KONKURS DZIEDZICTWO BEZ GRANIC ZOBACZ

Licencja: domena publiczna, Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego, Warunki licencji
Fotografia przedstawiająca Opis zakładu termiczno-leczniczego dra Czerwińskiego w Steinerhofie
Fotografia przedstawiająca Opis zakładu termiczno-leczniczego dra Czerwińskiego w Steinerhofie
Fotografia przedstawiająca Opis zakładu termiczno-leczniczego dra Czerwińskiego w Steinerhofie
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000230-P/148524

Opis zakładu termiczno-leczniczego dra Czerwińskiego w Steinerhofie

Identyfikator: DAW-000230-P/148524

Opis zakładu termiczno-leczniczego dra Czerwińskiego w Steinerhofie

W tekście opisana jest praktyka hydroterapeutyczna dra Czerwińskiego w Styrii, który miał wynieść z Graefenberga zamiłowanie do technik leczenia wodą po tym, jak sam odzyskał zdrowie. Opisane są elementy termoterapii dra Czerwińskiego oraz sama kwestia Steinerhofu, leżącego ok. 4 godziny drogi kolejną od Wiednia (Źródło: „Tygodnik Illustrowany”, Warszawa 1875, Seria 2, T:16, s. 40-41, za: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu

 

Zakład termiczno-leczniczy dra Czerwińskiego, w Steinekirchenie.

Niejeden z czytelników zapewne, rzuciwszy okiem na dołączony rysunek, z przyjemnością przypomni sobie chwile w zakładzie dra Czerwińskiego spędzone, chwile tym pamiętniejsze, że dla każdego prawie łączy się z nimi wspomnienie odzyskanego zdrowia, spokoju i ochoty do życia. Zdziwić tylko może niejednego niezwykła nieco nazwa „termiczno-leczniczy”, jaką zakładowi temu nadaliśmy, gdy ogólnie znanym on jest przecie pod nazwą zakładu leczenia „zimną wodą”. 

Jeśli jednak ta nazwa ostatnia ma być określeniem, to ona zupełnie jest błędna, a bliższe objaśnienie dlaczego, zgodnie zresztą z intencją dra Czerwińskiego, zakład jego nazwaliśmy termicznym, rzuci zarazem pewne światło na dzisiejsze, wielce od dawnych różne, poglądy o hydroterapii. Niezapomniane to jeszcze czasy, gdy znane od wieków stosowanie wody w różnych cierpieniach, w rękach Priessnitza wzrosło do znaczenia głośnej na świat cały metody. Namiętnych między chorymi wielbicieli wkrótce metoda Priessnitza znalazła wielu. 

Ci, co by równie głośne skargi, jak tamci pochwały, o metodzie tej mogli byli szerzyć - narzekania swe zabierali wraz ze sobą do grobu. Widzieli to jednak lekarze, a krytyka, z jaką nową metodę, nieopartą jeszcze na rozumowym doświadczeniu, przyjęli, była ostrą. Okoliczności z natury rzeczy tak się musiały ułożyć, że z równą prawie łatwością, z jaką hydroterapię szerzono zrazu i chwalono, potępiono ją wkrótce i zapomniano niemal. W różnych krajach ludzie, co ani postrzegać, ani doświadczać nie umieli, chcieli iść w ślady Priessnitza. Woda, wyborny środek w jednych, stawała się szkodliwym lub obojętnym w innych rękach. Każdy zakład leczenia wodą inną wytworzył sobie opinię - opinia zmieniała się z konieczności, wraz ze zmianą kierownika zakładu, i taki wreszcie zamęt zapanował w sądach: coś cudownego, inni za szarlatanizm.

Prawda, jak zwykle, stoi pośrodku. Leczenie wodą, zbadane dziś należycie, oparte na ścisłych naukowych danych, na rozumowym doświadczeniu, nabrało znaczenia potężnej w sztuce leczenia metody i tak w chorobach ostrych, jak i chronicznych zyskało w naukowym, lekarskim świecie szerokie prawo obywatelstwa, którego już nigdy nie utraci.
Pierwszymi pionierami, którzy z mozołem dla leczenia wodą naukowe ciosali podstawy, było kilku różnej narodowości lekarzy, których przed laty własne ciężkie cierpienia do Graefenberga przywiodły, a którzy na sobie dobrych skutków kuracji tamtejszej doznali; lecz widzieli zarazem, z jak obosiecznym igrali mieczem. 

Z Polaków dr Czerwiński wyniósł z Graefenberga, wraz z odzyskanym zdrowiem, gorące do przedmiotu zamiłowanie i dzielną czynność, która uparcie kazała mu dążyć do tego, by hydroterapii odjąć mistyczny charakter, by zgłębić czynniki, na jakich się wspiera, by skutkiem tego leczenie wodą oprzeć na pewnych zasadach, o ile na to dzisiejszy stan nauk przyrodniczych i samej medycyny pozwala. I śmiało rzec można, że cel ten, w ćwierć wieku po śmierci Priessnitza, niezmordowaną pracą wielu uczonych lekarzy, o ile na dziś podobna, został osiągnięty. Przepadła już bezpowrotnie wiara w tajemniczego ducha źródeł mineralnych („Brunnengeist”), a zastąpiła ją naukowa świadomość działania ich i leczniczych składników, wzniesienia nad poziom miejsca ich położenia i płynących stąd klimatycznych warunków.

Niknie tak samo wiara w samoistne działanie wody czy to wewnątrz, czy w kąpielach używanej, a zastąpiło ją umiejętne przeświadczenie o sposobie, w jaki cieplik wodzie właściwy i mechaniczna, z różnego rodzaju stosowania wody płynąca podnieta, na ustrój ludzki działają. Tak jest - stopień cieplika, mechaniczna podnieta i wywiązujące się przy tym subtelne sprawy elektryczne - oto trzy czynniki, które w leczeniu wodą przeważną grają rolę, a których umiejętne stosowanie wywoływać może, wedle chęci lekarza, różne, przeciwne nawet skutki, zależnie od celów, jakie sobie w leczeniu zakłada. Trzy te czynniki już same, a zwłaszcza w połączeniu z odpowiednimi warunkami pobytu, pożywienia i zachowania się, stopniowo, ale nader dzielnie i trwale wpływają, przy trafnym stosowaniu, na zasadnicze momenty życia, na przyrządy i władze regulujące odżywianie, na odnowę materii i nasze ze światem zewnętrznym stosunki. 

Wrażliwość ustroju na różne stopnie ciepła bywa rozmaita, a oddziaływanie układu nerwowego, to jest natężenie i charakter czynności w układzie tym zachodzących, po zastosowaniu podniety kąpielą sprawionej, nader także bywa odmienne, zależnie od tysiącznych względów, których ocenić niełatwo, a które uwzględnić jednak trzeba, chcąc pewną drogą dążyć do zamierzonego celu, a nie błądzić po omacku. Jeśli w ogóle w każdej, bodaj najprostszej lekarskiej czynności rachować się trzeba z indywidualnymi warunkami, jeśli bezustannie na pamięci mieć należy, że leczymy chorych, a nie choroby, to takie indywidualizowanie w leczeniu wodą do możliwych należy posuwać granic. Prawda, że po części różnicę w temperaturze wody wyrównywać możemy formą i czasem trwania kąpieli; ale znowu nadawanie wodzie różnej temperatury, odnośnie do celów, jakie sobie zakładamy, i do indywidualności chorego, daje lekarzowi możliwą pewność w działaniu. 

Nie ma już dzisiaj leczenia „zimną wodą” - jest tylko leczenie wodą, a zasada ta właśnie w praktyce zastosowaną została w zakładzie dra Czerwińskiego. Żaden tam z chorych nie chodzi do kąpieli, lecz przeciwnie - kąpiel do jego pokoju dostarczaną zostaje, kąpiel z góry oznaczonej, a nie przypadkowej temperatury. I dlatego to z wszelką słusznością dr Czerwiński zakład swój termicznym nazywać może, bo istotnie działanie wody na ciepliku jej głównie oparł, i woda, której używa, nie jest ani zimną, ani ciepłą, ale taką, jakiej w danym wypadku potrzeba.Przy podobnym zasadniczym urządzeniu, rzecz prosta że zakład dra Czerwińskiego musi być pensyonatem i że poza zakładem chorzy ani mieszkać, ani stołować się nie mogą. Tak urządzone są wszystkie zakłady, do których jeżdżą chorzy dla leczenia się, a nie zdrowi dla odpoczynku i amatorskiego używania kąpieli. 

Wcześnie, bo już przed szóstą (z wyjątkiem osób osłabionych), obok łóżka chorego staje wanna i nie ma wyboru: trzeba dać nurka. Kto nie używał podobnej kuracyi, ten nie ma istotnie pojęcia, jak prędko przywyknąć, a co więcej - zatęsknić można do takiej prosto ze snu kąpieli. Orzeźwia ona wybornie i do przechadzki zachęca, która też zaraz po kąpieli następuje. Góry i leśne aleje o kilkadziesiąt kroków od domu ułatwiają to zadanie, i do 9-ej, to jest do pory śniadania, ruch na nich ciągły. Śniadanie proste a zdrowe: mleko słodkie lub zsiadłe, chleb, bułki, ot i wszystko, a przyprawa, która najlepszy wywołuje apetyt, to kąpiel i przechadzka. Przed pierwszą obiad, przy wspólnym stole. Dwa dania pieczonego mięsa, jarzyny, kompoty, leguminy, przyrządzone zdrowo a tak smacznie, jak żeśmy w naszych licznych podróżach po wodach mało gdzie spotykali. 

W popołudniowych godzinach kuracya i przechadzka zajmują parę godzin; koło 7-ej wieczerza, a o 10-ej wszyscy już w swoich pokojach i zakład zostaje zamknięty. O spokój dla chorych potrzebny dbałość panuje tu największa. W ogóle jadący tam chorzy pamiętać powinni, że udają się do zakładu leczniczego, a nie „do wód”. Nie dla zabawy przeto przybywają, lecz dla leczenia się. Ścisłe stosowanie się do przepisów lekarza jest więc koniecznem, a ogólny w zakładzie porządek i harmonia tylko drogą ustępstw wzajemnych osiągnąć się dają. Steinerhof leży o 4 godziny drogi koleją od Wiednia, o 10 minut drogi od stacyi kolei Południowej (Südbahn) Kapfenberg. Droga od Wiednia prowadzi przez sławny Semmering, dosięgając około stacyi Mürzzuschlag znacznej bardzo wysokości. Odtąd kolej obniża się nieco, zbiegając po południowym stoku Alp Noryckich, rzeczką Mürz przerzniętej. 

Około Kapfenberga dolina obszerniejszym roztacza się półkolem. W dolinie tej, na 1600 stóp nad powierzchnię morza wzniesionej, leży miejscowość zwana Steinerhofem. Oprócz zakładu dra Czerwińskiego, składają ją jeszcze ładne wille, własnością zamożniejszych Wiedeńczyków będące, oraz zakład kąpieli z igieł sosnowych. Rzadko spotkać się można z miejscowością górską, tak od wiatrów gwałtownych bronioną. Przechadzki i na płaszczyźnie, i na wzgórzach cieniste, przeważnie w lesie sosnowym, stosownie zaś utrzymane aleje, a na nich ławeczki, przechadzki te czynią wygodnemi. Zakład wodny w Steinerhofie dopiero od 6 lat istnieje. 

Dr Czerwiński był kolejno przez lat wiele dyrektorem zakładów podobnych w Czechach i w Styryi, ale wzgląd, że właściciele zakładów tych nie zawsze chcieli co do mieszkań, a zwłaszcza stołu chorych, uwzględniać żądania lekarza, skłonił go wreszcie do tego, że własny zakład prowadzi. Miejscowość ku temu nadawała się wybornie: dom był gotowy i zakład w krótkim czasie rozwinął się znakomicie. Przed kilku laty zwiedził go profesor dr Baranowski, a poznawszy kierownika zakładu i jego sumienną a umiejętną w stosowaniu wody metodę, mógł zakład polecić śmiało innym lekarzom. Od owego to czasu na stokach alpejskich zjawiła się polska wędrowna kolonia. Samotny nasz chory, wyrwany nieraz z grona rodziny i znajomych, znajduje tu towarzystwo bliskie mu mową i pochodzeniem, mniej przez to czując swą samotność. 

Wspólne codzienne pożycie odbiera stosunkom towarzyskim przykry przymus, a dzień za dniem niepostrzeżenie upływa. Od tego też czasu zakład się w dwakroć powiększył i zewnętrznie przyozdobił. Doborowa biblioteka czyni zadość umysłowej potrzebie chorych, a w roku bieżącym zakład pozyskał drugiego lekarza Polaka, w osobie dra Gumplowicza, który pełnił obowiązki lekarza w ogólnej poliklinice wiedeńskiej (lecznica), w oddziale chorób nerwowych i elektroterapii. Z takiemi środkami, przy pomocy i pracy dra Czerwińskiego, zakład niewątpliwie rozwinie się coraz bardziej. 

Corocznie staje się on znanym szerszemu kołu publiczności i lekarzy, z których rokrocznie kilku Steinerhof odwiedza. I my na miejscu czerpaliśmy materyał do naszego opisu, a żegnaliśmy dra Czerwińskiego gorącem życzeniem, by zakład jego i nadal ku pożytkowi chorych się rozwijał, jak na to w zupełności zasługuje.

Czas powstania:

1875

Słowa kluczowe:

Publikacja:

27.11.2023

Ostatnia aktualizacja:

01.08.2025
rozwiń
 Fotografia przedstawiająca Opis zakładu termiczno-leczniczego dra Czerwińskiego w Steinerhofie Galeria obiektu +2

 Fotografia przedstawiająca Opis zakładu termiczno-leczniczego dra Czerwińskiego w Steinerhofie Galeria obiektu +2

 Fotografia przedstawiająca Opis zakładu termiczno-leczniczego dra Czerwińskiego w Steinerhofie Galeria obiektu +2

Załączniki

1

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz