Licencja: domena publiczna, Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Opis Podkamienia i klasztoru polskiego tamże
Fotografia przedstawiająca Opis Podkamienia i klasztoru polskiego tamże
Fotografia przedstawiająca Opis Podkamienia i klasztoru polskiego tamże
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000101-P/135270

Opis Podkamienia i klasztoru polskiego tamże

Podkamień
ukr. Pidkamin (Підкамінь)
Identyfikator: DAW-000101-P/135270

Opis Podkamienia i klasztoru polskiego tamże

Podkamień
ukr. Pidkamin (Підкамінь)

W artykule opisana jest historia osiedla Podkamień pod Lwowem, w którym w 1234 r. założono polski klasztor dominikanów, który został zniszczony zaledwie dziewięć lat później. Przytoczona jest też legenda związana ze świętością tego miejsca, a następnie kolejnych, w tym polskich władców Podkamienia. (Źródło: „Tygodnik Illustrowany”, Warszawa 1861, T:4, s. 15-16., za: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu

 

Podkamień.

W odległych wiekach okolice, w których dziś leży Podkamień, były główną siedzibą pogańskich Połowców, którzy z czasem wytępieni lub do innych krajów wyparci zostali. Stało się to w końcu XII wieku, a zaraz z początkiem XIII apostołowie chrześcijaństwa, dominikanie, na wysokiej skale, wśród gęstych lasów, na miejscu obalonych pogańskich bałwanów, obrali sobie siedlisko i wznieśli drewniany kościółek, pod wezwaniem Bogarodzicy. W roku 1234 Grzegorz IX, papież, potwierdził fundację dominikanów podkamienieckich; ale chciał Bóg, aby pierwsze kroki apostołów wiary świętej na tej ziemi uświetniły się męczeństwem. 

Nadeszły straszne czasy na Polskę: w dziewięć lat po założeniu klasztoru w Podkamieniu nastąpił pierwszy wylew tatarskiej dziczy na Ruś Czerwoną. Cieniste bory nie osłoniły drewnianego kościółka i klasztoru przed oczyma barbarzyńców: ogień zniszczył kościół i klasztor, a miecz pogański przelał krew przeora Urbana i 12 zakonników. Podanie głosi, że ze wszystkich mieszkańców klasztoru został przy życiu tylko jeden stary zakrystian, który ukrył się w skałach. Patrzył na zniszczenie kościoła, na śmierć zakonników i zanosił gorące modły do Boga, aby choć on jeden mógł pozostać i opowiedzieć ludziom, co zaszło w Podkamieniu. 

Tymczasem horda rozłożyła się w bliskości i nie myślała przenieść się dalej, a starcowi w jego kryjówce głód i pragnienie dokuczały. Szczególniej nie mógł znieść pragnienia, bo z głodem, jako nawykły do ostrych postów, dawał sobie radę. Gdy tak modli się do Boga o pomoc, nagle przed nim na skale staje jakaś niewiasta w bieli, z twarzą promieniejącą świętością. Wstąpiła pociecha w jego serce, bo sądził, że cud ten znaczy oddalenie się Tatarów. Jakże się zdziwił, gdy w miejscu, gdzie święta niewiasta ukazała się, ujrzał w skale wytłoczoną stopę, a w niej czystą jak kryształ wodę. Spragniony poskoczył ku tej krynicy, a choć pił aż do ugaszenia pragnienia, wody nie ubywało. 

Tak pokrzepiał się codziennie, aż do oddalenia się Tatarów, a gdy ta kara Boża przeszła, idąc od wioski do wioski, od miasta do miasta, opowiadał o zjawieniu się świętej niewiasty i o owej wyciśniętej stopie. Zamek i miasteczko - umyślił zbudować tu wspaniały kościół, pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny, Krzyża Św. i świętych apostołów Piotra i Pawła, i zamiar swój w roku 1464 do skutku doprowadził. 

Arcybiskup lwowski, Grzegorz herbu Strzemię, sam zjechał na poświęcenie kościoła, oddał go kapłanom zakonu św. Dominika i akt fundacji wraz z dwoma kapłanami, Janem z Winiar i Pawłem Niemierzą z Boryszowa, podpisał. Wyroki jednak Boskie naznaczyły temu miejscu powtórną straszną klęskę. W roku 1519 Tatarzy, napadłszy na Buś, Podole i Wołyń, zamek, kościół i klasztor w Podkamieniu do szczętu zburzyli i spalili, a spadkobierca pierwszego fundatora, Wincenty Cebrowski, nie miał ani chęci, ani możności podźwignąć z gruzów fundacji swego rodzica, bo Podkamień odprzedał królowi Zygmuntowi I, a tylko wyrobił sobie prawo zastawu na lat 18, które po przetrzymaniu lat 40, odstąpił Marcinowi Kamienieckiemu, wojewodzie podolskiemu. 

Żona Kamienieckiego, Sienińska, podkomorzanka przemyska, wystawiła kościół w Olesku, jako w obronniejszym miejscu, a Podkamień poszedł w zapomnienie, i gdyby nie pielgrzymki wiernego ludu, który kilka razy do roku gromadził się wokoło cudownej krynicy, byłby może nie powstał z gruzów. Następni właściciele, Daniłowicze, procesowali się z dominikanami o grunta, wodzili się po sądach, zyskiwali kondemnaty, aż wreszcie sprzedali całe dobra Aleksandrowi Cetnerowi, który miał za sobą Annę Zamojską, córkę Wacława, kasztelana lwowskiego. Zacna i bogobojna ta niewiasta, którą lud biedny swoim aniołem opiekuńczym nazywał, uprosiła u męża, że przyrzekł kościół w Podkamieniu wznieść, a dla jego obrony zamek podźwignąć i murami otoczyć. 

Podanie miejscowe daje następujący powód odbudowania kościoła w Podkamieniu. Baltazar Cetner, który za rycerskie sprawy, na wstawienie się Jana Zamojskiego, hetmana w. kor., chociaż Ślązak, indygenat polski otrzymał, z Kurzańskiej, siostrzenicy St. Żółkiewskiego, hetmana, miał syna Aleksandra, dzielnego rycerza, który pod Cecorą dostał się do niewoli tureckiej. Młoda jego żona, Anna z Zamojskich, bliska krewna Tomasza Zamojskiego, kanclerza i hetmana w. k., nie mogąc długo powziąć żadnej wiadomości o mężu - czy żyje i gdzie się znajduje - a rozpaczając po jego stracie, postanowiła odbyć pieszo podróż do cudownego miejsca w Podkamieniu. 

Jakoż, gdy po gorących modłach wracała do domu, spotkała pielgrzyma wędrującego z ziemi świętej, który jej powiedział, że przechodząc pod wieżą Jenikały, usłyszał głos: „Starcze, jeżeli idziesz do Polski, powiedz moim krewnym, że ja tu żyję i jęczę w niewoli. Jestem Aleksander Cetner, chorąży podolski.” Można sobie wyobrazić, jaką radością wiadomość ta przejęła serce żony: zebrała co prędzej znaczne sumy i posłała je na wykup więźnia, a gdy wrócił zdrów, ślubowała uroczyście odbudować kościół i klasztor w Podkamieniu. 

Pomimo jednak obronnych murów i utrzymywanej straży, ilekroć tatarskie zagony groziły Rusi, obraz cudowny z Podkamienia odwożono do Brodów, i dopiero gdy ustały wszelkie z tej strony obawy, Antoni Cetner, starosta korytnicki, wspólnie z Michałem Potockim, wojewodą wołyńskim, umyślili obraz łaskami słynący ukoronować i zamiar swój w dniu 15 sierpnia 1727 r. przyprowadzili do skutku. Naoczny świadek tej uroczystości, Franciszek Pułaski, w dziełku swojem „Krótka anolacya sejmów” pisze: 

„Trzeciego dnia, nad samym kościołem, apparuit na niebie korona czerwona w obłokach, podobna właśnie tej, jaka jest na obrazie cudownym, i trwała blisko godzinę. Na co wszystek lud zgromadzony na odpust i wojsko o pół mili obozem stojące patrzyło.” .

Obszerniejszy opis tej koronacji dajemy tu podług broszury drukowanej we Lwowie roku 1728:

„Na prośby Augusta II, senatu polskiego i ojców św. Dominika prowincji ruskiej, konferował papież Benedykt XIII korony cudownemu obrazowi Najśw. Panny w Podkamieniu. Odebrał je na Watykanie od kongregacji rzymskiej jw. Antoni Cetner, starosta korytnicki, a gdy się zbliżał dzień obrzędu, na 15 sierpnia 1727 r. naznaczony, ruszył z dalekich ziem i z pobliższych części kraj i lud niezliczony; zaniosły się listami senatorowie, książęta, dygnitarze, urzędnicy I inni udzielni panowie, z wielkimi dworami zjeżdżać się poczęli. 

Było całe miasteczko napełnione, cała góra Różańcowa pospólstwem okryta i pola zastąpione. Pod wioską Nakwaszą stanęły obozem cztery chorągwie husarskie, osiem pancernych, regiment dragonii, regiment infanterii, chorągiew węgierskiej piechoty, chorągiew grenadyerów j. o. księcia Wiśniowieckiego, kanclerza litewskiego, i 56 armat, oprócz klasztornych. Nadeszły polom z wielką apparencyą kompanie ze stołecznego miasta Lwowa, z Kamieńca Podolskiego, Lachowic, Konstantynowa, Zbaraża, Dubna, Tarnopola i innych, wota Najśw. Pannie ofiarując. Były witane od zakonników perorami, od wojska huczną dział rezonancyą, od kapeli melodią. W wigilię koronacji, zwyczajem polskiej swady, witał j. w. Cetner j. w. koronatora Bogusława Rupińskiego, biskupa łuckiego, któren odebrałszy od niego korony, odprawił wjazd solenny na górę takim porządkiem: najpierwej szły karety poszóstne wzdłuż wojska od wsi Nakwaszy aż do bram tryumfalnych, przez pół mili rozłożonego. Jechało niemało senatorów, panów świeckich i prałatów duchownych. 

Osobliwie jegomość ksiądz Wyhowski, biskup greckiego wyznania łucki, jegomość ksiądz Oźga, biskup kijowski, jegomość ksiądz Stanisław Hozyusz, biskup kamieniecki. Za nimi j. w. koronator, w asystencji chorągwi rycerstwa polskiego, różnych kompanii i bractw różnych, a j. w. fundator, na koniu drogo przybranym, z dworem swoim. Wyszedłszy naprzeciwko, zakonnicy wprowadzili j. w. koronatora, przy burzącym z dział uderzeniu, przy muzyce, pod kolumnę niemałym sumptem j. w. Stanisława Leduchowskiego, wojewody wołyńskiego, wystawioną, gdzie korony na pięknie adornowanym tronie lokowano. 

Przywitany tam należytą perorą i odpowiedziawszy poważnym stylem, prosekwował swój ingres do bazyliki, okrzykiem trąb, rezonancyą organu i słodkim śpiewem pozdrowiony. Złożywszy koronę między drogie depozyta, j. w. koronator, poprzedzony infułami, kanonikami i 40 klerykami, zapalone pochodnie niosącymi, na tronie pasterskim niegodniową oktawę, przy takimże applauzie i asystencji, odprawiało się nabożeństwo, odprawiały się teologiczne dysputy. Jeden dzień nie folgował drugiemu w apparencyi światła, fajerwerków, ognia z armat i ręcznej strzelby. 

Ostatniego dnia przybyły z bogatą apparencyą kompanie z Żółkwi, Wiśniowca, Krzemieńca, Brodów i innych. Po zakonkludowanych ostatnich nieszporach, po procesji, j. w. koronator zaczął hymn: „Te Deum laudamus”, po którym dał ludowi swoje pasterskie błogosławieństwo i cały akt zakończył. Podczas tej uroczystości rozdano między pobożnych 108 880 komunikantów. Na wystrzały wyszło prochu 500 kamieni.” .

Dotąd Podkamień słynie szeroko łaskami, które na lud wierny w tym miejscu spływają, a woda w onej świętej stopie na skale nigdy nieprzebrana, choć wszyscy ją czerpią, a nikt nie wie, skąd przybywa. Podkamień leżał dawniej w województwie wołyńskim, w powiecie krzemienieckim, teraz w Galicji, w cyrkule złoczowskim. Miasteczko nieźle zabudowane i dość ludne, utrzymuje się głównie z odpustów, które corocznie po kilkanaście tysięcy ludzi zgromadzają.

Czas powstania:

1861

Słowa kluczowe:

Publikacja:

31.08.2023

Ostatnia aktualizacja:

19.10.2025
rozwiń
 Fotografia przedstawiająca Opis Podkamienia i klasztoru polskiego tamże Galeria obiektu +2

Strona z 'Tygodnika Illustrowanego' z 1861 roku, zawierająca artykuł o Podkamieniu i polskim klasztorze dominikanów założonym w 1234 roku. Tekst opisuje historię i legendy związane z tym miejscem. Fotografia przedstawiająca Opis Podkamienia i klasztoru polskiego tamże Galeria obiektu +2

 Fotografia przedstawiająca Opis Podkamienia i klasztoru polskiego tamże Galeria obiektu +2

Załączniki

1

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz