Licencja: domena publiczna, Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Opis szkoły rolniczej w Dublanach
Fotografia przedstawiająca Opis szkoły rolniczej w Dublanach
Fotografia przedstawiająca Opis szkoły rolniczej w Dublanach
Fotografia przedstawiająca Opis szkoły rolniczej w Dublanach
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000158-P/139818

Opis szkoły rolniczej w Dublanach

Dublany | Ukraina | obwód lwowski | rejon lwowski
(ukr. Дубляни)
Identyfikator: DAW-000158-P/139818

Opis szkoły rolniczej w Dublanach

Dublany | Ukraina | obwód lwowski | rejon lwowski
(ukr. Дубляни)

W tekście krajoznawczym przybliżona jest podróż do Dublan. Wspomniana jest szczególnie szkoła rolnicza w Dublanach, która założona została przez Towarzystwo gospodarskie galicyjskie i głównie dzięki staraniom księcia Leona Sapiehy. Przedstawiona jest również historia Towarzystwa, a także kwestia sprowadzenia nauczycieli, m.in. prof. Żelkowskiego i prof. Niesiołowskiego (Źródło: „Tygodnik Illustrowany”, Warszawa 1867, T:16, s. 31-33, za: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu.

 

Wycieczka do Dublan.

 

Równo ze wschodem słońca, w liczniejszem towarzystwie, wybraliśmy się na wycieczkę do Dublan. Bity trakt żółkiewski, wysadzony starymi lipami, wybiegł prostą białą linią ku Zboiskom. Po obubokach drogi rozrzucone domy i dworki gubiły się jedne za drugiemi, jakby ciąg dalszy przedmieścia; opodal szumiało kilka młynów i zieleniały przez mgłę srebrną szerokie łąki, poranną okryte rosą. Dojechawszy do Zboisk, zwróciliśmy się na prawo z bitego traktu, a pominąwszy Malechów, za którym krajobraz w liczne łamał się przeguby, ujrzeliśmy przed sobą szerokiem pasmem ciągnące się aż za Jaryczów przestrzenią mil kilkunastu moczary. Na lewo na bitym trakcie bielały Grzybowice. Na prawo, schowane w załomie pagórka, ledwo chat kilka i drzewa widne, ujrzeliśmy Dublany. Na łące przed wsią grono dziarskich młodzieńców, w bluzach i mundurowych kaszkiecikach, krzątało się około gromadzenia siana, ochoczo prześcigając się w robocie. Byli to uczniowie lublańscy. Mają oni wyznaczone osobno dla szkoły kilkanaście morgów pola i łąki, które uprawiają własnoręcznie, dla obznajomienia się praktycznie z robotami gospodarskimi, których teoryi uczą się w szkole. Pole przeznaczone dla szkoły lublańskiej jest wzorowo i ze szczególniejszem zamiłowaniem przez uczniów uprawiane. Zaprowadzono na nim miniaturowy płodozmian; uprawą zajmują się uczniowie kolejno, pod nadzorem profesorów. Zwróciwszy się na prawo do wsi, wjechaliśmy w obręb zakładu. Przed nami rozciągał się szeroki dziedziniec. Naprzeciw bramy dworek wiejski podłużny, o dwóch gankach wspartych na drewnianych słupkach, z trójkątną wystawą, przypomina stare dworki nasze szlacheckie. W nim mieści się pomieszkanie dyrektora, kancelarya zakładu, tudzież pomieszkanie jednego z profesorów, zastępcy dyrektora. Po lewej stronie dziedzińca wielki czworogranny budynek jest właściwym zakładem, gdzie się znajdują sypialnie uczniów, sale wykładowe, mieszkania profesorów, a w podziemiach kuchnie. W tem jednem wielkiem zabudowaniu wszystko to pomieszczono ile można dogodnie, z wielką oszczędnością miejsca, gdyż szczupłe fundusze nie dozwalały zbyt się rozprzestrzeniać. Pomieszkanie dyrektora z małem przybudowaniem, z dawnego dworu przerobiono; budynek zakładowy, równie jak i część budynków gospodarskich, nowo pobudowano, wszystko z drzewa - na mury albowiem dotąd nie było dostatecznego funduszu. Po prawej ręce, wzdłuż dziedzińca, ciągnie się ogród owocowy i warzywny, wysadzony w kilku kierunkach starymi alejami lipowemi, z pomiędzy których w końcu ogrodu przebłyskuje spiczasta kopuła kapliczki zakładowej. Ogrodnik botanicznego ogrodu ze Lwowa, p. Bauer, upiększył w tym roku ogród dublański w smaku angielskim, a część rozległego dziedzińca, przytykająca do założenia małego ogródka botanicznego dla szkoły, ze szczególnem uwzględnieniem roślin gospodarskich i pastewnych, a po części i lekarskich. Założenie szkoły w Dublanach jest zasługą Towarzystwa Gospodarskiego Galicyjskiego, a w znacznej części zasługa ta przynależy staraniom byłego przez lat kilkanaście prezesa tegoż Towarzystwa, księcia Leona Sapiehy. Zaledwo w r. 1845 zawiązane zostało w gronie trzydziestu obywateli ziemskich we Lwowie Towarzystwo Gospodarskie, a już zaraz na pierwszem walnem onego zgromadzeniu uznano potrzebę utworzenia w pobliżu Lwowa zakładu gospodarczego, celem kształcenia folwarcznej służby męskiej, i polecono komitetowi Towarzystwa zająć się wyszukaniem odpowiedniego na podobny zakład folwarku, któryby można bądź na własność nabyć, bądź w długoletnią wziąć dzierżawę. Poruczono także komitetowi wypracowanie planu zakładu, tudzież podanie projektu zebrania dostatecznych na ten cel funduszów. Zebranie funduszów przedstawiało najwięcej trudności. Dochody Towarzystwa były tak szczupłe, iż o otworzeniu zakładu z tego jedynie funduszu myśleć nie można było. Cały dochód Towarzystwa z rocznych wkładek opłacanych przez członków wynosił zaledwo około 1 500 zł r., albowiem liczba członków Towarzystwa w pierwszym roku była bardzo mała. Wprawdzie dochody wzrastały stopniowo, ze wzrastającą rokrocznie liczbą członków, lecz wystarczały one zaledwo na opędzenie bieżących wydatków biurowych. Postanowiono tedy odwołać się do funduszów krajowych, jako w sprawie zakładu krajowego, i uchwalono udać się z prośbą do byłych Stanów Galicyjskich o odpowiedni zasiłek, a oprócz tego otworzyć w całym kraju podpisa na akcye, zapewniając ich posiadaczom pewne korzyści z nadwyżki dochodów uzyskanych z gospodarstwa wzorowego. Ważnem pytaniem, którem się Towarzystwo Gospodarskie dłuższy czas zajmowało, było: czy ma być założona wyższa szkoła rolnicza, kształcąca gospodarzy uzdolnionych we wszystkich gałęziach agronomii i przemysłu rolniczego, przysposabiająca ich do zarządu większych gospodarstw; czy też założyć raczej wypada niższą szkołę praktyczną, po prostu folwark wzorowy, dla kształcenia włodarzy, parobków i czeladzi folwarcznej. Zdania dzieliły się pod tym względem; brak jednakowoż funduszów przemawiał za ograniczeniem się na urządzeniu folwarku wzorowego i szkole parobków. Tak też postanowiono z początku, biorąc za wzór niższą szkołę rolniczą w Hohenheimie. Na tej podstawie obliczono koszta potrzebne na 15 000 zł r. i dla uzbierania tej kwoty postanowiono wypuścić w bieg odpowiednią ilość akcyj po 100 zł r., a do Stanów zanieść prośbę o udzielenie z funduszów krajowych 2 000 zł r.Myśl atoli założenia wyższej szkoły rolniczej, acz odroczona chwilowo, nie została całkowicie uroniona; owszem, odzywało się za nią nieustannie wiele głosów. Członek komitetu Towarzystwa Gospodarskiego, p. Ludwik Skrzyński, wypracował i przełożył walnemu zgromadzeniu plan takiego zakładu i gorąco za nim przemawiał. Według pomienionego planu zakład miał być złożony z dwóch części, mianowicie ze szkoły wyższej rolniczej i folwarku wzorowego, tak aby uczniowie obok teoryi rolniczej, nabierali zarazem znajomości praktyki gospodarskiej i wszystkich technicznych szczegółów; ażeby nie tylko znali prawidła rozumowanego rolnictwa, ale umieli je wykonać i zastosować do każdej miejscowości. Według tego planu nauka podzielona była na kurs przygotowawczy, na którym miano uczyć arytmetyki, geometryi, mechaniki i początków chemii organicznej, i na kurs gospodarstwa wiejskiego, z wykładem nauki rolnictwa i chowu bydła, tudzież weterynaryi, ekonomii, technologii gospodarskiej i budownictwa wiejskiego. Przede wszystkim chodziło o zebranie funduszów. Ogłoszona subskrypcyja poszła zrazu nadzwyczaj pomyślnie. Do końca roku 1847 zapisano przeszło 25 000 zł r., a w roku następnym summa ta wzrosła do 37 500 zł r. Zdawało się tedy, iż można było przystąpić do wykonania zamiaru. Członek Towarzystwa Gospodarskiego, ks. Antoni Klima, podał projekt, iż on sam na własną rękę podejmie się utworzenia i kierownictwa zakładu naukowo-rolniczego, byleby mu Towarzystwo dopomogło w wyszukaniu odpowiedniego na to miejsca. Koszta utrzymania zakładu spodziewał się ks. Klima opędzić z dochodów wzorowego gospodarstwa. Projekt podany przez ks. Klimę zdawał się bardzo korzystnym, ile że nie wymagał łożenia znacznych z kasy Towarzystwa funduszów; z drugiej zaś strony znajomość rzeczy i zamiłowanie w gospodarstwie projektującego były rękojmią, iż przyjętemu na się zadaniu odpowie. Przychylając się tedy do pomysłu ks. Klimy, Towarzystwo zadzierżawiło na lat dwadzieścia cztery wieś Łopuszne w obwodzie brzeżańskim, od Alfreda hr. Potockiego i oddało ją ks. Klimie. Został tedy otwarty zakład w Łopusznie, do którego zgłosiło się dziewięciu uczniów. Położenie Łopuszny nie było dogodne, oddalenie bowiem zbyt wielkie od Lwowa nie dozwalało komitetowi Towarzystwa Gospodarskiego rozciągnąć nad zakładem należytego nadzoru; brak budynków nie dozwalał rozwinąć gospodarstwa folwarcznego na stopę odpowiednią, a gdy i sam ks. Klima przekonał się wkrótce, iż niepodobna utrzymać zakładu jedynie tylko z dochodów szkoły i gospodarstwa, zniewolonym się ujrzał ustąpić. Szkoła łopuszańska, po roku istnienia, rozwiązana została, a komitet Towarzystwa przekonał się, iż prywatnym staraniem zakładu takiego utrzymać niepodobna. Ale i rozpoczęta tak pomyślnie subskrypcyja nie przyniosła pożądanego skutku, z powodu bowiem czasowych okoliczności, niepodobna było myśleć o ściągnięciu sum zapisanych; komitet przeto udał się o zasiłek do rządu, przedstawiwszy jak wielkie korzyści przyniesie zakład podobny i prosząc zarazem o zezwolenie zbierania składek w tym celu. Równocześnie przedłożony został rządowi plan szkoły gospodarskiej, wypracowany przez komisję ku temu przez Towarzystwo Gospodarskie mianowaną, osnuty w głównych zarysach na podstawie wspomnianego powyżej projektu Ludwika Skrzyńskiego. Starania Towarzystwa poszły pomyślnie, plan otrzymał zatwierdzenie, a nadto, przychylając się do prośby Towarzystwa, rząd ofiarował ze skarbu zasiłek jednorazowy w kwocie 3 000 zł r. i oprócz tego przez lat dziesięć rocznie po 2 500 zł r., z których 1 000 na utrzymanie szkoły, a 1 000 na dziesięć stypendiów dla celujących uczniów. Nadto zezwolono na zbieranie dobrowolnych składek w kraju. Teraz więc, uzyskawszy w zasiłku rządowym trwałą podstawę, można było przystąpić do dzieła. Przedstawiło się znowu pytanie, czy kupić na własność majętność jaką, celem urządzenia w niej zakładu, czy tylko zadzierżawić na dłuższy szereg lat. Postanowiono postąpić w tym względzie wedle wyniku składki ogłoszonej w kraju i jeżeli zbiorą się dostateczne fundusze, postarać się o kupno odpowiedniego majątku na własność Towarzystwa, w przeciwnym zaś razie poprzestać na dzierżawie. Ogłoszono wezwanie do składki w ten sposób, iż kwoty ofiarowane na szkołę, tudzież kwoty nieprzewyższające 25 zł r., uważane były jako dar bezzwrotny; kwoty zaś większe ofiarowane na zakład gospodarski, miały być w przyszłości z dochodów gospodarstwa zwrócone. Składki przyniosły dosyć znaczną sumę, albowiem około 7 500 zł r. na szkołę, jako dar niezwrotny, a przeszło 25 000 zł r. na gospodarstwo. Wynik takowy składki wraz z zasiłkiem rządowym i sumą jaką można było na hipotekę kupionej majętności zaciągnąć w Towarzystwie Kredytowym, dozwalał pomyśleć o zakupnie na własność majętności stosownej. Taką były właśnie wystawione na sprzedaż Dublany. Odpowiadały one ze wszech miar życzeniom i funduszom Towarzystwa i wymaganiom zamierzonego zakładu. Najdogodniejszą rzeczą było ich położenie w pobliżu Lwowa, ułatwiało bowiem nadzór komitetu gospodarstwa nad zakładem o małą tylko milę od Lwowa oddalonym. Dublany kosztowały wraz z inwentarzami i innymi połączonymi z kupnem wydatkami do 180 000 złr. Znajdowały się one w stanie zupełnie zaniedbanym, gdy na dniu 1 listopada 1853 r. przeszły w posiadanie Towarzystwa Gospodarskiego. Budynków folwarcznych nie było prawie żadnych, a gospodarstwo również znajdowało się w stanie zaniedbanym. Dublany mają pola ornego 250 morgów, 100 morgów lasu i 350 łąk bagnistych, w dolinach ciągnących się błotami jaryczowskimi aż do Bugu. Potrzeba było tedy natychmiast wziąć się do stawiania budynków, do osuszania łąk bagnistych i zaprowadzenia płodozmianu. Uraż Józef Jabłonowski ofiarował 500 zł r. na budynki, a pan Józef Nikorowicz kamieniołomy w pobliskiej majętności Grzybowicach na użytek Dublanom; wszelako, przy wyczerpaniu zupełnym funduszów po opłaceniu ceny kupna, nie można było na razie myśleć o murowaniu budynków. Wystawiono więc tymczasowo z drzewa obszerny dom na pomieszczenie zakładu, tudzież kilka budynków gospodarskich. Równocześnie z tymi urządzeniami czynił komitet Towarzystwa Gospodarskiego potrzebne kroki dla otworzenia szkoły. Sprowadzono z Francji z Grignon profesora Żelkowskiego, tudzież profesora Niesiołowskiego. Dyrektorem zakładu, po wielu staraniach i rozpisaniu kilku konkursów, mianowano praktycznego gospodarza, p. Lelowskiego, poczem na dniu 9 stycznia 1856 roku nastąpiło uroczyste otwarcie szkoły dublańskiej. W pierwszym roku liczyła szkoła dublańska 23 uczniów. Profesorami byli Fałkowski i Niesiołowski; kapelan i kilku jeszcze nauczycieli dojeżdżało ze Lwowa. Skoro została otwartą szkoła, wnet objawiła się pomiędzy dbałymi o dobro kraju obywatelami chęć podania pomocy uboższej młodzieży, aby mogła kształcić się w nowym zakładzie. Kilka osób poczyniło znaczne zapisy na stypendia dla celujących uczniów szkoły dublańskiej. Uczeń, wstąpiwszy do zakładu, skoro w pierwszym półroczu odznaczy się w naukach, może już na drugie półrocze otrzymać stypendium dostateczne do opędzenia wydatków na utrzymanie swoje w zakładzie. Chociaż więc opłata na naukę i utrzymanie jest dosyć wysoka, albowiem wynosi razem około 375 zł r., wszelako uboższa młodzież, skoro celuje w naukach opłatę tę uiszcza z pobieranych stypendiów, a tak właściwie uzyskuje pomieszczenie w zakładzie bezpłatnie. Stypendiów takich posiada dublińska szkoła dwadzieścia kilka, mianowicie dziesięć rządowych, które po upływie dziesięciu lat istnienia szkoły zmienione zostały uchwałą Sejmu na stypendia z funduszu krajowego, a resztę z zapisów ś. p. Stanisława Dunin Borkowskiego, Amelii Stadnickiej, byłego urzędnika pocztowego Maciąga, który umierając cały znaczny majątek swój zapisał na zasilkę w połowie szkoły lublańskiej, w połowie czernichowskiej, ś. p. Kunegundy Brześciańskiej, Kajetana hr. Lewickiego i t. d. To Lelowskim, gdy ten ustąpił z posady dyrektora zakładu, zajmował miejsce to przez lat parę jako zastępca p. Ksawery d’Abancourt, później jako stały dyrektor p. Wojciech Studziński. W ciągu tych zmian zakład lublański pod względem rozwoju swego przebywał rozmaite koleje, jak każdy zakład początkowy, a zależało to głównie od tego, ile zmieniający się dyrektorowie mniej lub więcej odpowiadali poruczonemu im stanowisku i przyjętym na się obowiązkom. Duszą zakładu był zawsze profesor Maksymilian Żelkowski, który wysokim swym uzdolnieniem i znajomością rzeczy wpływał przeważnie na cały jego kierunek. Ofiarowanej mu jednak wielokrotnie przez komitet Towarzystwa Gospodarskiego dyrekcji przyjąć nie chciał, z powodu iżby go to odrywało od wykładu przedmiotów szkolnych. Aliści w biegu czasu szkoła lublańska sama wykształciła dla siebie swych profesorów i kierowników, co rzetelną jest chlubą i praktycznym niejako dobroci jej dowodem. Wzorowi uczniowie szkoły, pp. Pankowski, Tyniecki i Strusiewicz, wysłani następnie kosztem Towarzystwa Gospodarskiego dla uzupełnienia wiadomości swego zawodu na naukę do zakładów agronomicznych za granicę, uzyskawszy tam zaszczytne świadectwa, objęli posady profesorów w tej samej szkole lublańskiej, z której wyszli, która ich, że tak powiem, wynianięzyła. Młodzi ci ludzie, ożywieni duchem nauki i postępu, wnieśli nowe życie do zakładu, zająwszy się z całą energią młodości jego podniesieniem. Pankowski został mianowany dyrektorem i w przeciągu kilku lat jego zarządu, wszedł zakład na drogę prawdziwego rozwoju, a wzrost jego widoczny jest tak w udoskonaleniu gospodarstwa, jak w postępie naukowym uczniów i dyscyplinarnym w zakładzie porządku. Aby być przyjętym do zakładu, potrzeba mieć skończonych lat osiemnaście i ukończyć początkowe szkoły gimnazjalne lub realne, albo też zamiast tego zdać egzamin z pomienionych nauk początkowych. Rok szkolny rozpoczyna się dnia 1 października i trwa przez jedenaście miesięcy. We wrześniu uczniowie rozjeżdżają się na ferie, lub czynią dalsze wycieczki pieszo z profesorami, dla zwiedzania znaczniejszych gospodarstw.Uczniowie noszą mundur, tużurki granatowe, z godłami gospodarskimi, wyciśniętymi na srebrnej blasze na kołnierzu i kaszkiecie, przedstawiającymi pług, grabie i sierp z sobą połączone. Na lato do pracy mają bluzy płócienne, na zimę kożuszki i wysokie juchtowe buty. Umundurowanie i bieliznę każdy uczeń, wstępując do zakładu, własnym kosztem sprawić sobie musi. Na odgłos dzwonka w sypialni, wstają uczniowie o godzinie wpół do piątej w lecie, piątej porą zimową, a przeszedłszy do wspólnej sali, po modlitwie w godzinę później jedzą śniadanie, pocztem przechodzą do sal naukowych, uczniowie zaś służbowi do zajęć gospodarskich. Dyrektor przeznacza kolejno, dla obznajmienia się z techniką gospodarczą, po dwóch uczniów do każdego działu służby folwarcznej na dni czternaście. O godzinie dwunastej uczniowie jedzą obiad, pocztem udają się znowu do sal naukowych na wykład lub na praktykę gospodarską, na przeznaczone pod własnoręczną ich uprawę pole. Dyrektor utrzymuje karność w zakładzie. Na uczniów upornych lub zaniedbujących się, wymierza przepisane regulaminem kary, które są: upomnienie na cztery oczy, upomnienie w szkole w obec zgromadzonych profesorów, czyli rady szkolnej, z równoczesnym zawiadomieniem rodziców lub opiekunów, upomnienie w obec wszystkich uczniów i utrata stypendium, wreszcie wydalenie z zakładu w przeciągu dwudziestu czterech godzin. Uczeń tym sposobem ukarany, może odwołać się do komitetu Towarzystwa Gospodarskiego we Lwowie, który ostatecznie rozstrzyga. W razach nadzwyczajnych, gdy uczeń dopuszcza się przewiny świadczącej o jego niepoprawnym zepsuciu i niesforności, rada szkolna mocną jest w każdej chwili wykluczyć go z zakładu, zwłaszcza jeżeli zachodzi obawa, iż zły przykład może wpłynąć na zdemoralizowanie innych uczniów. W każdym takim razie obowiązany jest dyrektor zawiadomić równocześnie o tym, co zaszło, komitet Towarzystwa Gospodarskiego. Aby uniknąć z drugiej strony niesprawiedliwości, mogą uczniowie wpisać skargi swe na dyrektora w przeznaczonej na to księdze zażaleń i oddać je tym sposobem pod sąd komitetu Towarzystwa Gospodarskiego. Porządek nauk udzielanych w zakładzie jest następujący. W pierwszym roku: anatomia, fizjologia zwierzęca, matematyka, teoria rolnicza, geometria, fizyka, mineralogia, rysunki, botanika, chemia. W drugim: ekonomia, administracja, mechanika, teoria rolnicza, chów zwierząt, ogrodnictwo, chemia. W trzecim: ekonomia, technologia, niwelacja, chów zwierząt, budownictwo, rachunkowość, teoria rolnicza, drenowanie, chemia rolnicza. W każdym roku praktyka rolnicza. Imiona uczniów celujących pilnością i wzorowym zachowaniem się, wpisywane są do księgi honorowej zakładu. Po ukończeniu trzyletniego kursu nauk, każdy starać się może o uzyskanie dyplomu uhonorowanego ucznia i członka szkoły rolniczej lublańskiej. Chcąc uzyskać takowy dyplom, uczeń udać się musi na dwuletnią praktykę gospodarczą do miejsca wskazanego mu przez komitet Towarzystwa Gospodarskiego w kraju lub za granicą, i po ukończeniu tej praktyki, otrzymuje od rady szkolnej do wypracowania tezę, której oprócz tego bronić musi w ustnej rozprawie, w obec dyrektora, nauczycieli i delegowanej przez komitet Towarzystwa Gospodarskiego komisji; poczem dopiero otrzymuje rzeczony dyplom. W towarzystwie dyrektora, zwiedziliśmy sale naukowe, gdzie właśnie odbywały się wykłady. Profesor Żelkowski wykładał praktykę rolniczą, Tyniecki chemię, a Strusiewicz ekonomię. Szkole lublańskiej niedostaje jeszcze gabinetów dostatecznie w pomocnicze przybory naukowe zaopatrzonych. Pracownia chemiczna jest tak ubogą, że oprócz kilku tyglów i źle urządzonego pieca, nic zgoła nie posiada. Nie ma nawet mikroskopu. Ten stan pracowni chemicznej w Dublanach zwrócił na siebie uwagę Towarzystwa Gospodarskiego w czasie ostatniego walnego zgromadzenia we Lwowie; urządzono składkę między członkami Towarzystwa, która zaraz na pierwszym posiedzeniu przyniosła przeszło 250 zł r. Jest więc początek i niepłonna nadzieja rychłego zaopatrzenia gabinetów naukowych zakładu, gdyż oprócz doraźnie złożonej kwoty, polecono komitetowi wezwać wszystkich członków Towarzystwa listem okólnym do dalszych na ten cel składek. Zwiedziliśmy następnie sypialnie uczniów. Wszędzie znaleźliśmy wzorową czystość i porządek. Po obejrzeniu budynku zakładowego, udaliśmy się na folwark. Obora lublańska liczy około siedemdziesięciu sztuk bydła rasy holenderskiej, wzorowo utrzymanego, między tem 40 krów dojnych, z których każda, według ścisłego obliczenia, wydała przeciętnie w ciągu roku 385 garncy mleka. Nadzwyczajna ta mleczność pochodzi z umiejętnego i starannego pielęgnowania. Wyżej wszakże jeszcze stoi owczarnia lublańska, rozmnożona z owiec sprowadzonych ze sławnej owczarni hołeszowickiej. Teraźniejszy dyrektor zakładu jest szczególnym znawcą i lubownikiem owczarstwa.Pod jego starannym kierownictwem owczarnia lublańska stanęła tak wysoko, iż dziś już nie tylko dostarcza krajowi rozpłodowych owiec własnego chowu, ale zarazem znaczny przynosi zakładowi dochód. W ubiegłym roku sprzedano różnym krajowym owczarniom piętnaście młodych baranków, po 150 i 200 zł r., tak że czysty dochód z tej sprzedaży przyniósł przeszło 1 500 zł r. na zasilenie gospodarstwa. Ituna owiec lublańskich otrzymały medal na tegorocznej wystawie gospodarskiej we Lwowie. Z folwarku wieczornym chłodem udaliśmy się na przechadzkę w pole. Ulicą wysadzoną morwami, obeszliśmy najprzód pole uczniów zakładu, a następnie resztę pól lublańskich, podzielonych na dziesięć części płodozmianu. Bujność zbóż, wzorowa uprawa roślin okopowych, świadczyła o staranności i umiejętnym prowadzeniu gospodarstwa. Przez dziesięć lat początkowych gospodarstwo dublanskie nie przynosiło żadnego zysku, przeciwnie, dość znacznych wymagało wkładów. Obecnie stan ten zmienił się, bo w roku bieżącym Dublany przyniosły 3 000 zł r. czystego zysku, które na dalsze ulepszenia gospodarstwa i podniesienie zakładu obrócone być mogą. Zwiedziwszy dreny, założone według planu i pod kierownictwem profesora Strusiewicza, tudzież osuszone przekopami łąki, następnie cieplarnię i małą pasiekę z ulami dzierżonowskimi, powróciliśmy do zakładu, gdzie zastaliśmy pod cieniem starych lip w ogrodzie czekający na nas podwieczorek, złożony z płodów gospodarstwa lublańskiego, mianowicie z wybornego nabiału, obok którego dodawały zastawie powabu, a nawet artystycznego wdzięku, kosze rubinowym blaskiem nęcących truskawek, rzadkiej wielkości i dobroci. Spożywszy tę wiejską ucztę, którą nas uprzejmość gospodarza uraczyła, wyjechaliśmy z zakładu z tem przekonaniem, iż dzisiaj odpowiada on już ze wszech miar zadaniu swemu i że łożone w tym kierunku starania nie są daremne.

Czas powstania:

1867

Publikacja:

30.09.2023

Ostatnia aktualizacja:

21.06.2025
rozwiń
 Fotografia przedstawiająca Opis szkoły rolniczej w Dublanach Galeria obiektu +3

 Fotografia przedstawiająca Opis szkoły rolniczej w Dublanach Galeria obiektu +3

 Fotografia przedstawiająca Opis szkoły rolniczej w Dublanach Galeria obiektu +3

 Fotografia przedstawiająca Opis szkoły rolniczej w Dublanach Galeria obiektu +3

Załączniki

3

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz