Licencja: domena publiczna, Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie
Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie
Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie
Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000285-P/148707

Opis dworu w Ostaszynie

Identyfikator: DAW-000285-P/148707

Opis dworu w Ostaszynie

W tekście wspomniany jest „cenny zabytek przeszłości”, czyli dwór w Ostaszynie. Opisane i opatrzone rysunkami są rozliczne elementy domu, niektóre pomieszczenia, a także wzory na gzymsie czy kaflach. Oprócz tego przypomniana jest historia tego gospodarstwa, należącego dawniej do rodziny Baków, a następnie – Szwykowskich (Źródło: „Tygodnik Illustrowany”, Warszawa 1900, Półrocze I, s. 393-396, za: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu

 

Cenny zabytek przeszłości.

Mało które ze społeczeństw cywilizowanych posiada tak mało zabytków, tyczących się życia wewnętrznego i owego czasów ubiegłych, jak my. Dosyć przejechać się po Europie zachodniej, ażeby się przekonać, ile tam zostało materiałów, świadczących i o tym, jak żyli, mieszkali i pracowali praojcowie. Pominąwszy jednak muzea, te wspaniałe muzea Wiednia, Monachium, Paryża, Londynu, a nawet wielu mniejszych miast, dające dokładne pojęcie o przeszłości odpowiednich ludów, ileż tam spotyka się domów, pałaców, zamków, ba! nawet całych grodów, jak Norymberga, które są w najdrobniejszych szczegółach, nie tylko zewnętrznych, lecz i wewnętrznych, tak starannie utrzymane, że wglądając je, człowiek dziwi się, że między tym wszystkim snują się postacie podobne do nas, nie jacyś w stal okuci rycerze lub pudrowani dygnitarze. 

Wszędzie tam objawia się pewne poszanowanie, pewien kult przeszłości, a mimo bujnie rozwijającej się teraźniejszości, pozostają nienaruszone pamiątki czasów ubiegłych. Wszelkie zawieruchy polityczne, wszelkie nieszczęścia, dotykające te społeczeństwa, nie osłabiają ich upodobań na tym punkcie. Serce się kraje na myśl, jak giną i marnieją u nas zabytki przeszłości. Większość zaników albo w zupełnych gruzach, albo w ruinie; kościoły, które dzięki opiece duchowieństwa i rozwiniętemu u nas uczuciu religijnemu najszczęśliwiej opierają się czasowi, poprzerabiane nieraz tak, że niepodobna odszukać stylu i epoki, w jakiej je zbudowano; stare mury miejskie, dawne domy są starannie usuwane lub przerabiane, żeby broń Boże nie raziły oczu współczesnych swoim archaizmem. Słowem - gorączka modernizmu. A dzieje się to oddawna, bo już Krasicki w „Panu Podstolim” przez usta jakiegoś starego dworzanina żali się na rujnowanie cennych zabytków, dla dogodzenia nowej modzie. 

Prawda, że każda epoka ma swoje wymagania, do których zastosować się musi; należy to jednak pogodzić z poszanowaniem przeszłości. Jeżeli tak prędko niszczeją zabytki budowlane, cóż dopiero mówić o urządzeniach wewnętrznych, o tych meblach i sprzętach, które są najdokładniejszym zwierciadłem życia codziennego! Giną one i niszczeją, przechodząc z ręki do ręki, obsługując coraz uboższe warstwy społeczeństwa, aż nareszcie gdzieś z poddasza, z ubogiego mieszkania na prowincji, jako grat nieużyteczny, przechodzą na śmietnisko, kończąc marnie swój żywot, nieraz świetnie i w blasku rozpoczęty. 

Tak giną dokumenty, które, podobnie jak pieśń gminna, stanowią „arkę przymierza między dawnymi a nowymi laty”. Jedno muzeum krakowskie nie może pomieścić wszystkiego, co by przechować należało. Prywatne zbiory nie odpowiadają zadaniu, bo i nie są dostępne, i nie mogą gromadzić przedmiotów w zbyt wielkiej liczbie. Słowem - brak jakiegoś stowarzyszenia archeologicznego, które by zajęło się fundowaniem muzeum, a zaś zabytków dawnej architektury, które by zarazem mieściły w sobie niezniszczone urządzenia, prawdę że nie ma, z wyjątkiem Wilanowa i Podhorzec w Galicji. 

Dzięki temu, niezmiernie trudno nieraz wytworzyć sobie pojęcie, w jakim to otoczeniu poruszały się te postacie z przeszłości, które nam przed oczy stawiają poeci i powieściopisarze, a jeżeli czytelnik zadowoli się często ową i nieplastyczną wzmianką o „wspaniałych komnatach” lub „skromnych izbach dworkowych”, to określenia te nie mogą zadowolić kogoś, kto by pragnął uprzytomnić odpowiednie tło dla scen, jakie mu literatura przed oczy nasuwa. Komu jednak najwięcej odczuwać się daje brak odpowiednich wskazówek, to malarzom, dążącym do komponowania scen z przeszłości, i tym się też tłumaczy to skrzętne zbieranie rysunków i notat, związanych z życiem wieków ubiegłych. Liczne rysunki, zbierane niegdyś przez Lessera, W. Gersona, Matejkę, Eljasza, Kossaka i wielu innych, a ściągające się tak do ubiorów, jak wnętrz i przedmiotów codziennego użytku, powstały właśnie z chęcią wypełnienia niedoborów na tym punkcie. 

Niekiedy w poszukiwaniach swoich napotykali niespodzianie cenne, a w całości szczęśliwie utrzymane pamiątki, które mogły służyć jako za sprawdzian tego, czego się domyślali z trudniejszych źródeł. W roku 1852 prof. Gerson, obchodząc południową część Królestwa, napotkał w Pińczowskiem, w Chruszczynie Wielkiej, należący do pp. Dąmbskich dwór modrzewiowy, sięgający połową wieku XVII, a w nim jedną komnatę zachowaną z całym poszanowaniem, której oryginalne okna, szpalery malowane olejno, wyobrażające jakieś polowania, a według tradycji na szkłach przywiezione z Gdańska, wielki komin w rogu z herbem właścicieli ponad gzymsem, kolosalny obok piec majolikowy, świadczyły o dawności jej pochodzenia. Dziś, jak słyszę, chociaż majątek pozostał w ręku tej samej rodziny, znikło to wszystko, rozwiane podmuchem nowej mody. 

Nie wiem, czy pomyślano o przechowaniu tych cennych pamiątek, lub o przesłaniu ich przynajmniej do jakiego zbioru, to wiem tylko, że pozostało wspomnienie w albumie prof. Gersona i w opisie, pomieszczonym w „Kłosach” (tom IX, str. 88). Niestety, to za mało! Przyglądając się temu rysunkowi, zazdrościłem nieraz sposobności, która pozwoliła szczęśliwym wędrownikom obejrzeć własnymi oczyma tak ciekawy zabytek. Nie przypuszczałem, że nadarzy mi się kiedy możność doznania tego zadowolenia osobiście. Na początku lipca r. z. zajechałem w Nowogródzkie. Gospodarz mój, sam obdarzony wysokim poczuciem artystycznym, zwrócił mi uwagę na miejscowość, którą zwiedzić należało ze względu na stary dwór, nieźle dotychczas zachowany. 

Po drodze więc do Świtezi i uważając Świteź za główny cel wycieczki, wybraliśmy się do Ostaszyna, miejscowości, w której znajduje się dwór prominienny. Około drugiej po południu, odbywszy krótką pieszą wędrówkę przez bujne i pachnące kwieciem łąki, stanęliśmy przed starą, ale zewnątrz zupełnie dobrze utrzymaną budową. Jest to typowy dwór wiejski, jakich jeszcze spotyka się sporo, zwłaszcza w okolicach dalszych. Oryginalność jego zewnętrzną stanowią skarpy, którymi podparto narożniki i ganek murowany, do którego wejście stanowią drzwi u góry półkoliście zakończone, a otoczone po bokach podobnie zakończonymi dwoma okienkami. Dwór, jak mnie objaśniono, budowany jest z ociosanej gliny, a skarpy dane były później dla podtrzymania rujnującej się budowy. Nad pierwszymi drzwiami w ganku jest pamiątkowa tablica, której język i sam charakter pisma skazują dawne pochodzenie; tekst ten prosty dziwnym ichnie spokojem nad wyrokami Opatrzności. 

Nad drugimi drzwiami, prowadzącymi do wielkiej sieni, wisi druga tablica, nieco zniszczona czy zatynkowana, która daje nam metrykę budowy: 

"MUROWAŁ R.P. 1670, WTÓR REPAROWAŁ R. 1731."

Dowiadujemy się tedy, że mury sięgają r. epoki, w której kraj, po przejściu szalonej zawieruchy szwedzkiej, goił rany, naprawiał szkody, stawiał budynki ze zgliszczy i gotował się do dalszego życia. Radowało się wtedy wiele, bo jak świadczy zdun, który podróżował po Polsce w r. 1678, rzadko spotykało się spalone miasta i wsie. Kraj był w ruinie. Wiele też dotychczas istniejących prywatnych i publicznych budowli nosi charakter drugiej połowy XVII wieku. Drzwi te, z ganku do sieni wiodące, dębowe, zwróciły moją uwagę oryginalnym rysunkiem, tak stolarskiej, jak i ślusarskiej roboty. Prowadzą one do wielkiej sieni, która, podług tradycji, miała być niegdyś większa jeszcze i była oświetlona dwoma oknami, po dwóch stronach drzwi symetrycznie położonymi. Obecnie, mi prawej od wejścia, napotykamy ścianę, a jedno okno, z sieni oddzielone, należy do izby, stanowiącej skład gospodarski. 

Poza tą niedawno utworzoną izbą znajdujemy wielką narożną komnatę, o trzech oknach od frontu i dwóch od szczytu. Skoro tam wszedłem, upewniany przez oprowadzających, że nie ma tam nic tak ciekawego, bo to sama starzyzna, przyznaję się, że zdumiałem - nie dlatego, żebym tam zastał jakieś nadzwyczajne bogactwa motywów lub nagromadzone mnóstwo szczegółów, lecz całość, którą ujrzałem, wzruszyła mnie. Ta komnata o wielkim bielonym kominie, o piecu starym, wypełniającym cały róg, o spłowiałych obiciach, o drzwiach dębowych z ciekawym okuciem, o suficie pokrytym zwieszającym się niedbale wybielonym płótnem, mówiła do mnie swoją całością. Czułem zapach wiejącej stąd przeszłości. I myśl, i serce rwało się do niej. 

Towarzysze moi, zdawało się, nie rozumieli moich zachwytów i posądzali mnie niezawodnie o egzaltację, a tymczasem ja byłem przejęty możnością uchwycenia przeszłości, że tak powiem, na gorącym uczynku. Komnata ta, w ustroju tak podobna do tej, którą prof. Gerson lat temu blisko 50 znalazł w Pińczowskiem, świadczyła, że w owej epoce budowano się na szerokich przestrzeniach jednakowo, jednakowo ozdabiano ściany, używano podobnych mebli, a rzemiosła musiały być wysoko posunięte, skoro umiano i taką wyrobić stolarkę, i takie okucia. Dwór w Chruszczynie to już nie wyjątek, lecz mniej więcej typ ogólny. 

Rysunki załączone uwalniają mnie do pewnego stopnia od opisów, które zresztą w rzeczach, gdzie chodzi o kształty, wcale nie wystarczają. Co najwyżej potrzeba będzie pewnych objaśnień, zwłaszcza ze względu na kolory, nie dające się odtworzyć w druku. Rysunek główny wyobraża ten róg komnaty, gdzie się mieszczą drzwi wchodowe, komin i piec. Drzwi to dębowe o oryginalnym rysunku ozdobione są nabijanymi karbowanymi listewkami, w tym rodzaju, jak nieraz widzieć się daje w starych gdańskich szafach, pochodzących także z XVII wieku. Okucie stanowią przede wszystkim zamek staroświeckiej konstrukcji, z klamką pomieszczoną w części górnej i zasuwką w dolnej, od której wystaje na dole mała rączka. Zamek widoczny całkowicie z jednej strony drzwi, po drugiej posiada tylko widoczną klamkę i tarczkę przy niej, wypukło ozdobnie kutą i grawerowaną. 

Na przeciwnej połowie drzwi, wprost zamka, jest zawsze rączka, za którą można było przytrzymać drzwi ręką, skoro drugą zamykało się zamek. Zupełnie podobne okucie współczesne znalazłem w zakrystii Sióstr Miłosierdzia w Lublinie. Każda połowa podwojów jest zawieszona na dwóch zawiasach, o ładnym rysunku, kutych ręcznie, wskutek czego przy każdych drzwiach rysunek mają odrębny.Drzwi takich w całym domu jest jeszcze sporo i żałowałem, że krótkość czasu nie pozwoliła mi narysować więcej, niż dwa typy odmienne. Piec złożony jest z kafli majolikowych. Tło ich jest blado-słomkowego koloru, a rysunki wykonane na nim w dwóch kolorach, t. j. szmaragdowo-zielonym i niebieskim. Kafle główne malowane są w kwiaty, fryz w ptaki, a gzyms w fantazyjne owoce. Narożniki pieca stanowią słupy, śrubowato kręcone, właściwe tej epoce. 

Piec ten snadź był przestawiany, o czym świadczą nowo powstawiane drzwiczki, a jeszcze więcej pozmieniane kafle narożników, gdzie nieraz kapitel służy za bazę i na odwrót. Zarysowanie linii górnej części komina wskazuje wiek XVII, kiedy styl barokowy wprowadzał coraz więcej linii wyginanych w połączeniu z prostymi. Ponad gzymsem pieca ustawione są ozdoby w kształcie sporych gałek, blisko 24 cm wysokich, a przypominających kształtem karczoch. Gałki te są koloru oliwnego. Piec podobny znalazł prof. Gerson w Chruszczynie Wielkiej, o której wyżej wspominałem. Były one widocznie rozpowszechnione w tej epoce, a miały pochodzić z Gdańska i gdańskimi je też nazywano. 

Pieców takich znajduje się jeszcze dwa w dalszych izbach tegoż dworu, których jednak, niestety, nie miałem czasu narysować i wystudjować. Naokoło komnaty, o której mówię, ciągnie się niska boazerja sięgająca na wysokość blisko 60 cm, a powyżej znajduje się szpaler na kanwie szyty, z brytów na szerokość około jednego metra złożony, który pokrywa ściany całkowicie, a dla mocy obity jest po brzegach wązkimi listewkami. Niektóre części haftu wykonane krzyżykami, inne półściegiem. Zważywszy, że długość komnaty sięga 7, a szerokość 6 metrów, wysokość zaś szpaleru 2,50 metra, przyjdziemy do przekonania, że odrzuciwszy nawet połowę podług tych danych obliczonej powierzchni ścian, na drzwi, okna i piec, szpaler ten posiadać będzie powierzchnię 35 metrów kwadratowych, czyli przeszło 100 łokci kwadratowych dawnej miary, zapełnionych kanwową robotą. 

Ileż tam pracy, ile cierpliwości zużyto przy wykonaniu tej roboty. Pewno i sama gospodyni i wszystek fraucymer miał przy tym sporo pracy, nim koniec uwieńczył szczęśliwie dzieło. Wzór tego haftu stanowią wielkie ukośne kwadraty, dłuższą przekątną pionowo zwrócone, których boki stanowi jakaś falowato powyginana linia. Kolory są bardzo spłowiałe, kurz zresztą nie pozwala ocenić ich pierwotnego stanu, ogólnie jednak przeważa odcień niebieski różnej siły. Połączenia tylko wierzchołków kwadratów, stanowiące wązkie prostokąty, są różnych odcieni brązowego koloru, środki zaś ożywione czerwono szytymi wązkimi wzorami. Sufit prawdopodobnie miał niegdyś belkowanie widoczne. Tak wtedy budowano. Taki sufit był też w Chruszczynie Wielkiej. 

Tu jednak, w późniejszych widocznie czasach, belki pokryto dla wyrównania sufitu płótnem, które ze starości opuściło się, tworząc kolbkowate wygięcia, doskonałe schronisko dla myszy i szczurów. Okna, umieszczone w głębokich framugach grubego muru, nie posiadają same nic oryginalnego w rysunku i zdają się pochodzić z czasów późniejszych. Jedno tylko jest w nich ciekawe, że pod każdym oknem mur tak jest wgłębiony, że stanowi jakby ławeczkę do siedzenia. Dopełnienie tego odwiecznego urządzenia wewnętrznego stanowi 6 krzeseł, które jakimś przypadkiem pozostały w całości. Są to krzesła o wyginanych nogach i wysokich tylnych oparciach stylu Ludwika XIV. Pokrycie ich to także haft kanwowy, świadczący o pracowitości naszych prababek i ich zamiłowaniu do upiękniania swoich mieszkań. 

Dom, w połowie niezamieszkany, obrócony jest na składy i spiżarnie, w drugiej zaś połowie mieści kuchnię i czeladnię. Plan jego ogólny jest w zasadzie bardzo prosty, a mianowicie, że ściana kominowa idzie po środku wzdłuż domu, rozdzielając go na dwie części, z których przednia, szersza, zajmująca dwa okna szczytu, mieści w sobie wielką sień w pośrodku i dwie komnaty narożne, tylna zaś zajmująca tylko jedno okno szczytu, podzielona jest na szereg mniejszych komnat, których jednak wielkości, liczby i jakości trudno mi było ocenić wskutek dokonanych przeróbek. Ostaszyn Murowany należał niegdyś do rodziny Baków, od których nabyli go Szwykowscy, kalwini. 

Według miejscowej tradycji, oni to dwór ten fundowali, a nieopodal wystawili świątynię dla współwyznawców, dotąd istniejącą. W owe to czasy, jak mi opowiadano, wielka sień we dworze bywała miejscem posiedzeń zboru. Portrety założycieli, zniszczone wprawdzie nieco, dotychczas przechowują się w tej komnacie, którą opisywałem. Skoro z następstwem lat Szwykowscy przyjęli katolicyzm i świątynię chcieli zamienić na kościół katolicki, krewni ich, Otienhaus i Guenter, odkupili Ostaszyn i świątynię kalwińską utrzymali, tak że dotychczas jest ona filią zboru parafii Slurkięj. 

Drogą spadku przeszedł następnie w początku bieżącego wieku majątek ten na rodzinę Grabowskich i obecnie należy do p. Karelii Grabowskiego, który jednak w nim nie mieszka, i folwark jest w dzierżawie. Kończąc ten opis, pozostaje mi tylko wyrazić gorące pragnienie, ażeby zabytek ten cenny mógł być otoczony taką starannością i pieczołowitością, na jakie ze wszech miar, jako wyjątkowy, zasługuje. Do wszystkich zaś, którzy interesują się przeszłością, ośmielę się zanieść prośbę, ażeby jeżeli znajdą gdzie podobnie ciekawe pamiątki, zechcieli je nie tylko szanować, lecz żeby raczyli dać o nich znać pod adresem „Tygodnika Illuswanego”, w celu odtworzenia ich i zachowania drogą chociaż dla przyszłych pokoleń.

Czas powstania:

1900

Słowa kluczowe:

Publikacja:

28.11.2023

Ostatnia aktualizacja:

15.08.2025
rozwiń
Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie Galeria obiektu +3

Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie Galeria obiektu +3

Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie Galeria obiektu +3

Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie Fotografia przedstawiająca Opis dworu w Ostaszynie Galeria obiektu +3

Załączniki

1

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz