Photo showing Polacy w Brazylii
Photo showing Polacy w Brazylii
Photo showing Polacy w Brazylii
Photo showing Polacy w Brazylii
Photo showing Polacy w Brazylii
Photo showing Polacy w Brazylii
Photo showing Polacy w Brazylii
Photo showing Polacy w Brazylii
 Submit additional information
ID: DAW-000583-P/194921

Polacy w Brazylii

ID: DAW-000583-P/194921

Polacy w Brazylii

Numer czasopisma "Polska" poświęcony polskim emigrantom w Brazylii. Wspomniane są początki polskiej emigracji, datowane na K. Arciszewskiego oraz wielkie fale polaków przybyłych w trakcie m.in. Wielkiej Emigracji. Wymienieni są też najważniejsi polscy osadnicy i twórcy, którzy wrośli w tkankę obywatelską Brazylii. Tekst jest ilustrowany przykładami pomników, domów ludowych czy polsko-brazylijskich szkół (Źródło: „Polska”, Warszawa 1937, R: 3, nr 18, za: Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu

 

Polacy w Brazylii.

Styczność nasza z Brazylią nie datuje się od dziś ani od wczoraj, lecz od początku XVII w., gdy Krzysztof Arciszewski rzucił ojczyznę, zaciągnął się pod holenderski sztandar i od r. 1629 do 1639 jako admirał i wódz wojsk holenderskich bił w Brazylii armię hiszpańską i portugalską pod Araaialem, Bahią, Olindą i Pernambuco. Wsławili się polscy wychodźcy. Pierwsza fala Polaków przybyła do Brazylii w r. 1828, ale na statkach niemieckich i jako obywatele niemieccy. 

Po roku 1831 wyemigrował z Ojczyzny inż. Andrzej Przewodowski, osiadł w Brazylii w stanie Bahia, budując tam kilka monumentalnych budowli i wsławiając się w bohaterskiej walce z Paragwajem. W r. 1875 ukazała się w Brazylii książka Florestana Rozwadowskiego pt. „Rząd i kolonizacja, czyli rozważania o Brazylii i sprowadzaniu cudzoziemców”; w książce tej autor mówi o możliwościach sprowadzenia Polaków do Brazylii. Rozwadowski był uczestnikiem powstania węgierskiego w r. 1848, był później majorem inżynierii brazylijskiej; on pierwszy dokonał topograficznego zdjęcia niezbadanych puszcz i dziewiczych lasów w dorzeczu Amazonki. 

W r. 1863 wyjechał z Brazylii, aby jako żołnierz oddać swą szablę Ojczyźnie. Pod koniec XIX w. spotykamy w Brazylii Babińskiego, który pierwszy sporządził geologiczną mapę Brazylii, a w Peru wsławił się, osuszając kopalnie srebra. Dalej znane jest nazwisko kolonisty Bodziaka, który w r. 1892-1897 dowodził podczas brazylijskiej rewolucji pułkiem powstańców polskich. Znane są też nazwiska polskich inżynierów, którzy oddali Brazylii wiele usług, budując nie tylko domy czy fabryki i drogi, ale i obiekty wielkie, niekiedy wiekopomne. 

Sławną kolej z Santos do São Paulo zbudowali inżynierowie Polacy Rymkiewicz i Brodowski. Fronton budynku Kongresu Federalnego zdobił Żak, który jest autorem sławnej rzeźby „Siewca”, pomnika ofiarowanego Paranie przez polskich osadników. Wiadomo też, że autorem pomysłu wzniesienia pomnika Chrystusa na szczycie Corcovado nad Rio de Janeiro jest artysta-rzeźbiarz Landowski. Olbrzymi port na Amazonce zbudował inżynier Rymkiewicz. Długa jest też lista uczonych, którzy przez swoje badania, trwające niekiedy i dziesiątki lat, i przez pełne niebezpieczeństw podróże badawcze oddali Brazylii wielkie usługi. 

Wystarczy powiedzieć, że monografię chorób drzew pomarańczowych, których owoc jest jedną z podstaw zamorskiego handlu Brazylii, opracował polski botanik dr Wincenty Siemaszko. Prof. Józef Siemiradzki, znakomity geolog i geograf, sprostował wiele błędów w mapach Brazylii. A szeroko znane są nazwiska takie, jak Aleksy Kurcjusz, Tadeusz Chrostowski, prof. Szymański lub dr Kossobudzki, który jest jednym z założycieli uniwersytetu w Curitybie. W ogóle długa jest lista nazwisk Polaków, którzy bezpośrednio lub pośrednio zasłużyli się Brazylii. Osadnictwo polskie w Brazylii wiąże się ściśle z postacią Edmunda Sebastiana Woś-Saporskiego; jego inicjatywie, sile woli, wytrwałości i odwadze zawdzięcza Parana zapoczątkowanie polskiego osadnictwa. 

Od kiedy osiedli? Woś-Saporski przyjeżdża do Brazylii w r. 1867, na żaglowcu „Emma” do starego parańskiego portu Paranagua. Zatrzymuje się tam tylko przejazdem, w drodze do Montevideo. Podoba mu się bardzo port i nadmorskie góry, dowiaduje się, że w głębi kraju, na rozległych płaskowzgórzach, panuje klimat łagodny, podobny do europejskiego. Jedzie dalej do Montevideo, ale już po roku dąży na północ, w stronę Parany, nie mogąc zapomnieć o tym, co mu rok temu o niej mówiono. Po drodze zatrzymuje się w stanie Santa Catharina, na niemieckiej kolonii Blumenau, gdzie naradza się z tamtejszym proboszczem Polakiem ks. Zielińskim. 

Owocem tych narad jest plan sprowadzenia Polaków spod zaborów i osadzenia ich w Paranie. Wnoszą w r. 1869 podanie do rządu cesarskiego w Rio de Janeiro, gdzie ks. Zieliński ma protektora w samym cesarzu D. Pedro. Zanim nadeszła odpowiedź, dowiadują się obydwaj działacze, że do portu Itajahy na statku „Victoria” przybył transport emigrantów-Polaków z Górnego Śląska, których komisja niemiecka, opuszczoną już przez panią niemiecką kolonię Brusque, chciała osadzić na górzystych terenach. 

Do nich przekrada się bezdrożami, po nocach, skrycie Saporski i namawia ich, by wnieśli podanie do cesarza o pozwolenie przesiedlenia się do Parany. Sam bierze od nich to podanie, wędruje miesiącami do Rio de Janeiro, z pomocą ks. Zielińskiego otrzymuje audiencję u cesarza i uzyskuje zezwolenie, co, oczywista, nie jest na rękę zarządowi kolonii Brusque. Czasy to dosyć dawne, kiedy nie bardzo przebierano w środkach walki z „konkurentami”, to też zaraz po powrocie z Rio odczuwa to Saporski i ks. Zieliński na swej skórze. 

Opłaceni bandyci napadają na Saporskiego i ks. Zielińskiego. Obydwaj działacze bronią się dzielnie, ale stosunki układają się tak, że obydwaj nie widzą wkrótce innego wyjścia, jak tylko zniknięcie z terenu Santa Catharina. Uciekają do Parany. W jakiś czas później przychodzi pisemne zezwolenie cesarskie na przesiedlenie polskich kolonistów z Brusque do Parany. Zwycięstwo! W r. 1871 „Camera Municipal”, mimo protestów niemieckiego zarządu kolonii Brusque, która chciała zatrzymać polskich kolonistów jak niewolników na swych terenach, przyznała zgodnie z cesarskim zezwoleniem pierwsze tereny dla kolonistów polskich w Paranie pod Curitybą, w miejscowości „Pilarsinho”. 

Symboliczna to nazwa, bo znaczy po polsku „pielgrzymka”. Na terenach tych skończyli swą ciężką pielgrzymkę polscy koloniści, wyzwoleni przez Saporskiego z niemieckiej kolonii Brusque, w liczbie 32 rodzin, składających się ze 164 osób. To małe społeczeństwo stanowi podwaliny osadnictwa polskiego w Brazylii. Od tego czasu coraz więcej i coraz głośniej mówi się o Brazylii wśród polskiego chłopstwa pod wszystkimi trzema zaborami. Ale mówi się przede wszystkim o Paranie, gdzie klimat jest dla Polaka znośny i gdzie władze stanowe, z ówczesnym prezydentem Fryderykiem Abranchez, życzliwie się do naszych emigrantów odniosły. 

Idą więc początkowo małe, potem coraz większe transporty naszych wychodźców to z Górnego Śląska, to z Prus, to z byłej Kongresówki, a wreszcie z Małopolski. Zwolna powstają dokoła Curityby polskie osiedla, a ugruntowawszy się, poczynają promieniować w głąb kraju, przebijają drogi, wycinają i palą dziewicze lasy, dobywają ziemię pod rolę. Idą daleko, aż po Serra da Esperança i dalej, docierają do Rio Iguasu, zakładają kolonię Cruz Machado; wybili drogi do Prudentopolis i aż do Guarapuavy; osiedlają się na stepowych terenach dookoła Ponta Grossa, idą wzdłuż rzeki Tibagy i docierają na północ aż do Reservy; przekraczają rzekę Rio Yapo i wzdłuż Serra dos Agudos zdążają na północ aż do Thomasiny. 

Mijają lata, przechodzi trzykrotna fala „brazylijskiej gorączki”, niosąca z sobą dziesiątki tysięcy polskiego chłopstwa nie tylko do Parany, ale i do innych stanów: do Santa Catharina, do Rio Grande do Sul, São Paulo, a jej odpadki dochodzą także i do samej stolicy, Rio de Janeiro, i rozpryskują się drobnymi kroplami po całej Brazylii. Według danych, do r. 1889 przybyło do Brazylii 8 000 Polaków. Od r. 1889 do r. 1894 przybywa 62 786 ludzi; od 1895 do 1900 – 6 600 Polaków i 17 545 Rusinów; od 1900 do 1914 już więcej, bo 24 730 Polaków i 14 550 Rusinów. 

W sumie do r. 1920 przybyło do Brazylii, według posiadanych danych, 102 096 Polaków i 32 095 Rusinów. Podkreślić należy, że suma ta wynika z „posiadanych dat”, a nie wiemy, ilu nas tam było według danych, których nie posiadamy i których zdobyć już dziś nie można. Ilu po wojnie imigrowało? Po Wielkiej Wojnie imigracja polska do Brazylii, przerywana siłą rzeczy, ożywiła się z chwilą, gdy Rzeczpospolita ustaliła swoje granice, a Jej żołnierze, złożywszy broń, wrócili do pługa. Kryzys powojenny, który nie mógł nie odbić się na polskim wychodźstwie. 

Organizując swe życie polityczne i gospodarcze, zdołała Polska ująć także w pewne ramy i sprawy wychodźcze. Brazylia ze swej strony musiała także uregulować jakoś kwestię imigracji i po pewnych wewnętrznych reorganizacjach ustaliła tzw. „kwoty” imigracyjne, obliczane dla wszystkich krajów w wysokości 2% od sumy, jaka z danego kraju w ostatnich pięćdziesięciu latach do Brazylii przybyła. Dla krajów, którym przywrócił niepodległość Traktat Wersalski, ustalono te kwoty w ten sposób, że oznaczano co roku ilość przybywających imigrantów. Dla Polski jako kwotę podstawową oznaczono sumę 100 000 ludzi i od tej sumy oblicza się owe 2%. 

Wynik jest taki, że np. na rok 1937 ustalono „kwotę” 2 035 ludzi, nie licząc dzieci poniżej lat czternastu. 
I znów, „według posiadanych danych”, możemy powiedzieć, że od roku 1922 przybyło z Polski do Brazylii 37 000 ludzi. Ilu jednak w tej cyfrze jest Polaków, a ilu Rusinów, Żydów czy innych mniejszości narodowych, trudno jest w tej chwili powiedzieć. Według miarodajnej opinii tutejszych działaczy społecznych mamy w samej Brazylii 250 tys. Polaków, rozsianych głównie po stanach: Parana, Rio Grande do Sul, Santa Catharina, São Paulo. 

W innych stanach są także rodziny polskie, rozrzucone w mniejszych lub większych ilościach, a nawet w stanie Espírito Santo, na kolonii Águia Branca „Orzeł Biały”, mamy 140 rodzin. Tu i ówdzie słyszy się o kilku czy kilkunastu osadach w głębi dziewiczych lasów stanów Matto Grosso czy Goyaz, wiadomo też, że i nad Amazonką spotyka się Polaków, ale są to już tylko odpryski wielkich fal, z czasów, kiedy nie prowadzono żadnych statystyk. Brazylia potrzebuje emigracji. Brazylia jest dziś właściwie jedynym krajem imigracyjnym, nie tylko pozwalającym na imigrację, ale przede wszystkim potrzebującym jej. 

Obejmuje 8 511 189 km² powierzchni i, mając 6 600 km brzegu morskiego, posiada przy najoptymistyczniejszych obliczeniach 44 miliony ludności, przy czym w części północnej (Bahia, Pernambuco, Ceará, Alagoas i Parahyba) wypada mniej więcej po 18 mieszkańców na jeden km². 

W części środkowej (Espírito Santo, Rio de Janeiro, São Paulo, Minas Geraes), gdzie zaledwie połowa obszaru jest zaludniona, a resztę stanowią przestrzenie zupełnie lub prawie niezamieszkałe, wypada około 30 mieszkańców na jeden km². W części południowej, obejmującej stany: Paranę, Rio Grande do Sul i Santa Catharina, wypada na jeden km² od 4 do 33 ludzi, przy czym należy pamiętać, że podczas gdy stan Rio Grande jest zamieszkały prawie na całym swym obszarze, to Parana i Santa Catharina mają połowę swej przestrzeni niezamieszkałą. 

Zupełnie inaczej należy traktować resztę stanów Brazylii, jak Amazonas, Matto Grosso, Goyaz, Terytorium Acre, Maranhão i inne, pokryte dziewiczymi lasami, obejmującymi często ponad milion km² przestrzeni, a mającymi i 0,6, i 0,2 mieszkańców na jednym km². Przyjrzawszy się stanowi zaludnienia Brazylii, rozumiemy, że sprawa ta musi stanowić poważną troskę każdorazowego rządu tego olbrzymiego kraju. 

Rozumiał już tę sprawę i trudność zagadnienia, jakie stanowi, wspomniany Florestan Rozwadowski, jeden z pierwszych polskich emigrantów, który pokochał kraj Krzyża Południa całą duszą. Rozumieją ją też ludzie dziś u steru rządów Brazylii stojący, w stronę których ciągle biją wołania o ręce do pracy, jakich potrzeba w pierwszym rzędzie tak uprzemysłowionemu stanowi, jak São Paulo, i tak nawskroś rolniczemu, jak Rio Grande do Sul. Z biegiem wieków jednak do czystego zagadnienia zaludnienia dołączyły się i zagadnienia inne, zdawałoby się uboczne, a jednak nabierające w obecnym stadium konsolidowania się narodu brazylijskiego i w stosunku do prądów, wiejących z Europy, znaczenia zupełnie pierwszorzędnego. 

Idzie tu mianowicie o rzecz dla Brazylii wprost wagi niesłychanej, mającej stanowić o jej przyszłości – a mianowicie o stworzenie jednolitego narodu. Sprawa jest bardzo trudna i daleka, więc na razie idzie Brazylii o to, żeby w okresie krystalizowania się narodu wchodziły w skład jego krwi takie elementy, które mu przyniosą korzyść, a nie szkodę. Stąd też płyną takie czy inne ustawy ograniczające imigrację, stąd pochodzi sprzeciw w bardzo szerokich kołach, jaki budzi imigracja japońska itd. itd. 

Najmocniejszy nacisk w tej chwili kładą sfery rządzące na to, by do Brazylii wjeżdżali rolnicy, których zadaniem ma być zdobycie jak największych przestrzeni pod uprawę roli, a jak najmniejsza ilość kupców czy ludzi innych wolnych zawodów, którzy nie tylko odebraliby z rąk tubylców (często już zaaklimatyzowanych imigrantów) handel, ale też mogliby stworzyć pewną warstwę obcej duchowi Brazylii inteligencji. Poza tym idzie też o niepozbawianie pracy szerokich warstw robotniczych przez rzesze bezrobotnych przybyłe z innych krajów. 

Zaludnienie Brazylii jest olbrzymim zagadnieniem, które jeszcze przez niejedno pokolenie stanowić będzie poważną troskę rządów Stanów Zjednoczonych Brazylii. Żywioł polski – pożądany. Jak wyżej powiedzieliśmy, ilość Polaków zamieszkałych w Brazylii musimy szacować co najmniej na 250 000. Olbrzymia ich większość osiadła w Paranie, większe zaś skupiska tworzą na terenie Santa Catharina i Rio Grande do Sul. Niewielkie grupy znajdują się i w stolicach stanów, jak w Rio de Janeiro i São Paulo. 

Podczas gdy w wyżej wymienionych stanach Polacy są wyłącznie żywiołem rolniczym, to po miastach większych przeważnie pracują w fabrykach jako znakomici robotnicy, przeważnie wykwalifikowani, częścią posiadają własne warsztaty pracy jako dobrzy rzemieślnicy, a nawet tu i ówdzie właściciele większych sklepów czy nawet domów handlowych. Osadnik polski, rolnik, cieszy się w Brazylii wielkim uznaniem i władz, i społeczeństwa. Oczywista, że rolnika Polaka znają najlepiej te stany, w których ich mamy najwięcej. Np. obecny gubernator Parany, Manoel Ribas, nie ma dość słów uznania dla polskiego pioniera, który zdobył tak wielkie obszary ziemi pod rolną kulturę, walcząc zwycięsko z nieubłaganą puszczą. 

O sympatii gub. Ribasa do Polaków świadczy np. taki fakt: koloniści polscy z Cruz Machado, doniedawna ubogiej kolonii, rzucili się bardzo intensywnie na uprawę lnu, a mając po trzech latach pracy dobre wyniki, urządzili wystawę wyrobów lnianych. Gubernator polecił ową wystawę przenieść do Curitiby, przyjął nad nią patronat, a dla propagandy polecił sobie zrobić dwa ubrania z polskiego płótna. Przecinając zaś wstęgę w dniu otwarcia wystawy w Curitibie, dokonał tego odziany w ubranie z płótna polskiego kolonisty.

Z kulturalnego życia Polonii brazylijskiej.

Do ożywienia polskiego życia kulturalnego w Rio de Janeiro przyczyniają się dosyć rzadkie przyjazdy naszych wielkich artystów, jak swego czasu Paderewskiego, Rubinsteina, Koczalskiego, Friedmana, Kochańskiego, Didura i innych. Przez kilka lat występowała na scenach operowych i operetkowych brazylijskich znana artystka polska Janina Czaplińska. Wystawy polskich artystów malarzy, jak Lechowskiego, który już od dziewięciu lat przebywa w Brazylii, Tadeusza Styki i ostatnio Heleny Teodorowicz-Karpowskiej, cieszą się zawsze wielkim powodzeniem. 

Wizyty naszych uczonych – jak oftalmologa prof. Szymańskiego, zoologów Sztolcmana, Janeckiego, Ruszkowskiego, antropologa Stołwy, chirurgów Jachimowicza, Jurasza, bakteriologa Bujwida, który już po raz trzeci odwiedza Brazylię – budzą żywe zainteresowanie nie tylko polskiej kolonii, ale też i kół naukowych brazylijskich, które dla nauki polskiej mają wielkie uznanie.

O wiele żywszym tętnem bije życie społeczno-kulturalne w Paranie, a specjalnie w Curitibie, co się tłumaczy siłą polskiego skupiska w stolicy stanu, posiadającego największe polskie osadnictwo i najstarsze, które zwolna poczyna tworzyć już własną, w Paranie zrodzoną inteligencję. Poza tym o wiele łatwiej jest takiemu skupisku odegrać pewną rolę w mieście sześciokrotnie mniejszym, jakim jest Curitiba. Polacy w Curitibie posiadają trzy pisma, które – jak wszystkie organizacje i instytucje polskie na emigracji – przechodziły różne koleje i kilkakrotnie zmieniały nazwy. Obecnie istnieje „Gazeta Polska”, „Lud” i „Polska Prawda w Brazylii”, z których „Lud” wychodzi dwa razy w tygodniu, dwa zaś pozostałe tylko raz w tygodniu. Towarzystw polskich na terenie całej Brazylii jest ponad 200, a w samej Curitibie ponad 40.

Olbrzymi nasz dorobek w Paranie.

Od razu należy stwierdzić, że Polacy w Paranie są elementem na polu rolnictwa przemożnym. Polacy zdobyli w Paranie – po prostu wydarli tamtejszym lasom – przeszło 800 000 ha ziemi pod uprawę roli. W ostatnim dziesięcioleciu oczywiście cyfra ta powiększyła się, zdaniem Parańczyków, nie mniej niż o 100 000 ha. Razem więc byłoby w posiadaniu Polaków 900 000 ha. Jak więc widzimy, Polacy zajmują przeszło 15% ogólnej powierzchni ziemi parańskiej, zamieszkanej i eksploatowanej w jakikolwiek sposób.

Jeżeli do owych 900 000 ha posiadanych w Paranie dodamy drugie tyle ziemi, stanowiącej polską własność w Santa Catharinie i Rio Grande do Sul, to otrzymamy bardzo poważną cyfrę 1 800 000 ha, czyli 18 tysięcy km² – obszar odpowiadający dwukrotnie powiększonemu województwu białostockiemu.

Nie tylko jednak obszar ważny jest w tej sprawie. Może ważniejszą rzeczą nawet jest to, co się nazywa kulturą rolniczą – wprowadzenie europejskich zbóż: pszenicy, żyta, kartofli, tatarki; przecięcie tysięcy kilometrów dróg; pobudowanie setek szkół, do których uczęszczają i Brazylianie. Zasługą też polskiego chłopa jest to, że „caboclo” nauczył się jeść chleb, którego dawniej nie znał, że ujrzał w pracy polski pług, a teraz z podziwem poczyna patrzeć na nawożenie ziemi – i to często nawozami sztucznymi, gdyż od 50 lat „rosowana” ziemia nie chce już rodzić w niektórych okolicach.

Ze sprawą uprawy ziemi i życia na niej łączy się i handel, kupiectwo – tak nabywające od osadnika jego ziemiopłody, jak też zaopatrujące go w potrzebne mu rzeczy. Ważną rolę odgrywa w tej chwili to, że Polacy, dawniej posiadający co najwyżej większe lub mniejsze „wendy”, poczynają się od pewnego czasu zajmować i handlem hurtowym. Mamy takich kilku w Curitibie, w Ponta Grossa, jest kilku „większych” kupców nawet w São Paulo, ba – także i w Rio de Janeiro. Liczba ich jednak jest znikoma, choć np. na terenie Parany mieliby piękne pole do popisu, gdyż polski „wendziarz” bierze z ochotą towar od polskiego hurtownika.

W ostatnich czasach zaczyna się wprawdzie już coś w tym kierunku robić, ale wszystko to jeszcze za mało, ażeby to „hurtownictwo” mogło odegrać jakąś poważniejszą rolę w propagowaniu choćby w Paranie towaru importowanego z Polski. Hurtownie do dziś są w rękach niemieckich, włoskich i portugalskich.

Brazylia, licząca 21 Zjednoczonych Stanów Brazylijskich, jest krajem wielkiej przyszłości, a emigracja polska w przyszłości tego kraju niewątpliwie jeszcze bardziej niż w przeszłości wywrze swój dodatni wpływ i przyczyni się do należytego rozwinięcia stosunków gospodarczych polsko-brazylijskich.

Time of construction:

1937

Keywords:

Publication:

10.11.2025

Last updated:

13.11.2025
see more Text translated automatically
Cover of the magazine 'Polska' from 1937, featuring the title 'Polacy w Brazylii' with a black and white photo of people on horseback in a rural setting. Photo showing Polacy w Brazylii Gallery of the object +7

Collage from a 1937 Polish magazine showing Polish educational institutions in Warsaw, including a State Tailoring Gymnasium and a Women's Vocational School. Photo showing Polacy w Brazylii Gallery of the object +7

Page from the 1937 magazine 'Polska' showing Polish craft schools in Warsaw. Top: weaving department with a woman working on a loom. Bottom: shoemaking department with women sewing and crafting shoes. Photo showing Polacy w Brazylii Gallery of the object +7

Page from the magazine 'Polska' featuring an article about Polish emigrants in Brazil, 1937. Includes text about women's roles in various industries and an image of a women's trade school in Warsaw. Photo showing Polacy w Brazylii Gallery of the object +7

Page from the 1937 issue of 'Polska' magazine, featuring an article about Polish emigrants in Brazil. The page includes a photograph of students in a jewelry department at the State Industrial School in Łódź. Photo showing Polacy w Brazylii Gallery of the object +7

Two photographs from a 1937 magazine. Top: Women in a domestic science seminar in Krakow. Bottom: Women working in a rural school in Chyliczki near Warsaw. Photo showing Polacy w Brazylii Gallery of the object +7

Two photographs from a 1937 Polish magazine. Top: a rural school in Różanka Białostocka with a woman and farm produce. Bottom: a dairy school in Szafarnia near Rypin with workers and cheese wheels. Photo showing Polacy w Brazylii Gallery of the object +7

Page from the 1937 issue of the magazine 'Polska' featuring Polish emigrants in Brazil. Includes images of a horticultural school in Poznań and text about vocational education. Photo showing Polacy w Brazylii Gallery of the object +7

Attachments

1

Related projects

1
  • Okładka czasopisma 'Polska' z 1937 roku z tytułem 'Polacy w Brazylii' i czarno-białym zdjęciem osób na koniach w wiejskim otoczeniu.
    Polonika przed laty Show