KONKURS DZIEDZICTWO BEZ GRANIC ZOBACZ
Fotografia przedstawiająca Opis Zaosia
Fotografia przedstawiająca Opis Zaosia
Fotografia przedstawiająca Opis Zaosia
 Prześlij dodatkowe informacje
Identyfikator: DAW-000268-P/148658

Opis Zaosia

Nowogródek | Białoruś | obwód grodzieński | rejon nowogródzki
biał. Nawahrudak (Навагрудак)
Identyfikator: DAW-000268-P/148658

Opis Zaosia

Nowogródek | Białoruś | obwód grodzieński | rejon nowogródzki
biał. Nawahrudak (Навагрудак)

W tekście szeroko opisane jest Zaosie sąsiadujące z Nowogródkiem. Autor przypomina pochodzenie nazwy związanej z Rusią litewską i oznaczającą osadę z kilkoma domami zamieszkanymi przez drobną szlachtę. Folwarki na Zaosiu należały m.in. do rodziny Chmielewskich, Terajewiczów oraz Mickiewiczów. W dalszej części tekstu następuje szczegółowy opis domu Mickiewiczów. Dodatkowo obok tekstu znajduje się krótka nota dotycząca Mickiewiczowskiego Nowogródka (Źródło: „Tygodnik Illustrowany”, Warszawa 1883, Seria 4, T:1, s. 219, 222, 224, za: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego).

 

Uwspółcześniony odczyt tekstu.

 

ZAOSIE

Znalazłszy w zajmującym artykule „Mickiewicz w okresie nowogrodzkim" drukowanym niedawno w „Tygodniku ilustrowanym” pewną niedokładność w opisaniu znajomych mi miejscowości — jako Nowogrodzianin i przez lat trzydzieści zgórą sąsiad Zaosia, a nadto zbliżony niegdyś stosunkiem zażyłości z rodziną Stypułkowskich, a więc świadomy tego z bliska, o czym autor artykułu mówi prawdopodobnie ze słyszenia — poczytuję sobie za obowiązek dostrzeżoną niedokładność sprostować. Nic to tem chętniej, że w czasie, w kraju z dniem każdym zwraca się coraz ciekawiej ku miejscowości, która nam wydala wielkiego wieszcza, i gdy niejedno pióro, kreśląc dziś żywot jego, usiłuje dać nam obraz tych miejsc, jako wierne tło, na którem ma wystąpić jego postać — słuszne jest i na czasie wszelkie podania błędnych naleciałości oczyszczać i niepewne pewnemi zastąpić, póki nic znikną nieliczni, ostatni minionych czasów świadkowie. Do takich i siebie zaliczam. 

Zaczynani od nazwy. Zaosie, odległe o pięć mil od Nowogródka, milę od lorodyszcza, osiem wiorst od parafialnego niegdyś kościoła Stwolowicz, nosi nazwę nie wioseczki, jak to podaje autor artykułu, ale okolicy. Nazwą bowiem okolicy przyjęto na Kusi litewskiej oznaczać każdą osadę, którą „składa pewna liczba domostw, zamieszkałych przez drobną (zaściankową) szlachtę”. Różni się zaś od wioski, którą zamieszkują chłopi, tem mianowicie, że gdy u tych chaty (zwykle podówczas kurne) zbudowane w rząd, przy jednej wspólnej ulicy, domostwa szlacheckie w okolicy stoją, z rzadkim wyjątkiem, rozrzucone luźno, w większej lub mniejszej odległości od głównej drogi, jakby oddzielne folwarki; domy zaś ich, o większych oknach, opatrzone są zwykle kominami, a niekiedy ganeczkiem u wejścia. Ztąd zwykle tam się mówi: okolica Zubkowa, okolica Mikulicze, okolica Przewloką i t. d. Mieszkańców zaś zowią: szlachtą okoliczną. (Pan Tadeusz, Objaśnienia.) Okolica więc Zaosie składa się z kilku takich folwarków. 

Pierwszy, od strony Nowogródka i lorodyszcza, zostawał w posiadaniu Chmielewskich i ten był najokazalszy; należało doń kilka chat włościan i karczma; drugi o pół wiorsty na leżał do Trajewiczów; trzeci, własność Mickiewiczów, a następnie Stypułkowskich, o którym mowa, posiadał dwóch czy trzech poddanych, tuż obok przy drodze. O dwuimiennej nazwie Zaosie-Kołdyczew nie słyszałem. Za mojej pamięci nazywano tę miejscowość poprostu Zaosieni. Kołdyczew zaś, dwór i wieś nad jeziorem tejże nazwy, odległy od Zaosia o dobre pół mili, nic z nim nie miał wspólnego i do roku 1840 mniej więcej był w posiadaniu Filipowicza, po którym prawem zapisu przeszedł do Żułiewskiego, a po nim dostał się rodzinie Szalewiczów i w tych rękach dotąd zostaje.

Co się tyczy domu mieszkalnego, którego skromny obecny stan i szczupłość w rysunku p. N. Only zalicza autor artykułu do dowodów, że się w nim nic urodził nasz Adam — to pomijając bezpodstawność innych dowodów, na których powątpiewanie swoje opiera, jak n. p. stan atmosfery, niewygody podróży i t. p., jak niemniej pomijając mylne zrozumienie metryki chrztnej, której znaczenie objaśnia nam od niedawna obszerne studium ks. Jana Sieniieńskiego — winienem z mej strony powiedzieć, że dom, o którym mowa, nic jest wcale tym, w którym mieszkał Bazyli Mickiewicz, a potem Stypułkowscy. Postawił go niezbyt dawno teraźniejszy właściciel, używszy doń za materiał przydatnych resztek starego domu, który był o wiele większy i wygodniejszy. Postawił go wprawdzie na tem samem miejscu, ale zrobił go niniejszym i w innym kształcie co do ścian i dachu. 

Widok dawnego niani w swoich notatkach i chętnie go „Tygodnikowi” do skopiowania udzielał. Z całego dawnego otoczenia pozostał tylko nietknięty zębem czasu lamus historyczny (prócz dachu, który był gontami kryty), ów lamus, który w porze wakacyjnej służył za kwaterę Adamowi i jego braciom, a którego widok wiernie przedstawił ołówek p. N. Only. Piękny zaś gaik za ogrodem, stare sosny i dęby, co osłaniały spróchniały zrąb kaplicy na Żarnowej górze (Babula „Tukaj”), znikły. Rozkład domu był następny. Z ganku, wszedłszy do sieni, drzwi na prawo wiodły do pokoju o dwóch oknach od frontu. Był to pokój bawialny i zarazem stołowy. Z tego pokoju jedne drzwi, naprzeciw od wejścia, prowadziły do pokoju narożnego, zwanego gościnnym, który był też i bawialnym, o dwóch oknach, t. j. od frontu i od góry Żarnowej — i tutaj to prawdopodobnie urodził się nasz Adam; drugie drzwi na lewo do sypialni. Poza sypialnią był mały pokoik, a poza nim apteczka. 

Z sieni, wprost od wejścia, drzwi wiodły do drugiej sieni, gdzie były kuchnia, spiżarnia i wyjście do ogrodu. Z sieni na lewo drzwi do obszernej izby czeladnej, obok której była izdebka, zwana na Litwie komorą, gdzie zwykle sypiały małżeństwa czeladzi i mieściły się ich ruchomości. Był to więc dom szlachecki wygodny i dostatni. Całe to urządzenie pamiętam dobrze, bo bywałem tam w moim wieku dziecinnym, gdy we dworze tym mieszkała rodzina Stypułkowskich, i potem, gdy w nim zamieszkał około 1840 roku dr Ignacy Zan, po swem ożenieniu. Tamto też gościł czas jakiś i Tomasz, brat Ignacego, po powrocie z Syberii. 

Co do strony topograficznej, siedzibę Mickiewiczów w Zaosiu, położoną w nizinie, na przedłużeniu rozległych łąk, pastwisk i moczarów kołdyczewskiego jeziora z jednej strony, a z drugiej u stóp wzgórz ciągnących się od południa — osłania góra Żarnowa, w znacznej części zarosła lasem. Od strony wschodniej, poza ogrodem, gajem i drogą idącą do Bartnik, Wolnej, Mira, ciągną się uprawnych pól wzgórza, ocienione gdzie niegdzie kępami szpilkowych lub liściastych gajów.Od północy, ze strony folwarku Chmielewskich, mijając cmentarz na brzegu sosnowego borku, wije się trakt nowogródzki, z którym się zbiega droga ze Skrobowa, Tracewicz, Tukanowicz i Cyryna, do Stwołowicz, sławnych do niedawna wspaniałym kościołem z kaplicą loretańską, która w doroczne święta X. P. Marii ściągała zwykle tłumy pielgrzymów. 

Do tej-to miejscowości prawdopodobnie odnoszą się słowa na początku 1-ej księgi Pana Tadeusza: 1 zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu iść — za wrócone życie podziękować Bogu. Od strony zachodnio-północnej ciągną się błonia rozległych łąk, aż ku moczarom koldyczewskim, znanym z polowania na wodne ptactwo. Poza górą Żarnową, o wiorst parę, w nizinie pod gajem, na stronie Mielachowicz, widać folwark Białę. Należał on do Sosnowskiego, za którym była jedna z sióstr ciotecznych Mickiewicza, Kornelia Stypułkowska, ta sama, którą tak serdecznie w listach wspomina. Opowiadała mi, złożona długi czas niemocą, o jego z braćmi wycieczkach do ich gaju na grzybobranie i o figlach, jakie mały Adaś im płatał. 

Z tych trzech sióstr Kornelii, Józefy zmarłej w młodości w stanie panieńskim i S. Skoratowiczowej, ta ostatnia tylko pozostała przy życiu. Owóż więc z tego, co mam tu, podał widac, że nie brakło tej okolicy gajów i lasów, których autor artykułu dla Zaosia poskąpił. Przeciwnie, brakło ich za czasów Mickiewicza w pobliżu Nowogródka, gdyż wzmianki o gaju Mendoga, przy farnym kościele, jako poetycznej licencji, nie należy brać nas serio. Zarośla bowiem, które się ciągną od podnóża góry zamkowej ku Brecianie i Lutówce (nie Litcwce, jak mylnie wydrukowano) na wiorst parę, jakkolwiek świadczą, że był tam las niegdyś dębowy, usiany przedhistorycznymi mogiłami — to wszakże od niepamiętnych czasów nie można tego nazwać lasem, ani gajem. 

Pierwszy dopiero, najbliższy las, jaki się napotyka na drodze z Nowogródka do Zaosia, zaczyna się w Ilnilicy, o wiorst pięć od miasta, las z odwiecznych dębów, cienisty, głuchy, gęsto podszyty. I tę-to bezwątpienia Ilnilicę i ten las ciemny, pełen trzęsawisk, złomów, topieli, wspomina Mickiewicz. Innej Ilnilicy na całej drodze do Zaosia, ani w jego okolicach, niema. A znani tę drogę, bom po niej trzydzieści lat zgórą przejeździł. We wspomnieniach z nad Wilii i Niemna (1), wydanych w r. z. we Lwowie, pragnąc przyjść w pomoc licznym dziś studyom o Mickiewiczu, rozszerzyłem się umyślnie nad opisem okolic przyległych drodze, którą w zaraniu życia, w pierwszych swych pozamiejskich wycieczkach, młody Adam przebywał w podróży do Zaosia. Sądzę, że ten szczegół dla czytelników nie będzie obojętny; bo któż nie wie, jak każda podróż, wiodąc za sobą zmianę miejsc i widoków, pobudza myśl, dodaje jej skrzydeł i oddziałuje na wyobraźnię, a cóż dopiero na wyobraźnię takiego jak Adam młodzieńca. 

To też i w Zaosiu nie brakło dla jego wyobraźni pokarmu. Nie brakło tani bowiem ni cieni stych gajów, ni łąk rozległych, ni pól malowanych zbożem rozmaitni — wyzłacanych puzreniami, jęczmieniami, ani nawet cmentarza i ruin kaplicy — ni przedewszystkiem tej cichej, sielskiej, a tak uroczej dla duszy młodzieńczej przyrody. Nic ulega wątpliwości, że zachwycające i majestatyczne widoki Nowogródka musiały wpłynąć na usposobienie młodego Adama i prawdopodobnie tam-to,śród tych pięknych obrazów natury, okraszonych aureolą legend i dziejów, wyobraźnia jego, uderzona ich pięknością niezwykłą, po raz pierwszy próbowała lotu swych skrzydeł. Ale też i to godzi się przypuścić, że ciche, skromne ustronie Zaosia, położonego w okolicy, gdzie się wszystko złożyło na utworzenie iście wiejskiego obrazka — zapadło mu w duszę głęboko i pozostało dlań źródłem wspomnień i materyaleni, co miał mu starczyć nazawszc. 

Tam to najpierw,śród tajemniczych cieni lasu,śród cichych wiosennych wieczorów i wichrów jesieni, w kółku serdecznej rodziny, bezwątpienia dusza jego wsłuchała się po raz pierwszy w ten tajemniczy szept natury, znany tylko jej wybrańcom, tani poczuła raz pierwszy tętno rodzinnej ziemi. To też i tam zapewne układać się zaczęły te świetne barwy jego palety, z której miał zezasem brać kolory do swych mistrzowskich obrazów przyrody, których pamięć, spotęgowana tęsknotą, nazawszc mu została wierną. O Zaosiu-to bez wątpienia myśląc, po latach wielu ten śliczny wiersz napisał: Polały się łzy moje czyste, rzęsiste, Na me dzieciństwo sielskie, anielskie, Na moją młodość górną i chmurną, Na mój wiek męzki, wiek klęski, Polały się łzy moje, czyste, rzęsiste… 

Na zakończenie nadarza mi się sposobność podzielenia się z czytelnikami wiadomością o szczególe, mało lub wcale nieznanym, z ostatnich chwil pobytu Mickiewicza w Paryżu. Czerpię ją z łaskawie mi udzielonej notatki „Z teki wspomnień” pani Walentyny z Trojanowskich Moroszkiewieżowej, znanej zaszczytnie z prac na polu literackiem i w zawodzie pedagogicznym, która w 1855 roku mieszkając w hotelu Lambert w Paryżu z ks. Jadwigą z lir. Zamojskich Leonową Sapicżyną, była na oficjalnym obiedzie, danym przez ks. Adama Czartoryskiego w przeddzień odjazdu Mickiewicza na Wschód. Na tym obiedzie było towarzystwo, złożone ze znakomitości wojskowych i cywilnych Francji i Polski. Oto co mówi ta wielce szanowna pani: 

„…Mickiewicz długi czas siedział zamyślony. Takie chwile skupiania się w sobie samym były już mu zwyczajne. Gdym mu opowiadała, że w tym salonie czytała nam księżna Zencida Wolkońska przekłady prac przyjaciela swego na język francuzki, miłą tę wiadomość przyjął smutnym uśmiechem i znów się zamyślił posągowo…".

Pod koniec obiadu wzniesiono toasty. Uczczono niemi gości cudzoziemców i swoich — nadzieję szczęśliwej przyszłości… Nareszcie podano omszałą butelkę stuletniego węgrzyna, przywiezioną księciu wojewodzie przez lir. Tytusa Działyńskiego, i nalano malutkie kieliszki. Wtedy sędziwy gospodarz, pomimo osiemdziesiątego piątego roku życia, podniósł się rześko z krzesła, na którem pierwsze zajmował miejsce, i zwracając się z kieliszkiem w ręku w stronę Mickiewicza, wśród uroczystej ciszy silnym przemówił głosem: 

„Druhu Adamie! w twoje ręce spełniam ten kielich stuletniego węgrzyna. Niech nam przypomni pobyt na ojczystej ziemi, zwyczaje polskie i młodość nasze!”. „Mickiewicz z początkiem słów księcia podniósł się spokojnie — powstali też wszyscya poeta, wziąwszy kieliszek w rękę, tak się odezwał: „Przyjmij, miłościwy książę, kuratorze mój dawny, podziękowanie za łaskawą o mnie pamięć. Spełniaj ten kielich na wspomnienie ojczystej ziemi. Dla mnie jednak ten stary węgrzyn młodości na pamięć nic przywodzi. Rodziłem się i twórczo triumfowałem, gdzie nie znano wina, a jeśli pito, to tylko miód polski! „Wszyscy pochlebnie zwrócili się ku mówiącemu, a we wszystkich sercach, obok uwielbienia dla znakomitego poety, pozostało uznanie dla skromności wyższego człowieka.”

Czas powstania:

1883

Słowa kluczowe:

Publikacja:

28.11.2023

Ostatnia aktualizacja:

12.08.2025
rozwiń

Załączniki

1

Projekty powiązane

1
  • Polonika przed laty Zobacz