człowiek ze stali¨.

Niekiedy droga od pierwszych treningów do mistrzostwa jest naprawdę długa, wyboista i pełna błota. Antoni Załęski, znany w Stanach Zjednoczonych jako Tony Zale, taką ścieżką wspiął się na pięściarski szczyt.

Rok 1911. Józef i Katarzyna Załęscy postanawiają opuścić rodzinną Mokrą, wieś pod Starym Sączem, by spróbować swoich sił za Atlantykiem. Osiedlają się w Gary, mieście obszaru metropolitalnego Chicago, będącym największym skupiskiem polonijnym na amerykańskim kontynencie. Nie przebywają tam jednak długo. Tam 29 maja 1913 roku na świat przychodzi ich kolejne dziecko, Antoni Florian Załęski.

Głowa rodziny, Józef, znajduje pracę w miejscowej hucie. Z miesiąca na miesiąc rodzinny byt poprawia się. Wszystko jednak przerywa wielka tragedia. Kiedy Antoni ma dwa lata, jego ojciec ginie w wypadku samochodowym, w czasie drogi po lekarstwa dla chorego syna. Potem Antoni czuł się odpowiedzialny za śmierć ojca. Tamtym wydarzeniom, przypisuje swoją wielką nieśmiałość. Ciężar utrzymania rodziny z dnia na dzień spada więc na barki matki i najstarszych synów.

Talent, na którym chciano zarobić
Kilka lat po śmierci ojca młody Antek rusza do szkoły i - podobnie jak rodzeństwo - do pracy. Musi godzić obowiązki szkolne z tymi zawodowymi. Razem z bratem Janem znajduje pracę w hucie stali. Ale radzi sobie. Ba, znajduje nawet czas na sport. Rozpoczyna bokserskie treningi YMCA. Choć według niektórych przekazów, najpierw pojawia się na zaprawie gimnastycznej „Sokoła”, w którego członkiem był jego starszy brat. Bo w rodzinie pielęgnuje się polskie pochodzenie. Załęscy są dwujęzyczni. W domu komunikują się w języku przodków.

Trenerzy od razu zauważają ogromny talent młokosa i niespotykaną odporność na ciosy. W 1931 roku wystawiają go do prestiżowego stanowego turnieju „Golden Gloves”, w którym Załęski pewnie zwycięża. Rok później dociera już do krajowego finału tej imprezy, tyle że w walce finałowej przegrywa. Amatorsko boksuje do 1934 roku. Notuje cudowny rekord: 95 walk - 87 zwycięstw i 8 porażek. Pięćdziesiąt z nich kończąc przed czasem.

Sprawny, szybki i niespotykanie odporny na ciosy młodzian, którego dzięki temu zwać będą “The Man of Steel” (Człowiek ze stali), rusza na podbój zawodowych ringów. W 1934 rzuca pracę w hucie. Widmo niezłych zarobków i sławy pomagają mu w podjęciu decyzji. Przyjmuje nowy ringowy pseudonim, w którym za kilka lat zakocha się pięściarska Ameryka - Tony Zale. Zabieg jest celowy, gdyż amerykańskiej publice ciężko poprawnie wymówić jego polskie imię i nazwisko.

Życie pisze jednak swoje scenariusze. Tony oddaje swój los w ręce pierwszego menedżera. Ten jednak okazuje się być złym i chciwym człowiekiem. Jego działania zamiast doprowadzić do oszlifowania diamentu, niszczą go. Dlaczego?

Trener Załęskiego od czerwca do grudnia 1934 roku organizuje mu 21 pojedynków! Pięściarz walczy praktycznie co tydzień, czego każdy - nawet najtwardszy organizm - nie jest w stanie wytrzymać. Gdy inni liczyli zyski, on zbliżał się do rozstania z ringiem. I decyzję tę w końcu podjął. W 1935 roku postanowił dać sobie spokój z boksem. Wrócił do dawnego zajęcia w hucie.

Najlepszy „średni” świata
Po dwóch latach dostaje propozycję powrotu od pary znanych menadżerów: Sama Piana i Arta Wincha. Panowie obiecują mu rozsądne planowanie kariery i wielkie walki. Antoni - zakochany w boksie syn polskich emigrantów - propozycję przyjmuje. Cztery lata intensywnych treningów, walk budujących doświadczenie, doprowadzają w końcu do spotkania z Alem Hostakiem - mistrzem świata wagi średniej. Chytrzy menedżerowie Ton’ego organizują pierwszą walkę obu panów, tyle że ma ona charakter sparingowy. Chcą sprawdzić jak ich podopieczny poradzi sobie z tak mocnym przeciwnikiem. Bo Czech z pochodzenia słynie z piekielnie mocnego uderzenia. Ale dla Zale'go to szansa na zaistnienie w szerokim pięściarskim świecie.

29 stycznia 1940 roku Antoni Załęski vel. Tony Zale staje w ringu z królem nokautu (14 walk z rzędu zakończonych przez K.O.) Alem Hostakiem. I sprawia nie lada sensację. Zwycięża, mimo że dwukrotnie pada na deski. Kibice zakochują się w jego nieustępliwym stylu. Pół roku później dochodzi do kolejnej konfrontacji obu zawodników. Tym razem stawką jest już tytuł mistrzowski. Załęski jest znakomicie przygotowany kondycyjnie. Punktuje championa, aż do 13. rundy, w której pokonany Hostak zostaje odesłany do narożnika. Kilka lat później „Przegląd Sportowy” tak napisze o tym starciu:

„Czech dowiódł, że ma cios potężny. Jego lewy sierp posłał Załęskiego na deski już w 1-ej rundzie i do gongu bombardował go bez wytchnienia. Nie darmo jednak Załęski pracował w stalowni. Zahartował się tam i ciało jego jakby przeniknęło stalą. Był wytrzymały do granic ludzkich. W następnych rundach wyrównał walkę, a pod koniec Hoatak był dla Polaka już tylko workiem treningowym”.

Imigrancka trylogia
Kariera bokserska Zale'go zostaje wstrzymana na pięć lat. Stany Zjednoczone przystępują do II wojny światowej, a on ochotniczo decyduje się wstąpić do marynarki. Miesiąc wcześniej decyduje się jeszcze na ślub z Adaliną Richwalską. Potem jest instruktorem sportowym żołnierzy.

Wojna dobiega końca. Tony nie traci pięściarskiego bakcyla. Decyduje się na ringowy powrót. W trakcie jego nieobecności do głosu dochodzi Rocky Graziano. Podobnie jak on imigrant, tyle że włoski. Obaj stoczą trzy pasjonujące bitwy, które przejdą do historii światowego boksu.

Pierwsza ma miejsce 27 września 1946 roku. Na stadionie Yankees blisko czterdziestotysięczny tłum ogląda bój, którego stawką jest tytuł mistrza świata. „Stary lis” Zale znów wykazuje się tą swoją żelazną odpornością na ciosy. Mimo, że Rocky okłada go niemiłosiernie w drugiej, czy trzeciej rundzie, to ten to przetrzymuje. A w szóstej odsłonie zadaje decydującą kombinację. Graziano pada na deski. „Człowiek ze stali” powraca i znów zostaje mistrzem świata. „Przegląd Sportowy” pisze tak:

„Walka była skończona. Ale Włoch nie wiedział o tym. Był półprzytomny i nie pamiętał wcale, że sędzia wyliczył. Instynkt walki nakazywał mu dalszy wysiłek. Musiał przecież zrewanżować przeciwnikowi. Wstał i rzucił się na Zale. Sędzia i właśni sekundanci musieli siłą odciągnąć Włocha od mistrza, który obronił tytuł w walce, nazwanej potem walką stulecia”.

Rewanż jest tylko kwestią czasu i dogadania szczegółów umów. 16 lipca 1947 roku na Chicago Stadium to weteran Tony, starszy od Graziano o sześć wiosen, rozpoczyna szarżą. Okłada przeciwnika tak mocno, że jego twarz zalewa się krwią. Po trzeciej rundzie sędzia ringowy podchodzi nawet do Rocky'ego i zaznacza:

„Daję wam jeszcze jedną szansę, ale pamiętajcie: gdy tylko Rocky znów znajdzie się w opałach, od razu przerywam zabawę. Nie chcę, żeby ktoś z nas został skazany na krzesło za morderstwo”.

I rozbity Graziano jakby otrzeźwiał. Od tamtego momentu zaczyna przechylać szalę wygranej na swoją stronę. W rundzie numer sześć posyła ostateczną kombinację. Zale pada na deski. Od teraz obaj mają po jednym triumfie. Trzecia walka musi się więc odbyć.

10 czerwca 1948 roku giganci boksu znów stają naprzeciw siebie. Boks ma dostać odpowiedź, który z nich jest faktycznym czempionem. Tony do tej walki przygotowuje się skrupulatnie. I od pierwszej wymiany daje temu dowód, by w trzeciej rundzie zamknąć trylogię. Dzięki tej wygranej odzyskuje tytuł mistrza świata wagi średniej. Przed nim podobnego wyczynu dokonał tylko Stanley Ketchal, choć właściwie to Stanisław Kiecial, również Polak z pochodzenia.

Po tych trzech fenomenalnych starciach walczy Zale tylko raz, w Jersey City z Marcelem Cerdanem. Przegrywa, tracąc tytuł i mając 35 lat kończy karierę.

Potem, dopóki zdrowie pozwalało, jest aktywnym człowiekiem. Działa w branży motoryzacyjnej. Grywa w filmach. Raz nawet samego siebie! Tyle że rolę tę bierze na tyle poważnie, że w czasie kręcenia scen z walki bokserskiej nokautuje aktora, Paula Newmana.

Dwukrotnie żonaty, doczekał dzieci. Pisze autobiografię „Somebody Up There Likes Me”. W latach 1949-1970 jest głównym trenerem boksu w Chicago Catholic Youth Organization. Zostaje członkiem International Boxing Hall of Fame i uchodzi za jednego z najlepszych „średnich” w dziejach pięściarstwa. Umiera w 1997 roku, wcześniej zmagając się z chorobą Parkinsona i Alzheimerem.

 

Bibliografia i archiwalia:
  • A. Kostyra, „Walki stulecia”, wyd. SQN, Kraków 2017.
  • Przegląd Sportowy. R. 4, 1948, nr 80, 6.
Opracowanie:
Tomasz Sowa
rozwiń

Projekty powiązane

1
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.  Dowiedz się więcej