Licencja: domena publiczna, Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” Warszawa 1930, nr 5, s. 84-92, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan

Licencja: domena publiczna, Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” Warszawa 1930, nr 5, s. 84-92, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan

Licencja: domena publiczna, Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” Warszawa 1930, nr 5, s. 84-92, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan

Licencja: domena publiczna, Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” Warszawa 1930, nr 5, s. 84-92, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan

Licencja: domena publiczna, Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” Warszawa 1930, nr 5, s. 84-92, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan

Licencja: domena publiczna, Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” Warszawa 1930, nr 5, s. 84-92, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan

Licencja: domena publiczna, Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” Warszawa 1930, nr 5, s. 84-92, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan

Licencja: domena publiczna, Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” Warszawa 1930, nr 5, s. 84-92, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan
Identyfikator: DAW-000457-P/189664

Rola dziejowa Brzeżan

W tekście przypomniane są Brzeżany oraz ich historia związana z Polską, opisana w 400-letnią rocznicę założenia miasta. Opisane są kwestie losów splecionych z Sieniawskimi h. Leliwa. W dalszej części artykułu opisane są także charakterystyczne dla tej miejscowości zabytki. Tekst jest opatrzony licznymi fotografiami ilustrującymi Brzeżany (Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” Warszawa 1930, nr 5, s. 84-92, za: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu

 

Rola dziejowa Brzeżan. 

W 400-letnią rocznicę założenia miasta (1530-1930) Każda miejscowość, w jakimkolwiek państwie położona, posiada swoje własne „oblicze” historyczne, które ją odróżnia od osad innych. Przez „oblicze” owo rozumieć trzeba pewną sumę reminiscencji historycznych, jakie zjawiają się w umyśle oświeconego człowieka na wzmiankę kolejno o tej lub owej miejscowości. U niektórych osad bywa ich „oblicze” nadzwyczaj wyraźne i niejako momentalnie wpadające w oko, u innych przejrzystość zachodzi w słabszym stopniu; tak np. na wzmiankę o Buczaczu, komuż nie przypomni się natychmiast nieszczęsny ów traktat buczacki z czasów Michała Wiśniowieckiego? 

Jest to wydarzenie tak potężne, iż w dziejach tego miasta ono jedno wysuwa się na czoło, przysłaniając sobą i niejako przytłaczając wiele innych wypadków z przeszłości. Przykładów podobnych można przytoczyć znaczną ilość; dla Oberżyna spełnia tę samą rolę zwycięstwo Jana Tarnowskiego, dla Podhajec słynna obrona Sobieskiego, dla Baru konfederacja przeciw Rosji i t. p. Brzeżany nie należą do tego typu osad; w ich dziejach nie ma jakiegoś jednego wydarzenia, które by swym rozgłosem całkowicie przyćmiewało inne, toteż i „oblicze” historyczne tego miasta nie może się odznaczać taką wyrazistością i przejrzystością, jaką wykazały osady tamte; rozeznać można je dopiero po bliższym rozpatrzeniu. 

Losy Brzeżan, albo raczej losy wielkości i świetności tego miasta, splotły się najściślej z dziejami długoletnich jego właścicieli, Sieniawskich herbu Leliwa; inne rody magnackie, jakie po Sieniawskich władały w Brzeżanach, przebywały tu albo zbyt krótko, albo prawie niczego nie zdziałały takiego, co by miasto ze szczególną wdzięcznością wspominać mogło. Sieniawscy w Brzeżanach, to stulecia XVI, XVII i początki XVIII (w roku 1726 wygasł ród w linii męskiej). Do ziemi czerwieńskiej przybyli z Podola, a tam znowu zjawili się, jako wielkopolscy wychodźcy. 

Według Niecieckiego, Rafał, syn kasztelana nakielskiego Dymitra, ożenił się z dziedziczką Sieniawy (położonej na Podolu w powiecie ongiś latyczowskim, dziś lityńskim) i od tej miejscowości zaczął się nazywać Sieniawskim. Miało to miejsce gdzieś w pierwszej połowie XV wieku. Świadomość atoli wielkopolskiego pochodzenia nigdy w rodzie nie zanikła; echem jej pozostał przydomek „z Granowa” (miejscowości leżącej dziś w powiecie grodziskim województwa poznańskiego), stale przez Sieniawskich w nazwisku używany. Kiedy i wśród jakich okoliczności dostały się im na własność Brzeżany, nie zostało dotychczas wyświetlone; prawdopodobnie wniosła je w posagu żona Hieronima (Rafałowego syna), Cebrowska. Były oczywiście Brzeżany wsią jeszcze w owym czasie. 

Dopiero syn Hieronima, Mikołaj, chorąży podówczas i dworzanin królewski, uzyskał przywilej od Zygmunta Starego, mocą którego wieś ta podniesiona została do godności miasta. Stało się to 19 marca 1530 roku. Ważna ta data rozpoczyna w dziejach Brzeżan okres wielkiego rozkwitu i sławy. Siedem pokoleń Sieniawskich władało odtąd w Brzeżanach, wydając spośród siebie liczny zastęp mężów, wielce około Rzeczypospolitej zasłużonych. 

Można powiedzieć krótko, że z wyjątkiem ostatniego przedstawiciela rodu, kasztelana krakowskiego i hetmana w. kor., Adama Mikołaja (+1726), który się już z Moskwą (Piotrem W.) kumał, a marząc o tronie dla siebie, warcholił w osławionych czasach saskich żywo i wydatnie, żadnemu innemu ze Sieniawskich nie można stawiać poważniejszych zarzutów, o ile chodzi o stosunek ich do życia państwowego; przeciwnie wiele pochwał im się należy. Dosadnie charakteryzują ich pod tym względem słowa Zygmunta III Wazy, który, mianując za zasługi Adama Hieronima Sieniawskiego podczaszym koronnym, nie przyjął wymaganej w takim wypadku przysięgi, mówiąc: 

„Nie trzeba, wiadoma nam dobrze Sieniawskich ku Panom swoim wierność”. 

Jakoż nie zawiódł Sieniawski zaufania królewskiego; podczas rokoszu Zebrzydowskiego stanął wiernie przy nim, przyczyniając się w niemałym stopniu do zwycięstwa króla nad buntownikami. Działalność publiczna Sieniawskich obejmowała różnorodne dziedziny, pomijając jednak inne, wymieńmy przynajmniej najbardziej głośne i niespożyte zasługi ich położone w obronie południowo-wschodnich kresów. 

Cechował tych ludzi niebywały temperament i animusz wojenny, cechowało poświęcenie mienia i życia w obronie granic przed obcym napastnikiem. Zasłynęły więc Brzeżany w ich czasach jako gniazdo pierwszorzędnych rycerzy. Oto z nich najważniejsi: Założyciel miasta, Mikołaj z Sieniawy (+1569), wielce zasłużony wojewoda ruski i hetman wielki koronny, wygrał z Wołoszą i Tatarami dwanaście bitew (a dwie tylko przegrał), zapewniając dla Polski bołdownictwo wołoskiego hospodara; napis nagrobkowy zapewnia, że 

„Ruś była bezpieczną gdy ten wojewoda czuwał”. 

Znamienitymi w boju okazali się również, zaprawieni przez ojca w tym rzemiośle, synowie, Hieronim (wojewoda ruski) i Mikołaj (hetman pol. kor.); przypadło im w udziale walczyć pod wodzą Batorego przeciw Moskwie. Wnuk natomiast, a syn Hieronima, Adam Hieronim (+1619), wykazał nieprzeciętne zalety nie tylko jako rycerz, ale ponadto jako człowiek. 

Jako rycerz gromił Tatarów i uczestniczył w maltańskiej wyprawie hetmana Zamoyskiego, jako człowiek, mimo znaczne usługi oddane królowi, nie dopraszał się i nie pożądał dostojeństw, głosząc, iż powinny być one zapłatą zasługi, a nie zachętą do niej; poprzestał więc na niskim (jak dla niego) urzędzie podczaszego koronnego. Wielkie uznanie, a zarazem świetną przenikliwość okazał w stosunku do niego Zygmunt III Waza, kiedy przy nominacji na urząd podczaszego uznał za zbędną - jak wzmiankowaliśmy - przysięgę wierności. W dalszym szeregu synowie Adama Hieronima, Mikołaj (podczaszy kor.) i Prokop (chorąży kor.), nie ustępowali również sławą wojenną wspomnianym co dopiero przodkom. Oni to obaj, nie licząc bitew pomniejszych (z Tatarami), wzięli udział na czele własnej chorągwi husarskiej w kampanii chocimskiej (1621) i w niemałym stopniu przyczynili się do pomyślnego jej wyniku. Niestety obaj zmarli w młodym stosunkowo wieku. 

Jedyny syn Prokopa, Hieronim Adam (pisarz pol. kor.), to znowu niepospolity rycerz. Pod Korsuniem (1648) dostał się z hetmanem do niewoli tatarskiej; wykupiony wkrótce wziął już udział w potrzebie piławieckiej, gdzie ostatni z pola ustępował; przetrzymał wreszcie oblężenie Zbaraża, ale zarazem nabawił się tam śmiertelnej choroby i w kilka miesięcy po wydostaniu się z uwolnionej twierdzy życia dokonał (1650). Synem jego był wielce utalentowany i zasłużony wojownik, hetman pol. kor., Mikołaj Hieronim; z Sieniawskich, którzy zaszczytne imię w historii zdobyli, był on ostatnim. Czynów wojennych dokonał tak znaczną ilość, że nie sposób wymieniać je wszystkie. 

Świetną dywersją na Bar powstrzymał Kozaków i Tatarów Doroszenki i nie pozwolił im złączyć się z armią turecką, przez co umożliwił Janowi Sobieskiemu odniesienie wielkiego zwycięstwa pod Chocimem (1673); podczas długoletnich zapasów z Turkami i Tatarami, do których wstępem była chocimska bitwa, dał się napastliwym pohańcom srodze we znaki; wziął wreszcie udział w wyprawie wiedeńskiej i w pamiętnej bitwie wrześniowej (1683) dowodził lewym skrzydłem. On to zrobił afront cesarzowi Leopoldowi I za to, że przed witającymi go generałami i pułkownikami polskimi nie uchylił kapelusza. 

W powrocie do kraju zmarł z trudów wojennych w Lubowli na Spiszu, skąd go przewieziono i uroczyście pochowano w Brzeżanach. Taki jest poczet niezrównanych rycerzy brzeżańskich. Gdy się, oprócz poczynań wojennych, weźmie pod uwagę całość działalności publicznej Sieniawskich, to - pomijając jedynie ostatniego przedstawiciela rodu, i tak zresztą nie najgorszego - stwierdzić przyjdzie, że bodaj czy znajdzie się pośród magnackich rodzin polskich druga familia, której tak mało, jak Sieniawskim, można by stawić zarzutów, a tyle pochwał nie skąpić. 

Może innym torem potoczyłaby się nasza historia, gdybyśmy wśród „królewiąt” mieli więcej tego, co Sieniawscy, pokroju?Rzecz oczywista tak zawołani rycerze musieli też mieć warownię nie byle jaką; bez tego na ustawicznie zagrożonych kresach nie mogliby niczego zdziałać. Zrozumiał to już założyciel miasta, Mikołaj z Sieniawy, i on pierwszy zabrał się do dzieła; w widłach Złotej Lipy, w trudno dostępnym miejscu wzniósł okazały zamek, którego pierwsza budowa została ukończona w roku 1554. 

Z postępem sztuki wojennej przerabiany później kilkakrotnie, jako forteca stał zawsze na wysokości zadania i oddał państwu bezcenne usługi: konstytucja z roku 1676 orzekła najwyraźniej, iż twierdze, Brzeżańska wespół ze Stanisławowską, „od zguby ostatniej kraje tamte pokucie zatrzymały”. Chlubę zamku brzeżańskiego i to jeszcze stanowi, że siłą nie wziął go nieprzyjaciel ani razu, raz dostał się zdradą w ręce Kozaków, a raz dobrowolnie wydany został Szwedom (w grudniu 1655 r.). Jako twierdzę skasował go rząd austriacki w latach 1809-1812 i dziś prawie śladu dawnej jego obronności doszukać się nie można. Nie będę się rozpisywał o przepychu i wspaniałem urządzeniu wewnętrznem zamku, o hucznych zabawach i balach, jakie się w nim odbywały. 

Ta strona jego przeszłości znalazła oddźwięk w literaturze pięknej, była bowiem ulubionym tematem poetów („Jan Bielecki” J. Słowackiego) i powieściopisarzy („Sodalis Marianus” Z. Kaczkowskiego). Otóż szczytna misja, jaką zamek brzeżański wypełniał na zagrożonych rubieżach Rzeczypospolitej, a przede wszystkim bohaterstwo jego właścicieli, to pierwszy wyraźny rys w historycznem „obliczu” Brzeżan. Nie brak i rysów innych. Ci sami Sieniawscy, którzy tyle zalet wykazali jako wojownicy, w zdumienie wprost wprawiają innemi jeszcze, krańcowo odmiennemi upodobaniami: byli to mianowicie wielcy miłośnicy sztuki i pionierzy jej w swych stronach. W obu dziedzinach, rycerskiej i artystycznej, działali z dużym rozmachem: o ile na polu walki nie żałowali krwi ani trudu, to w przeprowadzaniu artystycznych zamysłów obojętną im była finansowa ich strona. Upodobaniom swym dawali różnorodny wyraz. 

Przede wszystkim wiele budowali; liczne kościoły, klasztory i zamki im zawdzięczały swe powstanie. Nas oczywiście obchodzić będą te tylko zabytki sztuki, jakie skoncentrowane są w samych Brzeżanach. Chodzi tu w pierwszym rzędzie o miejsce wiecznego spoczynku Sieniawskich, kaplicę zamkową. Przebudowywana i rozbudowywana kilkakrotnie, wykazuje dziś kaplica całą mieszaninę stylów, od gotyku (w najstarszej części) począwszy, poprzez odrodzenie i barok, a na rokoko skończywszy. 

Każde niemal pokolenie Sieniawskich coś tu dodawało i upiększało, a że trzymano się ściśle obowiązującego w danej chwili stylu, więc wytworzyła się ostatecznie taka ich różnorodność. Na wyszczególnienie w kaplicy zasługuje kopuła, ozdobiona w stylu barokowym; widnieją w niej postacie ośmiu patronów rodziny Sieniawskich, umieszczone na wspaniale przystrojonych polach. Ponadto zwracają na siebie uwagę malowidła nad chórem, wykazując przejście od stylu barokowego do rokoko. Najcenniejszą jednak spuścizną artystyczną po Sieniawskich są nagrobki i sarkofagi poszczególnych członków ich rodziny, mieszczące się w tej właśnie kaplicy. 

Wszystkich nagrobków jest pięć: 1) Anny z Maciejowskich Sieniawskiej, 2) podwójny pomnik Mikołaja, założyciela miasta i syna jego, Hieronima (trzecią żoną jego była wspomniana poprzednio Anna), 3) Jana, najmłodszego syna Mikołaja, 4) Adama Hieronima, podczaszego kor., i wreszcie 5) potrójny monument trzech jego synów: Mikołaja, Aleksandra i Prokopa. Najwspanialszy, iście królewskim nagrobkom równy, jest pomnik Adama Hieronima, najskromniej natomiast przedstawia się najstarszy ze wszystkich nagrobek Anny z M. Sieniawskiej. Trzy pierwsze pomniki powstały pod koniec XVI wieku, dwa dalsze w pierwszej połowie stulecia XVII. Według najlepszego ich znawcy, Wł. Łozińskiego, twórcy trzech pierwszych rzeźb był artysta lwowski, Henryk Horst, dwa natomiast późniejsze wyszły spod dłuta również lwowskiego rzeźbiarza (ale wrocławianina z pochodzenia), Jana Pfistera. 

Rzeźby wykonane zostały z materiału wyłącznie krajowego i to alabastru oraz czarnego i czerwonego marmuru naddniestrzańskiego. Na czyje zlecenie pracowali artyści? Otóż inicjatywę po temu dawali różni członkowie rodziny Sieniawskich; w dwóch wypadkach (punkt 2 i 4) kazały wdowy wznieść nagrobki dla swych nieżyjących mężów, raz (1) uczynił to mąż dla zmarłej żony, raz (3) córka dla ojca, a raz (5) matka dla synów. Oba pomniki, jakie Pfister wykonał, powstały z inicjatywy wdowy po Adamie Hieronimie, a zarazem nieszczęśliwej matki, która przedwcześnie straciła trzech synów, Katarzyny ze Sztembergu Kostczanki; była to jedna z najzacniejszych Polek swego czasu. 

Obok monumentalnych nagrobków istnieje, jak wiemy, kilka (4) metalowych (cynkowych) sarkofagów, w których złożone były trumny ze zwłokami. Wszystkie sarkofagi projektował J. Pfister, a odlewano prawdopodobnie w lwowskiej ludwisarni Franków. Najokazalszy z nich sarkofag z przepiękną postacią leżącego rycerza - niewiadomo: Adama Hieronima czy syna jego, Prokopa. Co do artystycznej wartości omówionych pomników, od razu zaznaczyć należy, że nie wszystkie stoją na jednakowym poziomie, przeciwnie znaczna zachodzi między nimi różnica. Nagrobki Anny S. i Jana S. są średniej wartości, o wiele bardziej góruje nad nimi podwójny pomnik Mikołaja i Hieronima, ale i on nie świadczy o nadzwyczajnem uzdolnieniu swego mistrza. 

Dziełami wielkiego talentu i wysokiej doskonałości technicznej są dopiero rzeźby Pfistera. Z nich znowu, o ile potrójnemu nagrobkowi synów Katarzyny Kostczanki można by poniekąd stawiać pewne zarzuty, to monument Adama Hieronima jest tak skończenie piękny, że dzieła takiego nie powstydziłaby się żadna, sławna z tego rodzaju rzeźby, miejscowość w Europie. U nas w każdym razie zalicza się do najpiękniejszych zabytków sztuki, na jakie się przedrozbiorowa Polska zdobyła. Przy ocenie pomników brzeżańskich musi się mieć na względzie jedną jeszcze okoliczność. Słynęła Polska artyzmem w dobie Zygmuntów, słynęła pod koniec swego istnienia, za króla St. Augusta Poniatowskiego. Tymczasem rzeźby brzeżańskie nie należą do żadnej z tych epok, a zwłaszcza najpiękniejsze z nich powstały w ubogim pod względem twórczym XVII wieku. 

Tym większa wdzięczność dla Sieniawskich za to, że nawet w tak jałowem stuleciu potrafili utrzymać sztukę na samych szczytach. Dumni zaiste mogli być Sieniawscy ze swego dzieła, ale nie mniej dumną może być Polska, że w tych twardych wojownikach posiadała tak zasłużonych mecenasów sztuki. Praca nad wspomnianemi dziełami sztuki trwała oczywiście długie lata. Gdy się pamięta, że na wzniesieniu nagrobków nie kończyła się działalność artystyczna Sieniawskich, równocześnie bowiem budowano kilka kościołów (farę w Brzeżanach i kościół parafialny w niedalekim Buszczu), wówczas wypadnie stwierdzić, że przez cały ten czas stały się Brzeżany jakoby ośrodkiem sztuki. 

Tu zjeżdżali się, mieszkali i tu tworzyli swe dzieła liczni mistrze. Kipiał kresowy nasz gród od braci artystycznej. O jednym z nich, najznakomitszym ze wszystkich, Janie Pfisterze, wiemy całkiem pozytywnie, że długo w Brzeżanach przebywał i miał tu nawet swoją kamienicę; to też źródło odnośne nazywa go: sculptor civis Brzeżanensis (rzeźbiarz, mieszczanin brzeżański). A tworzył on nie tylko dla Brzeżan; może nawet pomnik Ostrogskich z Tarnowa, dzieło tego właśnie mistrza, a zarazem również jedno z arcydzieł, jakich tak mało na naszych ziemiach, powstał (domysł Łozińskiego) w Brzeżanach. Otóż i drugi rys w „obliczu” historycznem tego miasta. W tym jednak miejscu przy radosnem wspominaniu tak pięknej przeszłości nie sposób uniknąć bardzo niemiłego zgrzytu. 

Sprawa, której dotkniemy, była wielokrotnie poruszana w dziennikach i pracach z historią Brzeżan związanych. Chodzi mianowicie o to, jakie koleje przeszły te nieocenione zabytki w późniejszych czasach i jaki jest ich stan obecnie? Po wygaśnięciu Sieniawskich nie był już zamek stale zamieszkany. Obojętna zdawałoby się rzecz, a jednak fakt ten fatalnie zaciężył nad dalszą przyszłością budowli; ludzie bowiem nie zwykli zazwyczaj troszczyć się zbytnio o rzeczy, których nie potrzebują. Co prawda chodzi tu o wspaniały, historyczny zamek, a nie o jakiś bezwartościowy przedmiot, niestety jednak u nas zawsze za mało bywało odczucia tej różnicy, za mało zrozumienia dla historycznych zabytków. 

Dziś zbieramy plony swej nieoględności, zaczynamy się bowiem orientować, jak ubodzy jesteśmy w pamiątki z dawnych czasów. Przez cały wiek XVIII było jeszcze w Brzeżanach nienajgorzej, źle dziać się zaczęło dopiero z tą chwilą, kiedy przeszło miasto na własność Potockich. Wniosła je Potockim Aleksandra Lubomirska, wychodząc za mąż za Stanisława Kostkę Potockiego, wybitnego męża stanu z czasów upadku Rzeczypospolitej, tudzież doby napoleońskiej i Królestwa Kongresowego. Od nich zaczynając, trzy pokolenia Potockich przewinęły się w historii Brzeżan; syn Stanisława Kostki (i Aleksandry) Aleksander, tegoż potomek Stanisław, wreszcie obecny właściciel Brzeżan, a syn Stanisława, Jakób. 

Większa część majątku Potockich znajdowała się pod rosyjskim zaborem (stąd tytuły koniuszych i ochmistrzów dworu rosyjskiego, jakie nosili właściciele Brzeżan), to też oddalony zamek brzeżański był im całkiem niepotrzebny i po macoszemu traktowany był przez nich od samego początku. Ponieważ był niezamieszkany, postanowili go jakoś „pożytecznie” wyzyskać. Urządzili więc w jednem jego skrzydle browar, a resztę wynajęli jako koszary dla wojsk austriackich! Oczywiście takie „poszanowanie” dla narodowych pamiątek może dziś wywołać słuszne oburzenie, nie rzucajmy jednak kamieniem potępienia przedwcześnie, gdy się zważy, że i nawet Wawel był długi czas koszarą wojsk austriackich, sprawa wystąpi w innem świetle, a postępek Potockich nie tyle usprawiedliwić nam przyjdzie, ile wyrozumieć. 

Był to po prostu: sui generis - „duch czasu”. Tymczasem w Brzeżanach zaszła ponadto inna rzecz, stokroć gorsza od tamtej, której nikt już wyrozumieć nie potrafi. Oto za mało było Potockim dochodu z zamku, postanowili go ciągnąć także z przepełnionej arcydziełami kaplicy. I tu dowiadujemy się rzeczy wprost strasznej. Mianowicie wynajęto kaplicę na skład wódki Żydom, a równocześnie dobyto się do grobowców, porozbijano trumny dla wyszukania w nich i zrabowania ostatnich własności spoczywających nieboszczyków. 

Więc karabele, więc spinki, więc złote klejnotami dziane guzy u kontuszów, więc sygnety herbowe, więc srebrne podkówki nawet - zlepiono, wydarto i sprzedano - pisze o tym Kornel Ujejski w „Listach spod Lwowa” (Lipsk 1861, str. 30). Nie koniec na tym; z „obrazów, za które Sieniawscy płacili niekiedy po kilka tysięcy dukatów, mniejsze rozebrano i rozkradziono, a większe płótna z rozkazu oficjalistów pocięto na wory”, (J. Czernecki, Brzeżany, Lwów 1905, str. 31). Działo się to wszystko za czasów Aleksandra hrabiego Potockiego, kawalera orderów Orła Białego i św. Stanisława, oraz wielkiego koniuszego dworu rosyjskiego! 

Potwierdzają to i inne głosy współczesne (np. Br. Zamorski, Kronika Pomorzańska, Lwów 1867, str. 99-100), przy czym tym tylko różnią się od poprzednich, że jako przedmioty magazynu wymieniają wory chmielu i wełny, a nie wódkę. Jak nas ta gospodarka kompromitowała w opinii cudzoziemców, niech zaświadczy jeden przynajmniej przykład. Oto arcyksiążę austriacki, Ferdynand d’Este, który w m-tych latach ubiegłego stulecia zwiedzał Brzeżany, wyraził się o kaplicy w następujący sposób: „Tyle nagromadzonych pamiątek sztuki i historii, jak w tej kaplicy, mało gdzie znaleźć można, ale tak barbarzyńskiego sponiewierania i zniszczenia tychże - tylko w Brzeżanach”. To zbezczeszczenie poświęconego domu Bożego, tym dziwniejsze, że dokonane przez ludzi, którzy się zawsze za ultrareligijnych podają, poruszyło do żywego społeczeństwo i wywołało niesłychanie ostrą krytykę i protesty. 

Zaczęły się pod adresem Potockich sypać wyzwiska, jak np. że są „wyrodnymi synami, gorszymi od Moskala i Tatara” (Zamorski o. C., str. 100) i t. p. Długi czas nie odnosiło to żadnego skutku, dopiero w roku 1878 ojciec obecnego właściciela, Stanisław Potocki, kazał ewakuować z żydowskich towarów kaplicę i przystąpił do jej restauracji. Prace prowadzone były pod kierownictwem Leonarda Marconiego, profesora rzeźby i ornamentyki na politechnice we Lwowie. Co się dało zrobić - zrobiono, nie dał się w całości przywrócić kaplicy pierwotny jej wygląd. 

Restauracja objęła tylko kaplicę, zamek natomiast pozostał browarem i koszarami aż do wybuchu światowej wojny. Gdy się sprawę tę rozważy zupełnie spokojnie, zaiste trudno o przykład bardziej klasyczny, gdzie by ludzie tej samej sfery i zbliżeni do siebie poziomem kulturalnym mogli działać bardziej krańcowo: jedni rozumem i mozolną pracą budują, drudzy tępotą i złą wolą niszczą, Sieniawscy i Potoccy na gruncie brzeżańskim, to jakby symbole dwóch poczynań, tak od siebie wartością odległych, jak odległą jest sława od hańby!… 

Ale gdybyż koniec na tym. Pozostaje tu jeszcze tragedia zamku i kaplicy w dniach dzisiejszych; czego bowiem nie zniszczyli Potoccy (browar, koszary), dokonały granaty wojenne. W ruinach zamek jeszcze nie jest, ratować go jeszcze można, ale za lat kilka może się całkowicie rozsypać w gruzy; tak samo kaplica i znajdujące się w niej zabytki sztuki doznały podczas wojny bardzo dotkliwych uszkodzeń. Tymczasem dzisiejszy właściciel zamku nie poczuwa się do obowiązku odnowienia tych zabytków, tylko pragnie ich się jak najprędzej pozbyć. Zamek brzeżański jest mu tak obojętny, jak np. obojętnym był Branickiemu dywan króla Jana III, który chciał sprzedać za granicę. 

To też nie ma tu innego wyjścia, jak zwrócić się z gorącym apelem do Rządu, by wkroczył w tę sprawę i ratował honor polski. My dziś tak mało posiadamy zabytków z przeszłości, a wojna ostatnia tyle nowych spustoszeń wyrządziła, że nie możemy sobie pozwolić na to, by marniały nawet te pomniki, które jeszcze uratować można. Czyż nie ma sposobu zmuszenia magnata, by dał społeczeństwu polskiemu satysfakcję za straszliwe barbarzyństwo, z jakim rodzina jego odnosiła się do wspaniałego zamku i tylu drogich w nim pamiątek? Trudno przypuścić, żeby on nie widział, ile dla konserwacji zabytków historycznych łożą magnaci zagraniczni, a także niektórzy nasi, w takim zaś razie, czyż nie nasunie mu to uwagi, jak niegodnym jest jego postępowanie i jak nie na miejscu jest tu skąpstwo? Wróćmy do spraw pogodniejszych. 

Rys kulturalny „oblicza” historycznego Brzeżan, jaki poznaliśmy w związku ze sztuką w rezydencji Wieniawskich, nie byłby zupełnym, gdyby się nie wspomniało jeszcze o roli całkiem innego czynnika, mianowicie brzeżańskiego gimnazjum. Z Wieniawskimi nie ma ono nic wspólnego i bodaj czy to nie jedyne ważne wydarzenie w kronice Brzeżan, które nie łączy się z tą właśnie rodziną. Zasługa tym razem należy się Izabeli z Czartoryskich Lubomirskiej, właścicielce miasta w początkach ubiegłego stulecia; ona to przeniosła w roku 1805 gimnazjum ze Zbaraża (istniejące tam od roku 1789) do Brzeżan, darowując mu na stałe pomieszczenie w ratuszu i całoroczny opał. 

W byłym zaborze austriackim zalicza się ten zakład do najstarszych, w roku bowiem bieżącym liczy 125-ty rok swego istnienia; nic więc dziwnego, iż posiada bogatą i ciekawą tradycję. W roku 1905 obchodziło gimnazjum stulecie swego istnienia. By tak zasłużonej Alma Mater złożyć hołd, zjechało się mnóstwo byłych uczniów, i to od najmłodszych pokoleń począwszy, a na sędziwych starcach skończywszy. Obchód stał się istotnie imponującą manifestacją, zostawiając w pamięci uczestników niezatarte wspomnienia. Uroczystość uświetniona została wydaniem Księgi pamiątkowej, w której znalazła się między innymi kronika zakładu oraz spis wszystkich uczniów, jacy wpisani byli do gimnazjum od samego początku jego istnienia. 

Spełniając przez tak długi czas szczytną swą misję i wychowując całe rzesze światłych i pożytecznych pracowników, zdobyło sobie gimnazjum brzeżańskie w dziejach szkolnictwa polskiego bardzo poczesne miejsce. To też w ocenie kulturalnej roli tego miasta należy się i jemu osobna wzmianka. Dla uzyskania pełni wyrazu „oblicza” historycznego Brzeżan, zostało mi jeszcze pomówić o ostatnim jego rysie: o Ormianach. Wiadomo, skąd się Ormianie w Polsce wzięli; opłakane stosunki w ich ojczyźnie, napór sąsiadów, a wreszcie zniszczenie niepodległej Armenii, były przyczyną, która zmuszała tych ludzi do kilkakrotnej masowej emigracji i szukania warunków bytu poza rodzinnym krajem. 

Do Polski zbyt wielu ich nie napłynęło, ci zaś, jacy przyszli, osiedlili się wyłącznie w południowo-wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej, skąd i do swej ojczyzny mieli najbliżej i dla handlu z Azją najdogodniejsze warunki. Nie osiedlali się zwartą masą, jeno rozrzuceni byli wyspowo w różnych stronach; jedno z takich ich skupień znajdowało się w Brzeżanach. Kiedy zawitali tu pierwsi przybysze, nie zostało dotychczas ustalone, ale że mogli już być w XV wieku, zdaje się nie ulegać wątpliwości, skoro w tym czasie tylu już do ziemi czerwieńskiej zjechało. W źródłach brzeżańskich (księgach radzieckich) stykamy się z nimi dopiero w drugiej połowie XVII wieku. I nie było wcale rzeczą przypadku, że to właśnie upodobali sobie miasto. 

Ormianie to żywioł przede wszystkim kupiecki. W państwie polskim, cierpiącym na katastrofalny brak stanu średniego, mieli dobre warunki bytu; przypaść im mogło, lub nawet musiało, zapełnienie tej luki. Kupiectwo - jak wiadomo - potrzebuje dla swego rozwoju głównie spokoju i bezpieczeństwa. O ile o pierwszy z tych warunków było u nas.

Czas powstania:

1930

Słowa kluczowe:

Publikacja:

28.02.2025

Ostatnia aktualizacja:

18.09.2025
rozwiń
Strona z magazynu 'Ziemia', 1930, z artykułem 'Rola dziejowa Brzeżan' i czarno-białą fotografią ogólnego widoku Brzeżan na górze. Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan Galeria obiektu +7

Strona z numeru z 1930 roku 'Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany' z tekstem o dziejowej roli Brzeżan i rodzinie Sieniawskich. Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan Galeria obiektu +7

Fotografia zamku Sieniawskich w Brzeżanach, 1930. Zamek wydaje się częściowo zrujnowany, otoczony drzewami. Poniżej zdjęcia znajduje się tekst po polsku opisujący wydarzenia historyczne związane z Brzeżanami. Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan Galeria obiektu +7

Strona z numeru czasopisma 'Ziemia' z 1930 roku z artykułem o historii Brzeżan. Zawiera fotografię kaplicy rodziny Sieniawskich, budynku z dwoma kopułami i centralnym wejściem. Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan Galeria obiektu +7

Fotografia z 1930 roku przedstawiająca wnętrze kaplicy zamkowej w Brzeżanach z ozdobnym sufitem i skomplikowanymi freskami. Obraz jest częścią artykułu o historycznym znaczeniu Brzeżan. Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan Galeria obiektu +7

Strona z ilustrowanego tygodnika z 1930 roku z fotografią kaplicy grobowej w Brzeżanach z detalicznym reliefem kamiennym i inskrypcją, towarzyszy jej tekst o historycznym znaczeniu Brzeżan. Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan Galeria obiektu +7

Strona z wydania z 1930 roku 'Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany' z tekstem omawiającym dziejową rolę Brzeżan, w tym odniesienia do rodziny Sieniawskich. Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan Galeria obiektu +7

Strona z wydania z 1930 roku 'Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany' z tekstem o roli dziejowej Brzeżan, w tym odniesienia do rodziny Sieniawskich i lokalnych zabytków. Fotografia przedstawiająca Rola dziejowa Brzeżan Galeria obiektu +7

Załączniki

1

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz