KONKURS DZIEDZICTWO BEZ GRANIC ZOBACZ

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Słonim

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Słonim

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Słonim

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Słonim

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Słonim
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000447-P/189653

Słonim

Identyfikator: DAW-000447-P/189653

Słonim

W tekście opisana jest miejscowość Słonim. Wymienione są rozliczne zabytki tego „starożytnego miasta”, w tym m.in. klasztor pobernardyński, a także figura św. Dominika. Opisany jest również stojący pusto – podobnie jak klasztor – kościół. Wymienione są dokładnie wszystkie elementy architektoniczne tej budowli. Tekst jest opatrzony także kilkoma fotografiami (Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” Warszawa 1925, nr 10-11-12, s. 32-36, za: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu

 

Słonim

Czy jadąc szerokim, piaszczystym traktem z Dercczyna, dawnej rezydencji ks. Sapiehów, czy szosą od strony nudnych i brudnych Baranowicz, będących skrzyżowaniem paru linii kolejowych, czy wreszcie od strony starożytnego klasztoru Żyrowickiego, miejsca popasu rycerstwa polskiego w wyprawach na Moskwę, zewsząd, przejeżdżając przez tę bogatą w lasy i wzgórki, średnio urodzajną okolicę, natrafisz na starożytne miasto Słonim. Z każdej z tych stron jadąc, zobaczysz najpierw szczyty wieżyc miasta; potem, jeśli śpieszysz z Dercczyna, roztworzą się nagle jakby wielkie wrota. Zza wyniosłości ostatniej, między łagodnymi wzgórzami, ujrzysz miasto na płaskiej górze leżące. Konie każesz popędzać lub motor silniejszym strumieniem benzyny zasilisz. Radośnie wzywają cię strzeliste białe mury wyniosłych kościołów, gorąco witają rdzawe bryły dachów klasztornych. Wyciągają się do ciebie ramiona attyk przepięknej synagogi… Tu i owdzie potężny dach, na masywnym bloku osadzony, uwagę twoją zwróci - to dawne budynki pałacowe. Setki domów, bliżej środka miasta skłębionych, dalej luźniej stojących, roją się, tworząc ulice i zaułki.

Przy wjeździe do Słonima, u czterech wylotów jego, stały kapliczki, z których jedna, bardzo bogata architektonicznie, choć bez ornamentów, pod daszkiem swoim, podpartym czterema filarami, osadzonymi na jednym trzonie - chroni od deszczów i skwarów słońca figurę św. Dominika. 

Figura ta zdaje się nie być współczesną kapliczce. Chłodne i niewyszukane linie postaci świętego odbiegają daleko od nabrzmiałych i silnie cieniujących w słońcu form kapliczki, przypominających żywo podobną kapliczkę św. Hiacynta na Pohulance w Wilnie. Skromnie postawiona u drogi, wiodącej do miasta, przy mostku, przerzuconym przez strumyk, otoczona brzozami, miłującą ręką zasadzonymi, radośnie wita zdrożonego przechodnia. Z dwóch pozostałych kapliczek, jedna, przy wylocie na Żyrowice - skażona do niepoznania, z trzeciej pozostały tylko gruzy… Wyłowiwszy z mrowia domów i domeczków ważniejsze punkty architektoniczne, otrzymamy ciekawy szereg gmachów zabytkowych. A gdybyśmy zdołali wskrzesić dwa klasztory, z kościołami niewątpliwie gotyckimi, z których resztki jednego dochowały się jeszcze dla oczu ludzi dziś żyjących, a o drugim mamy wiadomości z zapadłych przed 30 laty sklepień grobowcowych, to otrzymalibyśmy zajmujący obraz polskiego kresowego „miasta klasztornego”. 

O niskich brzegach, rozlewna rzeka Szczara przepływa tu wzdłuż schodzącego na lewy jej brzeg płaskowzgórza, na którym miasto wykwitło. Prawy jej brzeg, przechodząc w niezmierną równinę, do dziś dnia tworzy grząskie pastwiska, niegdyś moczary i błota, broniące od nawały wschodniej ten gród, ku chwale Bożej i Rzeczypospolitej zbudowany. Na Szczarańskiej cięciwie stał napięty łuk klasztorów, garnąc pośród siebie synagogę. 

Resztki klasztoru, wysuniętego w stronę Żyrowic, którego kościół za czasów rosyjskich został zburzony, stoją, tworząc samotny blok. Pilastrowania, gzymsy, wewnętrzne sklepienia oraz plan budynku stwierdzają styl barokowy. O budynku tym, przy dzisiejszym stanie jego, bez badań zasypanych fundamentów, powiedzieć więcej nie można. Drugi budynek w półkolu gmachów słonimskich to pustką stojący klasztor i kościół oo. Bernardynów. Jest to przepyszny zabytek: okaz budownictwa barokowego polskiego na ziemiach naszych wschodnich. I jeśli mówić ktoś kiedykolwiek będzie o polskim stylu w architekturze, to kościół ten na pierwszym miejscu musi wziąć pod uwagę. Jest w nim cała Polska z najlepszych czasów. 

Stoi ten kościół na niewielkim pagórku. Wyrósł jakby z niego. Potężne skarpy, podpierając wieżę czterograniastą, przechodzącą od trzeciej kondygnacji w ośmiobok, tworzą jej właściwą architekturę. Zrośnięta z nią z prawej strony przybudówka optycznie silnie wspiera potężną wieżycę. Małe, okrągłe otworki, dla samopałów zrobione, i wąskie okna, osadzone na najwyższym piętrze dzwonnicy, podkreślają jej muskularność. Niskie bardzo, półłukiem zwieńczone wejścia do wieży, ze znakomicie odręcznie w cegle i w tynku wykonanymi prymitywnymi barokowymi portalami, związują przez nią cały korpus kościoła z pagórkiem, tworząc z otoczeniem jednolitą kompozycję. Trzy okna z każdej strony kościoła proporcjami swoimi przypominają wpływy gotyckie, spod których, prawie bezpośrednio, architektura kresowa przeszła pod panowanie tak doskonale harmonizującej z polskim charakterem narodowym swobody stylu barokowego. Świątynia ta, jak i wszystkie inne, zachowane dotychczas w Słonimie, jest jednonawowa. Dalszy jej ciąg w kierunku wschodnim, o szerokości o 6 metrów szczuplejszej niż nawa, przechodzi w wydłużone prezbiterium. Przybudowane przez rody okoliczne, o parę dziesiątków lat później - dwie kaplice, tworzą z resztą kościoła w planie krzyż. Skromne na zewnątrz, choć barokowe, bloki kaplic, z prymitywnymi latarniami u szczytu, pięknie rysują się kopulastym przykryciem miękko ułożonego gontu. Poniżej, z prawej strony, stoi bramka, zniszczona srodze przez czas i ludzi. Tworzy ona, będąc wejściem do ogrodu klasztornego, rodzaj maleńkiego barbakanu. Dekoracja tak oryginalna, że, gdy, wzorując się na niej, jeden ze studentów zaprojektował podobną, ciało profesorskie w Warszawie uznało kompozycję za niemożliwą. Stoi to arcydziełko lat blisko dwieście. Kościół wyraźnie dominuje nad klasztorem, związany z nim wąskim, w ścianach ukrytym przejściem do obszernej, sklepionej zakrystii. Zakrystia i dawny skarbiec stanowią blok, łączący kościół z rozwartą na południe podkową klasztoru. Skromny, udekorowany pilastrami na szwach murów poprzecznych zewnętrznymi, stanowi klasztor ten poważny budynek. Całość skąpana w bujnej zieleni, zroszonej licznymi źródełkami, z podnóża pagórka wytryskającemi. 

Wnętrze kościoła ma bogaty, wspaniale pomyślany chór, reminiscencję z św. Jakuba w Wilnie, drobniejszy jednak w strukturze. Pięć ołtarzów, z których dwa w nawie kościelnej, a trzy w prezbiterium, jednego artysty projekt, stanowią jednolitą kompozycję rokokową. Wejście do kaplic, obecnie częściowo zamurowane, gdy się je przebije, połączy aneksy te w jedno z resztą kościoła. Kaplica południowa stanowi już bardziej wyrafinowany okaz baroku. Wnętrze to, oświetlone górno-bocznie, daje niezmiernie oryginalne gotyckie efekty na barokowych dekoracjach ścian. Opodal, do osiowo założonego, trochę wgłębionego, małego, prostokątnego, otoczonego domkami miejskimi placyku, przywarta mocną barokową attyką bożnica. W szczegółach pokrewna ona klasztorowi oo. Bernardynów. Wnętrze jej pokrywa sklepienie, na kwadratowym planie założone, oparte na czterech zawierających ołtarz słupach. Tu też spotykamy małe otwory w murach, tak znakomicie podnoszące monumentalność budynków. 

Zwróciwszy wzrok na północ, spostrzegamy mury klasztoru SS. Niepokalanek, dawniej Bernardynek. Wydłużony z tej strony, wyciągnięty na blisko 100 metrów blok kościoła i skrzydła klasztoru, postawionych w jednej linii, z grubą bernardyńską wieżą pośrodku, śmiało strzela do góry ogromnymi dachami i przysadzistym hełmem. Klasztor stoi na płaszczyźnie. Dokoła wre życie. Dzwonią dzwonki na pauzę. Gwar dziecięcych głosów rozbrzmiewa na dziedzińcu lub w ogrodzie. To znów dźwięki chóru dziewczęcego wymykają się, mimo zamkniętych okien, z wielkiej sklepionej sali parterowej, jakby pragnęły wszystkim oznajmić o szlachetnym tętnie, jakie w klasztorze tym bije. To znów w ciszy skwarnego południa na dziedzińcu klasztornym, skroś otwarte okna klasy szkolnej, słychać lekcję głosem śmiałym wydawaną. 

Na dziedziniec kościelny wchodzi się przez bramę - dzwonnicę, bogato w baroku komponowaną. Grube jej mury, zamykane na noc potężnymi wrotami, zawierają strome, spadziste schodki, które prowadzą do dzwonu, na piętrze osadzonego. Przekroczywszy tę bramę, wchodzimy na szczupły, zielenią starodrzewia przysłonięty podwórzec. Z lewej strony mamy kościół, wtopiony wysoką wieżą w stojący na wprost wejścia zamknięty prostokąt klasztoru. Dziedziniec ten tworzy prześliczne wnętrze. Widok północnej ściany kościoła z dwoma charakterystycznymi niskimi wejściami, jednego wprost do nawy i drugiego przez wieżę, z oknami o płaskim łuku (panującym prawie wszechwładnie w Słonimie), obramionymi charakterystycznie wciśniętym w tynki profilem, urwanym wszędzie od dołu, z girlandami i aniołkami, prymitywnie nad każdym oknem w gzymsowaniu swobodnie zawieszonymi, nadaje fasadzie, wraz z rzadkimi pilastrami, śmiało wysuniętymi, o głowicach prymitywnych - wyraz nie rozdrobniony, ale, nawet w słońcu zachodnim, syntetyczny. Przechodząc dalej, mijamy wieżę, która, oglądana tu blisko, w skrócie perspektywicznym, kształty swe bogate mocno zaznacza. Głowice pilastrów, bogatsze od strony absydy, powoli przechodzą, jakby były tylko szkicem, a ostatnia z nich, na stopieniu wieży z surowym blokiem klasztoru, ma tylko wystający podkład dla woluty korynckiej. Dalej już stoi zamknięty ze wszystkich stron klasztor. Wysoki dach esówką (niepodzielnie panującą w Słonimie) kryty, podparty gzymsem barokowym, chroni mury piętrowego gmachu. Pilastry, nieregularnie lecz rzeczowo, znów na szwach ścian wymurowane, tworzą jedyną dekorację pośród niewielkich okien. Piel murów zewnętrznych nadaje całości dziwny urok. 

Urok ten zwiększa się jeszcze, gdy, wszedłszy do środka przez spore parlatorium, staniemy w obiegającym dokoła środkowy dziedziniec klasztorny wesołym sklepionym korytarzu. Z jasnym uśmiechem, z wyrazem skupienia, a jednocześnie ogromnej dobroci - w habitach białych i błękitnych - spieszą zakonnice. Zakon w klasztorze tym przetrwał najgorsze czasy prześladowań rosyjskich. Wkładając szaty wymierającego tu zakonu SS. Bernardynek, przetrwał wszystkie inwazje, a dziś promieniuje, jak słońce, na okolicę. Umiłował w całej świadomości budowlę zabytkową, którą zamieszkuje, i ożywia te przepiękne mury duchowością naprawdę niezwykłą. - Z dawnych przestronnych cel wokoło korytarza zrobiono, łącząc je po dwie lub trzy, klasy zakładu naukowego, prowadzonego przez Zakon. - Mury klasztoru nigdzie nie cieńsze jak 1,10 m, dźwigają sklepienia krzyżowe. Jeden z korytarzy, wschodnio-zachodni, szerszy niż inne, łączy dwa główne ośrodki życia klasztoru; na zachodnim końcu jego umieszczono obszerny refektarz o powierzchni stu kilkudziesięciu metrów kwadratowych, sklepiony beczkowo, z lunetami (przy nim kuchnie, ze śladami dawnej wędzarni, która wznosiła się przez dwie kondygnacje wzwyż); drugi koniec wiedzie do orientowanego na wschód barokowego kościoła. Z piętra, małymi drzwiami, umieszczonymi w ścianie wieży, o blisko dwumetrowej grubości, przechodzimy do olbrzymiej jakby loży - drugiej kondygnacji wieży. Wysokie to sklepione pomieszczenie, otwarte w całej szerokości i wysokości ściany na spadający kaskadą ławek chór kościelny z organami, pod… dyńskiego) proszą się, aby je odrysować, jako wzór miejscowej sztuki stolarskiej. 

W powodzi ohydnych domków, powstałych teraz i za rosyjskich, najgorszych pod względem architektonicznym czasów dla naszych kresów, spotykamy dużą ilość potężnych bloków, wyrokami! dachami krytych. Stanowiły one skrzydła i oficyny istniejącego tu do początku XIX wieku pałacu Książąt Ogińskich. Są to budowle barokowe. Odarte z dawnych szat, lub przerobione ostatnio… secesyjnie, proporcjami które nadają Słonimowi charakter, dają się prosić o baczniejszą uwagę. - Wielkie sukiennice, stojące dziś jeszcze u stóp klasztoru SS. Niepokalanek, przerobione do niepoznania w cegle bladej, anemicznej, piętrzyły się kiedyś kilkoma kondygnacjami potężnego dachu, krytego esówką, podpartego mnóstwem kolumn. Parę jeszcze dworów, otoczonych starymi drzewami, rezydencje miejskie rodów okolicznych, świadczą o wybitnym mieście kresowym, a bogactwo i różnolitość budynków stwierdza jego starą polską kulturę.

Czas powstania:

1925

Słowa kluczowe:

Publikacja:

27.02.2025

Ostatnia aktualizacja:

22.07.2025
rozwiń
 Fotografia przedstawiająca Słonim Galeria obiektu +4

 Fotografia przedstawiająca Słonim Galeria obiektu +4

 Fotografia przedstawiająca Słonim Galeria obiektu +4

 Fotografia przedstawiająca Słonim Galeria obiektu +4

 Fotografia przedstawiająca Słonim Galeria obiektu +4

Załączniki

1

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz