KONKURS DZIEDZICTWO BEZ GRANIC ZOBACZ

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Podhorce
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000437-P/189643

Podhorce

Podhorce
ukr. Pidhirtsi (Підгірці)
Podhorce
ukr. Pidhirtsi (Підгірці)
Identyfikator: DAW-000437-P/189643

Podhorce

Podhorce
ukr. Pidhirtsi (Підгірці)
Podhorce
ukr. Pidhirtsi (Підгірці)

W tekście opisana jest miejscowość Podhorce. Główną część zajmuje historia tego miejsca, wymienione są także najważniejsze budynki i pozostałości po polskiej ingerencji w tej wsi, m.in. kościół parafialny pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża św., ufundowany przez Lubomirskich Rzewuskich. Wspomniana jest też cerkiew założona przez Helenę, żonę Kazimierza Sprawiedliwego czy skrzydło monasteru wybudowane przez Anatolego Wodzińskiego. Tekst opatrzony jest stosownymi fotografiami i kontynuowany w kolejnych numerach (Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” Warszawa 1914, nr 2, s. 7-11; nr 3, s. 4-6; nr 4, 5-6; nr 6, s. 6-7; nr 7, s. 4-6; nr 8, s. 6-8, za: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu

 

Podhorce.

Dzień był wyjątkowo pogodny. Słońce zrzuciło na chwilę swą czarną maskę, aby się pokazać weselsze, aby nam niejako uprzyjemnić zamierzoną wycieczkę do Podhorzec. Cała natura, która z taką tęsknotą wyczekiwała ciepła i światła, odżyła wówczas jakimś dziwnym blaskiem, jakąś świeżością powiała. Czułem w sercu otuchę, a radość tym większa mnie ogarniała, gdym, wyjechawszy za Sassów, zdążał już pustym, bitym gościńcem w stronę Podhorzec.

Mój Boże, ileż to wspomnień historycznych, ileż tryumfów i sławy poczęło mi się snuć po głowie. Tędy chodzili Żółkiewscy i Sobiescy, tu odgrywały się liczne boje z Turkami i Tatarami, tu ziemia, krwią przesiąkła, była świadkiem świetnych zwycięstw, cieszyła się wraz ze swymi dziedzicami ich męstwem, dzieliła z nimi laury. A gdy wojna ustała, chętnie wydawała, co mogła, żywiła tysiące ludzi, aby tym silniejsi mogli w najbliższej potrzebie stawić czoło najazdcom… Dzisiaj prawowici dziedzice śpią snem twardym w jej łonie, a ona marzy o ich bojach. Piękna jest ta ziemia…

Poczynając od Sassowa, lichej, żydowskiej mieściny, pełnej wybojów i rowów na rynku, nigdy, zdaje się, nie zamiatanej, ciemnej, gdy księżyc nie dopisze, bo nie posiadającej ani jednej latarni, ale szczycącej się mianem rezydencji cudownego rabina, jedzie się wciąż pod górę aż do samych Podhorzec. Okolica nader urocza, malownicza, stoki gór pokryte lasami; u podnóża górzystych wzniesień widać zwykle duże, głębokie rowy, co mimowolnie naprowadza na przypuszczenie, że istniały tam ongi jakieś okopy, obozowiska, przypomina krwawe boje. Co chwila masz wrażenie, jakby się wychylał z tyłu gąszczy leśnych nieprzyjaciel, jakby czatował na ciebie z licznym wojskiem. Wiatr, kołysząc wierzchołkami drzew, sprawia jakieś dziwne, nieopisane uczucie. W pamięci stają postacie wielkich bohaterów… poczynasz żyć, marzyć, poczynasz im się przyglądać i cieszyć się, że zwycięstwo w ich ręku pewne…Słyszysz dźwięk surm bojowych, warczenie bębnów, szczęk szabel, tętent koni… cała historia odżywa nagle… i żyjesz, żyjesz szumnie i górnie… Snujesz złotą nić marzeń, tryumfów i chwały…

Aż oto nagle budzi się straszna rzeczywistość: to dźwięk dzwonka sterczącego u dyszla żydowskiego pojazdu, wymijającego cię w drodze. Żyd-furman wiezie gdzieś rabina-cudotwórcę do nieszczęśliwych współwyznawców, wyczekujących cudu… Rzeczywistość mówi… Takich furmanek żydowskich spotkać tu można dużo, począwszy już od samego Złoczowa. Synowie Judy skrzętnie uwijają się tu w tych stronach, przewożąc gości i turystów, czasami po kilku w jednej lichej lendarze.To jedno z głównych źródeł ich dochodu. Prócz tego trudnią się w tych stronach drobnym handlem i przemysłem (wyrabiają szaty liturgiczne dla współwyznawców). Miasteczko Sassów jest całkowicie przez nich opanowane.

Lasy podhorskie zajmują spory szmat ziemi (około 3000 mórg), ciągnąc się łukiem od strony południowo-wschodniej i południowo-zachodniej, aż pod same Podhorce. Są one przeważnie bukowe. Często spotyka się tu olbrzymie lipy, zacieniające przeważnie resztki szańców i okopów. Rzecz charakterystyczna, że miejscowe podania, i to nie tylko w powiecie zło­czowskim, ale i w żółkiewskim, przypisują Sobieskiemu szczególne zamiłowanie do uprawy tych drzew; gdzie tylko spotkasz więcej lip, tam na pewno usłyszysz: „król Jan własnoręcznie je sadził. Dobry to był gospodarz…”Ogarnia cię zaduma, przenosisz się myślą w tamte czasy…

W odległości ok. 2 km od Podhorzec, od strony południowej, sterczy wysokie wzgórze, pokryte olbrzymimi lipami. Dziwny ma wygląd. Jedna część wzgórza sterczy jakby strażnica, a na niej stał do niedawna wysoki krzyż.Miejscowe podanie niesie, jakoby tu kiedyś istniała cerkiew, lecz że za grzechy mieszkańców zapadła się w ziemię w dzień Zwiastowania Najświętszej Panny Marii. Dalsza część wzgórza, otoczona wałem i rowami, tworzy dość regularny czworobok i znów naprowadza na przypuszczenie, że istniało tu niegdyś obronne okopowisko. Stronę północną tworzy olbrzymi stok, po którym z trudem można zejść w dół.Zbliżamy się w końcu do celu podróży. Z dala widnieją Podhorce, na pierwszy plan wysuwa się kościół.

Podhorce – wieś w powiecie złożowskim, w Galicji Wschodniej, 17 km na północny wschód od Złoczowa, 13 km od Oleska, około 17 km od Brodów. Na północ od Podhorzec leży Podobocz, na zachód Hucisko Oleskie, Olesko, Chwastów i Zaborce, na południe Czechy i Kadłubiska, na wschód Jasionów i Majdan. Północna część wsi leży w dorzeczu Dniepru za pośrednictwem Łobodowa albo Łahodówki, dopływu Styru (zlewisko Morza Czarnego); południowa w dorzeczu Wisły, za pośrednictwem jednego z ramion Bużka Oleskiego, dopływu Bugu. Ramię to powstaje u stóp wzgórza na tzw. Pleśnisku, obok monasteru bazyliańskiego, a płynie wąską doliną wzdłuż gościńca złoczowskiego, w kierunku południowo-wschodnim do Huciska Oleskiego, gdzie się łączy z ramieniem nadpływającym od północnego zachodu spod stóp wzgórza Olesko.

Środkiem wsi prawie wije się główny dział wodny europejski. Tworzy go część pasma Woroniaków, wznosząca się do 403 m n.p.m. Zabudowania wiejskie leżą częścią na szczycie góry (300 m), tworzącej obszerne płaskowzgórze, częścią na północnym jej stoku. Na krawędzi północnej stoku płaskowzgórza leży zamek, a naprzeciw niego, w stronie południowej, kościół. W odległości 2 km na południowy wschód od wsi wznosi się wśród lasów murowana cerkiew i monaster bazylianów, otoczony z trzech stron wyższymi wzgórzami, a zwany pospolicie „monasterem podhoreckim na Pleśnisku”.Części wsi jest kilka, jak: Lasowiki, Monasterek, Na Klasztornem, Na Białej, Pleśnisko, Zwierzyniec, Zatrudy albo Stawki.

Mieszkańcy szczytu góry różnią się pod pewnym względem od mieszkańców stoku. Pierwsi są przeważnie obrządku rzymskokatolickiego, mówią i uczą się po polsku, ubierają się więcej po miejsku i trudnią się przeważnie rzemiosłem; drudzy, tzw. „sielanie”, wyznają obrządek grecki, uczą się po rusku, noszą jeszcze chętnie dawne, niskie stroje (spodnie z białego, własnego wyrobu płótna, koszule długie aż do kolan z takiegoż materiału, wypuszczone na wierzch, przepasane skórzanym paskiem, związane pod szyją wstążką lub zapinane na guzik, na głowie wysoka barania czapka z czarnego barana). Zajmują się głównie uprawą roli.

Wieś zbudowana po obu stronach gościńca; chaty niskie, przeważnie o jednej izbie z komorą; stajnia i reszta zabudowań znajduje się zazwyczaj w tyle za chatą; czasem stajnia przytyka do komory. Okna bywają małe, o dwóch skrzydłach; dach kryty słomą. Na dachu sterczą „koziołki”, przytrzymujące kalenicę, ściany zwyczajnie malowane wapnem.…stoi wśród drzew, mały, ale nader ozdobny. Całość w kształcie beczki (przypomina kościół św. Piotra w Rzymie) przedstawia się na zewnątrz bardzo imponująco. Wystawę główną zdobią dwa szeregi olbrzymich kolumn z kamienia ciosowego, o średnicy około metra, zakończonych głowicami korynckimi, zdobnymi w liście akantu. 8 kolumn stanowi rząd pierwszy, 6 tylnych, dopełniających wspaniałej całości – rząd drugi. Po bokach takież półkolumny, przylegając do ścian, podpierają mury. Nad kolumnami wznosi się belkowanie o frontonie trójkątnym, na attyce zaś stoi 8 świętych patronów rodziny Rzewuskich.Okna półokrągłe. 

 wejścia do świątyni wykuty w progu kamiennym napis składający się z następujących liter: 

W.  W.  K. 

H. P. 

K.  F. 

F.  R.  P. 1765. 

Wewnętrzną ozdobę kościoła wykonali artyści polscy: Smuglewicz i Czechowicz. Zwłaszcza ten ostatni bardzo dużo pozostawił po sobie dzieł w Podhorcach, przemieszkując stale na zamku od roku 1762. W głównym ołtarzu znajduje się obraz przedstawiający św. Józefa i Podwyższenie Krzyża św., dzieło prawdopodobnie Czechowicza. Sklepienie beczkowe zdobne jest w malowane wazony z kwiatami, podobnie malowane ściany. Wnętrze kościoła to wnętrze walca, czyli bębna. Z ciekawych zabytków wspomnieć należy starą okrągłą balustradę drewnianą i chrzcielnicę. Zamiast wieży wznosi się na skrzyżowaniu kopuła, jak to zwykle bywa w renesansie. 

Do dziś znajdują się w archiwum podhoreckim kosztorysy i rachunki jej budowy, prowadzonej przez samego fundatora. Przepięknie przedstawia się kościół od strony zamku, oddzielony od niego dziedzińcem i gościńcem.Dzień był wyjątkowo pogodny. Słońce zrzuciło na chwilę swą czarną maskę, aby się pokazać weselsze, aby nam niejako uprzyjemnić zamierzoną wycieczkę do Podhorzec. Cała natura, która taką tęsknotą wyczekiwała ciepła i światła, odżyła wówczas jakimś dziwnym blaskiem, jakąś świeżością powiała. Czułem w sercu otuchę, a radość tem większa mię ogarniała, gdym, wyjechawszy za Sassów, zdążał już pustym, bitym gościńcem w stronę Podhorzec. Mój Boże, ileż to wspomnień historycznych, ileż tryumfów i stawy poczęło mi się snuć po głowie. Tędy chodzili Żółkiewscy i Sobiescy, tu odgrywały się liczne boje z Turkami i Tatarami, tu ziemia, krwią przesiąkła, była świadkiem świetnych zwycięstw, cieszyła się wraz ze swymi dziedzicami ich męstwem, dzieliła z nimi laury. 

A gdy wojna ustała, chętnie wydawała, co mogła, żywiła tysiące ludzi, aby tem silniejsi mogli w najbliższej potrzebie stawić czoło najazdcom… Dzisiaj prawowici dziedzice śpią snem twardym w jej łonie, a ona marzy o ich bojach. Piękna jest ta ziemia… Poczynając od Sassown, lichej, żydowskiej mieściny, pełnej wybojów i rowów na rynku, nigdy zdaje się nie zamiatanej, ciemnej, gdy księżyc nie dopisze, bo nie posiadającej ani jednej latarni, ale szczycącej się mianem rezydencji cudownego rabina, jadzie się wciąż pod górę aż do samych Podhorzec. 

Okolica nader urocza, malownicza, stoki gór pokryte lasami; u podnóża górzystych wzniesień widać zwykle duże, głębokie rowy, co mimowoli naprowadza na przypuszczenie, że istniały tam ongi jakieś okopy, obozowiska, przypomina krwawe boje. Co chwila masz wrażenie, jakby się wychylał z tych gąszczy leśnych nieprzyjaciel, jakby czatował na ciebie z licznym wojskiem. Wiatr, kołysząc wierzchołkami drzew, sprawia jakieś dziwne, nieopisane uczucie. W pamięci stają postacie wielkich bohaterów… poczynasz żyć, marzyć, poczynasz im się przyglądać i cieszyć się, że zwycięstwo w ich ręku pewne… Słyszysz dźwięk surm bojowych, warczenie bębnów, szczęk szabel, tętent koni… cała historia odżywa nagle… i żyjesz, żyjesz szumnie i górnie… Snujesz złotą nić marzeń, tryumfów i chwały… Aż oto nagle budzi się straszna rzeczywistość: to dźwięk dzwonka sterczącego u dyszla żydowskiego pojazdu, wymijającego cię w drodze, Żyd-furman wiezie gdzieś rabina-cudotwórcę do nieszczęśliwych współwyznawców, wyczekujących cudu… Rzeczywistość mówi… Takich furmanek żydowskich spotkać tu można dużo, począwszy już od samego Złoczowa. Synowie Judy skrzętnie uwijają się tu w tych stronach, przewożąc gości i turystów, czasami po kilku w jednej lichej fendarze. To jedno z głównych źródeł ich dochodu. 

Prócz tego trudnią się w tych stronach drobnym handlem i przemysłem (wyrabiają szaty liturgiczne dla współwyznawców). Miasteczko Sassów jest całkowicie przez nich opanowane. Lasy podhorskie zajmują spory szmat ziemi (około 3000 mórg), ciągnąc się lukiem od strony południowo-wschodniej i południowo-zachodniej, aż pod same Podhorce. Są one przeważnie bukowe. 

Często spotyka się tu olbrzymie lipy, zacieniające przeważnie resztki szańców i okopów. Rzecz charakterystyczna, że miejscowe podania, i to nie tylko w pow. złoczowskim, ale i w żółkiewskim, przypisują Sobieskiemu szczególne zamiłowanie do uprawy tych drzew; gdzie tylko spotkasz więcej lip, tam na pewno usłyszysz: „król Jan własnoręcznie je sadził. Dobry to był gospodarz…” Ogarnia cię zaduma, przenosisz się myślą w tamte czasy… W odległości ok. 2 km od Podhorzec, od strony południowej, sterczy wysokie wzgórze, pokryte olbrzymimi lipami. Dziwny ma wygląd. Jedna część wzgórza sterczy jakby strażnica, a na niej stał do niedawna wysoki krzyż. 

Miejscowe podanie niesie, jakoby tu kiedyś istniała cerkiew, lecz że za grzechy mieszkańców zapadła się w ziemię w dzień Zwiastowania N. Panny Marii. Dalsza część wzgórza, otoczona walem i rowami, tworzy dość regularny czworobok i znów naprowadza na przypuszczenie, że istniało tu niegdyś obronne okopowisko. Stronę północną tworzy olbrzymi stok, po którym z trudem można zejść w dół. Zbliżamy się w końcu do celu podróży. Z dala widnieją Podhorce, na pierwszy plan wysuwa się kościół. Podhorce – wieś w powiecie złoczowskim, w Galicji Wschodniej, 17 km na północny wschód od Złoczowa, 7 km od Oleska, około 17 km od Brodów. 

Na północ od Podhorzec leży Podobocz, na zachód Hucisko Oleskie, Olesko, Chwastów i Zaborcę, na południe Czechy i Kadłubiska, na wschód Jasionów i Majdan. Północna część wsi leży w dorzeczu Dniepru za pośrednictwem i śródłowia, albo Lahodówki, dopływu Styru (zlewisko Morza Czarnego); południowa w dorzeczu Wisły za pośrednictwem jednego z ramion Buźka Oleskiego, dopływu Bugu. Ramię to powstaje u stóp wzgórza na tzw. Pleśnisku, obok monasteru bazyliańskiego, a płynie wązką doliną wzdłuż gościńca złoczowskiego, w kierunku południowo-wschodnim do Huciska Oleskiego, gdzie się łączy z ramieniem, nadpływającym od północnego zachodu z pod stóp wzgórza Olesko. Środkiem wsi prawie wije się główny dział wodny europejski. 

Tworzy go część pasma Woroniaków, wznosząca się do 403 m nad poziom morza. Zabudowania wiejskie leżą częścią na szczycie góry (300 m), tworzącej obszerne płaskowzgórze, częścią na północnym jej stoku. Na krawędzi północnej stoku płaskowzgórza leży zamek, a naprzeciw niego w stronie południowej kościół. W odległości 2 km na południowy wschód od wsi wznosi się wśród lasów murowana cerkiew i monaster bazylianów, otoczony z trzech stron wyższymi wzgórzami, a zwany pospolicie „monasterem podhoreckim na Pleśnisku”. 

Części wsi jest kilka, jak: Lasowiki, Monasterek, Na Klasztornem, Na Białej, Pleśnisko, Zwierzyniec, Zatrudy, Stawki. Mieszkańcy szczytu góry różnią się pod pewnym względem od mieszkańców stoku. Pierwsi są przeważnie obrządku rzymsko-katolickiego, mówią i uczą się po polsku, ubierają się więcej po miejsku i trudnią się przeważnie rzemiosłem; drudzy, tzw. „w sielanie”, wyznają obrządek grecki, uczą się po rusku, noszą jeszcze chętnie dawne, niskie stroje (spodnie z białego, własnego wyrobu płótna, koszule długie aż do kolan z takiegoż materiału, wypuszczone na wierzch, przepasane skórzanym paskiem, związane pod szyją wstążką, lub zapinane na guzik, na głowie wysoka barania czapka z czarnego banana). Zajmują się głównie uprawą roli. Wieś zbudowana po obu stronach gościńca; chaty niskie, przeważnie o jednej izbie, z komorą; stajnia i reszta zabudowań znajduje się zazwyczaj w tyle za chatą; czasem stajnia przytyka do komory. 

Okna bywają małe, o dwóch skrzydłach; dach kryty słomą. Na dachu sterczą „koziołki”, przytrzymujące kalenicę, ściany zwyczajnie malowane wapnem. Zresztą chaty nie przedstawiają jakiegoś szczególnego typu. Przed domem bywa często ogródek kwiatowy. Pierwszym pomnikiem, jaki nas uderza po wjeździe do wsi, to kościół parafialny, a raczej kaplica pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego, fundacji Wacława i Anny z Lubomirskich Rzewuskich, założony 1756, a ukończony 1765 roku. Zbudowany z ciosowego kamienia i przez miejscowych robotników wykonany został według planów Wacława Rzewuskiego; stoi wśród drzew, mały, ale nader ozdobny. Całość w kształcie beczki (przypomina kościół św. Piotra w Rzymie) przedstawia się na zewnątrz bardzo imponująco. 

Wystawę główną zdobią dwa szeregi olbrzymich kolumn z kamienia ciosowego, o średnicy około metra, zakończonych głowicami korynckimi, zdobionymi w liście akantu. Osiem kolumn stanowi rząd pierwszy, sześć tylnych dopełniając wspaniałej całości – rząd drugi. Po bokach takież półkolumny, przylegając do ścian, podpierają mury. Nad kolumnami wznosi się belkowanie o frontonie trójkątnym, na attyce zaś stoi ośmiu świętych patronów rodziny Rzewuskich. Okna półokrągłe. Sklepienie beczkowe zdobne jest w malowane wazony z kwiatami, podobnie malowane ściany. Wnętrze kościoła to wnętrze walca, czyli bębna. Z ciekawych zabytków wspomnieć należy starą okrągłą balustradę drewnianą i chrzcielnicę. Zamiast wieży wznosi się na skrzyżowaniu kopuła, jak to zwykle bywa w renesansie. Do dziś znajdują się w archiwum podhoreckim kosztorysy i rachunki tej budowy, prowadzonej przez samego fundatora. Przepięknie przedstawia się kościół od strony zamku, oddzielony od niego dziedzińcem i gościńcem. Zanim przejdziemy do zamku, któremu poświęcimy nieco więcej miejsca, musimy się wpierw jeszcze zająć cerkwią drewnianą pod wezwaniem św. Michała. 

Założenie monasteru przypisują księżnej Helenie, córce Wsze Wołoda, księcia bełzkiego, a żonie Kazimierza Sprawiedliwego. Miała ona ok. roku 1180 zbudować cerkiew Przemienienia Pańskiego i osadzić przy niej bazylianów. Monaster ten zburzyli Tatarzy wraz ze starożytnem Pleśniskiem w 1241 roku; ocalała tylko cerkiew drewniana w lesie, przy której przebywali czasami mnisi wędrowni. Wieść niesie, że około 1585 starzec niejaki Szymon, rodem z Białego Kamienia, po odbytej podróży do góry Athos, gdzie został mnichem, osiadł przy dawnej cerkwi na Pleśnisku i przeżywszy tu 42 lata, umarł 23 września 1625 roku, przeznaczając całe swe mienie na budowę nowej cerkwi. W roku 1659 przybył tu o. Eliasz Hostyslawski z Sazontym Lomikowskim, diakonem ze Skitu Maniawskiego, a otrzymawszy pozwolenie Stanisława Koniecpolskiego, starosty dolińskiego, wzniósł klasztor i cerkiew. Dnia 10 grudnia 1662 roku potwierdził Gedeon Stopolk, biskup łucki i ostrogski, o. Eliasza na przełożonego i wydał ustawy dla monasteru. W 1666 po śmierci Eliasza objął rządy Jow, po nim Joil, Baczyński, Wyszobrawka itd. 

Za Atanazego Berezę Doroszenko zburzył monaster 1675 i rozpędził mnichów; 1676 roku znowu mnisi powrócili, a 1687, dnia 15 października, Jan III Sobieski zatwierdził przywilej Koniecpolskiego, pozwalając odrestaurować monaster i ufundować trzecią cerkiew pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Rok i miejsce stanęły dwie nowe cerkwie.Za staraniem bazylianów, przy poparciu Jakuba Sobieskiego, stanęła obszerna cerkiew w stylu odrodzenia, z kopułą pośrodku. R. 1786 wybudował ihumen Anatoli Wodziński jednopiętrowe skrzydło monasteru przy cerkwi. Roku 1785 rząd austriacki chciał skasować klasztor, lecz dzięki zabiegom dziekana złoczowskiego odstąpiono od tego zamiaru. Dziś klasztor zubożał bardzo. Po obu stronach carskich wrót widać napisy łacińskie. Jeden fundacji ks. Heleny, drugi O. Łomikowskiego, za którego staraniem powstała cerkiew. Na ścianach wiszą portrety Karola Radziwiłła, Wacława Rzewuskiego i małżonki jego Anny, Jana Sobieskiego i Stanisława Koniecpolskiego; przechowują także portret Petroniusza Łomikowskiego. Nad drzwiami fantazyjne wyobrażenie ks. Heleny. 

W podziemiach mają się znajdować ciała rycerzy, poległych podczas napadów tatarskich w obronie monasteru. Na uwagę zasługuje niewielki kśięgozbiór klasztorny, mieszczący w sobie kilka cennych zabytków. U stóp zamku ściele się ku północy nieprzejrzana równina doliny Słyru. Przed zamkiem rozciąga się wspaniały ogród, a w nim zasługują na uwagę przepiękne aleje lipowe, których drzewa dosięgają wieku ponad 500 lat. Zamek, dwupiętrowy budynek w późniejszym stylu odrodzenia, tworzy prostokąt o 2 bocznych pawilonach. Dach, pokryty niegdyś cegłą, obecnie jest blaszany i polakierowany. Boczne pawilony o stromych dachach zakończone trzonami, z których występują figury trzymające globy. Obramienia okien są naprzemian z łukowymi i trójkątnymi obdasznicami; między oknami są pilastry, a wszelkie narożniki są bronzowane. 

Część środkowa występuje jako pół sześcioboku, tworzy przepiętrze, użyte na kaplicę zamkową i jest ozdobiona starym obrazem i zegarem słonecznym. Obmurowanie forteczne wykonane z ciosu. W murze tym jest pomieszczana główna brama, przy której był niegdyś most. Obecnie pozostały z niego tylko resztki balustrady kamiennej; rów dawny tuż przed bramą zasypano zupełnie. Brama wjazdowa wykonana z kamienia w stylu odrodzenia, ozdobiona po bokach półkolumnami, jest sklepiona płaskim łukiem. Wierzch zdobi korona z pogonią na tarczy (herb Sanguszków), powyżej nad tern widnieją herby dawnych właścicieli („Pobóg” Koniecpolskich, „Krzywda” i „Śreniawa” Rzewuskich i Lubomirskich). Filary rzeźbione z piaskowca. Dzikie wino, pnąc się po murze, nadaje całości wygląd niezwykły, otacza ją jakby jakąś tajemnicą. Przed bramą w ogrodzie poustawiane posągi, stupy, głowice ich i inne odłamy, przeważnie wykonane z piaskowca, służące niegdyś do ozdobienia tarasów. 

Zaraz za bramą, w obszernej sieni, uderza nas duży, nie (funkcjonujący już dzisiaj) zegar o bardzo prostym mechanizmie: tworzy go 6 kół, umieszczonych na dwóch drewnianych walcach, 2 dzwony do wybijania godzin i łańcuch z ciężarkami, 115 m długi. Nad zegarem umieszczony napis: „Gdy król Jan III Sobieski pod Wiedniem odpierał tureckie lawiny. Zegar ten na wieży zamkowej wskazywał szczęścia i chwały godziny.” Był dawniej na wieży, później atoli został stamtąd usunięty i obecnie wyznaczono mu miejsce nie bardzo poczesne… Dzisiaj jest już tylko nieużytecznym gratem…”. Prócz zegaru znajdują się tu jeszcze dwa takie moździerze. Z sieni wchodzimy na czworoboczny dziedziniec, wyłożony dużymi płytami kamiennymi. Na prawo zwraca naszą uwagę staroświecka studnia 36 m głęboka, z której wodę wydobywa się za pomocą kołowrota. Opowiadają, że dawniej koło poruszał niedźwiedź łapami, wyręczając tym sposobem ludzi w ciężkiej pracy. Na lewo prowadzą schody do dużej szklanej werandy na pierwszym piętrze. Dokoła dziedzińca wznoszą się budowle parterowe, sklepione, pokryte zamiast dachem otwartym tarasem, wyłożonym płytami. Trzy ramiona tego tarasu, tworząc podkowę, schodzą się z loggiami zamku, do których prowadzą z dziedzińca szerokie otwarte schody. T

ak balustradę schodów, jak i balkony na tarasach wykonano w ostatnich czasach z piaskowca. Obszerne tarasy nad głębokimi okopami, dziś prawie zupełnie zarosłymi chwastem, mają po rogach strażnicze wieżyczki, tak zwane „blanki”. Do ubikacji parterowych prowadzą bardzo pięknie wykonane drzwi, nowszej roboty, ze starą kołatką wenecką, przedstawiającą gryfa. Ad drzwiami widnieją herby: Janina i Krzywda oraz napis: Quo via Virtutis. Po tym krótkim opisie zewnętrznego wyglądu zamku musimy się jeszcze przyjrzeć jego historii, poczem dopiero wejdziemy do środka, aby podziwiać wspaniałe zbiory, aby chwilę podumać nad pomnikiem sławy… Nazwa Podhorce pochodzi prawdopodobnie od położenia miejscowości pod górą i znaczy to samo co „Podgórze”. 

Clryh Werdtim, podróżując w roku 1671 i 1672 po Polsce, powiada: 

„Piękny pałac Jana Koniecpolskiego, nagdy pień takiego drzewa zostanie skaleczony, przez zaczepienie, dajmy na to, koleni przejeżdżającego wozu. Albo gdy dwa drzewka zbyt blisko obok siebie rosnące wskutek wiatru przez wzajemne tarcie skaleczą się — wtedy następuje zrastanie się w miejscach okaleczonych i pokrywając się wspólną korą wytwarzają drzewo dwunożne lub dwupienne. Wielkie, kuliste naroście, często spotykane na brzozach, powstają inną drogą, a mianowicie wskutek bardzo bujnego rozwoju promieni rdzeniowych. Tworzy się z tego nowotwór. Największy taki nowotwór zachowano w Szamocinie, w powiecie chodzieskim. Brzoza, na której rósł, stała w Skożu, obok Szamocina. Obwód nowotworu wynosi 2 metry, podczas gdy pień drzewa ponad i pod spodem miał tylko 70 cm. Bardzo często widzi się podobne rozwinięcie promieni rdzeniowych u lip i akacji (robinii)". 

Syn Wacława, Seweryn, mieszkał tu wprawdzie czas jakiś po powrocie z wygnania, a nawet urządził sobie pracownię alchemiczną na II piętrze, nigdy jednak nie wróciły już Podhorce do dawnej świetności. Targowiczanin wnet je opuścił na zawsze. Umarł 1811 roku w Wiedniu. Żona jego, Konstancya, troszczyła się wprawdzie bardzo o zamek, ale jednak zawsze czegoś brakowało. Za jego rządów wywieziono dużo porcelany chińskiej i saskiej, już to do Lwowa, już do Hrehorówki. 

Część majątku przeszła nawet w inne ręce. Syn Seweryna, Wacław, ożeniony z Rozalią Lubomirską, uciekał często z domu, splamionego Targowicą. Chętnie przebywał na wschodzie, oddając się studiom orientalnym; przyjaciel Arabów zyskał od nich tytuł emira, jemu to, jak wiadomo, poświęcony jest Parys Mickiewicza („Kasyda na cześć Emira Tadż-ul-Fehra”), jemu poświęcili poematy Słowacki, Pol i inni. W roku 1831 zginął Wacław bez wieści. Rządy w zamku opanował niejaki Remiszewski, człowiek bez najmniejszego poczucia cudzej własności, wandal. On to spustoszył zamek, zniszczył majątek, z zamku wywoził, co się dało: nie tylko dzieła sztuki, ale nawet naczynia stołowe, a w końcu i kamienie z platformy. Po nim to dzieło zniszczenia prowadził w dalszym ciągu Długoborski. Zamek znalazł się nad przepaścią: nie było dachu, w oknach brak było szyb, sale stały otworem. W roku 1833, po ogłoszeniu amnestii, wró- W powiecie jarocińskim, obok szosy wiodącej z Jarocina do Roszkowa, leżą kamienie księcia Radolina mające 10,50 i 12,50 m obwodu. Na tym ostatnim kamieniu widać ślady otworów do rozsadzania prochem. Od roku 1912 są oba zabezpieczone prawnie. 

Głaz w Kotlinie, w powiecie krotoszyńskim, ma 17 m obwodu i 2 m wysokości. Z innych licznych kamieni potnych lub głazów erratycznych wspomnimy jeszcze w powiecie krotoszyńskim koło młyna nad rzeką Rudą tak zwany „Wielki kamień”, mający 17 m obwodu i wyciosany napis I. H. Dalej w okręgu bydgoskim, niedaleko Margonina, znajduje się kamień Ofcio o 18 metrach obwodu i zaopatrzony w wyryty napis. We wsi Kmionkach (dziś Steinbusch) widzieć było można przed kilkudziesięciu laty wielki kamień, znany obecnie tylko z podania historycznego — rozsadzono go na budowę stajni. W roku 1285, gdy wojsko krzyżackie tam obozowało, namiot wielkiego mistrza został ustawiony nad kamieniem, który służył za stół obiadowy.

Przedpokój sali rycerskiej, w którym dawniej stała warta. Ściany są niemal zupełnie zakryte obrazami, przedstawiającymi Rzewuskich, Koniecpolskich, Sobieskich i innych; należy tu wymienić portret Adama Slenlawskiego (nr 1); Jana Karola Chodkiewicza, sławnego ze zwycięstwa pod Kirchholmem (5); ks. Adama Czartoryskiego, generała ziem podolskich (17); ks. Sapiehy, kanclerza w. lit. (19); Konika, chłopa podhoreckiego z 1757 r., którego rodzina żyje w Podborcach od 300 lat (57); Bohdana Chmielnickiego, hetmana Kozaków (40); Karola XII, króla szwedzkiego (45); Miłosiernego Samarytanina (kopia Rubensa) (52); Augusta III (53); Józefiny, żony Augusta III (54) i Fryderyka, syna Augusta III (59). Tu znajduje się portret tzw. „białej damy”, Anny z Lubomirskich Rzewuskiej, o której opowiadają, że po śmierci zjawiała się w zamku jako duch, w białej szacie, prosząc o modlitwę. Z Rzewuskich należy wymienić portrety: Michała (3), Stanisława Mateusza (4), Seweryna, targowiczanina (7), Józefa (8), Wacława, fundatora kościoła podboreckiego (9), Adama (23) i t.d. Sufit, malowany przez malarza nadwornego Koniecpolskich, Jana de Baan. Środek zajmuje „Rinaldo i Armida”, po bokach (od południa) Herkules z kądzielą u Omfalii; od północy Herkules spoczywający między lwami; od wschodu i zachodu kupidynki. 

Znajduje się tu olbrzymi piec kaflowy, stoły stiukowe po Rzewuskich i krzesła obite skórą. Odrzwia renesansowe z marmuru krajowego ozdobione są herbem Koniecpolskich (Pobóg). Zbrojownia - duża sala o posadzce stiukowej, pełna zbroi. Zbiory znajdujące się tu są zapewne najbogatsze w całej Polsce. Czterdzieści pełnych rynsztunków husarii polskiej pozwala wyobrazić sobie owe dzielne hufce, co niosły śmierć i zagładę licznym wrogom. Jest to zapewne najbogatsza kolekcja w całej Europie.

Jak ubierał się husarz? Wkładał na siebie gruby kaftan łosiowy, na to pancerz stalowy i takież naramienniki i rękawice; głowę nakrywał szyszakiem, do ramion przypinał skrzydła orle lub sępie (pióra, osadzone w odpowiedniej oprawie skórzanej), które swym szumem płoszyły konie nieprzyjacielskie; w ręku dzierżył kopię drewnianą, osiem łokci długą, z proporcem kitajkowym i ostrzem żelaznym na końcu; u lewego boku zwieszała się krzywa szabla, a pod prawą nogą lub u siodła - ostry koncerz, dla przebicia leżącego na ziemi nieprzyjaciela. Wszystkie te rzeczy, z wyjątkiem kaftanów i szabel, widzieć tu można: pancerze, naramienniki, szyszaki, skrzydła, proporce - dziś dźwigają je manekiny.

Dwie cenne zbroje wyróżniają się spośród innych: to zbroja hetmana Stanisława Jabłonowskiego i zbroja Michała Floryana Rzewuskiego, w której walczył pod Wiedniem i w której po bitwie przedstawił się papieżowi jako poseł polski; należy do niej buzdygan regimentarski i okrągła tarcza pancerna. Na stelażach żelaznych zawieszono 6 koszul pancernych lekkiej kawalerii polskiej; są tu i misiurki, czyli siatki druciane ze stalowych kółek nitowanych, które, spadając na część twarzy, kark, ramiona i plecy, strzegły rycerza od cięcia. Pancerni używali łuków, strzał i kołczanów; jeden łuk z 1699 r. dochował się do naszych czasów z całym urządzeniem.

Dwa sztandary Rzewuskich, chorągiew hetmańska w szachownicę i berdysz husarski stanowią między innymi piękną ozdobę sali. Tu też znajdują się bogate łupy spod Wiednia. Z pomiędzy szabel wymienić należy szablę krzywą ze złotym napisem tureckim i napisem łacińskim: 

„Extra Joannis vicit ad Viennam 1685 Anno”, 

szablę krzywą z wygiętą ku końcowi głownią, z napisem tureckim i ozdobami złotymi, rękojeścią hebanową, jelcem srebrnym, w pochwie, powleczonej amarantowym aksamitem z okuciami srebrnymi; na uwagę zasługuje szabla Jana III spod Wiednia; szabla perska, której głownię zdobi lewek, rękojeść oprawna w kość, jelec i okucie pochwy stalowe, złotem inkrustowane; pochwa pokryta czarną, groszkowaną skórą, wytłaczaną w ozdoby. Bębny i talerze janczarskiej muzyki, zdobyte pod Chocimem, łuki tureckie, inkrustowane złotem, z napisami, janczarki tureckie skałkowe, jatagan tatarski, siodła, zbroje i tym podobne.

Zbrojownię zdobią także piękne stiukowe stoły i krzesła, z rzeźbionymi nogami, o wysokim oparciu, pokryte gdańską skórą, wykonaną w różne desenie, piękny, olbrzymiej wielkości, dywan turecki, perskiej roboty, oraz cały szereg obrazów. Na ścianie północnej widać dużych rozmiarów obraz, przedstawiający carów Szujskich, których Stanisław Żółkiewski przedstawia na sejmie warszawskim Zygmuntowi III. Obraz ten jest kopią oryginału Dolabelli, nadwornego malarza Zygmunta III. Eustachy ks. Sanguszko sprowadził go z Zastawia i polecił odnowić malarzowi Lorenowiczowi. 

Z portretów zasługują na uwagę: portret biskupa Załuskiego, założyciela Biblioteki Publicznej w Warszawie (1748) (80); Jana Małachowskiego, kanclerza w. k. (81); Wacława i Anny Rzewuskich (86, 87); Jakuba Sobieskiego (516); Klemensa Branickiego (97); Jana Tarły (111); Radziwiłła „Panie Kochanku” (114); Wacława Rzewuskiego (124); hr. Rutha (152); Jerzego Lubomirskiego; Borejki (słynnego pijaka) i t. d. Piękny jest sufit, odnowiony w XIX wieku. W środku - apoteoza Stanisława Koniecpolskiego; orzeł polski rzuca spod popiersia Koniecpolskiego pioruny, u góry - z jednej strony szatan ucieka, z drugiej anioł z herbem hetmana głosi jego sławę. Po bokach z czterech stron przedstawieni są nieprzyjaciele, z którymi hetman prowadził walki: Moskwa od północy, Tatar od wschodu, Turek od południa, Szwed od zachodu. Dokoła dwanaście obrazów przedstawia ważniejsze chwile z życia Stanisława Koniecpolskiego lub Stanisława Mateusza Rzewuskiego. 

A więc widzimy tu przysięgę Kozaków na wierność Władysławowi IV, wjazd posłów tureckich do obozu polskiego, wzięcie Szwedów do niewoli pod Piotrkowem (1702), śmierć Szweda Raudyszyna i t. d. Sala rycerska, dawniej „izba stołowa”, kryje w sobie dużo świetnych wspomnień: tu Sobieski wydawał uczty, tu Wacław Rzewuski zasiadał do stołu, tu odbywały się wielkie uroczyste przyjęcia.Rad utworzeniem którego przyroda pracowała przez wieki. Podobne dzieła wandalizmu ustaną, gdy ogół wyrobi w sobie poczucie poszanowania dla pomników przyrody, gdy zrozumie ich wartość; wtedy lud okoliczny będzie się chełpił z posiadania w swej okolicy jakiejś osobliwości i z dumą będzie ją pokazywał przybyszom. Poważajcie i szanujcie drzewo, którego cień was osłania! 

Sala karmazynowa dochowała się prawie nietknięta. Posadzka, ułożona z płyt marmurowych w trzech kolorach, ściany pokryte adamaszkiem, zawieszone są obrazami. Z obrazów należy wymienić „Venus i Cupido” Tycjana (144); „Zuzannę między starcami” Caraccia (164); „Głowę starca” Rubensa (168); „Venus i Adonisa” Tycjana (101); „Herodiadę z głową św. Jana” Leonarda (104); „Bitwę z Turkami” Borgognona (202); autoportret Rembrandta. Fryz podstropowy zdobią godła i sentencje. Środek sufitu i boczne jego pola wypełniają obrazy treści mitologicznej: w środku - ofiara złożona Dianie i Apollinowi, od południa porwanie Prozerpiny i kuźnia Wulkana, od północy porwanie Heleny i Diana z Akteonem. U sufitu wiszą wspaniałe świeczniki ze szkła weneckiego. 

Znajdują się tu okazy olbrzymich pieców kaflowych z XVIII w. Kafle błękitno-białe, zdobne są w herby Rzewuskich i monogramy ich fundatorów, np.: M S N R R W P H K W, co znaczy: 

„Stanisław Mateusz na Rzewuskach Rzewuski, wojewoda podlaski, hetman wielki koronny”. 

Do ozdób sali należy także staropolski kominek, dziś niestety już uszkodzony. Meble są przeważnie po Sobieskich. Składają się na nie komody barokowe, pochodzące z Francji, kanapa i krzesło w stylu Ludwika XIV, stoliki do gry. Na uwagę zasługują lichtarze drewniane, które niegdyś zastępowały złote, gdy w 1730 r. Wacław Rzewuski, zmuszony złożyć okup hanowi tatarskiemu, oddał całą gotówkę, jaką posiadał (600 000 złp.) i wszystko srebro. Przez długi czas zastawiano stoły naczyniami glinianymi.W sali karmazynowej spotykamy także większą dość ilość posążków gipsowych, z których niektóre są pozłacane i służyły do ozdoby stołu. 

Po Wacławie Rzewuskim został wózek o trzech kołach, na którym go wożono, gdy zapadł na zdrowiu po powrocie z Kaługi. Znajduje się tu także kotara turecka spod Wiednia, zasłaniająca drzwi do sali zielonej. Sala chińska. Pokój nieduży, o pięciu oknach, posadzka w szachownicę z marmuru białego, czarnego i czerwonego. Ściany i pola ozdobione są malowidłami, naśladującymi malowidła chińskie. Na suficie wyobrażenie Junony, Wenery, Minerwy, Sprawiedliwości i Zazdrości. Z mebli należy wymienić kasę Marii Kazimiery z drzewa cedrowego, wyrobu japońskiego, fortepian Marysieńki, bucik Marysieńki, dwa zegary kurantowe, stoliki chińskie, sztalugę polową. 

Na dworze Wacława Rzewuskiego stale miał pracować Chińczyk. Sala złota. Piękna posadzka stiukowa o kilku kolorach; ściany okryte masą szklistą, robią silne wrażenie. Obrazy przeważnie biblijne: Jana de Baari i Czechowicza. Gzyms podstropowy przerywają wsporniki, fryz zapełniony obrazami olejnymi z sentencjami, jak w sali karmazynowej. Pola sufitu wypełnione obrazami biblijnymi, jak: aniołki z kwiatami, Lot z córkami, Ofiara Noego, Samson i Mojżesz, Adam i Ewa, Hiob i Dawid. Piece kaflowe, jak w sali karmazynowej, stoły stiukowe o nogach wyginanych, krzesła, kanapa, pulpity dawnej muzyki, na których rozłożono dzisiaj atlasy z XVII i XVIII wieku, drukowane w Amsterdamie. 

Sala zwierciadlana. Wzięła nazwę od licznie rozmieszczonych tu po ścianach luster weneckich; prawie wszystkie oprawne są w złocone ramy i tylko kilka ma ramy również zwierciadlane. Posadzka stiukowa, piec kaflowy po Rzewuskich z XVIII wieku. „Prometeusz przykuty do skały”, Guido Reniego (220); amorki i satyry na beczce, Liryka Giordano (225); „Zuzanna i starcy”, Tintoretta (227); „Samson i Dalila”, Veronesa (230); „Lukrecja”, Veronesa (251) i inne zdobią ściany sali zwierciadlanej. Sufit, w części malowany, w części złocony. W środku Narodzenie św. Jana, z boków św. Jan przed sądem, Złożenie do grobu. Samarytanka przy studni i Abraham z Izmaelem. Ściany i krzesła w tej sali obite są materią turecką. Na stolach leżą dwie grube księgi, zawierające plany wojenne Augusta II z roku 1730. Z sali tej prowadzi dwoje drzwi, z których jedne wiodą na drugie piętro, drugie do gabinetu mozaikowego.

Gabinet mozaikowy. Posadzka i ściany stiukowe. Tu znajdują się przeważnie przedmioty związane z pamięcią Jana III, a więc jego łóżko domowe (bardzo szerokie a krótkie) z adamaszkową kotarą i takimże nakryciem, składane łóżko obozowe, nakryte skórą bawolą, stół obozowy, który za pomocą pewnego mechanizmu można zamienić na stolik do gry w karty, stolik jadalny i biurko, makata spod Wiednia ręcznej roboty i inne. Tu znajduje się też kominek, a nad nim portret Ludwika XV. Na suficie Olimp: Jowisz, Minerwa, Wenus, Diana, Merkury i Mars. Z gabinetu prowadzi wyjście na balkon. Tu przedewszystkim zwraca naszą uwagę piękny orzech włoski, o którym istnieje podanie, jakoby go zasadził własnoręcznie sam Jan Sobieski. Stąd też roztacza się przepiękny widok na północną stronę Podhorzec. Tuż przed sobą widzimy bastiony oraz resztki tarasów, o których już wyżej była mowa. 

Ogród ten jest starannie utrzymywany. W środku ułożony z trawnika piękny monogram J. III. S. (Jan III Sobieski). Tu na murze, w pobliżu orzecha, czytamy wiersz Horacego: 

„Ule terrarum mihi praeter omnes angulus ridet”, oraz „Purae rivus aquae silvaeque integrae / Paucorum et segetis certa fides meae / Fulgentem imperio fertilis Africae / Fallit sorte beator” (Carminum III, 16)". 

Cytaty te świadczą wymownie, iż miejsce to było ulubionym zakątkiem dawnych właścicieli, iż tutaj po trudach szukali oni wypoczynku, bawiąc oko wspaniałą panoramą. Przedpokój sali żółtej, zwany także salą bilardową od dużego bilardu, który się tu znajduje. Posadzka drewniana, odrzwia niegdyś marmurowe, obecnie kamienne. Sufit i ściany obite ciemnoczerwoną materią. Z obrazów należy wymienić obraz Ignacego Paca, marszałka Konfederacji Barskiej, dzieło Bacciarellego (251); „Pochód bogiń” Jordansa (284); Wacława, Seweryna, Wacława-Emira, Stanisława Mateusza i Michała Floryana — Rzewuskich (406, 404, 380 i 101), oraz obraz hetmanowej Anny Rzewuskiej. 

Na tym ostatnim czytamy: „Multis illa bonis flebilis occidit”, oraz: „Urodzeniem księżniczka z Rzewuskim złączona”.

W czterech szafach znajdują się tu dość bogate zbiory porcelany saskiej i wiedeńskiej oraz szkła weneckiego, zbieranie których, jak wiadomo, w XVIII wieku należało do dolnego tonu i było oznaką zamożności poszczycić się jak największą ilością tych wyrobów. Szkło bowiem i porcelana za Augusta III były niejednokrotnie droższe niż zastawa srebrna. A dziś wiemy, jak są cenione i poszukiwane. Z pomiędzy wielu kosztownych naczyń wymienić należy garnitur filiżanek z agatu, 4 piękne puchary z czasów Augusta II i Augusta III, dwa ptaki porcelanowe, służące za ozdobę stołu, i olbrzymi, czterolitrowy puchar szklany, który napełniony do dna winem miał wypróżnić pewien bernardyn w XVIII wieku, notabene po odbytej wpierw próbie w przedpokoju, czy wygra zakład. Chodziło bowiem właśnie o zakład. Niektóre z kieliszków i pucharów ozdobione są napisami niemieckimi. 

Sala recepcyjna, zwana także żółtą. W XVIII wieku zamieszkana była przez hetmanową Rzewuską, a później, w XIX w., przez zarządców Wacława-emira. Dawną posadzkę stiukową zastępuje dzisiaj posadzka parkietowa. Ściany obite żółtym adamaszkiem, ozdobione obrazami. Przede wszystkim rzuca się tu w oczy duża kareta z XVIII wieku, niegdyś własność Aleksandra Lubomirskiego. Obok znajduje się tzw. rzędów na konie, również z XVIII wieku. Z obrazów zwracają naszą uwagę: obraz (535), przedstawiający Rozalię z Chodkiewiczów Lubomirską, straconą na gilotynie w Paryżu podczas rewolucji (Rozalia przedstawiona tu jest w stroju kapłanki rzymskiej, rzucającej kwiaty na grób); Mazepa, hetman ukraiński (302); starzec, portret malowany w I połowie XVIII w.; Maria Klementyna, córka Jakóba Sobieskiego, żona Jakóba II, pretendenta do korony angielskiej (354); bitwy i tryumf Aleksandra Wielkiego (350, 352), pędzla Le Bruna; Władysław IV, król polski (364), Rembrandta i inne. Materia na suficie żółta; w środku sufitu wspaniały pająk wenecki. Krzesła, stoły i inne meble pochodzą częściowo od Rzewuskich; lustra z XVIII wieku. 

Kaplica. Dawniej klejnot Podhorzec, i dziś mimo upadku niewiele straciła ze swej świetności. Posadzka niegdyś marmurowa, ułożona w szachownicę z płyt czarnych i białych, dziś z kamienia trembelskiego. Ołtarz stary, ozdobiony częściowo rzeźbą, częściowo malowany, posiada po bokach dwa filary stiukowe. Dawniej, za Koniecpolskich i Sobieskich, był w nim obraz Matki Boskiej Bolesnej, lecz z powodu znacznego uszkodzenia zastąpili go Rzewuscy w XVIII w. obrazem, przedstawiającym Chrystusa przed Piłatem, pędzla Czechowicza. Na wierzchu ołtarza znajduje się stary obraz z XVII wieku, Zmartwychwstanie Chrystusa Pana, u dołu zaś Chrystus na krzyżu, z kości słoniowej. Oraz obraz Guido Rietiego, Głowa Chrystusa w cierniowej koronie. Lichtarze i inne przybory pozostały po Rzewuskich. Ściany do wysokości I piętra stiukowe, zawieszone obrazami treści religijnej (dawniej znajdowały się tu portrety). U góry, ponad gzymsem wmurowane są 4 większe obrazy. Jeszcze dzisiaj można tu oglądać piękną galerię, czyli czarny krużganek, gdzie dawniej podczas nabożeństwa przygrywała muzyka zamkowa. 

Wyżej, nad galerią znajduje się okienko loży, skąd można było słuchać mszy świętej. Na dole, pod galerią, są dwie nisze, służące dzisiaj jakby za skarbiec kościelny, gdzie przechowują się cenne ornaty, wykonane z kosztownej materii, zdolnej na nieprzyjacielu. Obok ołtarza stoi duży, marmurowy stół, pęknięty na dwoje, o którym opowiadają, iż pękł podczas chrztu Jana Sobieskiego w zamku oleskim, co uważano za przepowiednię wielkich czynów, jakie w przyszłości spełnić miało dziecię. Na uwagę zasługuje stare okno z miki. 

Sala zielona. Sufit płócienny jest mocno nadwyrężony przez zaciekanie i wilgoć. Krzesła gdańskie z czasów Ludwika XIV, stół cisowy, stoliki do gry w karty, szafy z lustrami. Posadzka parkietowa z brzostu. Obrazy przeważnie Czechowicza, kilka kopii innych artystów. W XVIII wieku mieszkał tu hetman Wacław Rzewuski, a w XIX ostatni dziedzic Podhorzec, Leon hr. Rzewuski. Przebiegliśmy tym sposobem sale parterowe i pierwszego piętra. Drugie piętro bywa rzadko odwiedzane. Wejść tam można albo schodami kręconymi, bocznymi, albo też schodami głównymi. Nie ulega wątpliwości, że drugie piętro było również wspaniale urządzone, jak pierwsze. Mieściła się tu obszerna sala balowa, dzisiaj niestety znacznie zniszczona, zastawiona obecnie starymi krzesłami, ozdobiona namiotami tureckimi i inne sale zapełnione są różnymi przedmiotami, między innymi i zbiorami przyrodniczymi; znajdują się tu także resztki maszynerii i dekoracji z dawnego teatru zamkowego. 

Dużo jeszcze pracy i wytrwałości potrzeba, aby te pokoje przyprowadzić do należytego ładu i porządku, aby im przywrócić dawny świetny wygląd. Praca to nie lada, ale wdzięczna, pożyteczna dla siebie i dla kraju. Każdy dźwigający się dzisiaj z gruzów zamek to symbol bytu narodowego, symbol wiary, nadziei, symbol miłości, oplatający wszystko i wszystkich… Opuszczamy w końcu zamek. Mój Boże, co za uczucia rodzą się w sercu, jakie myśli snują się po głowie… Cała historia odzywa w duszy. Z tęsknotą, ale zarazem z pewną otuchą w sercu, pokrzepieni na duchu, obejrzawszy się jeszcze raz na ten przybytek chwały, opuszczamy go… 

Żegnaj duchu Sobieskich, krzep nas wiarą! Czuwaj! Powiat złoczowski przedstawia się pod względem ukształtowania fizycznego poziomu bardzo sympatycznie. Liczne wzgórza, pokryte lasem, poprzecinane strumykami i rzekami, czynią na podróżniku miłe wrażenie. Stąd wypływa kilka rzek, a między innymi Herze swój początek Bug, w małej wiosce zwanej Werchobużem. Werchobuż oddalony jest 17 km na północny wschód od Złoczowa, 21 km na południowy wschód od SassoWa. 

Na południu graniczy z Krechowem, na północnym zachodzie z Kotłowem, na zachodzie z Opakamł, a na północy z Hutą Werchobuską; na wschodzie leży Bukowiec. We wschodniej części wsi bierze początek rzeka Bug, która w małej kotlinie, między załadowaniami wsi, wytryskuje kilkoma otworami. Woda nadzwyczaj zimna i smaczna ujęta jest w pewien rodzaj basenu cementowego, do którego dostęp możliwy jest tylko z jednej strony. Nad źródłem, między dwiema lipami, wznosi się figura św. Jana Chrzciciela, po bokach kwadratowego basenu figury świętych. Tutaj spotkała nas mała przygoda z wójtem, którego nie można było niczym przekonać, że nie jesteśmy niebezpieczni dla państwa austriackiego. 

Zdjęcia fotograficznego ze źródła nie pozwolił zrobić, a nawet, mimo jak najdokładniejszego Wylegitymowania się, groził aresztowaniem. Po długich targach pokazało się, że jest analfabetą, więc nic dziwnego, że legitymacje nie trafiały mu do przekonania. Wieś bardzo uboga, błotnista do tego stopnia, że koń z próżnym wózkiem nie mógł wybrnąć. Chłopi miejscowi (Rusini) opowiadali, że o ile lato nie jest suche, to plony z pola zwożą dopiero w zimie, gdy zamarznie. We wsi znajduje się stara, drewniana cerkiew, nadzwyczaj oryginalna, i szkoła z językiem wykładowym ruskim. Chaty niskie, zaniedbane, okna małe, ciemne. 

Zdjęć fotograficznych nic można było robić; udało się tylko jedno, przedstawiające młyn wodny na strumyku, jakich zresztą wiele w tych okolicach. Wzdłuż granicy wschodniej płynie potok Kieniiczanin, jedno z ramion Seretu. Dział wodny między dorzeczem Wisły a Dniestrem przechodzi tu przez północną część wsi. Miła, wielce korzystna dla duszy była ta wycieczka. Wrażenia podczas niej doznane zaliczam do najprzyjemniejszych. Przypomnienie historii, zapoznanie się z tym drogim zakątkiem kraju, oto widoczny pożytek. 

W wycieczce towarzyszyli mi państwo K. Janczewscy, którym na tern miejscu składam serdeczne podziękowanie za łaskawe udzielenie tamże memu bratu Józefowi gościny. Gorące podziękowanie składam również panu Stanisławowi Wojuasowi za łaskawy współudział w wycieczce i pomoc w zdjęciach fotograficznych.

Czas powstania:

1914

Słowa kluczowe:

Publikacja:

26.02.2025

Ostatnia aktualizacja:

28.07.2025
rozwiń
 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

 Fotografia przedstawiająca Podhorce Galeria obiektu +12

Załączniki

1

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz