Licencja: domena publiczna, Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Opis kościoła archikatedralnego we Lwowie
Fotografia przedstawiająca Opis kościoła archikatedralnego we Lwowie
Fotografia przedstawiająca Opis kościoła archikatedralnego we Lwowie
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000132-P/135306

Opis kościoła archikatedralnego we Lwowie

Lwów | Ukraina | obwód lwowski | rejon lwowski
ukr. Lwiw (Львів)
Identyfikator: DAW-000132-P/135306

Opis kościoła archikatedralnego we Lwowie

Lwów | Ukraina | obwód lwowski | rejon lwowski
ukr. Lwiw (Львів)

W tekście opisany jest kościół archikatedralny we Lwowie, którego budowa została zainicjowana przez Kazimierza Wielkiego. Wznoszenie elementów kościoła rozpoczęło się w 1344 r. pod pieczą architektów Piotra Stechera i Piotra Schellera. Jak podaje autor artykułu, gmach był inny niż „obecnie”, tj. w XIX wieku. W tekście przedstawiona jest cała historia rozbudowy kościoła, a także jego późniejszej odnowy przez arcybiskupa Sierakowskiego. Opisane są także malowidła, które znajdują się w kościele, m.in. portrety arcybiskupów czy królów polskich. (Źródło: „Tygodnik Illustrowany”, Warszawa 1864, T:9, s. 198-199., za: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu.

 

Kościół archikatedralny we Lwowie.

 

Jednym z najwspanialszych, a razem najstarszych gmachów miasta Lwowa jest kościół archikatedralny. Odznacza się on śmiałością kształtów, a w głównej budowie czystością stylu starogockiego. Z zewnątrz jednak wrażenie to psują różnorakiego kształtu kaplice, do ścian kościoła po bokach przytykające. Przybudowania te, niższe od głównej nawy kościoła i nieharmonizujące z nią jednolitością stylu, szkodzą wiele wspaniałości budowy i czynią ją ciężką dla oka. Katedrę lwowską zbudował Kazimierz Wielki po zajęciu Rusi, wskutek uczynionego przedtem ślubu. Budowę rozpoczęto w roku 1344, najprzód pod wezwaniem św. Trójcy, później zaś pod tytułem Wniebowzięcia Najśw. Marii Panny, a ciągnęła się ona przez lat sto kilkadziesiąt. Pobożni mieszkańcy Lwowa, radzi, że miastu przybywa tak wspaniała ozdoba, w świętobliwej gorliwości przyczyniali się ze swej strony usilnie do przyśpieszenia budowy kościoła, gdyż, jak świadczy Zimorowicz: „własnymi rękoma ciężary na niego znosili”. Najwięcej zaś przyczynił się do tego szczodrobliwością swą Władysław Jagiełło. Budowę prowadzili początkowo architekci Piotr Slecher i Scheller. Do roku 1405 postąpiła ona o tyle, że kościół poświęcony został przez arcybiskupa błogosławionego Jakuba Strepę w tymże roku, ostatecznie zaś ukończył ją Prom, czyli Grom, architekt wrocławski, dopiero w r. 1481. Aliści w niespełna pięćdziesiąt lat po ukończeniu pożar zniszczył wieżę kościoła i sam też kościół wielce uszkodził. Arcybiskup ówczesny Wilczek własnym kosztem odbudował wieżę i uszkodzony odnowił kościół. Gmach dawny odmienny był od dzisiejszego. Wewnątrz ściany kościoła skromnie na szaro były malowane. Nade drzwiami wchodowymi wznosiła się również szara, służąca za dzwonnicę, mała wieżyczka. Z zewnątrz kościół zeszpecony był mnogimi z różnych czasów przydatkami i otoczony dokoła cmentarzem, zacieśnionym kaplicami i pomnikami. Ciągnący się wokoło cmentarza mur odgraniczał go od miasta. W jednym rogu stała kaplica Ogrójcowa, zbudowana kosztem Węgra Boima, która do dzisiaj jeszcze pozostała i ściąga uwagę prześlicznymi rzeźbami. Oprócz tej wznosiło się tam jeszcze kilka innych kaplic, pomiędzy którymi kaplica Domagalewiczów przechodnia, gdzie znajdował się cudowny obraz Matki Boskiej, przeniesiony i umieszczony później w głównym ołtarzu w kościele. Na cmentarzu stał także pomnik wyobrażający leżącego w grobie Pana Jezusa, misterną odznaczający się rzeźbą, który ustawiony dziś zewnątrz pod murem kościoła od strony północnej, otoczony bywa zwykle klęczącą gromadką nabożnych. Tuż pod samym cmentarzem od strony zachodniej, naprzeciw dzisiejszych drzwi wchodowych kościoła, były jatki miejskie, wielce niestosownie w pobliżu kościoła umieszczone, o co kapituła długie toczyła spory z magistratem, a zwłaszcza arcybiskup Jan Próchnicki; wszelako przez wiele lat starań pozostały one bez skutku. Położenie kościoła wystawiało mury jego na ciągłe uszkodzenia. Stoi on bowiem na pochyłości ku wałom niegdyś miejskim spadającej. Stąd mury, narażone na ściek wód i nieczystości, podmakały u dołu. Przyczyniały się do zanieczyszczenia i owe pobliskie jatki. Niemniej też z biegiem czasu kościół i wewnątrz wielkim uległ uszkodzeniom, tak że już w początkach XVIII wieku stan jego był opłakany i śpieszniej wymagający restauracji. Przez dachy nadpsute lało się do kościoła i kaplic przybocznych. Trzydzieści dwa ołtarze przyparte do ścian upadały, a niektóre całkowitem groziły obaleniem. Oprócz tego wnętrze kościoła, zacieśnione wielką liczbą nagrobków i pomników, których już Starowolski w opisie swoim przeszło czterdzieści wylicza, tak zapełnione było ławkami, skrzyniami brackimi i tym podobnymi, że w obszernej świątyni mało miejsca zostawało dla pobożnych, a ani procesji, ani innych uroczystych obrzędów w kościele odprawiać nie było można. Stan taki zwracał na siebie oddawna uwagę kapituły. Już w latach 1720 i 1733, gdy na katedrze arcybiskupiej zasiadał Jan Skarbek, poczęto myśleć o odnowie kościoła. Wszelako przedsięwzięcie to wymagało znacznego bardzo nakładu, zaczem niełatwo było takowe uskutecznić. W roku 1737, za wstąpieniem na katedrę arcybiskupią Mikołaja Wyżyckiego, podjęto znowu myśl odnowy archikatedry lwowskiej. Pierwszy zawiązek potrzebnego na to funduszu powstał w tym czasie z daru księżny Teofili z Leszczyńskich Wiśniowieckiej, kasztelanowej krakowskiej, która po stracie małżonka, odnowiła kaplicę zwaną Buczackich i w niej zwłoki męża złożywszy, w roku 1741 na restaurację całego kościoła ofiarowała sumę 10 000 złp. Wyżycki, acz nie rozporządzający znacznymi zasobami pieniężnymi, przyrzekł dać drugie tyle, kapituła ofiarowała 5 000 złp.; licząc więc według wartości ówczesnej pieniędzy, była to już dosyć znaczna suma, z którą o rozpoczęciu roboty myśleć można było. Przeznaczono nadto dla powiększenia tego funduszu wszelkie kary pieniężne opłacane przez duchownych. W roku 1752 zaczęto skupować i zwozić materiały; brak atoli funduszów spowodował przerwę w odnowie kościoła i ta dopiero za następcy Wyżyckiego Wacława Hieronima Sierakowskiego, z gorliwością podjęta, pomimo rozlicznych trudności, szczęśliwie do skutku doprowadzoną została. Sierakowski zaczął od zajmowania się zbieraniem darów i składek. Na początek ofiarował od siebie 370 dukatów złotem; sprzedano za postanowieniem kapituły zbyteczne srebra kościelne, tudzież z kaplicy Domagalewiczowskiej. Z innych darów, zebranych za staraniem Sierakowskiego, wymienię tu ofiarowany przez ks. Ignacego Krasickiego pierścień z krucyfiksem rzeźbionym na onyksie, który to pierścień oszacowany był na 2 970 złp. Przeznaczył także Sierakowski wszystkie dochody i pańszczyznę z dóbr arcybiskupich pod Lwowem, Obrószyna, Stawczan, Rzęsny polskiej i ruskiej na prowadzenie rozpoczętej fabryki. Wszystko to wszakże nie wystarczało. W ciągu roboty coraz nowe i większe rozchody pochłaniały dary szczodrobliwości pobożnej, a ciężar rozpoczętej roboty spadał zawsze na głowę samego Sierakowskiego. Aby nie ustało dzieło, nie żałował on żadnych ze swej strony ofiar i poruszył ostatnie swe zasoby. Zastawił własne srebra stołowe, sprzedał stare wina z swej piwnicy, a w końcu nawet futro sobolowe, co świadczy, że pomimo późnego już wieku, starzec nie wahał się narazić na osobiste dolegliwości i ująć sobie wygód zwyczajnych, byle tylko ulubioną myśl swoją do skutku doprowadzić. Ażeby starej budowie przywrócić dawną wspaniałość, wypadło nie tylko pomyśleć o odnowie i przeistoczeniu w niektórych miejscach samychże mu„Vade et quae in corde habes fac, - Dominus enim tecum est.” Idź i czyń, co masz w myśli, albowiem Pan z tobą jest. Uszczęśliwiony Sierakowski zajął się tedy niezwłocznie przeniesieniem obrazu. Nastąpiło ono z wielką uroczystością 11 maja 1765 r., w wigilię dnia Najświętszej Marii Panny. W orszaku procesjonalnym postępowało liczne duchowieństwo, kapituła, wszystkie zakony, magistrat, bractwa i cechy, tudzież niezliczone tłumy publiczności. Obniesiono obraz wokoło rynku, śród bicia dzwonów, huku moździerzów i odgłosu muzyki, poczem wniesiono go przez wystawioną na ten cel bramę tryumfalną do kościoła archikatedralnego, gdzie go umieszczono w wielkim ołtarzu, na siedmiu srebrnych słupach, mnogimi wotami obwieszonych. Za szczęśliwą wróżbę przeniesienia poczytywano szczególne zjawisko meteorologiczne, że podczas całej uroczystości, gdy po przedmieściach wokoło ulewny deszcz padał, nad rynkiem i kościołem jasne świeciło słońce i najpiękniejsza całemu obrzędowi sprzyjała pogoda. Przez całą oktawę po przeniesieniu obrazu trwały codziennie nabożeństwa i kazania stosowne do uroczystości. Obraz ten pozostaje do dzisiaj w głównym ołtarzu, w dnie powszednie zasłonięty wielkim obrazem pędzla Marcina Jabłońskiego, przedstawiającym Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny. Kaplicę Domagalewiczowską zniesiono wkrótce potem, przy restauracji kościoła, wraz z innymi znajdującymi się na cmentarzu kaplicami, oprócz Ogrójcowej. Arcybiskup Sierakowski, dopiąwszy przeniesieniem obrazu z kaplicy Domagalewiczowskiej jednego z głównych swych życzeń, zabrał się gorliwie do restauracji kościoła. Kiedy już prace około zewnętrznej odnowy znacznie były posunięte, w cztery lata po ich rozpoczęciu, wypadło pomyśleć o stosownym przyozdobieniu wewnętrznym ścian świątyni Pańskiej. Wezwał tedy Sierakowski słynnego wówczas malarza Stroińskiego, Lwowianina, który poprzednio już, mając sobie poruczone odmalowanie kościoła Panny Maryi Śnieżnej, dał tamże dowody znakomitej w sztuce biegłości. W „Słowniku malarzów polskich” Rastawieckiego umieszczony jest kontrakt w przedmiocie odmalowania katedry lwowskiej, zawarty pomiędzy arcybiskupem Sierakowskim a rzeczonym Stroińskim. Mocą tegoż kontraktu zobowiązał się Stroiński odmalować wnętrze katedry „suto i z imaginacyą najlepszą”, w czem winien był naradzać się z członkami kapituły.
Trudne zadanie przyjął na siebie malarz. Styl gotycki w ogóle nie godzi się z malowidłem al fresco. Ściany, poprzecinane bieżącymi od góry do dołu wązkimi oknami, przepuszczającymi światło przez różnokolorowe szyby, nisze, w których umieszczone poważne postacie świętych Pańskich, sklepienia poprzerzynane żebrami strzelistych łuków, dzielącymi je w wązkie trójkątne pola, nie przedstawiają dosyć obszernego miejsca dla obrazów wielkiego rozmiaru, odpowiednich wspaniałości całej budowy. Toż ściany świątyń gotyckich pozostają zwykle szare i ciemne, a tylko różnokolorowe okna i obrazy w ołtarzach urozmaicają, a raczej podnoszą kontrastem swoim ponurą szarość świątyń gotyckich, usposobiającą do pobożnej zadumy. Nie troszczył się wszakże arcybiskup Sierakowski o zgodność z pierwotnym stylem budowy, niewielkim będąc estetykiem, jak to i we wszystkich innych ozdobach i szczegółach w odnowieniu kościoła się okazało; z jego tedy woli zabrał się Stroiński do pokrycia sklepień i ścian nowoodrestaurowanej katedry malowidłem freskowym. Wyznać jednak potrzeba, iż wywiązał się z powierzonego sobie zadania ze starannością, talentem i sztuką, korzystnie świadczącą o malarskich jego zdolnościach. Freski w katedrze lwowskiej mają wiele rzetelnej piękności, jak na malarza zwłaszcza samorodnego, któremu obce były źródła i wzory wielkich szkół malarskich. Pomimo dopiero co wspomnianych trudności, wypływających z samegoż składu budowy gotyckiej, umiał Stroiński powiązać je w jeden szereg obrazów okrywających całe sklepienie świątyni i tworzących niejako jedną całość pomysłu. Ponieważ kościół archikatedralny nosi tytuł Wniebowzięcia Panny Maryi, z tego więc wziął artysta pochop do szeregu swoich obrazów. Przeszło trzy lata zajmowała go ta praca: rozpocząwszy w r. 1769 malowanie ścian presbyterium, w latach 1771 i 1772 ukończył nawę kościoła. Wnętrze eremitażu odmalował inny malarz, Włoch Tavellio. Nim jeszcze Stroiński ukończył malowanie nawy, już odbudowanie kościoła do tyla postąpiło, że na Zielone Święta w r. 1771 odprawił Sierakowski pierwsze nabożeństwo przed wielkim ołtarzem, przed owym z kaplicy Domagalewiczowskiej. Spełniły się wreszcie gorące życzenia Sierakowskiego, gdy dzieło odnowy kościoła w r. 1776 ukończone zostało, a d. 23 kwietnia w obecności sześciu biskupów dokonał on obrzędu poświęcenia kościoła z wielką uroczystością. Przysłane z Rzymu relikwie świętych Fidelisa, Amata i Emeryka umieszczono w wielkim ołtarzu, a tegoż samego jeszcze roku, w miesiąc później, d. 23 maja, ukoronował Sierakowski również uroczyście cudowny obraz Matki Boskiej w głównym ołtarzu. Wejdźmy teraz do wnętrza odnowionej świątyni i przypatrzmy się jej tak, jak ją dzisiaj widzimy. Piękna, pełna prostoty jest jej budowa pierwotna. Na czterech strzeliście w górę wybiegających filarach opiera się lekkie sklepienie nawy, poprzerzynane ostrokątnymi lukami, spływającymi w górze gotyckim krzyżowym wiązaniem z wystającymi żebrami. Kościół, w kształcie podłużnym, ma 30 sążni długości, z czego połowa na nawę, połowa na presbyterium przypada. Szerokość nawy bez kaplic pobocznych wynosi 12½ sążnia. Presbyterium ma szerokości tylko 5 sążni, z czego wynika, że stosunkowo do presbyterium nawa jest za krótka, wszakże sama w sobie w rozmiarach wyborna, a prostota jej i lekkość stylu zachwyca znawców. Do presbyterium przylegają po bokach: od strony północnej zakrystia, od południowej wspomniany eremitaż. Wzdłuż kościoła po obu bokach ciągnie się sześć kaplic, po trzy z każdej strony równolegle. Styl tych kaplic, równie jak całe przyozdobienie kościoła wewnątrz, zupełnie jest niezgodny z pierwotnym stylem budowy. Zmieszane i przebudowane ozdoby zeszpeciły prześliczną prostotę gotyckiej budowy, zakryły jej lekkość i przesadnie ją upstrzyły rozmaitością. Wina w tem zaiste nie samego Sierakowskiego, lecz i zepsutego smaku w ogóle z końcem XVIII wieku, gdy nikt się nie znalazł, coby go był objaśnił w tym względzie i odpowiedniejsze podał wzory do przeprowadzenia odnowy kościoła w jednolitym stylu. Ołtarz główny od wschodu otaczają kolumny z drzewa mozaikowanego, z ozdobami złoconymi; podobnież i inne ołtarze. Na górnych gzymsach gotyckich kolumn poustawiano ciężkie posągi ewangelistów; ściany i kapitele ozdobiono malowanymi gzymsami, liśćmi, złoconymi sztukateriami, wazonami i bukietami, pomiędzy którymi pomalowano aniołów i ojców świętych; wszystko to, lubo z wielką starannością malowane, w rażącej pozostaje sprzeczności z prostą, lekką i piękną gotycką budową świątyni, mąci i zasłania wdzięk jej pierwotny. Toż samo powiedzieć trzeba o ołtarzach, poprzyczepianych do kolumn kościoła, jakoteż i o kaplicach. Najpiękniejszą z tych ostatnich jest kaplica Kampianów, zawierająca nagrobki czterech osób tejże rodziny mieszczańskiej. Marmurowymi ozdobami swymi przypomina ona kaplice w katedrze na Wawelu. Cztery wielkie tablice nagrobkowe umieszczone w ścianach, otoczone są rzeźbionymi z marmuru gzymsami, sztukateriami i rozetami, obiegającymi ściany kaplicy i spływającymi w jedną całość z ołtarzem umieszczonym w jej głębi. Ołtarz marmurowy, ściany, słupy i pilastry są z marmuru czarnego, ozdoby i gzymsy z białego, posągi z brązowego. Rzeźby te sięgają, sztucznie wiążąc się z sobą, aż po wierzch sklepienia, gdzie na szczycie w płaskorzeźbie wyobrażone są kawki, herb Rusi.Pozostaje nam teraz obejrzeć obrazy i pomniki. Znamy już suto i z imaginacją wykonane przez Stroińskiego freska, okrywające całe sklepienie. Ściany prezbiterium dostarczały artyście obszerniejszego do rozporządzenia miejsca, na którym pędzel jego swobodniej mógł się rozwinąć. To też ściany prezbiterium pokrył Stroiński wielkiego rozmiaru freskami, przedstawiającymi sceny historyczne, odnoszące się do cudownego obrazu Matki Boskiej, umieszczonego w głównym ołtarzu. Po lewej stronie wielkiego rozmiaru malowidło przedstawia pamiętną chwilę, gdy Jan Kazimierz d. 1 kwietnia 1656 r., zgnębiony niewzniosłe dzieła sztuki. Zmarły za naszej już pamięci arcybiskup Łukasz Baraniecki postawił pomnik arcybiskupowi Ankwieżowi. Na tablicy z czarnego marmuru, ujętej w piękne architektoniczne ozdoby z piaskowca, umieszczony herb Abdank, pod nim napis stosowny w języku łacińskim. Z pomników dla osób prywatnych wpadają najprzód w oczy, umieszczone po obu stronach wejścia doSzczęściami kraju, polecał go opiece Matki Boskiej, i klęcząc przed tym tu jej obrazem, czynił ślub po ukończeniu wojny ulżenia doli ludu. Niżej po tejże stronie arcybiskup Sierakowski, klęczący w stroju pontyfikalnym, otoczony duchowieństwem. Obraz ten przedstawia przeniesienie cudownego obrazu Matki Boskiej z kaplicy do kościoła. Na przeciwnej ścianie, po prawej stronie ołtarza, widzimy dwa wielkie freski, z których jeden wyobraża Sobieskiego, gdy jeszcze był hetmanem w. kor., w naturalnej wielkości, z buławą w ręku, w zbroi i zarzuconym przez ramiona płaszczu tygrysim; u stóp jego dwóch rycerzy, jeden trzyma buńczuk i tarczę z napisem: „Salus infirmorum”, drugi tarczę również z napisem: „Regina regni Poloniae ora”. W górze obrazu przedstawione cudowne uleczenie Sobieskiego z ciężkiej choroby w r. 1672. Drugi wielki obraz na tejże ścianie przedstawia złożenie chorągwi zdobytych na nieprzyjacielu przed obrazem Matki Boskiej. Oprócz powyższych malowideł, zasługują na szczególniejszą jeszcze uwagę prześliczne freski, ozdabiające kopułę kaplicy dawniej Buczackich, dziś Przenajświętszego Sakramentu. Alegoryczne te malowidła, stosownie do dzisiejszego przeznaczenia kaplicy, odnoszą się głównie do tajemnicy Przenajświętszego Sakramentu. Obrazy w ołtarzach prawie wszystkie są pędzla Chojnickiego Lwowianina. Najgodniejszym wszelako uwagi dla zwiedzającego katedrę lwowską jest zbiór portretów historycznych, olejno malowanych, którymi obwieszone są od góry do dołu ściany obu zakrystii. Są to, oprócz kilku wizerunków królów polskich, współczesne portrety wszystkich arcybiskupów lwowskich, począwszy od połowy XVII wieku, aż do naszych czasów, tudzież fundatorów i dobroczyńców kościoła. Dla historyka i archeologa zbiór to nieoceniony, lubo pod względem sztuki niewielkiej wartości. Oprócz portretów arcybiskupów, znajdują się w nim wizerunki: Władysława Jagiełły, Aleksandra, Zygmunta Starego i Stefana Batorego; dalej Tomasza Zamojskiego kancl. w. kor., Pawła Boima doktora filozofii, dwóch Sierakowskich i innych znakomitych mieszczan i dygnitarzy. W ogóle wszystkich razem obrazów w zakrystiach jest około czterdziestu. Obejrzałszy obrazy, przejdźmy do pomników i nagrobków. W pierwszej kaplicy po prawej stronie od wielkiego ołtarza, dziś kaplicą Buczackich zwanej, znajdują się dwa pomniki, zasługujące na szczególną uwagę tak z powodu swej starożytności, jakoteż i całego wykonania. Pierwszy ma kształt kamiennego sarkofagu, na którym w płaskorzeźbie ze spiżu wyobrażony rycerz w postawie leżącej, okryty ciężką zbroją i wsparty na jednym ręku; przy piersi hełm. Jest to pomnik Michała Buczackiego, który w r. 1438 poległ w bitwie z Tatarami. Grobowiec ten nie ma żadnego napisu; snąć umieszczony na osobnej tablicy, zatracić się musiał podczas przenosin pomnika. Drugi pomnik, jak świadczy wyryty na żelaznej tablicy napis, jest to grobowiec Stanisława Żółkiewskiego, wojewody ruskiego, ojca hetmana. Na kamiennym sarkofagu, wykuty również ze spiżu w płaskorzeźbie, stoi rycerz, lewą ręką trzyma o rękojeść szabli, prawą wspiera o biodra; u stóp hełm z piórami i herb Lubicz. Pod względem sztuki pomniki te nie są bez wartości. Jest w całym ich układzie i wykonaniu pewna, że tak powiem, rycerska szorstkość, prostota i powaga. Dla archeologa przechowały one rzetelny wizerunek szczegółów uzbrojenia ówczesnego, a twarze widocznie z naturalnym podobieństwem wykonane. Wszystkie inne pomniki są znacznie nowsze, a tem samem nie posiadają już tej wartości starożytniczej co dwa pomienione. Arcybiskup Sierakowski wystawił wspaniały marmurowy pomnik obok wielkiego ołtarza, ku uczczeniu pamięci sześciu arcybiskupów lwowskich, poprzedników swoich, jak świadczy umieszczony na płycie z białego marmuru, otoczonej w wyniosłej płaskorzeźbie wykonanymi ozdobami, napis łaciński. Nie możemy tu, dla szczupłości zakreślonych niniejszemu opisowi rozmiarów, opisywać wszystkich pomników; ograniczymy się więc na wzmiance o główniejszych. Sam arcybiskup Sierakowski, odnowiciel kościoła archikatedralnego, ma tu pamięci swojej poświęcony pomnik w kaplicy Chrystusa Ukrzyżowanego. Na sarkofagu z marmuru czarnego, spoczywa z białego marmuru wykonana postać, przedstawiająca Sierakowskiego w szatach pontyfikalnych, z infułą na głowie; w ręce ułożonej na piersiach trzyma krzyż; pod głową księga. Przy ścianie przeciwległej pomnik w podobnymże stylu i z tegoż samego pochodzący czasu, wyobraża arcybiskupa Kickiego, w postawie klęczącej; osoba z białego wykonana marmuru. Oba posągi okazale, wielkiego rozmiaru, nie mają wszakże w sobie prostoty cechującej prawdziwie piękne i wzniosłe dzieła sztuki. Zmarły za naszej już pamięci arcybiskup Łukasz Baraniecki postawił pomnik arcybiskupowi Ankwieżowi. Na tablicy z czarnego marmuru, ujętej w piękne architektoniczne ozdoby z piaskowca, umieszczony herb Abdank, pod nim napis stosowny w języku łacińskim. Z pomników dla osób prywatnych wpadają najprzód w oczy, umieszczone po obu stronach wejścia do prezbiterium, dwa już w bieżącem stuleciu wykonane. Jeden w r. 1818 dla Bogusława i Konstancji Ustrzyckich, przez córkę Urszulę Tarnowską. W niszy, w stylu starożytnym z różowego marmuru, stoi urna, na niej herby Przestrzał i Grzymała, u spodu tablica z napisem. Drugi dawniejszy, wykonany w r. 1806 przez Hartmana, pomnik Katarzyny z Ossolińskich Jabłonowskiej, kasztelanowej wiślickiej; kolumna z czarnego marmuru, na którą pochylone dwie postacie alegoryczne, jedna siedząca, druga stojąca, wyobrażają rozpamiętywanie i boleść; obok dwie tarcze herbowe. Na kolumnie umieszczona urna, na wpół lekką osłoniona draperią. Na urnie płaskorzeźba przedstawia ofiarę w stylu starożytnym; u spodu urny pelikan, godło miłości rodzicielskiej. Pomnik ten odznacza się w ogóle wytwornością dłuta, wdziękiem i lekkością draperii. W kaplicy Przenajświętszego Sakramentu znajdujemy jeszcze nagrobek rodziny Krosnowskich, a w kaplicy Kampianów wspomniane wyżej cztery płyty nagrobkowe, ujęte w całość ozdób tejże kaplicy. Najpiękniejszymi wszakże pod względem artystycznym są w zapomnieniu i kurzu pozostające dwa pomniki w zamkniętej dzisiaj kaplicy Zamojskich, pierwszej z rzędu po lewej stronie od ołtarza głównego. Jak z wielu okoliczności z pewnością wnosić można, są to pomniki arcybiskupa Jana Zamojskiego, zmarłego w r. 1614 i następcy jego Próchnickiego, lubo zaginęły już napisy, przechowane w monumentach Starowolskiego. Styl i układ obu tych widocznie równoczesnych sobie pomników potwierdza ich pochodzenie z początku XVII wieku. Pomimo zaniedbania, przechowały się dotąd nieuszkodzone. Są to dwa sarkofagi kamienne, na których w postawie leżącej wykute z marmuru posągi obu rzeczonych arcybiskupów, z widocznie zachowanym podobieństwem rysów oblicza. Prześlicznie koronkowo rzeźbione szaty, tudzież pełen prostoty i naturalności układ, czyni posągi te cennymi zabytkami sztuki, tem bardziej, gdy się dowiemy, że są płodem dłuta rodzinnego. Felicyan Lobeski, który szczegółowo opisał obrazy i pomniki kościołów lwowskich i tym celem studyował takowe dokładnie, po oczyszczeniu z kurzu dwóch wspomnianych pomników, odkrył na jednym z nich podpis: Adalbert Prophenkowicz. Dzieje sztuki nie przechowały tego imienia i tutaj po raz pierwszy się z nim spotykamy; ale sądząc z dzieła, był to niepośledni artysta, któremu w rzędzie polskich rzeźbiarzy jedno z pierwszych miejsc należy. Zwiedzającemu katedrę lwowską pozostaje jeszcze przejrzeć archiwum miejscowe i skarbiec, umieszczony na pięterku nad zakrystiami. W archiwum znajduje się pomiędzy innymi szacownymi dokumentami oryginalny akt unii brzeskiej, spisany r. 1596 w Brześciu, w cerkwi sobornej św. Mikołaja, pod przewodnictwem Michała Rahozy metropolity kijowskiego i halickiego, w obec całego duchowieństwa ruskiego, z podpisami i pieczęciami. W skarbcu godny widzenia jest zegar starożytny, dar króla Jana Sobieskiego, tudzież sześć wielkich świeczników spiżowych, ulanych z dział tureckich, wziętych przez tegoż bohatera pod Wiedniem, berło złote, również przez niego ofiarowane do cudownego obrazu Matki Boskiej, wielkie krzyże srebrne, trzy srebrne relikwiarze, misternie rzeźbione, kosztowne i starożytne ornaty, z których jeden dar królowej Jadwigi, jej własną wyszyty ręką i t. d. W końcu zwracają tu jeszcze uwagę zawieszone u góry od wschodniej strony kościoła dwie kule działowe, pod którymi napisy świadczą, że są to kule szwedzkie, trzydziestosześciu-funtowe, które podczas ostrzeliwania Lwowa przez Szwedów d. 27 września 1672 r., przy straszliwej burzy srożącej się nad miastem, wpadły wewnątrz kościoła, nic jednak nie uszkodziwszy. Zmarły niedawno znany autor kilku dzieł i rozpraw naukowych Aleksander hr. Stadnicki, legował testamentem na dokończenie drugiej wieży kościoła archikatedralnego lwowskiego 40 000 złp. Wszakże rodzina jego uznała pomysł ten za niewykonalny i za jej staraniem w drodze sądowej legat ten do reszty spadku przyłączony został.

Czas powstania:

1864

Publikacja:

01.09.2023

Ostatnia aktualizacja:

12.06.2025
rozwiń
 Fotografia przedstawiająca Opis kościoła archikatedralnego we Lwowie Galeria obiektu +2

 Fotografia przedstawiająca Opis kościoła archikatedralnego we Lwowie Galeria obiektu +2

 Fotografia przedstawiająca Opis kościoła archikatedralnego we Lwowie Galeria obiektu +2

Załączniki

2

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz