KONKURS DZIEDZICTWO BEZ GRANIC ZOBACZ

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Wilmington w Delaware

Licencja: domena publiczna, Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Wilmington w Delaware
Identyfikator: DAW-000436-P/189642

Wilmington w Delaware

W tekście z cyklu „Listy z podróży naokoło świata” wspomniana jest miejscowość Wilmington w stanie Delaware. Wspomniana jest pokrótce historia stanu oraz kwestia mieszkających tu Polaków, którzy m.in. założyli pierwsze towarzystwo św. Józefa. W mieście znajduje się też tzw. Hala Pułaskiego, a także dwa kościoły ufundowane przez polonię zamieszkującą Wilmington (Źródło: „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany”, Warszawa 1914, nr 1, s. 6-7, za: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu.

 

Listy z podróży naokoło świata
V. Wilmington, Del.


Delaware nie można nazywać stanem, chyba stanikiem, gdy bowiem stan Texas ma 262.260 km, stan Kalifornia 156.172, stan Arizona 112.200, to Delaware ma powierzchni zaledwie 1.960 km. I jeden tylko stan Rhode Island jest od niego trochę mniejszy, zajmuje bowiem 1.055 km. Ta sama naturalnie jest różnica i w liczbie ludności: stan New York ma 7.200.000, Pensylwania 6.500.000, Illinois 4.800.000, a poczciwy Delaware tylko 184.700; tu nawet Rhode Island, choć mniejszy, prześcignął towarzysza, ma bowiem 428.500 ludności. Stan Delaware nazwę swą otrzymał od zatoki i rzeki Delaware, stanowiących jego granicę wschodnią, a same one zostały tak nazwane przez angielskiego żeglarza lorda De La Warr, który tu zawinął w roku 1610. Za nim przybyli emigranci szwedzcy i oni to założyli Wilmington, pierwszą osadę białych w dolinie Delawara, gdzie już w 1648 stanął kościół szwedzki, do dziś istniejący. Wyborne położenie Wilmingtonu nad brzegiem Delawara i wpadających doń Brandywinu i Christiany sprawiło, że miasto rozwinęło się znakomicie, a wśród miast Stanów Zjednoczonych ma też swą starą tradycję, tu bowiem we wrześniu 1777 roku Waszyngton walczył z Anglikami, a Pułaski odznaczył się wtedy znakomicie, kierując nieliczną jazdą i skutecznie osłaniając odwrót Waszyngtona; za to awansowano go na generała brygady. Położone nad zatoką morską i dużą rzeką oraz jej dopływami, miasto wyspecjalizowało się w budowie okrętów. Posiada ono duże doki, gdzie budują drewniane statki. Wśród cieśli i stolarzy, pracujących tam, dużo znajduje się Polaków, a są tam niektórzy osiedli już od lat 56. Przez tyle lat nasi już dorobili się tu trochę i zorganizowali. „30 lat temu było nas tu, panie, siedmiu chłopaków i 2 familie. Tu, gdzie dziś stoi ta sala, były głębokie doły, gdzieśmy się kąpali. Jeszcze 15 lat temu nie bardzo wiedziano, co to jest Polak, i myślano, że my jesteśmy Żydzi, a teraz Amerykanie mówią, że staje Polak na środku ulicy i woła: dawajcie go tu, ja mu pokażę!” - tak mi opowiadał jeden z miejscowych Polaków. Owych 7 chłopaków i 2 familie były przeważnie z Poznańskiego; gromadzili się przy niemieckim kościele katolickim i tam też założyli pierwsze Towarzystwo św. Józefa. Dziś Wilmington posiada salę na 1500 osób z biblioteką, kancelarią zarządu i bufetem w suterenie. Jest to Hala Pułaskiego. Posiada sokolnię na 1000 osób. Do biblioteki publicznej zarząd miasta sprowadził za 500 dol. książek polskich, a urzędy i banki uznają Polaków za najsumienniejszych w wypłatach. Dochodząc z latami do dobrobytu, zbudowali Polacy dwa duże kościoły, przy nich szkoły parafialne, a i sami pobudowali sobie lub ponabywali domki czyste, schludne, z wannami i oświetleniem elektrycznym. Na wszystkie te wydatki jakoś kieszeń polska wystarcza, a wszak sama Hala Pułaskiego kosztowała 36.000 dol. bez urządzenia wewnętrznego: fortepian do niej sprawiono za 900 dol. i t. d. Towarzystwo Pułaskiego jest, jak znaczna większość, towarzystwem ubezpieczeniowym: członek płaci po 50 ct. składki miesięcznie, w razie choroby zaś pobiera po 5 dol. na tydzień. W razie śmierci członka wdowa dostaje zapomogę w kwocie 150 dol., a w razie śmierci żony - członek dostaje 75 dol. Ponieważ w Stanach pracodawcy nie udzielają zapomogi w czasie choroby pracownika lub jego śmierci, takie towarzystwa mają wielkie powodzenie i prawie każda kolonia posiada je. Przemysł Wilmingtonu nie kończy się na dokach, są tu wielkie fabryki wagonów, garbarnie, fabryki prochu, wyrobów bawełnianych i in. Ogółem - ludność przewyższa 100.000, a wartość produkcji w 1900 r. wynosiła 28.572.000 dol., co dziś naturalnie wzrosło znacznie. Z kolonii, które dotąd widziałem - Wilmington zrobił na mnie najprzyjemniejsze wrażenie. Razem z dobrobytem idzie w parze pewien wyższy poziom kulturalny, a robotnicy nasi w Wilmingtonie za wzór mogą służyć jako solidni i zrównoważeni ludzie, pełni taktu i godności. Ciekawe też typy ukazują się w młodym pokoleniu polskim, już na gruncie amerykańskim zrodzonym: poznałem studenta medycyny z uniwersytetu filadelfijskiego, syna stolarza z Wilmingtonu. Chłopak w ciągu roku uczy się, a na wakacje idzie zarabiać na wpis. Czasem pracuje z ojcem przy stolarce, a czasem posyłają go z paczką jako posłańca. Już trzy letnie sezony spędził tak na posyłkach. Chłopak bardzo sympatyczny, a choć po polsku nie mówi bez zarzutu, jednak organizuje klub studentów Polaków na uniwersytetach filadelfijskich. Chcą sobie założyć bibliotekę, wygłaszać odczyty i referaty, słowem stworzyć placówkę kulturalną ściśle miejscową, która może przynieść więcej korzyści niż egzotyczny prelegent z kraju, ukazujący się na horyzoncie raz na jakieś lat kilkanaście.

Czas powstania:

1914

Publikacja:

26.02.2025

Ostatnia aktualizacja:

16.07.2025
rozwiń
 Fotografia przedstawiająca Wilmington w Delaware Galeria obiektu +1

 Fotografia przedstawiająca Wilmington w Delaware Galeria obiektu +1

Załączniki

1

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz