Licencja: domena publiczna, Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie
Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie
Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie
Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000244-P/148605

Opis pamiątek polskich w Charkowie

Charków | Ukraina | obwód charkowski | rejon charkowski
ukr. Charkiw (Харків)
Identyfikator: DAW-000244-P/148605

Opis pamiątek polskich w Charkowie

Charków | Ukraina | obwód charkowski | rejon charkowski
ukr. Charkiw (Харків)

W tekście opisane są różne pamiątki polskie znajdujące się w okolicach Charkowa, m.in. domy należące niegdyś do prof. Walickiego i Mickiewicza, a także dawna willa Siemiradzkich (Źródło: „Tygodnik Illustrowany”, Warszawa 1877, Seria 3, T:4, s. 337-338, 354  za: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu.

 

Nasze pamiątki w Charkowie
Okruchy niedawnych wrażeń

Po dwudziestoletniej niebytności, przypadek zaprowadził mnie na dni parę do Charkowa. Przejeżdżając odeń o mil kilkanaście koleją, nie mogłem oprzeć się pokusie i ze stepowej linii, co bieży ku Meotyjskiemu morzu, zboczyłem bodaj na dobę do miejscowości, z którą się łączą moje wspomnienia lat młodocianych.

Tam rozpoczynałem swoje studia uniwersyteckie, tam widziałem kapłaństwo nauki, spoczywające w rękach ludzi mowy naszej, którzy godnie umieli je piastować i w tej dalekiej, jak na owe czasy, wszechnicy prawdziwymi byli przewodnikami młodzieży.

Charków jest dla mnie skarbnicą wspomnień, którym pragnąłem hołd złożyć, a zarazem mniemałem, iż jeszcze może spotkam, chociaż okruchy dawnego życia, chociaż niedobitki z zastępu ludzi ubiegłej epoki. Niestety, przeszłość nigdy nie wraca!..

Charków, jak dawniej tak i dziś, posiada liczną kolonię, co wywędrowała spod naszego nieba. Kolonia owa jednak istnieje w rozproszeniu; życia dawnego na próżno tu szukać. Zbliżałem się, a gdy się po nim rozpatrzyłem, gdy wysłuchałem smutnej opowieści o losach ludzi doby ubiegłej, Charków stał się dla mnie wielkim cmentarzyskiem wspomnień i łzą smutku powitałem ów mogilnik przeszłości. Wszyscy przedniejsi z dawnej kolonii ziomków naszych bądź się rozbiegli po świecie, bądź spoczęli w mogiłach… Tym, zaiste, najlepsza pono cząstka dostała się w udziale.

Wśród tej wielkiej trzebieży, dokonanej dłonią czasu, pozostał tylko jeden, jedyny z ludzi dni minionych, zostawiony jakby na świadectwo, jakimi byli dawni pracownicy winnicy Pańskiej

Bo i jakichże ludzi ów daleki gród stepowy nie posiadał w swych murach na dłuższy lub krótszy przeciąg czasu? Począwszy od Seweryna Potockiego - pierwszego kuratora i, rzec można, założyciela charkowskiego uniwersytetu - od Tadeusza Czackiego, który, delegowany tam w sprawach nauki, bawił rok cały - Charków był siedzibą i korzystał z wiedzy Ignacego Daniłowicza, Grzegorza Ilreozyny, Józefa Korzeniowskiego, Aleksandra Mickiewicza (brata Adama), Alfonsa Walickiego, Antoniego Stanisławskiego, Norberta Jurgiewicza i wielu innych ziomków naszych, znanych z nauki, pracy i miłości dla młodzieży, której przewodniczyli…

Poczet tych mężów wybitnych w naszym społeczeństwie, którzy tam stale przebywali lub chwilowo gościli, znacznie jest większy nad szereg wymienionych tu imion; znaleźlibyśmy w nim i Adama Mickiewicza, który w Charkowie jakiś dłuższy czas bawił, w jesieni 1825 r. pod gościnnym dachem Ignacego Daniłowicza, znanego mu z Wilna, a wówczas, gdy Adam z Krymu jechał do Moskwy, będącego dziekanem wydziału prawnego wszechnicy charkowskiej; znaleźlibyśmy i inne mnogie i krajowi drogie imiona, lecz nie piszemy dziejów naszej kolonii za Worskłą. Inne pióro, o ile wiemy, skrzętnie notuje wszystkie fakty, odnoszące się do tych dziejów, co wskażą potomnym, iż tu nie próżnowano, hojnie rzucając ziarno nauki, szafując skarbami uczenia i szczepiąc niejedne myśl poczciwą.

Dużo tej pracy poszło na marne, huragan rozwiał wiele z onych ziarn, niejedna ich garść padła na ugór jałowy i miasto spodziewanego plonu, chwastem zazieleniła się niwa wytrwałej pracy. Były jednak siewy, i liczne, co odpowiedziały oczekiwaniom bożych oraczy. Stawało się tam wielokroć wedle słów Pisma, a z przyczyn niezbadanych dla ludzkiej mądrości, iż pszenica kąkol wydała. Niwy bardziej zroszone znojem pracy, ogrzane promieniem ognisk rodzinnych, przyniosły owoc zgorzkniały, gdy tymczasem opoki bujnem kwieciem porosły…
„Spiritus flat, ubi vult…”

Skrępowany okolicznościami i czasem, bez wytchnienia chodziłem po mieście, aby w ciągu chwilowego pobytu ujrzeć raz jeszcze w życiu wszystkie one miejsca, z którymi się wiążą cenne dla mnie wspomnienia.

Od kościoła rozpocząłem mą wędrówkę po tem cmentarzysku wspomnień. Był to dzień powszedni i godzina nader wczesna. Cicho i pusto było w świątyńce maluczkiej, schludnej, na której nie widać niszczącej dłoni czasu; znać, gromadka tutejszych parafian nie zapomina o tem cennem asylum smutnych i znużonych pątników życia.

W dniu jednak mych odwiedzin, nikogo prawie w kościółku nie było. Dwie lub trzy kobieciny, schylone kędyś u progu, nieco dziatwy, nieco nędzy, tych najmilszych dla Chrystusa uczestników Królestwa Bożego - stanowiło całe audytorium kilku mszy, które ze wzorowym porządkiem codziennie odprawiają kapłani tutejsi. Świątyńka jest dziś pokaźniejsza niż dawniej, owoc to wszakże zabiegów trochę wcześniejszej epoki.

Na próżno jednak szukało moje oko w onym kościółku umieszczonego tam niegdyś obrazu Chrystusa, pędzla naszego znakomitego powieściopisarza Józefa Korzeniowskiego. Obraz ten znajdował się w jednym z bocznych ołtarzy; nie ma go tam teraz, zastąpiono go innym; kiedy - dopytać się nie mogłem. Podobno, jak mi powiadano, śladu po Korzeniowskim nie ma nawet i w księgach kościelnych. Inwentarze mienia kościelnego, wspominające o tym obrazie, uprzednio, przed kilkunastu laty, nagle znikły: domyślają się, że ktoś z rodziny słynnego pisarza zabrał z Charkowa tę pamiątkę cenną.

Ze świątyńki skierowałem swoje kroki do murów uniwersyteckich. Czas był - to wakacyjny. Przedsionki i sale akademickie nie roiły się tłumem młodzieży. Gmach wprawdzie stał otworem, lecz jedynie ciężkie kroki odźwiernego odbijały się przeciągiem echem o sklepienia korytarzy i pustych podsieni. Pęk kluczy, godło urzędu, dzwonił mu u pasa. Pozdrowiłem staruszka i zapytałem, czy dawno tu stoi na straży drzwi akademickich.
- O dawno, bardzo dawno, już lat ze czternaście…
- Więc nie pamiętacie profesorów: Walickiego, Mickiewicza, Stanisławskiego? - pytałem odźwiernego.
- Nic, nie pamiętam pierwszych dwóch; ostatni był jeszcze przy mnie… ot, tu, w tem audytorium zwykle czytywał lekcje.

Odźwierny, od czternastu lat czuwający nad gmachem, był już dla mnie postacią zbyt współczesną, przestałem go więc niepokoić pytaniami i samotny, w towarzystwie tylko cieni przeszłości, przebiegałem sale wszechnicy.

Znikłe od dawna z tego zakątka nauki postacie mistrzów przesuwały się wśród izb, tak dobrze mi znanych. Szedł tedy Alfons Walicki, dziekan historyczno-filologicznego wydziału, o obliczu pogodnem, czole wyniosłem, z którego świeciła aureola wiedzy.

Przesuwał się starzec milczący, skupiony w sobie, w długim płaszczu, co pamiętał epokę krzemienieckiego liceum, w czapce, jaką chyba w „Soplicowie” noszono, za dni pana Tadeusza - to Aleksander Mickiewicz, prof. prawa rzymskiego. Gdyby zechciał zdjąć ową klasyczną osłaniającą go czapkę, ujrzelibyśmy piękny profil, przypominający rysy jego nieśmiertelnego brata, ujrzelibyśmy wzrok ongi zapewne pełen ognia, wtedy już przygasły, zapatrzony w głębie własnego ducha, pozornie obojętny na wszystko, co go otacza.

Postać ta cicha, zamknięta w sobie, niekiedy, acz bardzo rzadko, ciskała dowcipem, który na radach uniwersyteckich stawał się postrachem dla kolegów jego pracy. Za temi cieniami zmarłych, wspomnienia moje wywołały cienie żyjących, lecz pracujących już gdzie indziej, a od wielu lat niewidzianych mistrzów. Przemknęły więc przed moją pamięcią dalsze szeregi widziadeł przeszłości.

Twarz blada, smutna, z dobrotliwym uśmiechem, a księgą klasyków w dłoni - to Jurgiewicz, filologii starożytnej profesor; owa zaś wyniosła, szlachetna postać, pełna wdzięku wiekuistej młodości, co go dotąd pono nie opuściła, to znany szerszym kołom naszej powszechności ze swego znakomitego przekładu „Dantego” - profesor i dziekan wydziału prawnego, A. Stanisławski…

Brzęk kluczy odźwiernego, który znać już miał opuścić izby uczelni, przypomniał mi, iż czas nagli i pora biedź dalej wśród tego mogilnika wspomnień.

Pociągnąłem przeto ulicą, niezbyt zdając sobie sprawę, dokąd idę, i po niejakim czasie, jakby instynktownie, stanąłem u wrót jakiegoś domostwa.

Podniósłszy głowę, chciałem iść dalej, ale rozpatrzywszy się, pozostałem u owych wrót, wyglądających pokaźnie, godowo, acz to stare wrota, prowadzące niegdyś do siedziby Aleksandra Mickiewicza. Poza odmłodzoną bramą, w głębi dziedzińca Z dala od kraju, prawie zapomniany, rzec można, w onej dobie od swoich, mąż ten pełen talentu pod dachem owego gmachu stał się jednym z twórców polskiej powieści… Cały szereg komedii i dramatów: „Stary maź”, „Pani kasztelanowa”, „Doktor medycyny”, „Stacja pocztowa w Julczy”, „Okno na pierwszym piętrze”, „Andrzej Patery” i wiele innych - ujrzały światło dzienne w murach owego szkolnego gmachu. Tam powstały „Spekulant” i „Kolokacja”, powieści rozpoczynające nową erę naszego obyczajowego powieściopisarstwa. Domostwo to zatem możemy mienić jedną z kolebek polskiej powieści i stawić je - ośmielamy się - obok dworów Omelna i Gródka, gdzie nasz mistrz nad mistrzami, wielki talentem, pracą i obywatelską zasługą, J. I. Kraszewski, kreślił pierwsze swe utwory. Jeżeli te skromne przybytki na Wołyniu, co patrzyły na pierwociny prac Kraszewskiego, cennymi są dla pamięci narodu, nieobojętnym dla nas być powinien i ów gmach w Charkowie, ongi szkolny, dziś w zaniedbaniu skazany na przedwczesną zgrzybiałość.

Epoka pobytu J. Korzeniowskiego w Charkowie dla mnie jest zbyt dawną, poznałem bowiem owo dalekie, zaworsklańskie miasto już w dziesięć lat po wyjeździe zeń autora „Karpackich górali”; tradycja wszakże tego pobytu była tam jeszcze dość żywą… Pamięć, którą po sobie zostawił mąż pełen talentu, tak tam, jak i w kraju, na nieszczęście nie nader była przyjazną. Co innym przebaczono, jemu nie przebaczono; i te to pono drobne drzazgi stosunków z otaczającymi, w dość drażliwy sposób postawionych, które raniły zapewne wielokroć ową duszę artystycznych usposobień, dały mu myśl do napisania „Kolokacji”… Ta drobna szlachta, w ciągłych swatach o drobiazgi, wegetująca gdzieś w wioszczynie wołyńskiej, pośród żyznych łanów Starego Konstantynowa, której zwady, koalicje i szermierki językowe odwzorował z taką potęgą sztuki J. Korzeniowski, ażali to nie jest wierny obraz burz w szklance wody, co wielokroć wstrząsały stosunkami kolonii naszych ziomków, rzuconych z dala od gniazd rodzinnych?.. Izba, która widziała narodziny „Kolokacji”, „Spekulanta”, gdzie powstawały znakomite typy komedii Korzeniowskiego, a Szekspira ubierano w szaty polskiej mowy, izba ta jest dziś składem starych rupieci izraelskiej rodziny. Kolebka arcydzieł sztuki sprofanowana, zbrudzona, dość smutne na przechodniu wywiera wrażenie… Niedługo w niej wszakże gościłem; ciekawy wzrok teraźniejszych gospodarzy mieszkania, niemogących zrozumieć, co pociągającego mieć może dla mnie izba zaniedbana, obdarta, osłonięta pajęczyną, prędko mnie z niej wypędził. Odchodząc, upewniłem gospodarzy tego niegdyś przybytku sztuki, iż są to ostatnie zapewne nawiedziny, co spokój ich zakłócają. Czcicieli pamiątek dni minionych coraz mniej u nas.

 

Czas powstania:

1877

Publikacja:

28.11.2023

Ostatnia aktualizacja:

25.04.2025
rozwiń
Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie Galeria obiektu +3

Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie Galeria obiektu +3

Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie Galeria obiektu +3

Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie Fotografia przedstawiająca Opis pamiątek polskich w Charkowie Galeria obiektu +3

Załączniki

3

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz