Soumettre des informations supplémentaires
ID: POL-002574-P/189951

Roman Kazimierz Bocheński, największy pływak międzywojnia

ID: POL-002574-P/189951

Roman Kazimierz Bocheński, największy pływak międzywojnia

Był prawdziwą gwiazdą basenów. Nie tylko tych stołecznych. Na początku lat 30. ubiegłego wieku Roman Kazimierz Bocheński uchodził za jednego z najlepszych pływaków w Europie. Karierę brutalnie przerwała mu wojna. A jego życie zakończyło się w katyńskim lesie.

„Największą jednak popularnością w Monako cieszyła się reprezentacja Polski. Powodem tej popularności był nie tylko sojusz Polski z państwami Zachodu, ale także perypetje, które przechodzili nasi akademicy w drodze do Monako” - relacjonował tygodnik „Raz, Dwa, Trzy” w swoim ostatnim przedwojennym numerze.

„Nic nie wiadomo”
Była druga połowa sierpnia roku 1939. Reprezentanci Polski wyjeżdżali na akademickie mistrzostwa świata do Monte Carlo. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy biało-czerwoni na zawody pojadą, gdyż sytuacja polityczna w Europie była niezwykle napięta. Koniec końców sportowcy przez jakiś czas rywalizowali, tyle że 28 sierpnia 1939 r., po namowach polskiej placówki dyplomatycznej w Nicei, ekspedycja zarządziła powrót do ojczyzny. Wojna wisiała w powietrzu. W walce liczyła się każda para rąk.

Wśród wracających, okrężną drogą przez Włochy, Jugosławię i Rumunię, był Roman Kazimierz Bocheński. W międzywojniu nie było lepszego pływaka w Polsce. Na dworcu w Monte Carlo, podobnie jak innych sportowców, żegnano go jak bohatera. W pewnym momencie ułożył nawet słowa pożegnalnej piosenki. Jej refren brzmiał:

„Nic nie wiadomo, nic nie wiadomo, nic nie wiadomo. Nie, ach, nie”.

Pociąg ruszył. 2 września 1939 r. Bocheński i 24 innych sportowców przekroczyło granicę polsko-rumuńską w Zaleszczykach. Potem trafił na front, choć jego dokładne wojenne losy nie są znane. Po 1945 r. słuch o nim zaginął. Wielu zastanawiało się, gdzie podziała się przedwojenna gwiazda europejskich pływalni. W wydanej w 1968 r., a więc w czasach PRL, książce „Chwała olimpijczykom” można było przeczytać, że „zginął w zawierusze wojennej, tak jak zginęły tysiące innych, których grobów nigdy nie odnaleziono”. W 1945 r. „Kurier Sportowy”, opisując sytuację w polskim pływaniu, napisał o Bocheńskim:

„Startował jeszcze długo do samej wojny. Co się teraz z nim dzieje -nie wiadomo. Był tym, który przyczynił się do wychowania całej plejady młodych pływaków polskich, wpatrzonych w jego osiągnięcia szczytowe”.

O zbrodni katyńskiej wówczas nikt głośno i oficjalnie nie mówił. Dopiero blisko trzy dekady później okazało się, że Bocheński został wzięty do niewoli sowieckiej, a potem osadzony w obozie jenieckim w Starobielsku. Stamtąd NKWD zabrało go do Charkowa, gdzie został rozstrzelany wiosną 1940 r. Tak dokonał żywota niezwykły sportowy talent. Wzór i idol przedwojennej młodzieży.

Perła pływacka
Roman Kazimierz Bocheński urodził się 12 maja 1910 r. w Gliniance, wsi leżącej nieopodal Otwocka, w domu Romana i Heleny. W 1928 r. został absolwentem Państwowej Szkoły Technicznej kolejowej w Warszawie. Wstąpił również w szeregi stołecznego AZS-u.

„Karjera sportowa Bocheńskiego była tak zawrotna, jak rzadko spotyka się w Europie. Przypomina ona nam owych asów amerykańskich, o których w jednym roku nie wie się nic, a którzy w następnym roku sięgają po laury Weissmullera. Bocheński zjawił się w AZS-ie w roku zeszłym, mając lat 18. Crawlem pływać nic umiał, ale okazał się dość pojętny. Od razu wszedł do tej licznej czeredy «obiecujących» juniorów AZS-u” - pisał „Przegląd Sportowy” pod koniec listopada 1929 r.

Faktycznie, sportowe osiągnięcia Romana Kazimierza mogły budzić szacunek, tym większy, że Polska nie należała wtenczas do europejskiej elity pływania. Bocheński wprowadzał ją na salony. W kraju dominował bardzo długo. Był siedemnastokrotnymi mistrzem Polski, szczególnie mocno upodobał sobie styl dowolny (jedenaście tytułów).

Największą popularność przyniosły mu seryjnie bite rekordy kraju. Imponująca była też szybkość, z jaką poprawiał rezultaty choćby na 100 metrów stylem dowolnym. W połowie listopada 1930 r. osiągnął na tym dystansie czas 1:00,4, co było trzecim wynikiem w Europie. Wynik ten wprawił kibiców w ekstazę. Prasa rozpisywała się na temat ówczesnego studenta Wyższej Szkoły Handlowej i Konsularnej w belgijskiej Gandawie. Redaktor gazety „La Nation Belge”, gdy tylko dowiedział się o wyczynie Polaka, napisał tak:

„Ta perła pływactwa nie tylko polskiego lecz i światowego, wyniosła się ponad cały tłum zawodników. Poza Tarisem, którego zresztą sto metrów wcale nie nęci i Baranym, nie widzimy dlań przeciwników. Ostatni wynik już i tak nadzwyczajny, jest raczej tylko szczeblem do rekordu świata. Nie przypuszczamy, żeby na kuli ziemskiej istniał drugi, tak fenomenalnie uzdolniony pływak”.

Czterysta metrów stylem dowolnym potrafił wtedy przepłynąć w 5:17,4. Tylko czterech pływaków na Starym Kontynencie robiło to szybciej. W 1931 r. wrócił ze studiów w Belgii. Osiadł w Warszawie. Dorywczo trudził się dziennikarstwem sportowym, prowadząc dział pływania w tygodniku „Sport Wodny”. Pracował też jako urzędnik. Trenował w AZS-ie, i „Delfinie”.

W roku 1936 wyjechał na igrzyska olimpijskie do Berlina. Był członkiem sztafety 4x200 metrów, która 10 sierpnia 1936 r. startowała w pechowym biegu eliminacyjnym. Dlaczego pechowym, bo Polacy zostali zdyskwalifikowani, po tym, jak na ostatniej zmianie falstart popełnił Joachim Karliczek. Roman Kazimierz tamtego dnia zaprezentował się słabo. Dzień później „Ilustrowany Kurjer Codzienny” w swojej relacji donosił:

„Bocheński jest po pierwszych 100 m czwarty w czasie 1:07,5 za Ameryką, Anglią, Węgrami, a przed Austriakiem, Duńczykiem i Luksemburczykiem. Na drugiej setce Bocheński zaczyna niespodziewanie słabnąć. Płynie ciężej i ostatecznie daje się wyprzedzić Duńczykowi i Austrjakowi, osiągając bardzo słaby czas”.

Do 1939 r. startuje w zawodach pływackich i waterpolo. Przed wyjazdem na akademickie mistrzostwa świata do Monako, prezentował wysoką formę w spotkaniu z Finami. W Monte Carlo też prezentował się dobrze, ale niesiony patriotyczną postawą, wrócił bronić Polski. Później był Katyń i lata dochodzenia do prawdy o tej zbrodni. Zbrodni, której był ofiarą.

Bibliography:

  • Bogdan Tuszyński, „Od Chamonix i Paryża do Vancouver”, Warszawa 2010
  • Ryszard Wryk, „Sport i wojna. Losy polskich olimpijczyków w latach drugiej wojny światowej”, Poznań 2016
  • Praca zbiorowa, „Sport akademicki w relacjach i wspomnieniach”, Poznań 2009

Supplementary bibliography:

Przegląd Sportowy, R. 19, 1939, nr 62;
Przegląd Sportowy, R. 10, 1930, nr 93;
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 223 (12 VIII), s. 12;
Kurier Sportowy, R.1, nr 16 (5-11 listopada 1945)

Publikacja:

22.03.2025

Ostatnia aktualizacja:

23.03.2025

Author:

Tomasz Sowa
voir plus Texte traduit automatiquement

Projets connexes

1
  • Katalog poloników Afficher