Przejdź do treści
Kamienica przy ulicy Łyczakowskiej 55 we Lwowie, miejsce narodzin Zbigniewa Herberta, fot. 2024
Licencja: CC BY-SA 4.0, Źródło: Instytut Polonika, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Lwowskie ślady Zbigniewa Herberta
Kamienica przy ulicy Łyczakowskiej 55 we Lwowie, miejsce narodzin Zbigniewa Herberta, fot. 2024
Licencja: CC BY-SA 4.0, Źródło: Instytut Polonika, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Lwowskie ślady Zbigniewa Herberta
Kamienica przy ulicy Łyczakowskiej 55 we Lwowie, miejsce narodzin Zbigniewa Herberta, fot. 2024
Licencja: CC BY-SA 4.0, Źródło: Instytut Polonika, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Lwowskie ślady Zbigniewa Herberta
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: POL-002310-P

Lwowskie ślady Zbigniewa Herberta

Identyfikator: POL-002310-P

Lwowskie ślady Zbigniewa Herberta

Zbigniew Herbert urodził się 29 października 1924 roku we Lwowie, w rodzinie o wielokulturowych korzeniach i silnych tradycjach patriotycznych. Jej 150-letnią historię odtworzył Rafał Żebrowski w książce „Zbigniew Herbert. Kamień, na którym mnie urodzono”, przedstawiając losy Herbertów od przyjazdu Franciscusa Herberta do Lwowa na początku XIX wieku. Kwestie te podjął również również Andrzej Franaszek w monografii „Herbert. Biografia”. Problematyka lwowskiego okresu w biografii Herberta była przedmiotem zainteresowania także innych badaczek i badaczy jego życia i twórczości.

Rodzina i dzieciństwo we Lwowie
O swoich przodkach Herbert w jednym z wywiadów mówił w ten sposó:

„Moja rodzina pochodzi wprawdzie z Anglii, ale przez Austrię właśnie trafiła do Polski, ściśle – do tej części Polski, która nazywała się wówczas Galicją. Mój pradziadek, który nie umiał ani słowa po polsku, była nauczycielem języka angielskiego. Jego wnuk, a mój ojciec był legionistą i patriotą, jakbyśmy mieszkali tu od Rzepichy i Piasta.”

Ojciec poety, Bolesław Herbert, był prawnikiem, pełnił funkcję dyrektora Małopolskiego Banku Kupieckiego, a od 1938 r. był także dyrektorem lwowskiego oddziału Poznańskiego Koncernu Towarzystw Ubezpieczeniowych „Vesta”. Był również legionistą, który brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej oraz w walkach o Lwów, za co został odznaczony Medalem Niepodległości i Odznaką „Orlęta”. Na jego postać interesujące światło rzuca Żebrowski. Przeciwstawia się wcześniejszym interpretacjom przedstawiającym Bolesława jako surowego i nieczułego ojca. Ukazuje go jako charyzmatyczną, odpowiedzialną i towarzyską osobę, która wcześnie nawiązała z dziećmi porozumienie intelektualne i była dla nich przewodnikiem po świecie literatury. Jak wspominał Zbigniew Herbert w rozmowie z Markiem Oramsuem opublikowanej w 1994 roku „Tata opowiadał mi Odyseję, kiedy miałem trzy lata. Nie musiałem szukać w słowniku, kto to był Polifem - było to dla mnie jasne, wzrastałem w tym po prostu."

Matka poety, Maria z domu Kaniak (1900-1980), pochodziła z lwowskiej inteligencji zapewne o korzeniach polsko-niemieckich. Ukończyła seminarium nauczycielskie, pracowała krótko w Krajowym Urzędzie Odbudowy, zajmującym się skutkami I wojny światowej. Po ślubie poświęciła się wychowaniu dzieci i prowadzeniu domu, kształtując w rodzinie atmosferę patriotyzmu i przywiązania do tradycji.

Dzieciństwo Herberta upłynęło w wielokulturowym, tętniącym życiem Lwowie, który był tyglem różnorodnych tradycji i religii - polskich, ukraińskich, żydowskich i ormiańskich. Miasto wyróżniało się żarliwą religijnością i wyjątkową atmosferą intelektualną. Międzywojenny Lwów stał się przestrzenią, gdzie Herbert kształtował swoje poczucie estetyki, zamiłowanie do literatury i patriotyzmu, ale też i otwartość na wielokulturowość. Lwowskie ulice były pełne różnorodności - dźwięków języków, świątyń i artystycznych inicjatyw. Herbert, już jako dorosły poeta, często powracał do tej różnorodności w swoich wierszach, tworząc uniwersalne obrazy ludzkiego losu, historii i kultury, które są mocno osadzone w jego lwowskich wspomnieniach.

Miejsca związane z życiem Herberta we Lwowie
W okresie międzywojennym Lwów był więc tyglem kulturowym, w którym spotykały się różne narodowości, religie i tradycje. Herbert dorastał w środowisku pełnym wpływów polskich, ukraińskich, żydowskich i ormiańskich. Rodzina Herbertów kilkakrotnie zmieniała miejsca zamieszkania. Najstarszy herbertowski adres to Łyczakowska 55, później rodzina mieszkała przy Tarnowskiego 18, Piekarskiej 10 oraz Obozowej 5. Każdy z tych lwowskich adresów tworzył krajobraz młodości poety, który powrócił do niego w jego twórczości. Takim właśnie wspomnieniem jest widok z okna opisany w „Martwej naturze z wędzidłem":
        „Moim podstawowym przeżyciem malarskim był (…) widok z okna kamienicy (…) na mur, który był najpiękniejszy, kiedy słońce zachodziło. (…) tu mi się zaczęła jakaś sprawa niewyrażalności świata. Wiedziałem, że ten mur jest najpiękniejszy tylko przez parę minut - w słońcu. Zwykle nieefektowny, szarawy - w słońcu nabierał koloru gorącej ochry. Można było podróżować wzrokiem (…), odkrywając to, co jest istotą malarstwa: uwrażliwienie na półtony. Tu jakaś rysa, tu coś zielonego, jakaś zielona plama, której właściwie nie ma, ale która powinna być."

Długie spacery, które odbywał Herbert, wiodły między innymi na Wysoki Zamek - symboliczne wzgórze Lwowa, związane z jego dziejami i założeniem. Z czasem Lwów, opisany i wspominany, zaczął funkcjonować jako metafora życia i przemijania. Herbert niewątpliwie odbywał liczne spacery po Lwowie, jednak jak wykazał Rafał Żebrowski, przedstawiona w wierszu „Moje miasto”, trasa:

        śniło mi się że idę
        z domu rodziców do szkoły
        wiem przecież którędy idę

        po lewej sklep Paszandy
        trzecie gimnazjum księgarnie
        widać nawet przez szybę
        głowę starego Bodeka

nie odpowiada rzeczywistej drodze do szkoły, stając się raczej wyimaginowaną mapą, na której pojawia księgarnia Bodeków przy ul. Batorego czy sklep Paszandy przy ulicy Kochanowskiego. Sklep w którym w okresie okupacji pracował jako subiekt młody Herbert. Zresztą do tej gry między pamięcią, idealizacją a rzeczywistością odwoływał się sam Herbert - pytany we wspomnianej rozmowie z Markiem Oramusem mówił: „Nie, bronię się przed powrotem, bo już nie znajdę tego, co kiedyś, dawno kochałem. Poza tym działa idealizująca moc pamięci. Prawdopodobnie kamienica, w której mieszkałem, nie jest taki piękna jak w moich wspomnieniach." Chociaż dodaje też „Staram się nie kultywować w sobie uczucia do mego miasta, bo wywołam nowe nostalgie - a tych nostalgii już się namnożyło co niemiara".

Lwowskim miejscem Herberta była także podmiejska letnia posiadłość rodziny znajdująca się w lesie brzuchowickim, gdzie ojciec poety wybudował dom, by umożliwić rodzinie letni odpoczynek. To o nim wspomina Andrzej Franaszek „Chwile spędzane w Brzuchowicach, gdzie »ach to powietrze. Łyżkami można jeść«, stały się także kanwą opowiadania »Początek powieści«, opublikowanego przez Herberta w 1951 roku. Dedykowana rodzicom proza rozpoczyna się od obrazu, który przed chwilą przemówił do nas z archiwalnej fotografii: »siedzę na kamiennych schodkach wiodących do domu, do naszego białego domu zatopionego w lesie«” Zapewne też okolice Parku Stryjskiego stanowiły krajobraz codziennych przechadzek po przeprowadzce do większego mieszkania. W lwowskiej historii Herberta symboliczne znaczenie ma również Cmentarz Łyczakowski, miejsce pochówku przodków poety, miejsce w którym pragnął też zostać pochowany i w którym znajdował się rodzinny grobowiec."

W 1939 roku ostatnie przedwojenne lato rodzina spędziła zaś na półwyspie helskim w Jastarni, w drodze powrotnej odwiedzając m.in. Warszawę.

Edukacja
W latach Herbert 1931-1937 uczęszczał do Publicznej Powszechnej Szkoły Męskiej numer 2 pod wezwaniem Świętego Antoniego mieszczącej się przy ulicy Głowińskiego 2. Wspomnieniem tego okresu jest wiersz:


        Tylko raz w życiu
        udało się osiągnąć Panu Cogito 
        wyżyny mistrzostwa
        w klasie pierwszej
        szkoły podstawowej
        świętego Antoniego
        siedemdziesiąt lat temu
        we Lwowie
        konkurs kaligrafii
        Pan Cogito pobija rekord
        najpiękniej napisał
        literę b.

A od 1937 roku rozpoczął edukację w Gimnazjum im. Króla Stefana Batorego, które zostało zamienione najpierw przez władze sowieckie w szkołę średnią. w której lekcje zaczynały się o 6 rano, a po wkroczeniu Niemców zamknięte. Edukację ukończył na tajnych kompletach w 1944 roku. Obraz tej szkoły przytacza, za Herbertem, Andrzej Franaszek:

„Stało na wzgórzu. Był to biały, trzypiętrowy gmach o dużych oknach, z czerwonym, spadzistym dachem. Jeśli wyróżniał się czymkolwiek, to surową prostotą. Fasada bez ozdób, tylko na szczycie znajdowała się płaskorzeźba przedstawiająca orła. Pod płaskorzeźbą jakby miejsce na napis. Najstosowniejsza byłaby łacińska sentencja w rodzaju »Felix qui potuit rerum cognoscere causas« [Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny rzeczy] lub, jeśliby nas ktoś pytał o zdanie, ale nikt nas o zdanie nie pytał - pouczenie Juwenalisa skierowane do wychowawców młodzieży - »Maxima debetur puero reverentia« [Największy szacunek należy się dziecku]. Wchodziło się przez ciężką bramę. Schody, a na szczycie schodów potężny posąg patrona naszej szkoły. Gipsowo blady król miał wysunięty lewy but i ten nieważny, zdawałoby się, szczegół stał się materialną przyczyną uczniowskiego zwyczaju, nielicującego z powagą zakładu wychowawczego. W dostojnej bieli patrona ów lewy but był niepokojąco czarny i wypolerowany od licznych dotknięć, które uchronić nas miały od złych uroków, niedostatecznych not zwanych baniakami i straszliwego gniewu naszych preceptorów. Nic nie pomogły surowe zakazy, oddawaliśmy się tym magicznym praktykom z ciemnym chłopskim uporem. W gimnazjum panował kult rozumu, ale, jak wiadomo, nic bardziej nie wpływa na rozwój okultyzmu niż urzędowy racjonalizm"

W gimnazjum spotkał nauczyciela łaciny, Grzegorza Jasilkowskiego. Jak napisał Józef Maria Ruszar, to do jego tragicznej i nie do końca jasnej śmierci we wrześniu 1939 roku odwołuje się Herbert, pisząc „gdzie szukać jego grobu: w krainie Gotów czy też Hunów”. Nie jest on jedyną lwowską postacią przywoływaną przez poetę. W wierszu „Pan od przyrody” upamiętnia dr. Fortunata Strońskiego, o którego śmierci pisze:

        w drugim roku wojny
        zabili pana od przyrody
        łobuzy od historii

Herbert, w wierszu „Piosenka”, odwołuje się także do zamordowania przez NKWD swojego szkolnego kolegi Zbigniewa „Bynia” Kuźmiaka .

Jednak znowu warto odwołać się tutaj do badań Żebrowskiego, który zwraca uwagę, że w swoich utworach poeta idealizuje lata szkolne, przedstawiając nauczycieli w sposób bardziej pozytywny niż to jakimi byli w rzeczywistości. Żebrowski konfrontuje te opisy z relacjami innych uczniów i faktami historycznymi.

II wojna światowa i działalność konspiracyjna
II wojna światowa była czasem wielkich trudności dla Herbertów. Po zdobyciu Lwowa przez Sowietów ojciec Herberta był przesłuchiwany przez NKWD, ale szczęśliwie wrócił do domu - wbrew niektórym informacjom nie był też aresztowany. Jednak niedługo potem - kiedy zakończył pracę likwidatora prowadzonego przez siebie banku, zatrudniony został jako tragarz zwłok w uniwersyteckim prosektorium. W latach 1943-1944 dorabiał w Lwowskim Instytucie Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami u profesora Weigla jako karmiciel wszy - karmienie odbywało się za pomocą specjalnie przymocowywanych do podudzia klatek z wszami. Praca ta pozwoliła mu jednak uniknąć przymusowego wywozu na roboty do Niemiec. W okresie wojennym pracował również jako sprzedawca w sklepie z materiałami metalowymi - najpierw we wspomnianej księgarni Paszendy, a później w firmie „S. Skomorowski Eisenwaren”.

Herbert, jak sam wspominał w opublikowanej rozmowie z Markiem Oramusem starał się od początku aktywnie działać „to była moja pierwsza działalność, bo ja założyłem taką partię polityczną, którą szybko przyłapano. Nazywała się Biały Orzeł". O swoim udziale w tej organizacji mówił też wcześniej w kilku rozmowach, wspominał nawet o arestowaniu przez NKWD. Jednak rzeczywiste istnienie tej organizacji, a zwłaszcza udział w niej Zbigniewa Herberta, budzi poważne wątpliwości oraz pytanie, jak dalece jest to kreowany przez niego mit. Niewątpliwie jednak rzeczywiście napisany przez niego prześmiewczy wiersz lub zainicjowana akcja siadania tyłem do portretów wodzów rewolucji (w zależności od wersji opowieści) przynosi mu poważne kłopoty, które na szczęście ostatecznie udaje się załagodzić. Karą ma być jedynie przeniesienie do innej szkoły - mieszczącej się przy ulicy św. Jacka 17 Szkoły Średniej numer 28 dawnego Prywatnego Gimnazjum Żeńskiego ss. Urszulanek.

Po zdaniu matury w 1943 roku młody Herbert rozpoczął studia polonistyczne na konspiracyjnym Uniwersytecie Jana Kazimierza, trwały one jednak jedynie dwa miesiące. W tym czasie też podejmuje pierwsze poetyckie próby. W 1942 roku miał ukończyć kurs podchorążych AK we Lwowie, przygotowujący młodzież do działań zbrojnych na rzecz niepodległości Polski. Jednak najpierw Joanna Siedlecka, następnie wspomniany Żebrowski, a wreszcie Andrzej Franaszek podważają prawdziwość tych informacji. Z powodu kontuzji nogi spowodowanej wypadkiem na nartach poeta był w tym okresie unieruchomiony, co czyni udział w takim szkoleniu mało prawdopodobnym i jest raczej efektem konfabulacji Herberta. 

Rok 1943 przynosi też kolejne dramatyczne wydarzenie w rodzinie Herbertów - sam poeta opisał je w ten sposób:

„kiedy miałem szesnaście lat, zachorował poważnie mój braciszek. Byłem wówczas autorem dwóch wierszy, z których jeden, długi poemat na wzór Statku pijanego uważałem za genialny. Wiedziałem, że aby brata uratować, trzeba poświęcić coś, co ma się najdroższego. Spaliłem wiersze i poprzysiągłem, że nie będę nigdy pisał. Mały umarł mi na rękach, pamiętam: miał dużą gorączkę i opowiadałem bajkę, która podobała mu się. Umarł, więc mogłem już zostać lichym poetą”

Badania Andrzej Franaszka wskazują, że poeta miał wtedy prawie 19 lat, a sam obraz niewątpliwie oddający dramatyczne przeżycia poety, niekoniecznie jest w szczegółach wierny tej historii. 

Wyjazd ze Lwowa
Rodzina Herbertów wyjechała z miasta w 1944 roku, gdy front zbliżał się do Lwowa. Dla Zbigniewa, młodego człowieka, który był świadkiem wojennej rzeczywistości i utraty ukochanego miasta, była to bolesna strata. W jego późniejszej twórczości widać nieustającą tęsknotę za Lwowem i nostalgię za miastem utraconym.

Symboliczna obecność we Lwowie
Przedśmiertne życzenie Herberta było, by pochować go na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Ostatecznie jego trumna została posypana ziemią pochodzącą z grobu generała Wacława Iwaszkiewicza, co symbolicznie wypełniło jego pragnienie.

Choć Herbert nigdy nie wrócił do Lwowa, jego wiersze i proza pełne są tego miejsca, przemycanego często bez wyraźnego nazwania. Lwów pozostał w twórczości Herberta jako utracony raj, miejsce formujące jego tożsamość. „Lwów jest wszędzie” - pisał poeta, uświadamiając sobie, że jego Lwów istnieje już tylko w pamięci i wyobraźni. Poprzez ślady w poezji Herbert powracał do miasta swojego dzieciństwa, które, choć niedostępne, było fundamentem jego poetyckiej wizji świata.

Lwów w twórczości Zbigniewa Herberta
W wierszach takich jak „Moje miasto”, „Pan Cogito o powrocie do rodzinnego miasta” czy „W mieście” Herbert wyraża tęsknotę za Lwowem jako metaforą tożsamości i duchowego miejsca. Używa archetypicznych obrazów (kamień, woda, chleb), by podkreślić emocjonalną więź z tym miejscem, które staje się symbolem utraconego raju, za spokojem i stabilnością dzieciństwa, a jednocześnie. Pisze o nim jako „mieście kresowym, do którego nie wrócę”, określając je jako przestrzeń na poły mityczną, miejsce niedostępne - „nieobecne na żadnej mapie”. Unika jednak bezpośrednich odwołań, jak napisał Adam Zagajewski w „Zeszytach Literackich”:

„zrozumiałem, że Herbert, podobnie jak postaci z kręgu moich rodziców, należał do gatunku osób, które tak dobrze znałem, wydziedziczonych ze Lwowa, głęboko zranionych przez utratę niezwy-kłego miasta. (…) Był jednak wygnańcem niezmiernie dyskretnym: nigdy nie nazywał Lwowa w swych wierszach, mówił o mieście, tak jakby było coś zbyt bolesnego w imieniu miasta; jakby wszystkie inne miasta – a poznał ich tak wiele – potrzebowały imion, a tylko to jedno obywało się bez niego znakomicie”.

W wierszu „Moje miasto” Lwów nie jest przywołany w sposób bezpośredni, jednak Herbert przedstawia miasto pamięci, którego obraz zaciera się wraz z upływem lat.

       Ocean układa na dnie
       gwiazdę soli
       powietrze destyluje
       błyszczące kamienie
       ułomna pamięć tworzy
       plan miasta

I chociaż deklaruje, że nie chce więcej nostalgii, to Lwów staje się symbolem miejsca wyidealizowanego, do którego powrót jest niemożliwy, z zamkniętymi na zawsze bramami:

       co noc
       staję boso
       przed zatrzaśniętą bramą
       mego miasta

Jednak, jeżeli ktokolwiek ma wątpliwości czy chodzi o Lwów, to rozwiewa je Andrzej Franaszek w monografii poety zwracając uwagę, że szkic z lat 50. XX wieku do tego wiersza nosił tytuł "Lwów" i towarzyszyła mu dedykacja "memu miastu, w którym nie umrę". Lwów jawi się jako miejsce na zawsze utracone, które jednak nie pozwala o sobie zapomnieć. Miasto powraca w snach poety, a próby przypomnienia sobie jego topografii przekształcają się w koszmar. Brama miasta zatrzaskuje się przed nim, symbolizując nieodwracalność wygnania i niemożność powrotu. Jest doświadczeniem emocjonalnej wędrówki, próbując zachować w pamięci fragmenty topografii, takie jak sklep Paszandy, gimnazjum czy lwowska księgarnia.

Nazwa Lwowa pojawia się tylko w dwóch utworach: „Lekcja kaligrafii” i „Wysoki Zamek”. Ten ostatni to jeden z ostatnich wierszy Herberta. Opis Wysokiego Zamku dedykuje lwowianinowi Leszkowi Elektorowiczowi. Wiersz ma charakter powrotu do źródeł - opisuje symboliczną wspinaczkę na wzgórze, co można interpretować jako wspomnienie z dzieciństwa i metaforę życia poetyckiego. Herbert podejmuje refleksję nad śmiercią i przemijaniem, przy czym Wysoki Zamek symbolizuje początek jego drogi życiowej.

W innych miejscach poeta przywołuje charakterystyczne elementy lwowskiej topografii, takie jak Wysoki Zamek, ulice czy miejsca z dzieciństwa. Lwów staje się przestrzenią pamięci, symbolizującą czas niewinności i beztroski, a także próbą zamknięcia cyklu życia i powrotu do korzeni. Do Lwowa odwołuje się też m.in. w wierszach „Pożegnanie miasta” oraz „Pan Cogito myśli o powrocie do rodzinnego miasta”.

Szczególnie w jego późniejszych tekstach Lwów przeplata się z motywem podróży czy odysejskiej wędrówki, poeta podkreśla, że nie chodzi o fizyczny powrót - jest to podróż wewnętrzna, symboliczna, powracająca w pamięci i wyobraźni.

Lwów był miastem, które ukształtowało Zbigniewa Herberta. Mimo że większość życia spędził poza rodzinnym miastem, Lwów pozostał w jego wspomnieniach i wpływał na jego twórczość aż do końca. W swoich wierszach Herbert nieustannie eksplorował relację pomiędzy człowiekiem a miejscem jego pochodzenia, czyniąc ze Lwowa uniwersalny symbol utraconej ojczyzny i osobistego Edenu. Poprzez poezję powracał do miasta swojego dzieciństwa, które choć niedostępne, było fundamentem jego poetyckiej wizji świata.
 

Adresy bezpośrednio związane ze Zbigniewem Herbertem
Ulica Łyczakowska 55, mieszkanie numer 5

1924-1933
Miejsce urodzenia Zbigniewa Herberta i pierwsze miejsce zamieszkania jego rodziny we Lwowie. W 2002 roku odsłonięto tam tablicę pamiątkową upamiętniającą poetę.

Ulica Tarnowskiego 18
1933
Kolejne miejsce zamieszkania rodziny Herbertów we Lwowie.

Ulica Piekarska 10
1937
Kolejne miejsce zamieszkania rodziny Herbertów we Lwowie.

Ulica Obozowa 5
1937-1944
Kolejne miejsce zamieszkania rodziny Herbertów we Lwowie.

Państwowe Gimnazjum im. Króla Kazimierza Wielkiego we Lwowie
1938-1941
szkoła, w której Zbigniew Herbert pobierał nauki. Uczęszczał tam do czasu zamknięcia szkoły przez Niemców (wcześniej sowieci zmienili ją na Szkołę Średnią nr 14).

Szkoła Średnia numer 28 (dawne Prywatne Gimnazjum Żeńskiego ss. Urszulanek)
1941-1942
Do tej szkoły Herbert został przeniesiony w związku z wydarzeniami w poprzedniej szkole.

Podmiejska letnia posiadłość w Lesie Brzuchowickim
przed 1939 rokiem
dom wybudowany przez ojca poety w Brzuchowicach, służący rodzinie jako miejsce letniego wypoczynku.

Kościół św. Antoniego
1924 rok (chrzest poety)
Miejsce chrztu Zbigniewa Herberta. Znajduje się tam tablica upamiętniająca poetę, wmurowana w 2002 roku.

Sklep żelazny Kazimierza Paszandy przy ulicy Kochanowskiego 1
około 1942-1944 roku (lata pracy Herberta)
Sklep jest nie tylko wspominany przez Herberta w wierszu „Moje miasto", ale był także miejscem, gdzie przyszły poeta pracował jako subiekt w czasie niemieckiej okupacji. 

Lwowski Instytut Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami u prof. Rudolfa Weigla
około 1942-1944
Miejsce pracy Herberta podczas II wojny światowej jako karmiciela wszy.

Miejsca przywoływane w twórczości poety
Ulica Stefana Batorego -  pojawia się we wspomnieniach Herberta, a szczególnie księgarnia Bodeka. Właściwie we Lwowie Bodekowie prowadzili kilka niezależnych punktów. Zapewne chodzi o najbardziej znanego z nichj dr. Maksymiliana Bodeka, który był lwowskim antykwariuszem, księgarzem i wydawcą. Założył on swój antykwariat w grudniu 1918 roku, a później także księgarnię przy ul. Batorego. Był udziałowce wydawnictwa „Vita”, które zajmowało się publikowaniem materiałów edukacyjnych, oraz prowadził skład główny jej wydawnictw w latach trzydziestych. Wydawał również książki nakładem księgarni. Przy czym zmarł on w 1933 roku, a więc gdy Herbert miał 9 lat. Obok mieściła się księgarnia jego kuzyna Zygmunta.
Wysoki Zamek
Cmentarz Łyczakowski - miejsce pochówku przodków Herberta, tutaj też poeta pragnął być pochowany.

Osoby powiązane:
Bibliografia uzupełniająca:

,

Słowa kluczowe:
Publikacja:
26.10.2024
Ostatnia aktualizacja:
27.10.2024
Opracowanie:
Bartłomiej Gutowski
rozwiń

Projekty powiązane

1
  • Katalog poloników Zobacz