Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: POL-000015-P/46989

Pomnik Roepiger – „buraczanych Polek” w Sakskøbing

Identyfikator: POL-000015-P/46989

Pomnik Roepiger – „buraczanych Polek” w Sakskøbing

Z potu, łez i wyrzeczeń, ale też z przywiązania do tradycji i symboli powstała więź między Polakami a Duńczykami. Płaszczyzną porozumienia stał się kościół w Maribo na wyspie Lolland.

Ostatnia ćwierć XIX stulecia. Z ubogiej Galicji popłynęła do Danii fala emigrantów zarobkowych, głównie polskich kobiet. Zatrudniający je właściciele ziemscy z oszczędności wznosili baraki mieszkalne tuż przy polach. Obmyślili też system zapłaty oparty o racje żywnościowe i skromne wynagrodzenie w gotówce.

Przybyszów dusiła więć bieda niewiele mniej dotkliwa od tej, która wygoniła ich za pracą. Okoliczna ludność od nich stroniła, w prasie pojawiły się nieprzychylne, prześmiewcze artykuły. „Pożeracze ziemniaków”, „buraczane Polki” to przykłady  epitetów, jakimi określano Polaków. Nic więc dziwnego, że ci, trzymali się razem. Aby choć trochę oswoić obcość, tworzyli swoje małe ojczyzny. Nad łóżkami wieszali bibułkowe kwiaty, drewniane krzyżyki, obrazki świętych i najczęściej, w centralnym miejscu, wizerunki Matki Bożej Częstochowskiej. Z upragnieniem czekali też na sobotnie wieczory i niedzielne przedpołudnia, które były odskocznią od trudnej i monotonnej codzienności. Wówczas, jak czytamy w relacjach, duńskie miasteczka rozbrzmiewały polszczyzną.

Sporo trudności nastręczała realizacja potrzeb duchowych przybyszów. Dania jest krajem ewangelicko-luterańskim i po dziś dzień nie ma tam wielu kościołów katolickich. Polacy zaś po zakończeniu sezonowych prac wracali do Galicji. Szybko okazywało się jednak, że są niezbędni i po kilku miesiącach znów przyjeżdżali. Z roku na rok było ich coraz więcej i w początkach XX w. na duńskich wyspach przebywało już ok. 20 tys. Polek i Polaków. 

 

Polski kościół na Lolland-Falster w Maribo

„Buraczana emigracja” była szczególnie widoczna na położonych obok siebie wyspach Lolland i Falster. Tam też najwcześniej dostrzeżono potrzebę otwarcia katolickiej świątyni. Wzniesiono ją w Maribo, miejscowości położonej w centrum wyspy Lolland. W 1897 r. konsekrowano tutaj kościół pod wezwaniem św. Brygidy i św. Stanisława. Znajduje się przy dzisiejszej Maria Gade 9, ulicy, z której wówczas do placu ratuszowego było mniej niż pół kilometra.

 

Architektura kościoła pw. św. Brygidy

Katolicki kościół pw. św. Brygidy zaprojektował Henrik Christopher Glahn, ceniony w Danii architekt. Budynek z zewnątrz wpisuje się w stylistykę duńskich kościołów wiejskich, te zaś powstawały w zgodzie z tzw. koncepcją duńskiej architektury narodowej.

Świątynia w Maribo jest budowlą neogotycką, z wieżą od zachodu i chórem od wschodu. Wieża, nawa i prezbiterium są kryte dachówką, ich szczyty zdobi krenelaż, w formie prostokątnych blanek. Ceglane ściany wieńczy trójdzielny gzyms ze schodkowym fryzem.

Kościół pw. św. Brygidy w Maribo – obecnie, ze zbiorów Muzeum Izby Polskiej

Okna zostały umieszczone w ostrołukowych niszach. Podobnie i główne wejście, które ulokowano w wieżycy, tworzy portal odwołujący się stylistycznych rozwiązań architektury gotyckiej, tu jednak ze szczątkowymi archiwoltą i tympanonem, na którym zamiast płaskorzeźby namalowano patronkę świątyni, św. Brygidę.

Kościół wygląda z zewnątrz jak budynek, jakich w Danii było wówczas wiele. Różnił się tym, że był w gestii katolików, a nie dominujących w Dani wyznawców kościoła narodowego.

 

Kasetonowy sufit w kościele św. Brygidy

Budowniczy nie pominął jednak elementów, które miały ośmielać przybyszów i sprawiać, że poczują się na obczyźnie bardziej swojsko. W ascetycznym wnętrzu, bliższym świątyniom protestanckim niż rzymskokatolickim, zwraca uwagę kasetonowy sufit. Ten niecodzienny dla Duńczyków element architektoniczny, nieznajdujący też pragmatycznego uzasadnienia w samej konstrukcji, miał wiernym przypominać kościoły, do których uczęszczali w swoim ojczystym kraju. Trudno o pisane świadectwa tego, ale za tą tezą przemawia historia budowli.

Rozpoczęła się ona wraz z przyjazdem oddelegowanego do Maribo z Kopenhagi katolickiego księdza Edwarda Ortveda. Zaczął on swoją posługę wśród Polaków w 1893 r. i to wówczas musiała zapaść decyzja o budowie nowej świątyni. Postanowiono też, że środki zostaną zebrane podczas kwest prowadzonych na ziemiach polskich i późną jesienią 1893 r., gdy parafianie wracali do kraju, ksiądz ruszył za nimi. Podróż ta okazała się pierwszą z wielu. Wiadomo, że duński duchowny nauczył się języka polskiego i choć niejednokrotnie spotykał się z przeciwnościami (na terenie zaboru rosyjskiego musiał ukrywać się w przebraniu), to go nie zniechęciło. Udało mu się nawet pozyskać zgodę na przyjazd od samego cara Mikołaja II.

Od krakowskiego biskupa, Jana Puzyny, otrzymał relikwie świętych: Stanisława, Wojciecha i Jadwigi, a w Poznaniu nabył monstrancję.  Uzbierane w Polsce środki pozwoliły na zakup w  1895 r.  działki w Maribo, a w kolejnym roku – na rozpoczęcie budowy.

Witraż oraz fragment kasetonowego stropu w kościele pw. św. Brygidy w Maribo – obecnie, ze zbiorów Muzeum Izby Polskiej

Przypuszczalnie inspiracja do wykorzystania w świątyni w Maribo kasetonowego stropu pojawiła się właśnie w trakcie podróży ks. Edwarda Ortveda do Galicji. Wprawdzie nie znamy dokładnych jego dróg, ale nietrudno sobie wyobrazić, że podczas podróży odwiedził np. kościoły w Nowym Sączu czy pobliskiej Krużlowej Wyżnej. Stamtąd też mogli pochodzić jego parafianie i tam dostrzegł ów charakterystyczny element  dekoracyjny. Edward Ortved, pojmując wagę symboliki, zapewne zasugerowal architektowi wykorzystanie kasetonów w Maribo.

 

Pomnik Roepiger – „buraczanych Polek” – w Sakskøbing

Historia Polaków, a właściwie Polek, bo to one stanowiły gros robotników sezonowych, okazała się jeszcze bardziej przewrotna niż dzieje architektonicznego motywu w nowo wzniesionej świątyni. Początkowo wyśmiewane i przez niektórych pogardzane Polki, dzięki swej zaradności i pracowitości stały się w Danii przykładem kobiecej przedsiębiorczości.

W 1940 r., w oddalonym od Maribo o 10 km Sakskøbing, stanął pomnik Roepiger, czyli „buraczanych Polek”. Wzniesiono go w dowód wdzięczności za ich wkład w kulturę, nie tylko agrarną, całego kraju. Minęło 75 lat, polska diaspora powiększyła się dwukrotnie i w 2015 r. na cokole Roepiger władze Lolland wespół z polską ambasador w Danii, Henryką Mościcką-Dendys, odsłonili tablicę. Czytamy na niej, że „Reopiger […] są symbolem historycznych związków między społeczeństwem duńskim i polskim”.

Za pointę dla ówczesnej polskiej emigracji zarobkowej w Danii najlepiej posłuży właśnie katolicki kościół w Maribo. Przypomnijmy, jego pierwszą patronką jest św. Brygida, która na wyspie Lolland czczona była już od XV stulecia. W średniowieczu ta szwedzka święta peregrynowała po ówczesnej Europie i zmarła w Rzymie, gdzie orędowała na rzecz powołania nowego zakonu oraz powrotu papieża z Awinionu.

Tę jednoczącą i pełną dynamiki, wielokulturową, wielopłaszczyznową działalność docenił papież Jan Paweł II i ogłosił w 1999 r. św. Brygidę patronką Europy. A my dodajmy do tego szereg naszych bezimiennych rodaczek, które pośrednio przyczyniły się do rozwoju kultu tej świętej, także i w Skandynawii.

 

Czas powstania:

1940

Słowa kluczowe:

Opracowanie:

Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska
rozwiń

Projekty powiązane

1
  • Archiwum Polonik tygodnia Zobacz