Ліцензія: суспільне надбання, Джерело: „Polska”, Warszawa 1936, R: 2, nr 10., Умови ліцензії
Альтернативний текст фотографії

Ліцензія: суспільне надбання, Джерело: Polska”, Warszawa 1936, R: 2, nr 10., Умови ліцензії
Альтернативний текст фотографії

Ліцензія: суспільне надбання, Джерело: "Polska”, Warszawa 1936, R: 2, nr 10., Умови ліцензії
Альтернативний текст фотографії

Ліцензія: суспільне надбання, Джерело: „Polska”, Warszawa 1936, R: 2, nr 10., Умови ліцензії
Альтернативний текст фотографії

Ліцензія: суспільне надбання, Джерело: „Polska”, Warszawa 1936, R: 2, nr 10., Умови ліцензії
Альтернативний текст фотографії

Ліцензія: суспільне надбання, Джерело: „Polska”, Warszawa 1936, R: 2, nr 10., Умови ліцензії
Альтернативний текст фотографії

Ліцензія: суспільне надбання, Джерело: „Polska”, Warszawa 1936, R: 2, nr 10., Умови ліцензії
Альтернативний текст фотографії

Ліцензія: суспільне надбання, Джерело: „Polska”, Warszawa 1936, R: 2, nr 10., Умови ліцензії
Альтернативний текст фотографії
 Надішліть додаткову інформацію
ID: DAW-000576-P/194579

Kiermasz na św. Kazimierza w Wilnie

ID: DAW-000576-P/194579

Kiermasz na św. Kazimierza w Wilnie

Numer czasopisma "Polska" w całości poświęcony wyłącznie wileńskiemu kiermaszowi na św. Kazimierza. W tekście wspomniana jest historia samego Wilna oraz kwestii jarmarcznych, bogato ilustrowana głównie przykładami wyrobnictwa wileńskiego, m.in. balii, sit, koszyków czy tkanin (Źródło: „Polska”, Warszawa 1936, R: 2, nr 10, za: Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu

 

Kiermasz na św. Kazimierza w Wilnie. 

Obramowane girlandą zielonych lasów na wzgórzach Ponarskich, rozsiadłe potulnie nad brzegiem błękitnolicej rzeki Wilji, malownicze, choć urokiem smętnej melancholii owiane, ukochane Wilno nasze, łączy w sobie glorię minionych wieków chwały wraz z męczeńską aureolą lat późniejszych, niecąc w sercach dziwnie rzewne uczucia. Już sam dźwięk imienia tej północnej, kresowej stolicy przenosi wyobraźnię naszą w odwieczne, dziewicze bory w „puszcz litewskich przepastne krainy, gdzie wśród olbrzymów leśnych, na niedostępnych uroczyskach lągł się i czaił wszelki zwierz dziki, gdzie w podziemnych świątyniach na kamiennych ołtarzach wielki kapłan Kriwe-Kriwejte podsycał święty ogień wiecznego Znicza, a pieśniarze wajdeloci w wiankach z liści świętych drzew na głowach śpiewali hymny na cześć władcy piorunów – bożka Perkuna. 

Tu, na górze zwanej Turzą, książę litewski Gedymin, według wskazówek snu proroczego, buduje pierwszy kasztel drewniany. Odtwarzamy sobie z kolei w myśli wzniosłą chwilę Chrztu Litwy i wielką ofiarnicę, królową Jadwigę, która dla chwały Bożej i dobra Ojczyzny, wyrzekłszy się osobistego szczęścia w małżeństwie z miłości, wraz z mężem swym Władysławem Jagiełłą tysiące pogańskich dusz litewskich ku wierze chrześcijańskiej przysporzyła i na pamiątkę uroczystości oraz przełomowego w życiu obu państw momentu w białe szaty je przyodziała. Budzą się wspomnienia złotego okresu rządów mądrych Jagiellonów. 

Na stokach góry Zamkowej, na miejscu starego, powstaje nowy, wspaniały, murowany zamek. Mieszka w nim święty, młodziutki królewicz Kazimierz. Zygmunt August przebywa często w ulubionym mieście, by w końcu pogrześć w nim najdroższą swą żonę – Barbarę Radziwiłłównę. Nadchodzą jednak krytyczne czasy. Zda się, słyszymy, jak zapowiada je natchnionym głosem złotousty Piotr Skarga Pawęski. 

Widzimy, jak wielką miłością ludu otoczona Jasna Pani z Ostrej Bramy, skłoniwszy kornie promiennym nimbem ozdobioną głowę i złożywszy modlitewnie ręce na piersiach, błaga Boga o zmiłowanie nad wiernym narodem, przeciw któremu wrogie sprzęgały się moce. Ukazują się w wyobraźni naszej dalsze obrazy dziejowego filmu: rozbiory Polski, niewola, a jednocześnie niesamowity wprost rozwój Uniwersytetu Wileńskiego. 

„Młodości, ty nad poziomy wylatuj – i okiem słońca ludzkości całej ogromy przenikaj – z końca do końca” 

– powtarza za swym ulubionym przywódcą Adamem Mickiewiczem brać studencka, zebrana w tajnych stowarzyszeniach Filomatów, Promienistych i Filaretów. Jak błyskawica, która z grzmotem przebiega niebo, by zgasnąć za chwilę, zjawia się w mieście przejazdem w roku 1812 „bóg wojny” – Napoleon, i oto nagle zmieniają się dekoracje z jasnych na ciemne. Niby twory z piekła rodem zjawiają się na widnokręgu Grodu Gedyminowego dwie makabryczne postacie moskiewskie: czynowniki Nowosilcow i Murawiew-Wieszatiel. 

Następują rewizje, aresztowania, więzienia, egzekucje, „wospreszczajetsia gaworit po polski” – brzmią napisy na murach zewnętrznych ulic i na wewnętrznych ścianach instytucji. Kir żałobny gęstym welonem spowija miasto całe. Tak wesołe dziś dzielnice Łukiszki i Pohulanka opływają krwią skazańców – męczenników. Wielka wojna w losach Wilna również znajduje swe odzwierciedlenie. Okupacja niemiecka, jak wampir wysysająca soki żywotne, rujnuje miasto ekonomicznie, lecz następujący po niej najazd bolszewicki krzesi wspaniałą iskrę ekstazy patriotycznej. Na ekranie widzimy młodzież szkolną i robotniczą, gdy z porzuconymi przez Niemców karabinami w zmarzniętych rękach staje do obrony polskiego, rodzinnego grodu. 

Podawana z ust do ust, jak na falach eteru, rozchodzi się cicho wieść krzepiąca: „Wojsko polskie idzie z pomocą.” I oto w pamiętną Wielką Sobotę 1919 r. zadzwoniły podkowy ułanów Beliny – najcudniejszą muzyką pod starożytnym sklepieniem Ostrej Bramy. Na mocy rozkazu J. Piłsudskiego wkracza zbrojnie 1 Dywizja Legionów pod wodzą gen. Rydza-Śmigłego i „mierząc siły na zamiary”, śmiałym atakiem przepędza precz o wiele liczebnie silniejszą od niej armię czerwoną. Niestety, krótka jest radość. 

Rok następny przynosi powtórną inwazję bolszewickich hord i nowe dantejskie sceny terroru. Bohaterska reduta polskości przetrwa i te udręki. Jak gorące, spienione w białych oparach gejzery tryskają wzwyż ku swej Opiekunce Ostrobramskiej błagalne modły z tysiąca piersi ludu wileńskiego. Niezłomna wiara przebija niebiosy. Czara boleści wypełnia się i w glorii zwycięstwa objawia się „Cud nad Wisłą”, a wraz z nim cofa się ku Dźwinie rozgromiony najezdnik, który jednak Wilno i jego okolice oddaje złośliwie Litwie Kowieńskiej. 

Trzeba przecierpieć nowe jarzmo. Ale zbawienie szybkim już zbliża się krokiem. Słychać z dala odgłosy tryumfalnych fanfar. To orężny protest Polski – Litewsko-Białoruskiej Dywizji i formacji ochotniczych z gen. Żeligowskim na czele – sprawia, że rządy Ententy decydują się ogłosić plebiscyt. Wyniki jego są imponujące, pamiętne! Patrzmy i słuchajmy! Przecież to cała prawie ludność miejscowa jednomyślnym głosowaniem wciela Wilno – „najmilsze miasto na świecie”, jak je nazywał J. Piłsudski – wraz z okolicznymi ziemiami po wieczne czasy w obręb Najjaśniejszej Rzeczypospolitej!
Patronem Wilna i Litwy jest św. Kazimierz, królewicz polski. 

Potomek dzielnego i mądrego rodu Jagiellonów, a syn króla Kazimierza Jagiellończyka, choć urodzony na tronie królewskim i wychowywany do władania ludem i ziemią, oparł się jednak urokowi koron królewskich – koronę wieczną ponad wszystkie inne przełożywszy. Był on drugim z rzędu synem rozumnego, lecz surowego ojca, który obdarzony gromadką aż jedenastu dzieci, co najświatlejszych ludzi swej epoki, jak wielkich cnót i nauki historyk Jan Długosz, słynny humanista Kallimach i chluba Wszechnicy Krakowskiej Jan Kanty, wybrał im za wychowawców. 

Wśród młodej, wesołej gromadki urodą i przymiotami duszy i umysłu wyróżniał się mały Kazimierz, stając się przez to najukochańszym u ojca i nauczycieli. Chłopięca dusza skupiona, żarliwa i czujna, wrażliwa na wszystko, co piękne, szlachetne i wzniosłe, chłonie słowa mistrzów, wyprzedzając rodzeństwo o wiele naprzód w rozwoju wewnętrznym i przepełniając dumą i radością serca rodziców. Latem, przyodziane w płótnianki lniane, zimą w proste, baranie kożuszki, wprawiali się królewicze od dziecka do hartu męskiego, kształcąc się jednocześnie w wytworności ducha i form zewnętrznych, i wzbudzając podziw w zagranicznych gościach, gdy w karmazynie i złotogłowiu łacińskimi witali ich przemówieniami. 

Toteż sława o dzielnych królewicach rozeszła się szeroko poza granice Polski i obce narody pragnęły ich widzieć swymi włodarzami. Wkrótce najstarszy z braci – Władysław zostaje obrany królem czeskim, a dla młodszego Kazimierza węgierska szykuje się korona. Nie takie jednak perspektywy nęcą uduchowionego chłopca. „Młodzieniec to tak szlachetny, rzadkich zdolności i niepospolitej nauki, że trzeba go raczej dla ojczystej ziemi zachować” – upomina się za nim jeden z doradców królewskich, Jan Długosz, „świętym młodzieniaszkiem” zwiąwszy go na innym miejscu. 

Posłuszny rodzicielskiej woli wraz z młodszym bratem Janem Olbrachtem wprawia się Kazimierz zawczasu do spraw krajowych. Na przyjęciach poselstw zagranicznych, na zjeździe z wielkim mistrzem krzyżackim w Malborku, na sejmie w Piotrkowie, zawsze towarzyszy ojcu, a każdy samodzielny postępek jego wykazuje najszlachetniejszą prostolinijność charakteru i nieskazitelne poczucie sprawiedliwości oraz wielkie umiłowanie wszystkiego, co prawe, szlachetne, czyste i wzniosłe. 

Naród cały widzi w nim umiłowanego następcę tronu – on jeden tylko daleki jest od tej myśli. Odmawia też stanowczo małżeństwa z księżniczką brandenburską. „Czuję, że już niedługi mój pobyt na tej ziemi i że już żadne królestwo tego świata nie jest mi przeznaczone” – brzmią słowa odpowiedzi jego, przytoczone przez ks. Piotra Skargę. Szybkim krokiem zbliża się przepowiedziany sobie samemu dzień śmierci. 4 marca 1484 r. o świtanie kończy królewicz swą ziemską wędrówkę. Ciało jego zostało pochowane w Wilnie, w miejscowej katedrze z czcią największą i królewskimi splendorami, a liczne cuda przy grobie się dziejące i adoracja ludu otoczyły pamięć jego aureolą świętości i wieńcem legend. Wspaniała była chwila, gdy papież Klemens VIII przesłał bullę zaliczającą św. Kazimierza w poczet świętych. 

W przybranym na tę uroczystość kwiatami i zielenią, wschodnimi i flandryjskimi kobiercami mieście, wśród bicia dzwonów ze wszystkich kościołów, dźwięków muzyki i huku wystrzałów armatnich ruszyła ulicami procesja kanonizacyjna. Wzięło w niej udział rycerstwo, zakony, bractwa, cechy i szkoły oraz niezliczone tłumy pospólstwa, a książę Lew Sapieha, wojewoda wileński, z pomocą diakonów niósł wspaniałą, purpurową, szczerozłotym szlakiem bramowaną chorągiew poświęconą przez papieża. W kilkanaście lat potem, gdy chwała patrona Litwy coraz bardziej się rozszerzała, król Zygmunt III dobudowuje przy katedrze specjalną kaplicę św. Kazimierza i srebrną trumnę z relikwiami umieszcza w niej nad ołtarzem, a równocześnie pod wezwaniem tego świętego jezuici wznoszą wspaniały, barokowy kościół. Wszystkie te uroczystości i złączone z nimi nabożeństwa i odpusty ściągają tłumy wiernych z najdalszych okolic. 

Dla urozmaicenia czasu i zabawienia się godziwego, a umoralniającego zebranych, ojcowie klasztorni ówczesnym zwyczajem urządzają w świątyni wspaniałe widowiska misteryjne, pieśniarskimi tekstami urozmaicone. Na uroczystości te, trwające po kilka dni i gromadzące tysiące przybyszów, trzeba było przygotować obfite zapasy jedzenia. Więc za tłumami pobożnych przybywali i liczni kupcy, przynosząc ze sobą produkty spożywcze, a potem i inne, różne, rzadsze, a potrzebne przedmioty, które na tak licznym zjeździe mogły znaleźć nabywców. Taki oto jest początek słynnego dorocznego kiermaszu w Wilnie na św. Kazimierza – 4 marca – tak zwanego popularnie „Kaziuków”. Źródło tej nazwy pochodzi od zebranych na nim jarmarkowiczów, wśród których imię królewskiego patrona jest tak lubiane i powszechne, że może uchodzić za zbiorowe. 

Trzysta lat mija od chwili, gdy Wilno po raz pierwszy obchodziło swój festyn, który rozmiłowany w tradycji, konserwatywny lud wileński dotąd uroczyście świętuje. Już od wczesnego ranka w wigilię św. Kazimierza traktami lidzkim, oszmiańskim, raduńskim, wiłkomierskim, niemenczyńskim i połockim ciągną długim szeregiem ciężkie, ładowne wozy. Wolno stąpają zmęczone daleką wędrówką koniki, a w szare burnosy lub baranie kożuchy odziani chłopi jadą na święto serc. 

Pomodlą się najprzód w kościele, powierzając swe troski Bogu, panującemu na złoconym ołtarzu, a gdy umilkną ostatnie tony organów, idą na rynek sprzedać panom wypracowane przez długie wieczory zimowe: beczki z dębu, balie przepyszne, stolnice gładkie, zgrabne, drewniane „cacki” dla dzieci, wzorzyste, barwne samodziały lniane i wełniane z odwiecznie starą kompozycją krzyża, gliniane garnki i naczynia, a przede wszystkim zwały obwarzanków smorgońskich – całe góry i łańcuchy górskie obwarzanek w rozlicznych gatunkach, a obok stosy kolorowych, ozdobnych pierników, ślicznie biało i różowo lukrowanych, wyciętych w kształcie serc i serduszek gorejących. 

Dzieci, panny, kawalerowie, krewni i znajomi, słowem wszyscy obdarzają się nimi nawzajem. Kiermasz na „Kaziuki”, odbywający się dawniej na Placu Katedralnym, w tym sercu starego Wilna, został przeniesiony chwilowo na Plac Łukiski, który dziś przeistoczył się szczęśliwie w teren parad rewii wojskowych i sportowych oraz różnych wesołych imprez. Łukiszki i sąsiednie ulice zamieniają się naraz w jeden wielki bazar. Setki przenośnych kramików pokrywają plac, jak spod ziemi wyrastają budki, stragany, stoły na krzyżakach, namioty. 

Kiermasz na „Kaziuki” stał się ulubionym celem wiosennych wycieczek regionalnych z całej Polski, które przy okazji pragną zwiedzić tak piękne i najserdeczniejszych pamiątek pełne Wilno, a również zapoznać się lepiej z folklorem ludu, który w słowach tak ślicznie odmalował piórem rozmiłowany w swych rodzinnych stronach nasz wieszcz ukochany Mickiewicz: 

„Willja naszych strumieni rodzic, ma dno złociste i błękitne lica. Piękna Litwinka, co jej czerpie wody, czystsze ma serce, kraśniejsze jagody.” .

Ktokolwiek chce zapoznać się bliżej z pięknem tego starożytnego grodu, winien przeczytać nadzwyczaj bogatą, ilustrowaną i wspaniale wydaną w cyklu „Cuda Polski” książkę J. Remera „Wilno” oraz wydawnictwa starej i zasłużonej księgarni wileńskiej „J. Zawadzkiego”, a szczególniej prace wielkiego badacza dziejów Wilna dr. Wł. Zahorskiego.

Час створення:

1936

Ключові слова:

Публікація:

31.10.2025

Останнє оновлення:

06.11.2025
Дивитися більше Текст перекладено автоматично
Обкладинка журналу 'Polska' від 8 березня 1938 року, присвячена ярмарку святого Казимира у Вільнюсі. Містить декоративні елементи та традиційні ремесла, такі як кошики та тканини. Альтернативний текст фотографії Галерея об'єкта +7

Сторінка з журналу 'Polska' 1936 року, присвячена ярмарку святого Казимира у Вільнюсі. Містить силует святого Казимира на коні та зображення святого з ліліями, з супровідним текстом. Альтернативний текст фотографії Галерея об'єкта +7

Сторінка з журналу 1936 року з зображеннями ремесел вільнюського ярмарку. Вгорі зліва: жінка, що тче тканину. Вгорі справа: кошики та сита. Внизу: традиційні ткані візерунки з Вільнюського регіону. Альтернативний текст фотографії Галерея об'єкта +7

Сторінка з журналу 'Polska' 1936 року з зображеннями ярмарку святого Казимира у Вільнюсі. Включає традиційні сморгонські бублики, пряникові серця та молоду продавчиню з солодощами. Альтернативний текст фотографії Галерея об'єкта +7

Сторінка з журналу 1936 року з зображеннями товарів Вільнюського ярмарку. Вгорі зліва: чоловік серед дерев'яних балій. Вгорі справа: чоловік у хутряній шубі біля балій. Внизу: дерев'яні іграшки лелеки. Текст описує ремесла Вільнюса. Альтернативний текст фотографії Галерея об'єкта +7

Сторінка з журналу 'Polska' 1936 року, присвячена ярмарку святого Казимира у Вільнюсі. На ній зображено пару на возі, дубові бочки та чоловіка, що сидить під великим грибом. Альтернативний текст фотографії Галерея об'єкта +7

Сторінка з журналу 'Polska' 1936 року з текстом про канонізацію св. Казимира та зображеннями каплиці у Віленському соборі, включаючи портал і статуї ягеллонських королів. Альтернативний текст фотографії Галерея об'єкта +7

Сепієве зображення церкви Святого Казимира у Вільнюсі з її пишною бароковою архітектурою та трьома куполами. Текст ліворуч описує ярмарок Казюкаса та його жваву атмосферу. Альтернативний текст фотографії Галерея об'єкта +7

Прикріплення

1

Пов'язані проекти

1