Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: POL-001930-P

Jenieckie igrzyska olimpijskie

Identyfikator: POL-001930-P

Jenieckie igrzyska olimpijskie

Sport dał im poczucie wolności i namiastkę normalności. Wygenerował emocje, zmusił do pracy nad sobą. Mimo że wokół okrążały ich kolczaste druty, to jeńcy wojenni zorganizowali „igrzyska za drutami”.

Pierwsze igrzyska olimpijskie, które skradła wojna miały odbyć się w 1916 roku. Berlin przygotowywał się intensywnie. W czerwcu 1913 otwarto przyszłą arenę zmagań, Deutsches Stadion, wypuszczając w trakcie ceremonii tysiące gołębi. Symbolika była jasna. Ale świat parł ku wojnie. I ta wybuchła już rok później. Niemcy zamiast na sportowych arenach, wylądowali w okopach. Zresztą, nie tylko oni.

Berlin jednak gościł olimpijczyków. W 1936 roku do miasta zjechali sportowcy, by walczyć o medale. XI Letnie Igrzyska Olimpijskie były jednak przesiąknięte propagandą. Były też ostatnimi przed II wojną światową, choć Międzynarodowy Komitet Olimpijski wybrał organizatorów i letnich i zimowych igrzysk na lata 1940 i 1944. Wojna zrujnowała te plany.

Najpierw przygotowywało się Tokio. Stolica Japonii miała być pierwszym nieeuropejskim i nieamerykańskim miastem, w którym dojdzie do olimpijskiej rywalizacji. Zimą sportowców miało przyjąć Sapporo. Dwa lata przed planowaną ceremonią otwarcia MKOL musiał dokonać korekt. I tak zdecydowano, że z powodu wojny japońsko-chińskiej igrzyska zawitają w Helsinkach (letnie) i Garmisch-Partenkirchen (zimowe, drugi raz z rzędu). Cztery lata później miał być święto sportu miało cieszyć ludzi w Londynie (latem) i Cortina d’Ampenzzo (zimą).

Idee były słuszne, trwały prace organizacyjne, a poszczególne narodowe komitety olimpijskie zgłaszały chęć udziału. Jeszcze w styczniu 1939 roku „Gazeta Lwowska” donosiła:

„Organizacyjny komitet fiński Olimpiady ogłosił, że dotychczas napłynęły zgłoszenia dwudziestu państw, a mianowicie: Belgia, Costarica, Dania, Niemcy, Grecja. Anglia, Haiti, Holandia, Włochy, Jugosławia, Lichtenstcin, Luksemburg. Norwegia, Palestyna, Portugalia, Rumunia, Szwecja, Szwajcaria, Czechosłowacja, oraz Finlandia”.

W maju 1939 roku polscy olimpijczycy złożyli ślubowanie. Kadra chciała dobrze przygotować się do zawodów. Największy lekkoatletyczny as, Janusz Kusociński, pobił nawet na bieżni w Helsinkach rekord kraju w biegu na pięć kilometrów. Potem przyszedł 1 września 1939 roku. Nadzieje na olimpijskie laury trzeba było przesunąć. Nie oznacza to jednak, że sport zniknął z życia wraz z pierwszym strzałem z karabinu…

Rower z taboretów i „karna żabka”
Po ataku wojsk niemieckich na Polskę MKOL wzbraniał się z decyzją o odwołaniu igrzysk. Ba, nie uczynił tego nawet wtedy, kiedy ZSRR walczyło z Finami w wojnie zimowej na początku 1940 roku! Oficjalnie odwołania dokonano w maju.

Część żołnierzy walcząca na polach bitew trafiała do obozów jenieckich. Byli wśród nich dawni trenerzy, sportowcy czy po prostu miłośnicy sportu. Wyżsi rangą - oficerowie - umieszczani byli w oflagach, a niżsi w stalagach. Warunki w jakim przyszło im wówczas żyć były ciężkie. Racje żywnościowe niskie, a każdy widoczny przejaw patriotyzmu, był tłamszony przez strażników. Ale i tak w takich okolicznościach stano się wprowadzać, choć odrobinę „normalności”.

„Jeńcy postawili sobie za cel utrzymanie dobrej kondycji fizycznej. Zależało na tym również polskim komendom obozowym, brano bowiem pod uwagę ewentualną możliwość ucieczki, podjęcia walki, czy też konieczność odbycia marszu ewakuacyjnego. Sport i wychowanie fizyczne, podobnie jak inne dziedziny obozowego życia miały poza tym pomóc w przetrwaniu niewoli” - pisała Danuta Kiślewicz.

Największą manifestacją woli przetrwania były „igrzyska za drutami”. Na przełomie sierpnia i września roku 1940 w Stalagu XIII Langwaseer nieopodal Norymbergii plutonowy Jerzy Słomczyński wpadł na pomysł przeprowadzenia sportowej rywalizacji, która miała zastąpić tę olimpijską.

Zmagania miały odbywać się w ścisłej tajemnicy przed Niemcami. Cena była przecież zbyt wysoka. Podano konkurencje olimpijskie: siatkówkę, kolarstwo, łucznictwo, skok w dal, rzut kulą i bieg na 50 metrów „karną żabką”. Do rywalizacji przystąpili jeńcy z Polski, Belgii, Holandii, Jugosławii, Norwegii, Francji i Wielkiej Brytanii.

„Słoma” wraz z George O'Breinem, szefem obozowego komitetu olimpijskiego, zadbali o najważniejsze symbole igrzysk. W trakcie ceremonii otwarcia odśpiewano hymn olimpijski, zapalono znicz i wniesiono flagę. Momentem na wskroś wzruszającym była chwila przysięgi. Teodor Niewiadomski, uczestnik tamtych wydarzeń, wspominał go tak:

„Na dyskretne skinięcie «Słomy», do prezydialnego stolika zbliżył się Cioch. Jego prawa dłoń zawisła w powietrzu… wyraźnie drżała, drżały palce, nie mogąc spocząć na błękitnym skrawku starej wypłowiałej materii ozdobionej pięcioma kółkami wyciętymi z kartonowych opakowań wachmańskich «zigaretten».

- Co z naszym Jasiem?

Wilgotne oczy, nerwowe kurcze twarzy. Zaciśnięte w ciup usta zaniemówiły. Wreszcie… „W imieniu wszystkich sportowców, których stadiony ogrodzono kolczastym drutem…”.

Potem rozpoczęto zmagania. Najpierw była siatkówka. Boisko wyznaczono w okolicy dwóch drzew połączonych sznurkiem na pranie. Rozpoczął się mecz. Emocje były tak wielkie, że nie zauważono niemieckiego lekarza, który stanął obok i krzyczał. Więźniowie przestali grać, a medyk o wszystkim doniósł strażnikom.

Przyszła kolej na kolarzy. Rower skonstruowano z dwóch taboretów, które połączono starą ramą. Miejscem rywalizacji była „tyfusowa” izba. Zawodników sędzia, Roger Virion, wpuszczał co godzinę. A ci mieli przejechać jak najwięcej kilometrów (osadzeni skonstruowali nawet specjalny licznik!). Do pchnięcia kulą posłużyły „kocie łby”, czyli zdobyte kostki brukowe. Skok w dal też miał niewiele wspólnego z wersją współczesną. Zawodnicy przeskakiwali rów z wodą, miał około trzech metrów. Wygrywał ten, który wziął najkrótszy rozbieg.

I „karna żabka”, konkurencja zaczerpnięta wprost od niemieckich strażników. To ćwiczenie właśnie często nakazywali niesfornym osadzonym. A ci musieli wówczas przykucnąć, dłonie wyciągnąć do przodu lub spleść za głową i w tej pozycji rytmicznie podskakiwać. W czasie igrzysk w obozie chętni w taki sposób pokonywali 50 metrów. Wygrał najszybszy, Teodor Niewiadomski. Potem we wspomnieniach o momencie triumfu pisał tak:

„Jeszcze raz podchodzi do mnie Anglik. Wzruszającym słowom: «Congratulation» towarzyszy serdeczny uścisk. Ten zawsze flegmatyczny syn Albionu ma mokre oczy. Wolną ręką ścieram moje łzy”.

Igrzyska oficjalnie zamknięto 8 września 1940 roku. Część otrzymanych nagród, ręcznie robionych przez zaangażowanych sportowców, trafiła po wojnie do Muzeum Sportu i Turystki w Warszawie.

W 1940 roku jeńcy rywalizowali też w Oflagu II B Arnswalde. Przez dwa dni grali w siatkę, piłkę nożną, biegali, skakali, rzucali i przeciągali linę.

1944
Kończąc swoje igrzyska więźniowie na pewno mieli nadzieję, że za kolejne cztery lata będą już śledzić te właściwe. Niestety, w 1944 wojna trwała nadal. W Oflagu II D Gross-Born i Oflagu II C Woldenberg postanowiono więc spróbować rywalizacji olimpijskiej jeszcze raz. Niemcy, którzy na frontach nie byli już tacy mocni, chcąc nieco ocieplić swój wizerunek przystali na propozycję jeńców. W Woldenbergu z propozycją wyszedł Związek Wojskowych Klubów Sportowych. Kierownictwo obozu zabroniło tylko skoków o tyczce - w obawie przed próbami skoków nad drutami - oraz rzutu oszczepem.

Wystartowali 23 sierpnia 1944 roku. Wśród zaangażowanych byli dawni olimpijczycy, a także ludzie, którzy mieli styczność z najlepszymi sportowcami Polski. Ot, choćby porucznik Antoni Grzesik, który w 1939 wydawał rozkazy samemu Kusocińskiemu.

I podobnie, jak cztery lata wcześniej, tak i w Woldenbergu zachowano olimpijskie tradycje i symbole. Ceremonia otwarcia była legalna, przeprowadzono ją na specjalnie przygotowanym stadionie. Na maszcie zawisła flaga. Odegrano hymn igrzysk. Płonął znicz. A zawody przerywano minutą ciszy, hołdując powstańcom warszawskim.

Rywalizację w boksie, koszykówce, lekkoatletyce, piłce nożnej, piłce ręcznej i siatkówce mogło obejrzeć 5000 osób. Taka bowiem była pojemność stadionu. Do rywalizacji sportowej dołączono również tę w sztuce, literaturze, plastyce i muzyce. Ba, przy okazji wydarzenia obozowa poczta wypuściła okazjonalne znaczki!

Olimpijczycy reprezentujący niegdyś sportowe kluby prezentowali wielki poziom sportowy. Bo jak inaczej opisać sytuację, w której często niedożywieni, wątli pasjonaci osiągają wybitne wręcz wyniki. Weźmy bieg na 100 metrów. Ppor. Sprężyk-Widawski, uzyskał w nim wynik 11,5 sekundy. Tylko nieco ponad sekundę gorszy od rekordu świata!

Podobne inicjatywy podejmowali osadzeni w Oflagu II D Gross-Born, tyle że w tym obozie Niemcy zabronili wyszycia na fladze pięciu olimpijskich kół. W Stalagu XIII C Hammelburg/Meinfranke Polacy zorganizowali zawody „Olimpiada 44”. W Oflagu VII A Murnau było podobnie. We wszystkich tych miejscach czas sportowej rywalizacji, przygotowania, często konspiracyjne, były najmilej wspominanym okresem niewoli. Kazimierz Rudzki tak pisał w „Przeglądzie Sportowym”, tuż po zakończeniu II wojny światowej:

„I dlatego ta przedziwna Olimpiada z roku 1944 w Woldenbergu - stanowiła coś więcej, aniżeli sportową zabawę. Była symbolem wiary w wartość i sens idei olimpijskiej, mimo wszystko i na przekór wszystkiemu, co się działo poza zasięgiem kolczastych drutów obozu”.

Bibliografia i archiwalia:
  • Gazeta Lwowska. 1939, nr 5, 2.
  • D. Kisielewicz, „Niewola w cieniu Alp. Oflag VII A Murnau”, Opole 2015, 71.
  • T. Niewiadomiski, „Olimpiada, której nie było…", Warszawa 1973, 21.
Bibliografia uzupełniająca:

R. Wryk, "Sport i wojna", Poznań 2016.

Praca zbiorowa, "Pięćdziesiąt lat na olimpijskim szlaku", Warszawa 1969.

Opracowanie:
Tomasz Sowa
rozwiń

Projekty powiązane

1
  • Katalog poloników Zobacz