Nagrobek Władysława Konstantego Wazy, 1698-1700, kolorowy marmur i stiuk, proj. Lorenzo Ottoni i Bernardino Cametti, kościół San Francesco delle Stimmate, Rzym, Włochy, fot. Raimonda Bojažinskytė
Licencja: CC BY-SA 4.0, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Nagrobek Władysława Wazy w Rzymie
Fragment nagrobka Władysława Konstantego Wazy, 1698-1700, kolorowy marmur i stiuk, proj. Lorenzo Ottoni i Bernardino Cametti, kościół San Francesco delle Stimmate, Rzym, Włochy, fot. Raimonda Bojažinskytė
Licencja: wszystkie prawa zastrzeżone, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Nagrobek Władysława Wazy w Rzymie
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: POL-000132-P/57600

Nagrobek Władysława Wazy w Rzymie

Identyfikator: POL-000132-P/57600

Nagrobek Władysława Wazy w Rzymie

Historia nagrobka Władysława Konstantego Wazy
Historię powstania znajdującego się w rzymskim kościele Stygmatów św. Franciszka nagrobka Władysława Konstantego Wazy ilustrować może powiedzenie „Być w Rzymie i nie widzieć papieża”. Jak bowiem głosi ostatnie zdanie inskrypcji, ten „pomnik wystawił kardynał Giovanni Francesco Albani, przyjaciel zmarłego i testamentowy dziedzic”. Nie znamy dokładnej daty zakończenia prac, ale możemy podejrzewać, że rozpoczęto je po śmierci Wazy, 19 marca 1698 r., a zakończono przed 23 listopada 1700 r. Druga z dat pokrywa się z wyborem Albaniego na papieża (Klemensa XI). Wynikają z tego dwie konstatacje. Po pierwsze, prace przy nagrobku zakończyły się przed konklawe. Gdyby było inaczej, niewątpliwie wyryto by już nowe imię fundatora. Po drugie, Władysław Konstanty nie zdążył cieszyć się z wywyższenia towarzysza i nie zobaczył go w papieskiej tiarze.
 
Polski nagrobek dłuta Lorenzo Ottoniego
Przyścienny nagrobek ostatniego polskiego Wazy wykonał najprawdopodobniej uznany rzeźbiarz Lorenzo Ottoni. Artysta ten m.in. odpowiadał za elementy barokowego wystroju kaplicy chrztu w Bazylice św. Piotra na Watykanie, restaurował również z Andreą del Pozzo kaplicę św. Ignacego Loyoli w Il Gesù. Trzeba zaznaczyć, że wspomina się też o innym możliwym twórcy pomnika Wazy, uczniu Ottoniego, Bernardino Camettim.
 
Wracając jednak do zlecenia, nie wyróżniało się ono ani rozmachem, ani prestiżową lokalizacją, a mimo to artyście udało się stworzyć dzieło wartościowe, utrzymane w duchu późnego baroku, z elementami nadchodzącego przełomu, a przy tym przepełnione głęboką ideową semantyką. Trudno bowiem nie dostrzec, że wysoki, czterometrowy tzw. ślepy polichromowany portyk stał się dla polskiego księcia – parafrazując powiedzenie o Rzymie jako wiecznym mieście – bramą do wiecznego spoczynku.
 
Władysław Konstanty zdaje się dumnie mierzyć z tym faktem i z niezmąconym spokojem spogląda na nas z marmurowej płyty. Jego popiersie od spodu zdobią militarne i animalistyczne detale, powyżej, na kartuszu widnieją herby Królestwa Szwecji i Gotlandii, herb Wazów przedstawiający snopek, a także polskiego Orła i litewską Pogoń. Pod stelą znajduje się czarna płyta o muszlowatym kształcie, w czym można dostrzec swoistą zapowiedź stylu rokoko. Na niej zawarto inskrypcję, którą otwiera osobiste, emocjonalne epitafium informujące, że spoczywający tu człowiek słynął „z czystości duszy, uprzejmości i obyczajów”, a kończy informacja o donatorze. Pochowanego tutaj Władysława Konstantego Wazę nazywa się nie tylko peryfrastycznie synem króla Polski, Władysława IV, lecz także „hrabią de Wasanhofem” (comti de Wasanhof).
 
Droga Władysława Wazy z Lwowa do Rzymu
Rzym i Lwów – miasta na siedmiu wzgórzach. Skąd ta tytulatura? Pewnie niejeden zawoła „Gdzie Rzym, gdzie Krym”.
Po wyjaśnienia udajmy się dwa tysiące kilometrów na północny wschód – do Lwowa, dokąd we wrześniu 1634 r. przybył król Władysław IV. Za siedzibę wybrał reprezentacyjną Kamienicę Korniakta (zwaną dziś Królewską) w Rynku. Tam też udzielał audiencji i posłuchań. Wśród osób, które stawały przed królewskim obliczem, były lwowskie mieszczanki, matka i córka, Anna i Jadwiga Łuszkowskie. Kobiety przyszły prosić o wsparcie i udało się im je uzyskać, bo król docenił urodę osiemnastoletniej Jadwigi.
 
Inaczej jednak niż w pozostałych przypadkach, nie było to krótkotrwałe zauroczenie i lwowianka pojechała z Wazą do Warszawy, gdzie zasiedliła pokoje na drugim piętrze Zamku Królewskiego. W 1635 r. przyszedł na świat chłopiec, owoc związku Jadwiszki, jak zwano faworytę, i Władysława IV. Monarcha gotów był go usynowić, ale sprzeciwiali się temu stronnicy mariażu Wazy z potomkinią Habsburgów lub Gonzagów, którym przewodził prymas Jan Wężyk. Król, rad nie rad, odesłał swą Wenerę, jak pieszczotliwie nazywał Jadwigę, z synem na prowincję, zapewniwszy im dostatnie życie.
 
Sytuacja zmieniła się po śmierci władcy. Od 1648 r. Jadwiga stała się obiektem otwartych ataków, które musiały być na tyle spektakularne, że do dziś poduszeczkę na igły i szpilki nazywa się jadwiżką; słowo to odzwierciedla liczbę uszczypliwości kierowanych w stronę Jadwigi, bądź – jak chcą inni – odsłania czarodziejskie praktyki, jakich dopuszczała się kobieta.
 
Sytuacja nieślubnego syna mogła być jeszcze trudniejsza. Młodzieniec w Polsce miał przyjąć nazwisko de Wasenau (według innej wersji stało się to już w Hiszpanii) i opuścił ojczyznę. Dlaczego więc na nagrobku widnieje de Wasanhof? Należałoby to tłumaczyć obowiązującą w Rzymie manierą zniemczania obco brzmiących nazwisk.
 
Władysław Konstanty w Rzymie
I choć wszystkie drogi wiodły Władysława Konstantego Wazę alias de Wasenau do Rzymu, okazały się one nad wyraz kręte. Książę najpierw trafił na dwór króla Anglii, Karola II, by niebawem przez Holandię dotrzeć do Hiszpanii. Wszędzie dał się poznać jako człowiek niezwykłej ogłady, wykształcony, a przy tym kochliwy. Wdawał się w głośne awantury, podbijał serca cudzych żon, śpiewał wybrankom pod balkonami, pojedynkował się, a niekiedy, jak było to w Madrycie, salwował ucieczką.
 
We Francji prowadził negocjacje z Janem II Kazimierzem Wazą, aby ten, już po abdykacji z polskiego tronu w 1668 r., uznał go za synowca (bratanka). Działania te powiodły się tylko częściowo i po śmierci stryja w 1672 r. z ułamkiem jego schedy Władysław Konstanty Waza przybył do Rzymu, gdzie w jednym z klasztorów przebywała jego kochanka. Nad Tybrem nie tylko kontynuował podboje sercowe, lecz także za sprawą szwedzkiej krewnej, królowej Krystyny Wazy, zajął się międzynarodową polityką. Przy swej możnej, wykształconej krewnej, zaangażowanej w promowanie katolicyzmu w Europie, Władysław Konstanty wytrwał do końca jako kapitan jej gwardii. Ostatnie 10 lat życia, już po śmierci Krystyny, spędził w habicie, pobożnie i cnotliwie.
 
Życie Władysława Wazy – filmowa historia ostatniego potomka z linii Wazów
Roma locuta, causa finita (Rzym przemówił, sprawa zamknięta) głosi łacińska sentencja i tę historię wieńczyłby rzymski nagrobek Władysława Konstantego Wazy. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że ów sepulkralny pomnik jest też jak Herbertowska kropka, która każe nam wnikliwiej spojrzeć na wydarzenia.
 
Chociażby wcześniejsza nazwa kościoła ‒ w którym ulokowano nagrobek Wazy – Santi Quaranta Martiri de calcarario dowodzi, że w średniowieczu świątynia ta należała do cechu wypalaczy wapna, którzy pozyskiwali swój cenny materiał z prażenia marmurów, w tym posągów. Konstatację tę dedykujemy literatom i reżyserom. Scena wypalania marmurowej Wenus albo nimfy w uściskach z faunem byłaby doskonałym otwarciem książki albo filmu na motywach biografii ostatniego przedstawiciela polskiej linii Wazów.
 
Osoby powiązane:
Czas powstania:
1698‒1700
Twórcy:
Lorenzo Ottoni (rzeźbiarz; Rzym, Włochy), Bernardino Cametti (rzeźbiarz; Rzym, Włochy)
Słowa kluczowe:
Opracowanie:
Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska
rozwiń

Projekty powiązane

1
  • Nagrobek Władysława Konstantego Wazy, 1698-1700, kolorowy marmur i stiuk, proj. Lorenzo Ottoni i Bernardino Cametti, kościół San Francesco delle Stimmate, Rzym, Włochy
    Archiwum Polonik tygodnia Zobacz