Licencja: domena publiczna, Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Opis kościoła katedralnego w Wilnie
Fotografia przedstawiająca Opis kościoła katedralnego w Wilnie
Fotografia przedstawiająca Opis kościoła katedralnego w Wilnie
Fotografia przedstawiająca Opis kościoła katedralnego w Wilnie
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000123-P/135297

Opis kościoła katedralnego w Wilnie

Identyfikator: DAW-000123-P/135297

Opis kościoła katedralnego w Wilnie

W artykule opisana jest historia katedry w Wilnie, począwszy od jej powstania oraz fundacji związanej ściśle z Władysławem Jagiełłą oraz Jadwigą, a także wprowadzeniem na urząd biskupa wileńskiego Andrzeja z Wasilewa, Polaka, zakonu braci mniejszych. (Źródło: „Tygodnik Illustrowany”, Warszawa 1863, T:7, s. 243-244, 253., za: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu.

 

Kościół katedralny w Wilnie.

 

Historya tej świątyni ściśle jest z historyą Wilna związana, gdyż jej założenie sięga czasów pierwszej apostolskiej wędrówki na Litwę nowo nawróconego Jagiełły i świętobliwej Jadwigi. Wszystkie klęski, jakie miasto dotykały przez pięć wieków ostatnich, odbiły się zniszczeniem na murach tej świątyni, która po kilkakroć przez pożary niszczona, zawsze się z gruzów dźwigała, zawsze piękniejsza, zawsze skupiając u swych ołtarzy wiernych gromady. Historya katedry wileńskiej mogłaby być traktowaną z dwojakiego punktu widzenia: najprzód ze strony duchowej, t.j. zapatrując się na nią jako na stolicę biskupów wileńskich, kreśląc obraz zapasów katolicyzmu z pogaństwem, przebiegając cały szereg usiłowań, mniej lub więcej szczęśliwych, bezinteresownych lub interesowanych, stanu duchownego, przez pięć wieków istnienia chrześcijaństwa na Litwie, i wykazując nareszcie co się za wpływem jego zrobiło dla oświaty ludu, dla rozkrzewienia w masach zasad zgody i miłości bratniej; powtóre: ze strony materyalnej, t.j. spisując wiernie, ile na to pozwolą źródła historyczne, wszystkie zmiany, jakim sam gmach podlegał od czasów jego założenia, aż do chwili obecnej. Bezwątpienia pierwsze zadanie przyniosłoby więcej dla ogółu korzyści; lecz jest to przedmiot do wielkiej pracy historycznej, do której sumiennego wykonania nie czujemy się na siłach, i dlatego musimy się ograniczyć na skreśleniu historyi samego gmachu. Każdy wedle swej możności. Co do czasu założenia, wszyscy historycy zgadzają się na jedno, że świątynia ta była ukończoną i poświęconą w r. 1388 d. 7 maja, przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Bodzantę, który nazajutrz w dniu Św. Stanisława, pod którego wezwaniem stanął ten przybytek, wprowadził na stolicę pierwszego biskupa wileńskiego Andrzeja z Wasilewa, czy też Wasilona, Ważytę, z familii Jastrzębców, Polaka, zakonu braci mniejszych, biskupa cereteńskiego, niegdyś spowiednika królowej węgierskiej Elżbiety, przykładnego męża i sławnego kaznodzieję. Również się zgadzają co do miejsca, na którem wzniesiono świątynię, naznaczając je na dolinie Szwin-toroha, u stóp zamku górnego, w obrębie krzywego grodu, na miejscu, gdzie stała świątynia Perkuna i gorzał wieczny ogień Znicza, przez wajdelotów strzeżony. Świątynia pogańska, wedle Balińskiego, była drewnianą, posąg zaś Perkuna stał nieco dalej, na tym samym miejscu, gdzie dzisiejsza katedra. Narbut zaś sądzi, że świątynia Perkuna była murowaną i że na tych samych ścianach wzniesiono później kościół katedralny; a popiera swe przypuszczenie tym, że pierwsze postanowienie burzenia bałwochwalni zapadło 10 marca 1387 r. Porównywając tę datę z datą poświęcenia kościoła, uważa za niepodobieństwo, ażeby, przy ówczesnym stanie sztuki budowniczej, można było w tak krótkim przeciągu czasu wznieść gmach do tyla okazały od fundamentów, ozdobić go zewnątrz i wewnątrz i poświęcić. Sądząc o kształcie pierwotnej katedry z rysunku Knalłusa, zamieszczonego w pracach pomniejszych Narbuta, mamy prawo przychylić się do zdania pierwszego dziejopisa Litwy, gdyż niezwykła szerokość świątyni i cały jej kształt naprowadzają na myśl, że ściany jej musiały uprzednio stanowić jakieś ogrodzenie bez dachu; lecz znowu nic nam nie może służyć za rękojmię autentyczności tych rysunków Knalłusa. Za opinią Narbuta przemawia jeszcze ta okoliczność, że w pierwiastkowym kościele chrześcijańskim, przy nawracaniu pogan, tam zwykle zakładano świątynie prawdziwej wiary, gdzie się uprzednio wznosiły bałwochwalnie pogańskie, albo gdzie były gaje, drzewa, kamienie, uroczyska od pogan czczone lub jakiemukolwiek bóstwu poświęcone; trzeba było bowiem toporem uderzyć w spróchniały pień pogaństwa, by na jego zwaliskach zabłysła jutrznia chrześcijaństwa na Litwie i na zgaszonych Znicza popiołach, krzyż Pański rozpostarł swe ramiona nad zgromadzonymi, u stóp jego nowo ochrzczonymi. Lecz aby nowe światło opromienić mogło ciemnie serc i umysłów i zmusić je do zrzeczenia się przesądów dawnych, trzeba było dotykalnie przekonać o nieudolności bogów pogaństwa, których zemsty lękali się Litwini. Dla ludu spożytego i sponiewieranego niewolą, nowa wiara musiała zjawić się silna i majestatem otoczona. To nam tłumaczy okazałość wędrówki apostolskiej Jagiełły i Jadwigi i środki gwałtowne przy burzeniu bałwochwalni użyte. Przypatrując się tej ruinie, pogaństwo wzdrygało się na widok świętokradztwa takowego, płakało skrycie nad nieposzanowaniem czci przodków i wiary praojców, ale nigdzie nie było oporu, bo lud nie miał woli własnej. Przemawiał zań książę, a gdy taka była wola książęca, gdy obaczono iż bóstwa pogańskie dają się bezkarnie niweczyć, ścinać, zabijać, ochłonęła z trwogi ludność pogańska i oświadczyła, że chce się ochrzcić. Tak chęć, zrazu bezwiedna, może dary szat białych sukiennych, przy chrzcie ofiarowanych, mająca głównie na względzie, była źródłem odrodzenia się Litwy. Przyjmując chrześcijaństwo, musiała przyjąć od sąsiadów ich zwyczaje i prawa. Wracając do katedry wileńskiej, na potwierdzenie dowodów Narbuta, że świątynia ta była tylko przerobioną pogańską bałwochwalnią, możemy przytoczyć list św. Grzegorza papieża do św. Augustyna, apostolującego na wyspach brytańskich, w którym właśnie podobne środki są zalecane. Zapewne wielki dość zachodzi przedział co do czasu, ale zwyczaje Kościoła nie ulegały zmianom, i przy wprowadzeniu wiary św. na Litwie postępowano zupełnie podobnie. List ten papieża brzmi następująco: „Chrześcianie nie mają być skwapliwi w niszczeniu świątyń pogańskich, ale powinni tylko obalać bałwany ich bożków, skrapiać święconą wodą, wznosić ołtarze i umieszczać w nich relikwie świętych. Jeżeli te świątynie są gruntownie zbudowane, trzeba tylko w nich odmienić przedmiot czci i złego ducha zastąpić wyobrażeniem prawdziwego Boga; a to dlatego, żeby lud, widząc że jego świątynie są zniszczone, dobrowolnie błędów się swych wyrzekał, a prawdziwego Boga poznając i chwaląc, do miejsc do których przywykł, snadniej się gromadził.” O wewnętrznem urządzeniu katedry pierwotnej, najlepsze nam może dać pojęcie dziennik podróży wielkiego szpitalnika zakonu, Konrada hrabiego Kyburga, który w r. 1397 zwidził Wilno, w charakterze posła nadzwyczajnego od Krzyżaków pruskich do w. ks. Witolda. Dziennik ten, zapewne dla zaspokojenia ciekawości jakiej wysokiej osoby, przyjaznej zakonowi, był sporządzony, nie zaś dla samego zakonu; wnosimy o tem z tej okoliczności, że hr. Kyburg w relacyi swojej zamilcza po co jeździł do Wilna, prześlizga się zręcznie omówieniami co wskórał, a głównie zwraca uwagę na zwyczaje i sposób życia narodu. Po opisaniu odwiedzin biskupa wileńskiego i uczty przezeń ofiarowanej gościom dostojnym, tak dalej ciągnie swój dziennik hr. Kyburg: „Ku wieczorowi przybył przewodnik od biskupa przysłany, kapłan podżyły, na brodzie i głowie bialuteńki włos mający. Kiedyśmy się z nim wybrali pójść do kościoła, już było blisko zachodu słońca. Nowy nasz towarzysz był członkiem kapituły, nazywał się Berwaldus, Niemiec rodem, zAugsburga podobno. Powierzchowność tej katedry zadziwia ogromem: jest to czworobok podłużny, wzniesiony z cegły i kamienia polnego, ma raczej zameczka, niżeli świątyni pozór. Była bowiem bałwochwalnia litewska, zewnątrz w ścianach niczym nie odmieniona, prócz przodowej, ozdobionej w smaku teraźniejszym, wnętrza i liczby okien. Dach ogromny, odpowiedni szerokości budowy, wspiera się na filarach przez sufit przeciągnionych, na rogach cztery wieżyczki, po dwie z każdego boku, i trzy inne, jedna nad przodową wystawą, druga na środku dachu, trzecia na tyle. Ta przodowa wystawa jest trójkątną, żadnymi ozdobami nie okrytą; w jej oknach wiszą dzwony, ale niewielkie. We środku trzy rzędy grubych filarów rozdzielają kościół na cztery nawy. Wielki ołtarz stoi na miejscu pogańskiego, wiecznie gorejącego ogniska, od ściany tylnej w znacznym oddaleniu; za nim filar, przed nim filar, z boku więc tylko stojąc, można widzieć kapłana mszę odprawiającego. Niemało jest ołtarzy w głębi naw i przy filarach, ozdób niewiele znaczących, są i przegrody na kształt kaplic, kratami obwiedzione, wcale niewytworne. Wszelako lichtarze stojące i wiszące, podlampowe świeczniki (kandelabry) drogich metalów blaskiem połyskują; niektóre obrazy kosztownie ubrane, zakrystia dosyć dostatnia. Nadgrobków żadnych. Zmrok zapadający w tej, z siebie dość ciemnej, świątyni, jakiś melancholiczny urok na nas wywierał. Lampy tu i owdzie ciągle gorejące, żywszy coraz odblask wydawać poczęły. Śpiew monotonny chórzystów, powtarzających psalmy w głębi jednej nawy, ustał niebawem i postrzegliśmy rzęsiste światło w końcu prawej nawy; były to świece zapalone na ołtarzu św. Jana Chrzciciela. Lud, chociaż licznie zgromadzony, niknął prawie w tym ogromie gmachu, tylko pewien natłok dał się widzieć pod wspomnianym ołtarzem. Posłyszeliśmy śpiewanie kapłana intonującego nieszpory, potem chóralny śpiew bardzo harmonijny. Po odśpiewaniu psalmu, na górnej galerii, jaką każda nawa miała ze strony głównego wnijścia, prawie nad naszymi głowami, rozległ się odgłos narzędzi muzycznych: trąby, oboje, bębny, kotły ogromne, wydały taki dźwięk i huk, żeśmy rozumieli słyszeć wrzawy wojennej udawanie. Lecz to wszystko było jakoś harmonijnie, muzykalnie; grzmiące tony słabły zwolna i w końcu zlały się z pięknym męskim głosem, mocno i wyraźnie śpiewającym: „Gloria Patri et Filio etc.”. Zdaje się, robi dalej uwagę hr. Kyburg, że ten sposób (przy tak dźwięcznej muzyce i śpiewaniu doskonałym) odprawiania nabożeństwa, stosowniejszym jest dla ludu, który niedawno bałwochwalstwo odrzuciwszy, potrzebował zmysłowego wrażenia, aby się przejął umysłowie czcią Boga prawdziwego. Lud na wyrazy „Gloria Patri” upadał na twarz, i myśmy to samo powtórzyli, jakbyśmy widomą przytomnością Trójcy Najświętszej owionieni zostali. Przy śpiewaniu magnificat, dzwony się odezwały w liczbie czterech. Jest wprawdzie wieża okrągła, tuż przed wnijściem do kościoła, lecz na niej dzwonów nie widać; stoi bez wierzchu, raczej do baszty obronnej, niżeli do dzwonnicy podobna. Jakoż okna w niej wysokie a wązkie i nieregularnie rozłożone. Władysław Jagiełło, acz niedawno nawrócony, wierzył głęboko w Boga chrześcijańskiego i w swej troskliwości o byt kościoła w Litwie, uposażył hojnie katedrę i kapitułę wileńską. Nadania te powiększył jeszcze Władysław, przeznaczając kościołowi i biskupom jego znaczną część miasta Wilna. Biskup otrzymał nadto dom murowany, na ciągłe mieszkanie dla siebie i swych następców, w obrębie zamku dolnego. W latach następnych, wśród zatrudnień wojennych, nie zapomniał jednak w. książę Witold, wierny raz powziętemu przywiązaniu do wiary rzymskiej, coraz więcej wzbogacać kościół katedralny wileński. Przywilejem swoim, datowanym w Wilnie 1396 r., za zgodą i pozwoleniem króla Władysława, nadaje Witold kapitule tegoż kościoła dobra zwane Cudzieniszki, niedaleko zamku Miednik, z obowiązkiem odmawiania codziennie prawie mszy za dusze zmarłych swoich braci, książąt: Kaźmierza Korygiełły i Aleksandra Wigunta. W rok potem Władysław Jagiełło, wspólNie z w. ks. Witoldem, wynagradzając Andrzejowi biskupowi zupełne jego poświęcenie się osobą i majątkiem, mimo licznych niebezpieczeństw, połączonych z pracą nad rozszerzaniem zasad chrześcijaństwa między neofitami, zapewnili mu dochód ze skarbu, swojego po dwieście marek rocznie, póki by nie stanął pokój między Litwą a Krzyżakami. W takim stanie, jakśmy wyżej opisali, kościół przetrwał niedługo. W wielkim pożarze zamku dolnego, wszczętym od stajni wielkoksiążęcych, zgorzał do szczętu pod koniec r. 1399. Pomimo wielu innych klęsk okropnych, które w tym roku kraj nawiedziły, wielki książę Witold, wespół ze swą małżonką Anną, znalazł środki odbudowania kościoła katedralnego. Nowa świątynia w smaku gotyckim rychło podniosła się z gruzów, znacznie okazalsza i nadobniejsza niż przedtem. Dobre stosunki podówczas z Niemcami, dały możność sprowadzenia z tamtąd zdolnych rzemieślników oraz materiałów budulcowych, których na miejscu znaleźć lub też należycie przygotować nie było można. O wewnętrznym urządzeniu tej świątyni nie spotykamy żadnej wzmianki ani w kronikach współczesnych, ani w pamiętnikach późniejszych, tem bardziej że kościół ów przez Witolda wzniesiony, przetrwał wiek tylko jeden po śmierci założyciela swojego, bo w roku 1530 spłonął całkowicie. Narbut w swoich pismach pomniejszych przytacza legendę o ołtarzu św. Krzyża. Legenda ta, jako niepoparta żadnym dokumentem historycznym, może służyć tylko za świadectwo usposobień religijnych ludu naszego. Lud każdy, w epoce swej młodzieńczości, wierzy, iż się tak wyrazimy, zmysłowo; wyobraźnia jego, zaledwie z więzów przesądu i zabobonu uwolniona, widzi potęgę w rzeczach nadnaturalnych tylko, szuka cudowności nadzwyczajnych, nie umiejąc dojrzeć tego cudu bez początku i końca, który w każdej chwili życia natury i społeczeństwa objawia się potężnie i bardziej winien uderzać umysły, niż wszelkie baśnie nadprzyrodzone. Usposobienie takowe ludu litewskiego w pierwocinach jego chrześcijańskiego życia musiało, gwoli dawnym przyzwyczajeniom, tworzyć legendy pełne tajemniczości i cudowności. Legenda przez Narbuta podana jest następującej treści: Po zniesieniu bałwochwalni pogańskiej na Świętorohu, postawiono krzyż święty na miejscu dawnych ołtarzy pogańskich; przy odbudowaniu powtórnem kościoła zaniechano krzyż odnowić. Jednakże po ukończeniu Witoldowego kościoła w roku 1407 i po poświęceniu go w dzień czwartej niedzieli po Wielkanocy, zdarzyło się, iż jeden kapłan pobożny, jakoby ze wsi przybyły, a wiekiem pochylony, wyraził swe ubolewanie, iż w nowej świątyni dawnego godła wiary chrześcijańskiej nie znalazł. Biskup Mikołaj zrazu mało dawał baczenia na słowa sędziwego starca. Aliści dnia pewnego, gdy ów biskup, znajdując się na rannem nabożeństwie w katedrze, klęczał przy pulpicie, sen go zmorzył i w tym śnie ujrzał biskupa śp. Andrzeja, wynoszącego z zakrystii krzyż drewniany sporej wielkości, który skinąwszy na klęczącego biskupa, utkwił ten krzyż na środku kościołka i zniknął. Opowiadanie snu tego przywiodło na pamięć owego staruszka nieznanego, który przypominał mu o krzyżu tkwiącym pośród starego kościoła, dodając, że nieodnowienie owej pamiątki jest nieuszanowaniem przeszłości i uwłacza kościołowi. Wkrótce rzecz doszła do w. ks. Witolda, który przeznaczył koszt na wystawienie ołtarza św. Krzyża pośród kościoła, na wzór katedry krakowskiej. Postawiono więc prosty drewniany krzyż, ciemno pokostowany, z figurą ukrzyżowanego Zbawiciela, przedziwnego rznięcia z kości słoniowej, dar ks. Witolda. Przed krzyżem stała mensa na podobieństwo urny, na dwa stopnie podniesiona, mająca dokoła balustradę brązową. Ołtarz św. Krzyża trwał, mimo kilkakrotnych pożarów, aż do ostatniej restauracji kościoła; figura zaś Zbawiciela przechowuje się aż dotąd w skarbcu wileńskim, a podczas rezurekcji bywa wynoszoną. Po pożarze, który w 1530 roku zniszczył świątynię, król Zygmunt I, wespół z biskupem wileńskim Janem, zajęli się wyszukaniem środków do odbudowania nowej świątyni, poruczając kierownictwo robotySprowadzonemu z Włoch architektowi Bernardowi Zenobi fabryka się rozpoczęła w roku 1534, a we 4 lata później kościół już poświęcono. W roku 1610 katedra stała się ofiarą pożogi i znowu, za biskupstwa słynnej pamięci Abrahama Wojny, na nowo odbudowana w r. 1632. Przypatrując się rysunkom Knallusa, widzimy dwie wieże wyniosłe, lekkiej budowy, które niedługo podobno trwały, bo już w wieku XVIII został kościół z jedną tylko wieżyczką zegarową, na mocnych dębowych tramach, podpartych gdzieniegdzie słupkami murowanymi, stojącymi prosto na baniastym sklepieniu kaplicy, pod wezwaniem imienia Najświętszej Panny. Wieżyca ta runęła w roku 1769 dnia 7 września. Czterech wikariuszów kurs śpiewających zabiło na miejscu sklepienie kapliczne, dwóch innych kapłanów przywaliło sklepienie kościelne, które zapadło między ostatnimi filarami. Uszkodzenia całego kościoła były tak znaczne, że nawet nabożeństwo katedralne musiano przenieść do kościoła akademickiego św. Jana. W r. 1777 biskup Ignacy książę Massalski zaczął się zajmować odnowieniem kościoła katedralnego, podług planu architekta Wawrzyńca Gucewicza, profesora Szkoły Głównej Litewskiej. Na koszta przebudowania biskup obowiązał się płacić rocznie z własnej szkatuły 8 tysięcy czerwonych złotych. W WILNIE. (Dokończenie.) Śmierć biskupa Massalskiego w r. 1794 d. 28 czerwca w Warszawie spowodowała zawieszenie robót na lat kilka, tem bardziej że po zejściu biskupa spadkobiercy jego odmówili wypłaty sumy przez Massalskiego na restaurację katedry przeznaczonej. Właśnie pod tę porę, gdy jeszcze proces ze spadkobiercami nie doszedł do końca, umarł Wawrzyniec Gucewicz, trzeba więc było dalsze prowadzenie robót powierzyć profesorowi Szulcowi, który po ukończeniu procesu z Potockimi, co po Massalskim dziedziczyli, i przy pomocy ofiar nowego biskupa Jana Kossakowskiego i kapituły wileńskiej, mógł nareszcie dokonać dzieła przez swego poprzednika rozpoczętego. W dniu 28 września 1801 roku biskup Kossakowski poświęcił ukończoną już wspaniałą budowę. Katedra zrestaurowana wewnątrz małym uległa mianom; Gucewicz przerobił tylko sklepienia, kaplice porównał jedne z drugimi i na podobieństwo ich nowe wystawił, zlał korzystnie różnorodne części w jedną pełną harmonii i prawdziwego wdzięku całość, jednym je ołtarzem uwieńczył, a środek, czyli właściwy kościół, o trzecią część podniósł wyżej, nieprzerwanym go gzymsem doryckim zdobiąc. Front kościoła składa się z przysionka wspartego na sześciu kolosalnych kolumnach. Zajmuje on całą szerokość kościoła samego bez kaplic. Na szczycie jego fronton trójkątny, ozdobiony rzeźbą wypukłą („Ofiara Noego”), dłuta snycerza Righi, sprowadzonego do Wilna przez biskupa Massalskiego. Gzymsy na facjacie i naokoło kościoła są z ciosowego kamienia, rzeźbą ozdobione. Na dachu frontonu postawione są trzy posągi: św. Heleny na środku, z krzyżem złoconym, a po bokach św. Stanisława i św. Kazimierza; oprócz tego w niszach ściany frontowej są posągi czterech Ewangelistów, Mojżesza i Abrahama, dłuta tegoż samego Righi. Obecnie katedra ma kształt czworoboku podłużnego, z wysuniętymi na czterech rogach kaplicami, które się kolumnadą lekką po bokach łączą ze sobą, tworząc boczne przysionki, z których jeden ozdobiony jest posągami królów polskich, a drugi posągami świętych Towarzystwa Jezusowego. Wewnątrz kościół oświeca szesnaście okien w ścianach bokowych i trzy w ścianie tylnej, z których jedno półkolne nad wielkim ołtarzem. Sklepienie kościoła koszowe, ozdobione rzutami w kasetonach ośmiokątnych, wspiera się na dwóch rzędach olbrzymich kolumn czworokątnych, rozdzielających kościół na trzy nawy. Oprócz ołtarza wielkiego, wzniesionego na półpięta łokcia, jest jeszcze prezbiterium z ołtarzem kanonicznym, tronem biskupim i stallami prałatów, kratą od reszty kościoła oddzielone i na dwa wschody wzniesione. W ołtarzu wikariuszowskim mieści się obraz pędzla Franciszka Smuglewicza, przedstawiający męczeńską śmierć św. Stanisława, biskupa krakowskiego. Na ołtarzu kanonicznym umieszczono wspaniałe tabernaculum, ze srebra rzeźbione, roboty augsburskiej. Na ścianach bocznych, między pilastrami pod gzymsem, spostrzegamy 16 obrazów pędzla Villaniego, przedstawiających sceny z historii świętej Starego i Nowego Testamentu, od stworzenia Adama i Ewy, aż do zesłania Ducha Świętego. Na środkowych filarach obrazy dwunastu Apostołów pędzla F. Smuglewicza. Całość pełna poważnej prostoty i majestatu zarazem. W katedrze jest dziesięć kaplic, do których wejście z wewnątrz kościoła. Opisywać wszystkie szczegółowo nie pozwalają nam szczupłe ramy artykułu dziennikarskiego i dlatego musimy się ograniczyć na pobieżnym opisie tych, które albo z powodu przywiązanych do nich wspomnień historycznych, lub też dla innych względów zasługują na szczególną uwagę. Pierwsze między nimi, bezsprzecznie, zajmuje miejsce kaplica św. Kazimierza, cała z piaskowca wystawiona, a wewnątrz wyłożona najpiękniejszym marmurem włoskim, zbudowana w porządku doryckim. Nad kaplicą tą daje się widzieć nad latarnią pod krzyżem spora gałka dętej roboty z miedzi, w ogniu suto pozłacana. Między pospólstwem słynęła ona niegdyś za szczerozłotą i to spowodowało zapewne, że w r. 1706 Szwedzi z okien sal nad bramą zamkową do tej gałki strzelali. Ślady tego dotąd są widoczne. Powiadają, że pułkownik szwedzki Diekor, przypatrując się przez lunetę uszkodzeniom, przekonał się o fałszywości podania i zapewne dlatego kazał zaniechać tej zabawy. Wewnątrz kaplicy dwanaście pilastrów z marmuru brunatno cętkowanego w porządku jońskim zdobią jej ściany. W niszach między płaskosłupami są posągi (posrebrzane, jak sądzi uczony badacz starożytnościŚmierć biskupa Massalskiego w r. 1794 d. 28 czerwca w Warszawie spowodowała zawieszenie robót na lat kilka, tem bardziej, że po zejściu biskupa spadkobiercy jego odmówili wypłaty sumy przez Massalskiego na restaurację katedry przeznaczonej. Właśnie pod tę porę, gdy jeszcze proces ze spadkobiercami nie doszedł do końca, umarł Wawrzyniec Gucewicz, trzeba więc było dalsze prowadzenie robót powierzyć profesorowi Szulcowi, który po ukończeniu procesu z Potockimi, co po Massalskim dziedziczyli, i przy pomocy ofiar nowego biskupa Jana Kossakowskiego i kapituły wileńskiej, mógł nareszcie dokonać dzieła przez swego poprzednika rozpoczętego. W dniu 28 września 1801 roku biskup Kossakowski poświęcił ukończoną już wspaniałą budowę. Katedra zrestaurowana, wewnątrz małym uległa zmianom; Gucewicz przerobił tylko sklepienia, kaplice porównał jedne z drugimi i na podobieństwo ich nowe wystawił, zlał korzystnie różnorodne części w jedną pełną harmonii i prawdziwego wdzięku całość, jednym je ołtarzem uwieńczył, a środek, czyli właściwy kościół, o trzecią część podniósł wyżej, nieprzerwanym go gzymsem doryckim zdobiąc. Front kościoła składa się z przysionka wspartego na sześciu kolosalnych kolumnach. Zajmuje on całą szerokość kościoła samego bez kaplic. Na szczycie jego fronton trójkątny, ozdobiony rzeźbą wypukłą („Ofiara Noego”), dłuta snycerza Righi, sprowadzonego do Wilna przez biskupa Massalskiego. Gzymsy na facjacie i naokoło kościoła są z ciosowego kamienia, rzeźbą ozdobione. Na dachu frontonu postawione są trzy posągi: św. Heleny na środku, z krzyżem złoconym, a po bokach św. Stanisława i św. Kazimierza; oprócz tego w niszach ściany frontowej są posągi czterech ewangelistów, Mojżesza i Abrahama, dłuta tegoż samego Righi. Obecnie katedra ma kształt czworoboku podłużnego, z wysuniętymi na czterech rogach kaplicami, które się kolumnadą lekką po bokach łączą ze sobą, tworząc boczne przysionki, z których jeden ozdobiony jest posągami królów polskich, a drugi posągami świętych towarzystwa Jezusowego. Wewnątrz kościół oświeca szesnaście okien w ścianach bocznych i trzy w ścianie tylnej, z których jedno półkolne nad wielkim ołtarzem. Sklepienie kościoła koszowe, ozdobione rzutami w kasetonach ośmiokątnych, wspiera się na dwóch rzędach olbrzymich kolumn czworokątnych, rozdzielających kościół na trzy nawy. Oprócz ołtarza wielkiego, wzniesionego na półtora łokcia, jest jeszcze prezbiterium z ołtarzem kanonicznym, tronem biskupim i stallami prałatów, kratą od reszty kościoła oddzielone i na dwa wschody wzniesione. W ołtarzu wikariuszowskim mieści się obraz pędzla Franciszka Smuglewicza, przedstawiający męczeńską śmierć św. Stanisława, biskupa krakowskiego. Na ołtarzu kanonicznym umieszczono wspaniałe tabernaculum, ze srebra rzeźbione, roboty augsburskiej. Na ścianach bocznych, między pilastrami pod gzymsem, spostrzegamy 16 obrazów pędzla Villaniego, przedstawiających sceny z historii świętej Starego i Nowego Testamentu, od stworzenia Adama i Ewy, aż do zesłania Ducha Świętego. Na środkowych filarach obrazy dwunastu apostołów pędzla F. Smuglewicza. Całość pełna poważnej prostoty i majestatu zarazem. W katedrze jest dziesięć kaplic, do których wejście z wewnątrz kościoła. Opisywać wszystkie szczegółowo nie pozwalają nam szczupłe ramy artykułu dziennikarskiego i dlatego musimy się ograniczyć na pobieżnym opisie tych, które, albo z powodu przywiązanych do nich wspomnień historycznych, lub też dla innych względów, zasługują na szczególną uwagę. Pierwsze między nimi, bezsprzecznie, zajmuje miejsce kaplica św. Kazimierza, cała z piaskowca wystawiona, a wewnątrz wyłożona najpiękniejszym marmurem włoskim, zbudowana w porządku doryckim. Nad kaplicą tą daje się widzieć nad latarnią pod krzyżem spora gałka dętej roboty z miedzi, w ogniu suto pozłacana. Między pospólstwem słynęła ona niegdyś za szczerozłotą i to spowodowało zapewne, że w r. 1706 Szwedzi, z okien sal nad bramą zamkową, do tej gałki strzelali. Ślady tego dotąd są widoczne. Powiadają, że pułkownik szwedzki Diekor, przypatrując się przez lunetę uszkodzeniom, przekonał się o fałszywości podania i zapewne dlatego kazał zaniechać tej zabawy. Wewnątrz kaplicy dwanaście pilastrów z marmuru brunatno cętkowanego w porządku jońskim zdobią jej ściany. W niszach między płaskosłupami są posągi (posrebrzane, jak sądzi uczony badacz starożytności wileńskich ś.p. M. Homolicki) mające niejakie podobieństwo do Zygmunta Starego, Władysława Warneńczyka, św. Kazimierza i innych królów i książąt z rodziny Jagiellońskiej. W ołtarzu jest obraz św. Kazimierza, paludamentem drewnianym posrebrzanym, z frędzlami wyzłacanymi ozdobiony. Nad tym obrazem umieszczona trumna drewniana, z grubych dylów, srebrnymi blachami (wagi 3000 funtów) obłożona. Trumna ta spoczywa na dwóch srebrnych orłach misternej roboty i dźwiga na sobie statuę św. Kazimierza srebrną, z krzyżem w prawej a lilią w lewej ręce. Na ścianach bocznych kaplicy dwa wielkie obrazy (al fresco) roboty Dunckersa, przedstawiające wskrzeszenie przez św. Kazimierza dzieweczki Urszuli i zwłoki tego świętego w trumnie przed eksportacją leżące. Reprodukcje tych obrazów można widzieć w przepysznym wydaniu p. Wilczyńskiego. Kaplica ta, niegdyś królewska, pierwotnie przez Kazimierza IV Jagiellończyka pod wezwaniem Bogarodzicy, św. Stanisława i Andrzeja wzniesiona, mieściła w sobie groby królewskie. Po pożarze 1530 roku nanowo przez Zygmunta Starego podźwignięta, następnie zaś przez Zygmunta III z ciosowego kamienia, w miejscu gdzie był przechodowy z pałacu korytarz, w obszerny kwadrat zbudowana, ostatecznie przez Władysława IV w r. 1636 została ukończona. Uroczyste przeniesienie zwłok św. Kazimierza nastąpiło dnia 4 sierpnia 1636 roku, w obecności króla Władysława IV, nuncjusza papieskiego Mariusa Pilonarda i wszystkich znakomitych panów i dygnitarzy Litwy i Korony. Na pamiątkę tego uroczystego obchodu, wprawioną została w ścianę zewnętrzną kaplicy duża tablica marmurowa, uwieńczona tarczą z herbami państwa i stosownym napisem. W sklepach tej kaplicy spoczywają serce i wnętrzności Władysława IV, zmarłego w Mereczu w r. 1648. Godną jest uwagi mała przenośna ambonka, w kaplicy św. Kazimierza stojąca, jako zabytek staroświeckiej sztuki rzeźbiarskiej. Ma ona kształt kielicha osadzonego na lecącym orle. Z niej to kaznodzieje przemawiali do rodziny królewskiej, która słuchała nabożeństwa z bogatej trybuny ponad głównymi drzwiami osadzonej. Do trybuny tej prowadziła z zamku galeria kryta. Druga z kolei, biskupią kaplicą zwana, mieści w wielkim ołtarzu obraz pędzla Jana Borka z r. 1690, przeniesiony z kościoła pod wezwaniem Wszystkich Świętych. W sklepach tej kaplicy spoczywają zwłoki niektórych biskupów wileńskich, jako to: Jana z książąt litewskich, Jerzego Tyszkiewicza, Jana Zawiszy, Michała Zienkowicza i Andrzeja Benedykta Kłęgiewicza, zmarłego w r. 1841.Na szczególną zasługują uwagę pod względem artystycznym dwa obrazy pędzla Czechowicza, znajdujące się w dwóch innych kaplicach. Pierwszy w kaplicy św. Ignacego Lojoli przedstawia klęczącego świętego, słuchającego w pobożnym ducha skupieniu słów Chrystusa, krzyż męki dźwigającego. Drugi w kaplicy Ukrzyżowania przedstawia Chrystusa na krzyżu, dziwnie pięknej roboty, a u stóp Jego Maria Matka Boża i Maria Magdalena, jako wcielenie dwóch boleści. Kaplica Wołłowiczowska stoi dotąd nienaruszona w całym swoim składzie, tak jak była wzniesiona przez Eustachego Wołłowicza, pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Jest tu po prawej stronie na ścianie nagrobek biskupa, wraz z wmurowaną tablicą marmurową, z nadpisem: „Violator hujus operis infelix est”. Powiadają, że Gucewicz, przeczytawszy ów napis, nie chciał tej kaplicy restaurować, pomimo nalegań biskupa Massalskiego. Podanie ludowe, łatwo i chętnie szukające wpływów nadprzyrodzonych, przypisuje w pogadankach, które doszły do naszych czasów, smutny koniec biskupa zrządzeniu Bożemu, karzącemu go za pogwałcenie nietykalności kaplicy. Oprócz św. Kazimierza królewicza, zmarłego w r. 1480, i serca Władysława IV, w kościele katedralnym byli pogrzebani: 1) Książę Korygajło Olgierdowicz, zabity w r. 1390. 2) Aleksander Wigund, ulubiony brat Jagiełły. 3) Księżna Anna, druga żona Witolda, zmarła w r. 1418. 4) W. książę Witold, zmarły w r. 1430. 5) Książę Zygmunt Kiejstutowicz, brat Witolda, zabity w Trokach w r. 1440. 6) Książę Świdrygiełło, pogrzebiony w Wilnie r. 1452. 7) Książę Michał, wnuk Kiejstutów, a syn Zygmunta, zmarły 1452 r. 8) Król polski, w. ks. litewski Aleksander, zmarły 1506 r. 9) Królowa Elżbieta, pierwsza żona Zygmunta Augusta, zmarła 1543 r. 10) Królowa Barbara Radziwiłłówna, zmarła 1551 r. Obecnie Towarzystwo Archeologiczne Wileńskie ogłosiło składkę na wzniesienie pomnika sławnej Barbarze, a wykonanie onego poleciło p. Henrykowi Dmochowskiemu. W skarbcu katedry wileńskiej wiele jest ciekawych zabytków przeszłości, jak pod względem bogactwa, tak również pod względem pamiątek historycznych do nich przywiązanych.

Czas powstania:

1863

Publikacja:

01.09.2023

Ostatnia aktualizacja:

10.06.2025
rozwiń
 Fotografia przedstawiająca Opis kościoła katedralnego w Wilnie Galeria obiektu +3

 Fotografia przedstawiająca Opis kościoła katedralnego w Wilnie Galeria obiektu +3

 Fotografia przedstawiająca Opis kościoła katedralnego w Wilnie Galeria obiektu +3

 Fotografia przedstawiająca Opis kościoła katedralnego w Wilnie Galeria obiektu +3

Obiekty powiązane

1
Pokaż na stronie:

Załączniki

3

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz