Licencja: domena publiczna, Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Opis zamku w Zborowie
Fotografia przedstawiająca Opis zamku w Zborowie
Fotografia przedstawiająca Opis zamku w Zborowie
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000149-P/139791

Opis zamku w Zborowie

Identyfikator: DAW-000149-P/139791

Opis zamku w Zborowie

W tekście opisany jest literacko galicyjski zamek zborowski, a także okolica. Podane są także wiadomości z książki ks. dra Janoty „O wodach lekarskiach bardyowskich”, wspomniany jest Benedykt Zudar z Olnoku oraz rodzina Rakocych, która posiadała te dobra po XVI wieku. Opisany jest także wygląd ruin zamku (Źródło: „Tygodnik Illustrowany”, Warszawa 1866, T:14, s. 25-26, za: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu.

 

Zamek w Zborowie.

 

Okrągławe, skaliste szczyty Beskidów, jeden za drugim zachodząc, zasunęły już za nami bieckie wieże, prześliczne brzegi Ropy i ożywioną gorlicką drogę, - przed nami zaś otwarł się dziki, bezleśny krajobraz. Drzewa wielkie prawie zniknęły, a jałowiec ciemną zielenią okrył wszystko, gdzie okiem sięgniesz. Nad głazami potoków, jak żurawie nad wodą, usiadły chaty Rusinów, a liczne cerkwie świecą każda trzema srebrzystymi kopułkami. Żeby nie krzyże przy drogach wiodących pustym krajem, rzekłbyś, że to nie ludzie gdzieś na górach w szczelinach skał po garstce ziarna zasieli, ale ptacy tu gospodarzą. Prócz owsa, trochę lnu, ziemniaków i siana, które pilny góral doszczętnie zbiera z łąki, więcej nic się tu nie rodzi. Wszystko więc biedę ci opowiada, począwszy od konia, co niby osioł ostem się karmi, aż do Rusina, którego piosnkę wjeżdżając do wsi Żtłanów słyszałem:

„Wyjdu za worota, luj se zadumaja,
Lude ora!, sijutja niezło nemaju.
Ul rai it ja lila marne w żurbi a Ir topoli,
Nichtoż my ni ne porady i bidnoma syroli.”.


Idąc za przeciągłą nutą tej smętnej pieśni, zaszedłem do chaty, gdzie ją śpiewał góral, pracując z niedorosłym synkiem nad struganiem gontów. Chata stała wśród bezdrzewnej pustki, otoczona nie sieczonemi, ale prawie golonemi łąkami, które mnóstwo opłoceń na różne dzieliło kawałki. I zaiste, prawdę nucił Rusin, że mu dumać w polu, a z kukułką żalić się na sieroctwo swoje; boć ta ziemia tylko smutek rodzi, gdy patrzysz na jej jałowe obszary. Cóż więc w takim polu ma robić biedny góral? - oto bydło pójdzie na paszę z leniwym chłopakiem, a stary siedzi w chacie, struże, rąbie, przemyśla jako frymarką gromadzić zapasy. Całe tedy życie wiosek nie jak u nas w pracy na urodzajnych niwach, ale skupia się w zagrodach, w skrzętnym domowym gospodarstwie. To też chaty wielkie, długie, pod jednym dachem spichrz, stodoła, stajnia i mnóstwo przybudowanych klitek a komórek; tu schowek na kapustę, tam na gonty, owdzie na naczynia, sprzęty i zimowe zapasy. Ztąd ów dom pełen życia, a wszystka czeladź coś struże i z drzewa wyrabia. Ztąd wielkie karczmy z poddaszami, aby było gdzie targowicę urządzić i jarmarkiem poratować biedę. Niedawno też ludzie osiedli w tych pustkowiach. Zduny wieś i cerkiew w XVIII dopiero wieku Wielopolscy osadzili, a prawie żadna z tych górskich kolonii wcześniejszych nie sięga czasów. Konieczna, to już i koniec, ostatni kraniec: za górami owemi już węgierska ziemia. Dzień był prześliczny. Niebieskawo i świetnie malowały się góry. Niby na dopełnienie obrazu, ubogi spuścił się z góry, widząc przybyłych na popas do karczmy, a Cyganie obiegli nas dokoła, chcąc korzystać z podróżnych, co nieprędko znów w tych ukażą się stronach. Ubiór wieśniaków ciemnemi barwami, które w nim przemagają, dostroił się do tonu całej okolicy. Dziewki w granatowych gorsetach i spódnicach, chłop w szarej krótkiej guni lub w długiej kapocie z czworobocznym, oszytym frędzlami kapturem, włosy długie, kapelusz ogromny z wygiętym rondem lub czapka z barankiem, jako Czerkiesi noszą. Mówią zarówno po rusku, jak po polsku; Żyd i Cygan, prócz obu tych języków, umie zwykle jeszcze po niemiecku i po węgiersku. Od Koniecznej kraj poczyna spadać lekko, w miarę tego jak się podnosił. Minąwszy ruiny dawnej komory, jesteś na ziemi węgierskiej, w komitacie szaryskim, w pośród Słowaków, nie różniących się prawie językiem od naszych górali tatrzańskich i Rusinów beskidowych. Plemiona te są bez szlachty i literatury, a więc nie miał im kto wykształcić języka, który został jako nim Lech, Czech i Rus mawiali. Na tym wstępie na sąsiedzką ziemię wszystko zaraz inne: okolica prawie nagle w bujne łany i weselszą zieloność się ustroiła. Z początku tylko dzwonki bydła rozproszonego po obszarach łóz olchowych i małe pastuszki wybiegające na drogę, aby obejrzeć podróżnego, mówiły, że są gdzieś wsie w tych pustych, bezdrzewnych jeszcze pochylniach górskich. I radbyś, jakby wchodząc w siennie i przedpokoje pustego pałacu, zapytać: czy pan w domu? Aliści niebawem bryczka wybiegła na górę i otwarł się majestatyczny widok na wielkie ruiny zamczyska Zborowa. To pierwsza zwalona strażnica, co ci smutno odrzekła: sąsiad w domu, ale smętny, w najgłębszej ukrył się komnacie. Ruiny owe otoczyły ostępy gór, a dalej pokazała się w szczerem polu samotna cerkiewka; i znów pusto, bo wieś, jak wszystkie słowackie, skromna a nieśmiała, gdzieś w wąwóz się skryła. Dalej miasteczko Zborów, z dwoma niby zamkami dwóch hrabiów dziedziców: Erdódy i Sirmay. Podawszy ten obrazek okolicy, wedle notat podróżnych p. J. Lepkowskiego, uzupełnimy go wiadomością o zamczysku, biorąc ją z książki ks. dra Janoty „O wodach lekarskich bardyowskich” (Kraków 1858), gdzie pilny ten badacz śledzi wzmianki o miasteczku Zborowie już od roku 1378, kończąc je wspominką, iż w r. 1690 odbył się tam synod greko-katolicki. Dlaczego żaden z nich nie pomyśli o zrobieniu porządnej a taniej mapy środkowej Europy, gdzie teraz tak ważne wypadki się toczą? Prawda, że takie rzeczy trzeba obmyślać prędko i prędko je wykonywać. Pod tym względem nie sprostamy nigdy Niemcom ani Francuzom, bo u nas nie na dnie, nie na tygodnie, nie na miesiące, ale na lata całe każde niemal przedsiębierstwo zwykło się rozkładać. Są też i mapy, ale jakie? Tula się tu i owdzie po księgarniach i składach jakaś mapa Niemiec, gdzie właśnie tego nie ma, czego by kto chciał szukać. Wszystkie miasta i punkty ważniejsze, o których wspominają gazety, jaśnieją na tej mapie swoją nieobecnością, kolorowanie jej zamazane, trudno odróżnić jeden kraj od drugiego, a tem bardziej doszukać się kolei żelaznych, dróg komunikacyjnych i t. d. A przy tem niemieckie mapy, które z transportem, stratą na pieniądzach, zyskiem księgarza i t. p. kosztują złotych trzy lub pięć, a najwyżej rubla, oprócz dokładności wyrobu, dobroci papieru i wzorowego odznaczenia miejscowości, są jeszcze w bardzo praktyczny sposób złożone i posiadają okładki tekturowe lub płócienne, chroniące je od prędkiego zepsucia. U nas ani podobna o tem pomyśleć, bo sam introligator za tekturowe lub płócienne okładki zażądałby tyle, ile niemiecka mapa tu na miejscu kosztuje. Powiadają na to: niech kto nam zapewni tak wielki rozkup, na jaki liczyć mogą niemieccy lub francuscy wydawcy, a oddamy wydania nasze po tejże samej cenie co i oni. Ale czem się taki rozkup wyrabia? Oto trafieniem w potrzeby ogółu. Wybuchła wojna… już w Niemczech w kilka dni mnóstwo map gotowych. Dobra to spekulacja, więc z niej korzystają. A nie tylko większe miasta, ale lada miasteczko spieszy się korzystać ze sposobności. Mamy naprzykład w tej chwili przed sobą mappę Niemiec wydaną w Głogowie, na arkuszu wielkiego formatu w sześćdziesiąt cztery części złożonym, z porządnymi okładkami, i kosztuje ona w jednej z tutejszych księgarń pięć złotych polskich. Na co Głogowa może się zdobyć, czyżby Warszawę nie stać na to było? Wszakże to niewielka mieścina, o kilkunastu tysiącach zaledwie mieszkańców, jak Radom lub Siedlce, i wątpię, by w niej istnieć mogły pierwszorzędne zakłady. Ale to pewna, że znajdują się tam ludzie, którzy pojmują swój interes i nie zasypiają sprawy, gdy mogą jaki zysk osiągnąć. Pan Dzwonkowski nie wiem kiedy, ale bardzo już dawno temu, ogłosił prenumeratę na mappę Europy w czterech sekcjach, a stosunkowo nawet, bacząc na różne trudności wydawnicze, cena tej mappy nie była wcale przesadzona. W rok po wydaniu prospektu wyszła pierwsza sekcya; znowu w rok potem druga. Nastąpiła dalej długa przerwa i niewiadomo nam, czy trzecia sekcya ujrzała światło dzienne, ale to pewna, że na całość prenumeratorzy czekają dotychczas. Jakże więc wymagać od publiczności, żeby ufała naszym prospektom i naszemu wydawnictwu? Taka mappa Europy, bez długich zwłok wydana, byłaby dobrym interesem i teraz zwłaszcza cały pozostały nakład można było z łatwością rozprzedać, bo niedawno przez jakie dziesięć dni we wszystkich prawie księgarniach brakło mapp zagranicznych, których zapas w krótkim bardzo czasie rozprzedany został, a żądań było mnóstwo. Że zresztą na ogłoszenia u nas spuszczać się nie można, to nie tajemnica. Niedawno otrzymaliśmy odwiedziny pewnego znajomego, który kilka dni temu przybył do Warszawy. Po zwykłych przywitaniach i zapytaniach o zdrowie, powodzenie i t. d., zawiązała się pomiędzy nami rozmowa o obecnym stanie stosunków miejskich. - A muszę się przed tobą na jednę rzecz użalić, rzekł gość, bo mi to bardzo leży na sercu. Mówiłem ci, że przybyłem do Warszawy w zamiarze rozpoczęcia kuracji, od kilku bowiem lat zdrowie moje w opłakanym znajduje się stanie. Pierwsza więc moja wizyta była u doktora, który nawet dobrą mi zrobił nadzieję, chociaż leczenie będzie długie i przykre. Ale zgadnij, gdziem oddał drugą wizytę. - Jakże mogę zgadnąć. - A więc patrz, oto notatki, w których zapisuję. Tuż nad miasteczkiem, na dosyć wysokim, a od północnej i zachodniej strony stromem wzgórzu, zaroślem do samego wierzchu gęstą drzewiną, sterczą rozwaliny potężnego niegdyś grodu Rakocych, z prześlicznym na okoliczne wioski widokiem. Jeden z najdawniejszych posiadaczy tego zamku, może jego założyciel, był niejaki Benedykt Zudar z Olnoku, który się także Benedyktem z Makowicy pisał, nieprzyjazny sąsiedniemu Bardyowu. W XVI wieku posiadali dobra Makowicy, wraz z rzeczonem zamkiem i Zborowem, Scredowie, a po nich rodzina Rakocych. Rozpatrzywszy się w tych malowniczych rozwalinach, łatwo dostrzedz, iż zamek początkowo nie był tak obszernym, jakim go późniejsze widziały wieki, siedemnasty i początek osiemnastego. Jakoż najdawniejszą część stanowił niewielki, na samym skalistym szczycie wznoszący się gmach trzypiętrowy, zbudowany w kształcie podkowy, bez dziedzińca wewnątrz, z wielką i wysoką czworogranną strażnicą narożną, sterczącą od południowego wschodu. Pokoiki zamkowe, jak jeszcze z łatwością rozpoznać można, były szczupłe, mury grube, wszystko z piaskowca stawiane. Później od strony południowej, zkąd był najłatwiejszy do zamku przystęp, umocniono go przybudowaniem rozpiętem w łuk, przypierającem ramionami swemi do głównej części zamku nieco wyżej położonej, a prawdopodobnie w ten sam czas trzypiętrowym gmachem na zachód przedłużonej. Rzeczone przybudowanie zaopatrzono w półokrągłe baszty. Wreszcie opasano całą tę budowlę potężnym murem obwodowym, w niektórych miejscach zagiętym lub wyskakującym ostro pod kątem, oraz basztami umocnionym. Wewnątrz przybudowano do niego stajnie, komnaty mieszkalne dla służby zamkowej i składy. Pod niemi były piwnice; między murem i przypierającemi do niego budynkami a wyższą częścią zamku dziedziniec. Najpiękniej przedstawia się zamczysko Rakocych z obszernej polany na południe od niego położonej, tudzież z Ostrej-Horki, ponad zdrojowiskami bardyowskiemi, zkąd w ogóle przepyszny jest widok na okoliczne pasma gór. Lud okoliczny ani rzeczonego zamku, ani góry, na której niższym stopniu takowy się wznosi, nie zwie Makowicą, jak to na mapach widzieć można, owszem, nazywa go tylko zamczyskiem Rakocego. Makowiea jest to góra o dobre dwie godziny od Zborowa, wśród ruskich wsi położona, dosyć znaczna, od której właściciele przyległych dóbr tytuł wzięli. Tak pisał się powyżej wspomniany Zudar Benedyktem z Makowicy; niektórzy także z dawniejszych biskupów ruskich munkackich pisali się książętami na Makowicy; tego samego tytułu używał nadto Franciszek Rakoczy, ów słynny naczelnik powstania węgierskiego na początku zeszłego stulecia, zmarły 9 kwietnia 1736 roku w Rodosto w Azji.

Czas powstania:

1866

Publikacja:

30.09.2023

Ostatnia aktualizacja:

17.06.2025
rozwiń
 Fotografia przedstawiająca Opis zamku w Zborowie Galeria obiektu +2

 Fotografia przedstawiająca Opis zamku w Zborowie Galeria obiektu +2

 Fotografia przedstawiająca Opis zamku w Zborowie Galeria obiektu +2

Załączniki

2

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz