Licencja: domena publiczna, Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Przedstawienie drzeworytnicze pomnika grobowego Śniadeckiej autorstwa W. Oleszczyńskiego
Fotografia przedstawiająca Przedstawienie drzeworytnicze pomnika grobowego Śniadeckiej autorstwa W. Oleszczyńskiego
Fotografia przedstawiająca Przedstawienie drzeworytnicze pomnika grobowego Śniadeckiej autorstwa W. Oleszczyńskiego
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000086-P/135235

Przedstawienie drzeworytnicze pomnika grobowego Śniadeckiej autorstwa W. Oleszczyńskiego

Identyfikator: DAW-000086-P/135235

Przedstawienie drzeworytnicze pomnika grobowego Śniadeckiej autorstwa W. Oleszczyńskiego

Artykuł zawiera dokładny opis oraz rysunek drzeworytniczy przedstawiający rzeźbę grobową autorstwa W. Oleszczyńskiego, przeznaczoną na grób Śniadeckiej w Wilnie. (Źródło: „Tygodnik Illustrowany”, Warszawa 1860, T:1, s. 333., za: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu.

 

Grobowiec Śniadeckiej i posąg Matki Boskiej wykonane przez W. Oleszczyńskiego.

 

Przedmioty sztuk pięknych przestają być obojętnymi publiczności. Wprawdzie interes, jaki one budzą, nie jest jeszcze dosyć powszechnym; poparcia czynnego, najlepiej mówiącego o zamiłowaniu u ogółu, dotąd słabe tylko spostrzegać się dają oznaki; z sądem prawdziwie estetycznym i zapatrywaniem się właściwym na sztukę nieczęsto się spotykamy; jednakże, jakkolwiek słabe i małoliczne są te oznaki sympatii, istnieniu ich zaprzeczyć niepodobna. Z naszej strony nie potępiamy bezwzględnie i nie dziwimy się zbytecznie temu małemu dotąd rozwinięciu smaku, temu brakowi popędu ku tak pięknym dążnościom; wiele nieprzyjaznych okoliczności wpływa na to, tamując dobre chęci niejednego z tych, co ochotnie daliby dowód swego współczucia. Zresztą przypuszczamy, że rozwój sztuk pięknych nie leżał dotąd w potrzebach ducha naszego kraju, bo długo nie mieliśmy prawie własnych artystów, lub przynajmniej liczba ich bardzo była ograniczona: a w narodzie artyści, podobnie jak poeci, uprzedzają jego idee, postęp, popędy. Zwrot młodego pokolenia, tak widoczny, do uprawiania sztuk pięknych, pomimo najbardziej niekorzystnych do tego warunków, zapowiada zbliżanie się czasu, w którym zamiłowanie estetyczne stać się musi powszechnym; wierzymy więc, że epoka rozwinięcia i kwitnienia sztuk pięknych u nas nie tak oddalona, jakby to na pozór zdawać się mogło, a równie i temu, że artyści nasi wyrobią u siebie własną szkołę, styl, które są naturalnym wynikiem różnego od innych poczucia i charakteru. Wszak poezja nasza oddawna odróżnia się wybitnymi cechami od poezji innych narodów, w następstwie więc i pozostałe jej towarzyszki zdobyć sobie muszą odrębną charakterystykę, która będzie odbiciem odmiennego duchowego udoskonalenia. Nie smucąc się przeto zbytecznie dotychczasowymi niepowodzeniami pracowników na polu artystycznym, staraniem ludzi dobrej woli powinno być podejmowanie wszelkich możliwych starań, dla zachęcenia ogółu ku szlachetnemu zamiłowaniu sztuki, a razem ku kształceniu tam, gdzie go właściwie szukać należy, aby zacne rzeczy, wzniosłe myślą a piękne formą, uznanie i poparcie znajdowały. Naród nasz, z ducha religijny, poważny, łatwo zapalający się do wszystkiego, co prawdziwie wielkie, musi zwrócić się sercem do przedmiotów sztuki tych właśnie, których treścią będą przymioty jemu właściwe: więc ukocha religijność, powagę, wzniosłe czyny lub wielkie idee; a tym łatwiej to nastąpi, gdy rzeczy te, z natury swej wymagające skończonego piękna w pojęciu, wyrażane też będą formą skończoną, estetyczną. Dlatego artyści zrażać się nie powinni pozorną oziębłością ogółu do obrazów lub rzeźb takiej właśnie treści, ani schlebiać zbytecznie chwilowemu zasmakowaniu w rodzajowości („genre”); przeciwnie - usiłowaniem ich niech będzie głębokie przejęcie się potrzebą idealnego piękna i wyrażania go w swych dziełach, by odkryć nieznane powaby i piękności tym, którzy ich wprzódy ani szukać, ani znaleźć nie mogli lub nie umieli. Objawy zamiłowania, jakie się dają spostrzegać do rodzajowości, uważamy za przechodnie, krótkotrwałe, bo kraj nasz ma za dużo dobrych instynktów, by prędzej lub później nie uznał podrzędnego znaczenia, jakie ona w sztuce zajmuje, i nie uczcił tego, co ma znamiona wyższości i prawo do istotnej, trwałej wartości. Że rodzajowość jest chwilową, czasową, najwyraźniej to czuć się daje w rzeźbie, której ona najmniej przystoi, do której się najmniej nakłania. Pomnik, rzecz co nam z natury swej nasuwa myśl przetrwania czasów i burz przemiennych, musi nosić na sobie charakter długotrwały, nieprzechodni, więc bezwzględnego, wiekuistego piękna, które się stroną jego duchową wyraża. To też niesmacznymi nam się wydają wszelkie rzeźby, gdzie starano się odstępować od takiego pojęcia, gdzie zewnętrznymi cechami chciano nadać posągom charakter niby jakiś narodowy, miejscowy; dlatego uważamy za niewłaściwość sprzeczną z naturą sztuki i zdrabniającą jej znaczenie, wszelkich aniołów i kontuszach, mazurów lub krakowiaków na pomniki stawianych. Że uwydatnienie właściwe narodowości nie leży w kostiumie lub podgolonej czuprynie, lecz w głębiej sięgających cechach, dość na dowód przytoczyć Byrona, który wnikając w duch posągu, odgadł w Szlifierzu starożytnym, w Gladiatorze umierającym, Słowian, pomimo że o tym ich pochodzeniu nie mówią żadne symbole. Powyższe ogólne uwagi nasunęły nam się pod pióro, z powodu iż mając mówić o dziełach, których rysunki podajemy czytelnikom, chcieliśmy poprzednio dać ogółowy rys naszego wyrabianiu pojęć w jej dziedzinie, bacząc, by pierwsze zaraz kroki i postępy w tej mierze były po dobrej drodze kierowane, by publiczność nasza od początku dopatrywać i szukać mogła i chciała pięknaNie zdaje się nam to być zbytecznym, mając na uwadze różnorodność zapatrywania się i dość widoczny brak jasności pojęć pod tym względem. Prace, o których mówić chcemy, zaliczyć można do najcelniejszych, jakie się u nas w zakresie rzeźby znajdują. P. Oleszczyński, autor ich, przepędziwszy większą część życia pośród arcydzieł mistrzów prawdziwych, umiał patrzyć na nie i dostatecznie przejąć się pięknością w sztuce, by wpływ dobrego stylu i szkoły w dziełach jego się odbiły. To samo już zaleca bardzo jego kompozycje. Pomnik, przeznaczony na grób pani Śniadeckiej, składa się z jednej tylko figury, anioła, który jako posłannik wymierzający najwyższą sprawiedliwość, zstępuje na grób zmarłej, by uczcić uznane zasługi jej żywota chrześcijańsko-obywatelskich cnót pełnego, i zniża na wpół wysuniętą trumnę (która znajdować się będzie niżej stóp jego), wieniec nieśmiertelników, niewiędnących nigdy kwiatów, aby świadczyły na ziemi o wysokich cnotach tej wzorowej kobiety, aby pamięć jej przykładem budującym dla przyszłości została. Prawą ręką wskazuje poza siebie na krzyż, który i nad grobem roztacza opiekuńczo ramiona swoje, wtedy gdy przez ciąg życia całego był on dla zmarłej godłem, podporą i ucieczką w cierpieniu. Tu na ziemi pamięci jej cześć przynosi, tam, w kraju zaziemskim, nagrodę wieczną. Myśl cała tłumaczy się jasno, wyraźnie; co właśnie wpływa na sympatyczne wrażenie, jakie sprawia całość. Samo wykonanie i obrobienie jest również jak kompozycja z pojęciem wyższym, artystycznym dopełnione. Ruch figury szczęśliwy, z poważną godnością, jak tego akcja i chwila wymaga, a jednak z lekkością odpowiadającą postaci anioła oddany; draperye ślicznie zarzucone, w sumiennym opracowaniu i obmyśleniu, nie zakrywając ogólnego poruszenia, dają piękne linie; podniesiona prawa ręka jest wybornego rysunku i wymodelowania doskonale zrozumianego; nawet skrzydła dziwnej lekkości i prawdy. Jednej rzeczy tylko przychodzi nam żałować: tego, że pomnik ten, który dotąd jest w gipsie, ma być odlany z brązu. Nie wiemy, jakie powody skłaniają właścicieli do takiego postanowienia, lecz wiele to ująć musi piękności jego dzisiejszej. Tylko marmur, ze swoją przezroczystą białością, wyrazić może i podnieść efekt ogólny; marmurowa białość, tak zgodna z pojęciem anielskości, jedynie uwydatnić zdoła powiewną godność, z jaką stawa na ziemi niebieski zesłaniec. Pomnik ten ma być postawionym w okolicach Wilna, w majątności do rodziny Śniadeckich należącej. Powinszować musimy tamtym stronom tak pięknego nabytku. Drugi posąg, którego tu również rysunek dajemy (ob. str. 336), umieszczony został niedawno w kaplicy gotyckiej kościoła oo. kapucynów w Lublinie. „Wdzięczność należy się zasłużonemu ojcu Prokopowi, prowincjałowi tegoż zgromadzenia, za trudy, jakich dokładał w dokonaniu tego rzeczywistego upiększenia kościoła; za jego to bowiem staraniem stanęła piękna kaplica w stylu gotyckim, której ołtarz zdobią głównie figura Najświętszej Panny w kamieniu wykuta i cztery płaskorzeźby, również w kamieniu, przedstawiające: 1) obywateli Lublina, oddających miasto pod opiekę Królowej Niebieskiej; 2) nawrócenie łotra ukrzyżowanego z Chrystusem; 3) Magdalenę pokutującą i 4) syna marnotrawnego powracającego na łono ojca. Przedmioty odpowiednio wybrane dla miejsca pod wezwaniem miłosierdzia Boskiego, nieustającego zawsze dla tych, którzy pociechy i przebaczenia szukają. Sama postać Najświętszej Panny, wznosząca się ponad tymi płaskorzeźbami, pełna jest wyrazu czystej boskości i niebiańskiego wdzięku. Trzyma Ona w ręku serce gorejące, jako symbol niewyczerpanej miłości i miłosierdzia, źródła, do którego wiecznie wszystkie pragnące osłody serca ludzkie nie przestają zwracać się - a które Ona, Dziewica, dla szczerze ją miłujących gotowa otworzyć, by w nim jedyną ulgę i spokój po cierpieniach żywota znaleźli. Ze stanowiska artystycznego patrząc na tę figurę, przyznać trzeba niemałą zasługę p. Oleszczyńskiemu, że umiał wyjść szczęśliwie z trudnego zadania, jakie przedstawiało mu się w zastosowaniu natchnienia do wymagań stylu odrębnego gotyckiego. Potrafił on nadać jej wysmukłość strzelistą, wymaganą w takim razie, a dosyć przy tym miękkości i powabu.

Po zwykłych przywitaniach, jeden z nich zapytał, oglądając się wkoło siebie:
    •    A gdzież orkiestra?
    •    Jak to orkiestra? - odrzekliśmy zdziwieni.
    •    A naturalnie, wszakże pojąć nie można, żeby Warszawianie ruszali się gdziekolwiek bez orkiestry. Muzyka tak już się wcieliła w was, że stanowi konieczną część waszego życia. Nic, ręczę, czy który z was nie przyjeżdża tu z zamiarem dawania koncertów, ale śmiało może pozostać przy zamiarze, bo nie będziemy go słuchać, zbyt wiele bowiem mamy tu do widzenia.

I nie omylił się Krakowianin, bo i w Ojcowie nawet znalazło się kilka orkiestr, z których dwie miejscowe, a i na koncercie nie zbrakło - grał bowiem na fortepianie jakiś młodziutki artysta, którego nazwiska zapomniałem. Widocznie to Warszawianie tę atmosferę muzyczną przywieźli tam z sobą.

Konkursa prosperują ciągle. Jednemu z zasłużonych tutejszych literatów przysłano 4 000 złp. w liście, z przeznaczeniem tej sumy, większej znacznie nad dotychczasowe nagrody, na nowy konkurs, którego warunki bliżej w liście są oznaczone. Tym razem jednak nie idzie już, jak słyszeliśmy, o pracę dramatyczną, ale o utwór poetycki innego zupełnie rodzaju. Nie jesteśmy upoważnieni ani do oznaczenia bliższych szczegółów, ani do wymienienia nazwiska literata, któremu ta suma powierzona została, a który obecnie nie znajduje się w Warszawie. Zapewne za powrotem swoim, jeżeli przyjmie ten nowy włożony na siebie ciężar, ogłosi on w pismach publicznych warunki konkursu oraz przedmiot i treść utworów mających się do nagrody przedstawiać; bo sama treść podobno jest już oznaczona, co, podług nas, utrudnia bardzo zadanie. Tymczasem cieszmy się tym przekonaniem, że sprawa literatury naszej znajduje coraz więcej chętnych do popierania jej wszelkimi możliwymi sposobami. Chociażby więc skutek nie odpowiedział w zupełności usiłowaniom, zawsze dobra wola jest bardzo pocieszającym objawem. Przy tej sposobności przypominamy o konkursie na dramat, którego warunki miały być ogłoszone w „Czasie krakowskim”. Dotychczas nie czytaliśmy żadnej o tym wzmianki, a jednak czas już wielki, jeżeli konkurs, jak to pierwotnie było w myśli premiodawcy, ma być rozsądzony przed nowym rokiem. Scena nasza mężnie walczy nowościami z nieprzyjazną porą roku i nawet często zwycięża. Jednym z takich tryumfów nad przechadzkami, ogródkami i czerwcowym powietrzem odniesionych, była „Jairnufa”, znany poemat Kniaźnina, do którego Moniuszko dorobił muzykę. O poemacie to tylko powiem, że kiedy przed kilkunastu laty, po długiem uśpieniu piśmiennictwa, u nas młodzież napowrót biorąca się do pióra, a sfanatyzowana do utworów szkoły litewskiej, potępiała bezwzględnie wszystkie objawyBezwzględnie wszystkie objawy tak zwanej klasycznej stanisławowskiej epoki, to wówczas jeszcze „Cyganie” Kniazina liczyły się do niewielu wyjątków, które ogólne otaczało uznanie. Taka sprawiedliwość przez najzawziętszych, bo literackich przeciwników oddana, większe ma znaczenie od wszelkich pochwał dzisiejszych. Moniuszko wybornie utrafił w duch libretta; ta krakowsko-cygańska muzyka, te dwa tak różne żywioły złączone z sobą, wielkie sprawiają wrażenie. Rzecz nie rozmiarami ani zakresem, ale obrobieniem celu je; „Jawnuta” dla kompozytora naszego jest odpoczynkiem od prac poważniejszych, na które z niecierpliwością czekamy. W Teatrze Rozmaitości, zmiana reżyserstwa komedii, które objął pan Chęciński. Pierwszym owocem tego reżyserstwa jest zapowiedziana w tych dniach komedia akcessitowa „Po natcemu”. Panna Zawiszanka występowała we Lwowie z wielkim powodzeniem. Szczęśliwa gwiazda przyświeca młodej śpiewaczce w jej wędrówce artystycznej: Kraków podniósł jej talent, we Lwowie teraz z nie mniejszym przyjmują ją zapałem. Obecnie udaje się podobno do Pesztu. Panna Płodowska bawi w Paryżu i upewnia nas, że została angażowaną do Opery Berlińskiej, z płacą czterech tysięcy franków (1 000 rs.) miesięcznie, przez cały czas pobytu w tym mieście królowej angielskiej Wiktorii. Jest to jednym jeszcze stwierdzeniem uznanej już prawdy, że wszelkie talenta lepiej za granicą, aniżeli w kraju oceniane bywają. A jednak opera nasza, przez słabość panny Rivoli pozbawiona pierwszorzędnej śpiewaczki, wielki by znalazła zasiłek w jednej z tych artystek. Posiadając pomiędzy rodaczkami naszymi tyle pięknych talentów, bnej swobody, by nie wpaść w suchość, charakteryzującą w ogóle figury gotyckie, nie odstępując wszakże w ogólnych liniach od cech właściwych stylowi. Cieszymy się, iż starożytny Lublin, zdawna pobożny, jak o tym mówią liczne jego kościoły, i dotąd dbały o chwałę Bożą, umie wybierać środki do jej wyrażania; że, wiedząc, iż najpiękniejszą, najwymowniejszą ozdobą świątyń Pańskich są rzeczy z ducha, z wyższego natchnienia poczęte, nimi właśnie zdobi przybytki Bogu poświęcone, by dawały świadectwo o rozwinięciu religijności i pobożnego zapału. Daj Boże, by wszędzie dobry ten przykład znalazł odbicie i naśladowanie.

Osoby powiązane:

Czas powstania:

1860

Publikacja:

31.08.2023

Ostatnia aktualizacja:

22.05.2025
rozwiń
 Fotografia przedstawiająca Przedstawienie drzeworytnicze pomnika grobowego Śniadeckiej autorstwa W. Oleszczyńskiego Galeria obiektu +2

 Fotografia przedstawiająca Przedstawienie drzeworytnicze pomnika grobowego Śniadeckiej autorstwa W. Oleszczyńskiego Galeria obiektu +2

 Fotografia przedstawiająca Przedstawienie drzeworytnicze pomnika grobowego Śniadeckiej autorstwa W. Oleszczyńskiego Galeria obiektu +2

Załączniki

2

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz